Filmy - co obejrzeć a co omijać szerokim łukiem.

"Mężczyźni którzy nienawidzą kobiet" będzie bankowo zajebiste. Skończyłem przedwczoraj czytać książkę na podstawie, której nakręcono ten film i jest spokojnie w top3 jakie czytałem. "Dziewczyna, która igrała z ogniem" - tego jeszcze nie przeczytałem, ale właśnie kupiłem :D Nie poratuje Cie niestety dobrym źródłem, ale jeśli filmy są takie jak książka to polecam! :D
Warto iść do kina na Zjawe? Bo mam dzisiaj taką opcję, ale trochę się waham.

Jak lubisz survival to jak najbardziej warto iść bo na wielkim ekranie będzie robić lepsze wrażenie.
 
Byłem dzisiaj w kinie na Zjawie i film oceniam na 8/10. Jak przymkniemy trochę oko na fabułę (czyli klasyczny do bólu motyw zemsty) to mamy świetne aktorstwo, gęsty klimat, niepowtarzalną i genialną pracę kamery (styl Alejandro wprowadził sporo świeżości do Hollywood i jest ewolucją). Ciężko się do czegokolwiek przyczepić.
 
Byłem dzisiaj w kinie na Zjawie i film oceniam na 8/10. Jak przymkniemy trochę oko na fabułę (czyli klasyczny do bólu motyw zemsty) to mamy świetne aktorstwo, gęsty klimat, niepowtarzalną i genialną pracę kamery (styl Alejandro wprowadził sporo świeżości do Hollywood i jest ewolucją). Ciężko się do czegokolwiek przyczepić.
Za pracę kamery odpowiada Lubezki, a nie Alejandro i to jego styl, a nie reżysera. Poważny kandydat do 3 Oskara pod rząd (Grawitacja, Birdman i teraz Zjawa). Natomiast aktorstwo to najsłabszy Leo od lat. I to nie jest jego wina, tylko scenariusza, który nie daje mu niczego pokazać. Znacznie lepiej wypada Tom Hardy, ale daleko do jego najlepszych kreacji. I w dwóch scenach, stojąc do widza odwróconymi plecami, brzmi jak jak Bane z TDKR.
 
Za pracę kamery odpowiada Lubezki, a nie Alejandro i to jego styl, a nie reżysera. Poważny kandydat do 3 Oskara pod rząd (Grawitacja, Birdman i teraz Zjawa). Natomiast aktorstwo to najsłabszy Leo od lat. I to nie jest jego wina, tylko scenariusza, który nie daje mu niczego pokazać. Znacznie lepiej wypada Tom Hardy, ale daleko do jego najlepszych kreacji. I w dwóch scenach, stojąc do widza odwróconymi plecami, brzmi jak jak Bane z TDKR.

To, że Lubezki prowadzi kamerę wiem i nie musisz mnie uświadamiać. Mimo wszystko Alejandro jest reżyserem i on ma wizję ujęć. W Grawitacji nie uświadczysz takiej pracy kamery jak w produkcjach Alejandro. Może to wynik ich współpracy, dla mnie mistrzostwo. Co do gry aktorskiej to nie mam lat doświadczenia w zawodzie czy branży by fachowo oceniać postawę obu aktorów, ale okiem laika (takiego co ogląda filmy jakieś ~20 lat) podobało mi się.
 
Knight of Cups - ja pierdole, pierwszy film od dawien dawna, którego nie byłem w stanie skończyć, a podchodziłem do niego kilka razy. Pomyśleć, że Malick zrobił kiedyś jeden z najlepszych wojennych filmów (The Thin Red Line), a teraz robi takie kupsztale, że łeb napierdala. Już To the Wonder było ciulowe, teraz przeszedł samego siebie, dziwię się tylko, że tyle "gwiazd" u niego gra i jeszcze marnuje czas Lubezkiego xD
 
