Filmy - co obejrzeć a co omijać szerokim łukiem.

Midnight Express leci na TVP Kultura, a ja jakiś badziew oglądam (Point Break :wall:). Dla mnie najlepszy film z gatunku więziennych, lepszy nawet od The Shawshank Redemption. Jak oglądałem pierwszy raz za dzieciaka, to czułem jakbym miał wywierconą dziurę w brzuchu, a film trzymał mnie za jaja jeszcze długo po seansie.

Zasysam Blu-ray :)
ja ogladam w koncu ant mana na hbo :D
 
ja ogladam w koncu ant mana na hbo :D
Sa wybuchy i strzelaja?

Midnight Express leci na TVP Kultura, a ja jakiś badziew oglądam (Point Break :wall:). Dla mnie najlepszy film z gatunku więziennych, lepszy nawet od The Shawshank Redemption. Jak oglądałem pierwszy raz za dzieciaka, to czułem jakbym miał wywierconą dziurę w brzuchu, a film trzymał mnie za jaja jeszcze długo po seansie.

Zasysam Blu-ray :)
Point break fajny przeciez. 91r?
 
Midnight Express leci na TVP Kultura, a ja jakiś badziew oglądam (Point Break :wall:). Dla mnie najlepszy film z gatunku więziennych, lepszy nawet od The Shawshank Redemption. Jak oglądałem pierwszy raz za dzieciaka, to czułem jakbym miał wywierconą dziurę w brzuchu, a film trzymał mnie za jaja jeszcze długo po seansie.

Zasysam Blu-ray :)

:applause::applause::applause:
 
@Gambit ziomalu. Czasami natkne się dzięki tobie na filmy - klasyki o których mówisz a ja ich jeszcze nie widziałem np. ostatnio Midnight Express. Arcydzieło. Masz więcej takich perełek z XXw. kina? Bo męczą mnie już te nowe gnioty..
 
Widziałem trzy świetne dokumenty w ten weekend.

http://www.imdb.com/title/tt5929776/?ref_=nv_sr_3

Globalne ocieplenie,Leo Di Caprio podróżuje po świecie pokazując proplem.

http://www.imdb.com/title/tt4219652/?ref_=nv_sr_2

Problem z lekami psychotropowymi na recepte za wielką wodą.
Ignorancja ludzi nie zna granic.

http://www.imdb.com/title/tt3080844/?ref_=nv_sr_1

Rewelacyjny dokument o ukraińskim pastorze który porywa bezdomne dzieci z ulicy aby uchronić je przed narkotykami i prostytucją.

Niestety nie mam daru aby opisywać filmy w tak dobry sposób jak @MuraS, ale musicie wierzyć mi na słowo.
 
Tak jak pisałem w listopadzie, Oskary lecą do La La Land :wink:

C1tsbvYWgAA8LOF.jpg
 
Dwa dobre horrory wczoraj obejrzałem:
Pociąg do Busan - koreański o zombiakach, trailler był już w tym temacie 8/10
Autopsja Jane Doe - zupełnie inna beczka, pierwsza godzina trzyma w napięciu. Jak dla mnie 7/10.
Wcześniej oglądałem jeszcze I am a Hero - japoński, też o apokalipsie zombie. Może być, ale od Pociągu do Busan dużo gorsze 6/10
 
Nie oglądałem, ale za sam fakt, że film jest musicalem jest zdyskwalifikowany. Musicale powinny być zakazane, tak jak polskie reggae.:evil:

Też nie moja bajka, ale koleś zrobił wcześniej film o gościu grającym na perkusji i rozjebał bank. Do tego życiowa rola Emmy :heart: najwyżej "mute" na pilocie i oglądamy dalej ;)
 


Thriller inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z początku lat 70-tych o śledztwie nad pierwszym seryjnym (a przynajmniej tak głośnym) mordercą w Polsce "wampirze z zagłębia" , Co jakiś czas wypływa dobry Polski film i tak było tym razem , są momenty do doczepienia ale jako całość jest ok.
 
Stwierdziłem, że nie będę udzielał się w temacie, dopóki nie zobaczę jakiegoś pewniaka, któremu na filmwebie dam co najmniej 9/10. Ale to, co zobaczyłem dzisiaj, przerosło moje najśmielsze oczekiwania i dałem "dyszkę!". A musicie wiedzieć, że jest to ocena, którą wystawiam średnio jednemu na 130 filmów, więc myślę, że nie jestem jakoś szczególnie rozwiązły w tym temacie i że to o czymś świadczy. Zanim powiem kilka słów o samym filmie, chciałbym podkreślić najważniejszą rzecz : każdy kolejny obraz oceniam w ramach gatunku, a nie w kategoriach czysto artystycznych. Film, który obejrzałem dzisiaj nie był szczególnie ambitny i z pewnością posiadał kilka niespójności fabularnych, natomiast nie wydaje mi się, że właśnie tego należy oczekiwać od filmu akcji z domieszką sensacji, komedii oraz dramatu (proporcje : 50, 30, 10, 10). Ja oczekiwałem przede wszystkim tego, że będę świetnie się bawił i że może tym razem film tego typu nie będzie próbował robić ze mnie kompletnego kretyna. To się sprawdziło z nawiązką, bo poza dobrze spędzonym czasem otrzymałem też kilka świetnych scen komediowych i kilka powodów do wzruszeń. Tak, tytuł W KOŃCU : "Księgowy". Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem Bena Afflecka nie tylko jako reżysera (to chyba bardziej powszechne), ale przede wszystkim właśnie jako aktora. Zawsze bawi mnie, kiedy ktoś nazywa go "drewnem", myślę sobie wtedy : "Biedny człowieku, twoje neurony lustrzane nie funkcjonują najlepiej, idź obejrzyj jakąś kolejną aktorską szarżę Ala Pacino albo Seana Penna, tam znajdziesz coś dla siebie". Ben Affleck jest aktorem oszczędnym w środkach wyrazu i zazwyczaj emocje przekazuje w sposób subtelny, gra role bohaterów z krwi i kości, a nie role "większe niż życie". Jeśli ktoś tego nie dostrzega... cóż, jest kilka fajnych książek, chociaż nie jestem pewien, czy tego można się nauczyć. Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że ten film to taki "szach-mat" dla przeciwników Bena, gra on tutaj bohatera dotkniętego autyzmem, u którego większość reakcji wieje totalnym chłodem i brakiem zrozumienia sytuacji. Nie można mu zarzucić braku ekspresji czy polotu, scenariusz po prostu wykluczył taką możliwość. Dodatkowo, zamknięty w takim "emocjonalnym pudełku", Affleck pokazuje pełnię swojego talentu... komediowego, a postać o charakterystyce tak nieprzystającej do kina akcji jest wyjątkowo zabawna i urocza. Do tego dochodzi też specyficzna "chemia" jego relacji z bohaterką graną przez Annę Kendrick i jest to relacja bardzo daleka od wszelkiej sztampy, niedopowiedziana, inna. Jest jeszcze kilka niuansów, których nie chcę zdradzać, żeby nie odebrać nikomu frajdy, ale właśnie one sprawiają, że ten film jest właśnie taki "inny", nietypowy, zaskakujący zmiennością narracji i klimatu, momentami wręcz wybijający z rytmu, ale za każdym razem po to, żeby za chwilę mógł stać się jeszcze bardziej interesujący. Co ciekawe, mój najlepszy kumpel obejrzał ten film przedwczoraj i był delikatnie rozczarowany, bo nastawił się na intrygę, w którą wplątany jest matematyczny geniusz, a otrzymał - cytuję - "film o Jamesie Bondzie z zespołem Aspergera". Dzięki temu wiedziałem co będę oglądać i przed seansem miałem już pewne oczekiwania, ale słodki jeżu, w życiu nie spodziewałbym się, że wszystko zostanie tam tak perfekcyjnie zgrane i że moje oczekiwania zostaną przebite stukrotnie. Bardzo, bardzo smaczny film, wszystkie emocje podane w odpowiednich dawkach, ten film miał KLASĘ.
 