Knight of Cups - ja pierdole, pierwszy film od dawien dawna, którego nie byłem w stanie skończyć, a podchodziłem do niego kilka razy. Pomyśleć, że Malick zrobił kiedyś jeden z najlepszych wojennych filmów (The Thin Red Line), a teraz robi takie kupsztale, że łeb napierdala. Już To the Wonder było ciulowe, teraz przeszedł samego siebie, dziwię się tylko, że tyle "gwiazd" u niego gra i jeszcze marnuje czas Lubezkiego xD


+1
 
To, że Lubezki prowadzi kamerę wiem i nie musisz mnie uświadamiać. Mimo wszystko Alejandro jest reżyserem i on ma wizję ujęć. W Grawitacji nie uświadczysz takiej pracy kamery jak w produkcjach Alejandro. Może to wynik ich współpracy, dla mnie mistrzostwo. Co do gry aktorskiej to nie mam lat doświadczenia w zawodzie czy branży by fachowo oceniać postawę obu aktorów, ale okiem laika (takiego co ogląda filmy jakieś ~20 lat) podobało mi się.
W wywiadzie, o tworzeniu Revenanta Lubezki opisuje, że dużo ujęć to w praktyce improwizacja. Scena ataku na obóz z początku powstała po kilkudziesięciu próbach. Co dziwne, do filmu nie powstały storyboardy. W większości filmów reżyser, nawet nie znając jeszcze operatora, spotyka się z rysownikami i na podstawie scenariusza rozrysowują scenę, już z propozycjami kadrów. Nie jest to robione tylko na potrzeby operatora, ale także i speców od scenografii, aktorów etc. Tu nic nie powstało. Było strzelane n-ujęć, które potem Alejandro zatwierdzał, bądź mówił co poprawić. Także, Alejandro miał mniejszy wpływ na film, niż reżyser w większości przypadków. Poza tym Lubezki, sam napisał, że z powodów technicznych, aby zachować wizję artystyczną filmu, miał mniejszą kontrolę nad fizycznym kręceniem, bo w wyjątkowych okolicznościach przyrody wyjątkowo słabo łazi się z profesjonalną kamerą filmową, zwłaszcza w środku zimy. Musiałbym obejrzeć Birdmana i Zjawę pod rząd, ale imo to operatorsko dwa różne światy. Może podobieństwa w scenach dialogowych. Są kręcone z podobnego dystansu (brakuje mi słów aby określić ten dystans, trzeba się dokształcić), ale wszystkie rozmowy w Birdmanie są kręcone na tym samym poziomie (oczu bohaterów, niezależnie czy stoją czy siedzą), natomiast w Zjawie są diagonalnie (postać stojąca rozmawia z postacią siedząca lub leżącą) z kamerą zawieszoną gdzieś za głową którejś postaci (lub przed jak Tom Hardy rozmawia z osobami które są za jego plecami). W Birdmanie nawet, jeśli ujęcie jest na otwartej przestrzeni to fokus jest na postacie ludzkie (Edzio Norton i Emma Stone rozmawiający na dachu, Michael Keaton idący Broadway, bądź biegnący wśród ludzi), a Zjawie jest masa majestatycznych ujęć. W dodatku tempo pracy kamery jest znacznie większe w Birdmanie. Lubezki jest tak wybitnym operatorem, że do każdego filmu opracowuje indywidualny styl operowania kamerą. Co do aktorstwa, nie ma tu zbyt wiele do zagrania. Historia jest prosta jak konstukcja cepa i niczym nas nie zaskakuje. Leo ma wyjątkowo fizyczną rolę - mało mówi i mało operuje twarzą. Gra ciałem, też jest bardzo siermiężna, ale taka miała być. Zero pretensji do niego. Obstawiam, że Leo w filmie mówi mniej, niż 300 słów. Przez połowę filmu leży i się ślini. Leżenie i ślinienie się lepiej mu wychodziło w "Wilku z Wall Street" swoją drogą. Przez resztę filmu czołga się, pływa, jedzie na koniu, idzie o kulach, z wyjątkiem jednej konwersacji na koniec i konfrontacji, nie ma za wiele do roboty. Dowolny aktor z 1/100 talentu który ma Leo zagrałby na takim samym poziomie. Rola Hardego znacznie lepsza, ale też nie dali mu się pokazać.
 