Stwierdziłem, że nie będę udzielał się w temacie, dopóki nie zobaczę jakiegoś pewniaka, któremu na filmwebie dam co najmniej 9/10. Ale to, co zobaczyłem dzisiaj, przerosło moje najśmielsze oczekiwania i dałem "dyszkę!". A musicie wiedzieć, że jest to ocena, którą wystawiam średnio jednemu na 130 filmów, więc myślę, że nie jestem jakoś szczególnie rozwiązły w tym temacie i że to o czymś świadczy. Zanim powiem kilka słów o samym filmie, chciałbym podkreślić najważniejszą rzecz : każdy kolejny obraz oceniam w ramach gatunku, a nie w kategoriach czysto artystycznych. Film, który obejrzałem dzisiaj nie był szczególnie ambitny i z pewnością posiadał kilka niespójności fabularnych, natomiast nie wydaje mi się, że właśnie tego należy oczekiwać od filmu akcji z domieszką sensacji, komedii oraz dramatu (proporcje : 50, 30, 10, 10). Ja oczekiwałem przede wszystkim tego, że będę świetnie się bawił i że może tym razem film tego typu nie będzie próbował robić ze mnie kompletnego kretyna. To się sprawdziło z nawiązką, bo poza dobrze spędzonym czasem otrzymałem też kilka świetnych scen komediowych i kilka powodów do wzruszeń. Tak, tytuł W KOŃCU : "Księgowy". Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem Bena Afflecka nie tylko jako reżysera (to chyba bardziej powszechne), ale przede wszystkim właśnie jako aktora. Zawsze bawi mnie, kiedy ktoś nazywa go "drewnem", myślę sobie wtedy : "Biedny człowieku, twoje neurony lustrzane nie funkcjonują najlepiej, idź obejrzyj jakąś kolejną aktorską szarżę Ala Pacino albo Seana Penna, tam znajdziesz coś dla siebie". Ben Affleck jest aktorem oszczędnym w środkach wyrazu i zazwyczaj emocje przekazuje w sposób subtelny, gra role bohaterów z krwi i kości, a nie role "większe niż życie". Jeśli ktoś tego nie dostrzega... cóż, jest kilka fajnych książek, chociaż nie jestem pewien, czy tego można się nauczyć. Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że ten film to taki "szach-mat" dla przeciwników Bena, gra on tutaj bohatera dotkniętego autyzmem, u którego większość reakcji wieje totalnym chłodem i brakiem zrozumienia sytuacji. Nie można mu zarzucić braku ekspresji czy polotu, scenariusz po prostu wykluczył taką możliwość. Dodatkowo, zamknięty w takim "emocjonalnym pudełku", Affleck pokazuje pełnię swojego talentu... komediowego, a postać o charakterystyce tak nieprzystającej do kina akcji jest wyjątkowo zabawna i urocza. Do tego dochodzi też specyficzna "chemia" jego relacji z bohaterką graną przez Annę Kendrick i jest to relacja bardzo daleka od wszelkiej sztampy, niedopowiedziana, inna. Jest jeszcze kilka niuansów, których nie chcę zdradzać, żeby nie odebrać nikomu frajdy, ale właśnie one sprawiają, że ten film jest właśnie taki "inny", nietypowy, zaskakujący zmiennością narracji i klimatu, momentami wręcz wybijający z rytmu, ale za każdym razem po to, żeby za chwilę mógł stać się jeszcze bardziej interesujący. Co ciekawe, mój najlepszy kumpel obejrzał ten film przedwczoraj i był delikatnie rozczarowany, bo nastawił się na intrygę, w którą wplątany jest matematyczny geniusz, a otrzymał - cytuję - "film o Jamesie Bondzie z zespołem Aspergera". Dzięki temu wiedziałem co będę oglądać i przed seansem miałem już pewne oczekiwania, ale słodki jeżu, w życiu nie spodziewałbym się, że wszystko zostanie tam tak perfekcyjnie zgrane i że moje oczekiwania zostaną przebite stukrotnie. Bardzo, bardzo smaczny film, wszystkie emocje podane w odpowiednich dawkach, ten film miał KLASĘ.
giphy.gif
 
Stwierdziłem, że nie będę udzielał się w temacie, dopóki nie zobaczę jakiegoś pewniaka, któremu na filmwebie dam co najmniej 9/10. Ale to, co zobaczyłem dzisiaj, przerosło moje najśmielsze oczekiwania i dałem "dyszkę!". A musicie wiedzieć, że jest to ocena, którą wystawiam średnio jednemu na 130 filmów, więc myślę, że nie jestem jakoś szczególnie rozwiązły w tym temacie i że to o czymś świadczy. Zanim powiem kilka słów o samym filmie, chciałbym podkreślić najważniejszą rzecz : każdy kolejny obraz oceniam w ramach gatunku, a nie w kategoriach czysto artystycznych. Film, który obejrzałem dzisiaj nie był szczególnie ambitny i z pewnością posiadał kilka niespójności fabularnych, natomiast nie wydaje mi się, że właśnie tego należy oczekiwać od filmu akcji z domieszką sensacji, komedii oraz dramatu (proporcje : 50, 30, 10, 10). Ja oczekiwałem przede wszystkim tego, że będę świetnie się bawił i że może tym razem film tego typu nie będzie próbował robić ze mnie kompletnego kretyna. To się sprawdziło z nawiązką, bo poza dobrze spędzonym czasem otrzymałem też kilka świetnych scen komediowych i kilka powodów do wzruszeń. Tak, tytuł W KOŃCU : "Księgowy". Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem Bena Afflecka nie tylko jako reżysera (to chyba bardziej powszechne), ale przede wszystkim właśnie jako aktora. Zawsze bawi mnie, kiedy ktoś nazywa go "drewnem", myślę sobie wtedy : "Biedny człowieku, twoje neurony lustrzane nie funkcjonują najlepiej, idź obejrzyj jakąś kolejną aktorską szarżę Ala Pacino albo Seana Penna, tam znajdziesz coś dla siebie". Ben Affleck jest aktorem oszczędnym w środkach wyrazu i zazwyczaj emocje przekazuje w sposób subtelny, gra role bohaterów z krwi i kości, a nie role "większe niż życie". Jeśli ktoś tego nie dostrzega... cóż, jest kilka fajnych książek, chociaż nie jestem pewien, czy tego można się nauczyć. Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że ten film to taki "szach-mat" dla przeciwników Bena, gra on tutaj bohatera dotkniętego autyzmem, u którego większość reakcji wieje totalnym chłodem i brakiem zrozumienia sytuacji. Nie można mu zarzucić braku ekspresji czy polotu, scenariusz po prostu wykluczył taką możliwość. Dodatkowo, zamknięty w takim "emocjonalnym pudełku", Affleck pokazuje pełnię swojego talentu... komediowego, a postać o charakterystyce tak nieprzystającej do kina akcji jest wyjątkowo zabawna i urocza. Do tego dochodzi też specyficzna "chemia" jego relacji z bohaterką graną przez Annę Kendrick i jest to relacja bardzo daleka od wszelkiej sztampy, niedopowiedziana, inna. Jest jeszcze kilka niuansów, których nie chcę zdradzać, żeby nie odebrać nikomu frajdy, ale właśnie one sprawiają, że ten film jest właśnie taki "inny", nietypowy, zaskakujący zmiennością narracji i klimatu, momentami wręcz wybijający z rytmu, ale za każdym razem po to, żeby za chwilę mógł stać się jeszcze bardziej interesujący. Co ciekawe, mój najlepszy kumpel obejrzał ten film przedwczoraj i był delikatnie rozczarowany, bo nastawił się na intrygę, w którą wplątany jest matematyczny geniusz, a otrzymał - cytuję - "film o Jamesie Bondzie z zespołem Aspergera". Dzięki temu wiedziałem co będę oglądać i przed seansem miałem już pewne oczekiwania, ale słodki jeżu, w życiu nie spodziewałbym się, że wszystko zostanie tam tak perfekcyjnie zgrane i że moje oczekiwania zostaną przebite stukrotnie. Bardzo, bardzo smaczny film, wszystkie emocje podane w odpowiednich dawkach, ten film miał KLASĘ.
http://xurl.pl/fezG
 
Stwierdziłem, że nie będę udzielał się w temacie, dopóki nie zobaczę jakiegoś pewniaka, któremu na filmwebie dam co najmniej 9/10. Ale to, co zobaczyłem dzisiaj, przerosło moje najśmielsze oczekiwania i dałem "dyszkę!". A musicie wiedzieć, że jest to ocena, którą wystawiam średnio jednemu na 130 filmów, więc myślę, że nie jestem jakoś szczególnie rozwiązły w tym temacie i że to o czymś świadczy. Zanim powiem kilka słów o samym filmie, chciałbym podkreślić najważniejszą rzecz : każdy kolejny obraz oceniam w ramach gatunku, a nie w kategoriach czysto artystycznych. Film, który obejrzałem dzisiaj nie był szczególnie ambitny i z pewnością posiadał kilka niespójności fabularnych, natomiast nie wydaje mi się, że właśnie tego należy oczekiwać od filmu akcji z domieszką sensacji, komedii oraz dramatu (proporcje : 50, 30, 10, 10). Ja oczekiwałem przede wszystkim tego, że będę świetnie się bawił i że może tym razem film tego typu nie będzie próbował robić ze mnie kompletnego kretyna. To się sprawdziło z nawiązką, bo poza dobrze spędzonym czasem otrzymałem też kilka świetnych scen komediowych i kilka powodów do wzruszeń. Tak, tytuł W KOŃCU : "Księgowy". Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem Bena Afflecka nie tylko jako reżysera (to chyba bardziej powszechne), ale przede wszystkim właśnie jako aktora. Zawsze bawi mnie, kiedy ktoś nazywa go "drewnem", myślę sobie wtedy : "Biedny człowieku, twoje neurony lustrzane nie funkcjonują najlepiej, idź obejrzyj jakąś kolejną aktorską szarżę Ala Pacino albo Seana Penna, tam znajdziesz coś dla siebie". Ben Affleck jest aktorem oszczędnym w środkach wyrazu i zazwyczaj emocje przekazuje w sposób subtelny, gra role bohaterów z krwi i kości, a nie role "większe niż życie". Jeśli ktoś tego nie dostrzega... cóż, jest kilka fajnych książek, chociaż nie jestem pewien, czy tego można się nauczyć. Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że ten film to taki "szach-mat" dla przeciwników Bena, gra on tutaj bohatera dotkniętego autyzmem, u którego większość reakcji wieje totalnym chłodem i brakiem zrozumienia sytuacji. Nie można mu zarzucić braku ekspresji czy polotu, scenariusz po prostu wykluczył taką możliwość. Dodatkowo, zamknięty w takim "emocjonalnym pudełku", Affleck pokazuje pełnię swojego talentu... komediowego, a postać o charakterystyce tak nieprzystającej do kina akcji jest wyjątkowo zabawna i urocza. Do tego dochodzi też specyficzna "chemia" jego relacji z bohaterką graną przez Annę Kendrick i jest to relacja bardzo daleka od wszelkiej sztampy, niedopowiedziana, inna. Jest jeszcze kilka niuansów, których nie chcę zdradzać, żeby nie odebrać nikomu frajdy, ale właśnie one sprawiają, że ten film jest właśnie taki "inny", nietypowy, zaskakujący zmiennością narracji i klimatu, momentami wręcz wybijający z rytmu, ale za każdym razem po to, żeby za chwilę mógł stać się jeszcze bardziej interesujący. Co ciekawe, mój najlepszy kumpel obejrzał ten film przedwczoraj i był delikatnie rozczarowany, bo nastawił się na intrygę, w którą wplątany jest matematyczny geniusz, a otrzymał - cytuję - "film o Jamesie Bondzie z zespołem Aspergera". Dzięki temu wiedziałem co będę oglądać i przed seansem miałem już pewne oczekiwania, ale słodki jeżu, w życiu nie spodziewałbym się, że wszystko zostanie tam tak perfekcyjnie zgrane i że moje oczekiwania zostaną przebite stukrotnie. Bardzo, bardzo smaczny film, wszystkie emocje podane w odpowiednich dawkach, ten film miał KLASĘ.
Oglądałem, chujowe. Serio.
 
Back
Top