Wychodzi więc na to, że wielce prawdopodobny Oskar dla Leo przychodzi zbyt wcześnie (LOL), bo za rolę co najwyżej średnią :] Niby późno jak na takiego aktora, ale wg mnie on nigdy nie zagrał jakoś fenomenalnie, no może oprócz Co gryzie Gilberta Grape'a. Gdyby teraz nie dostał Oskara to chyba internet się zesra, a przecież Leo prawdziwą "oskarówkę" (rolę życia?) zrobi dopiero do The Crowded Room - ekranizację książki The Minds of Billy Milligan.
 
Wychodzi więc na to, że wielce prawdopodobny Oskar dla Leo przychodzi zbyt wcześnie (LOL), bo za rolę co najwyżej średnią :] Niby późno jak na takiego aktora, ale wg mnie on nigdy nie zagrał jakoś fenomenalnie, no może oprócz Co gryzie Gilberta Grape'a. Gdyby teraz nie dostał Oskara to chyba internet się zesra, a przecież Leo prawdziwą "oskarówkę" (rolę życia?) zrobi dopiero do The Crowded Room - ekranizację książki The Minds of Billy Milligan.
Każda jego rola od 2010 (Nie widziałem Gatsbegio), jest o niebo lepsza od Zjawy. Poza tym Oskary to taki konkurs ciut lepszy od Eurowizji. Panuje tam Oscar Logic. Nie ogarnia człowiek co tam się dzieje. Chociaż internet rzeczywiście się zesra jak Leo przegra. IMO Fassbender w Jobsie zagrał dużo lepiej od Leo.
 
  • Like
Reactions: mat
Godzinę po wyjściu z kina nadal czuje zastrzyk adrenaliny po obejrzeniu nowego Pitbulla. Brutalność, mocne sceny, wulgarność połączona z rozbrajającym czarnym humorem. Pomijając już świetne role Lindy i Stramowskiego, nie sposób nie pochwalić Stracha. Cała sala ryczała ze śmiechu.
Nigdy dotychczas nie widziałem tak dobrze zrobionej sensacji w Polsce. Vega umocnił mnie w pozycji swojego fana dostarczając kolejny, po Służbach Specjalnych, kawał kina przedstawiający rzeczywistość działań krajowych oddziałów. Po szeregu tandetnych, nowobogackich komediach romantycznych zalewających naszą kinematografię, w końcu pojawiło się coś godnego polecenia!
8.5/10.
 
Obejrzałem dzisiaj Zjawe i mam troche mieszane uczucia. Liczyłem na więcej. Gra aktorska naprawde dobra chociaż juz to stękanie Leo po pewnym czasie męczyło. Fabuła typowa ale przedstawiona troche inaczej niż jak w większości tego typu filmów. Największym plusem filmu sa zdjęcia i te długie sceny nagrywane jedną kamerą. Za zdjęcia dałbym 10/10, ale całość oceniam na jakies 7/10.
 
W końcu przeszedłem się na "The Revenant". Kawał dobrego rzemiosła... Aż tylko i tylko tyle. Niestety spodziewałem się czegoś fenomenalnego i trochę się zawiodłem. Mi to co robi Lubezki strasznie nie podchodzi, zresztą już któryś raz z kolei. Męczy mnie taka praca kamery i nie pozwala się skupić na obrazie. W sumie ucieszyło mnie to, że w tym filmie nie ma zbyt wielu dialogów. Pal licho stękanie Leo, ale wsłuchiwanie się w bełkot Hardego to była straszna męczarnia. Swoją drogą zgadzam się z tym, że ten drugi wypadł nieco lepiej. Znając jednak życie to DiCaprio doczeka się w końcu swojej statuetki, a Hardy obejdzie się smakiem. W sumie nie mam z tym problemu, bo IMO Leoś to najlepszy aktor w historii kina, ale Oscara powinien dostać już jakieś 20 lat temu (chociażby za rolę we wspominanym Co gryzie "Gilberta Grape'a" albo "Przetrwać w Nowym Jorku"). Chociaż już lepiej jak otrzyma go za Zjawę niż jakby miał dostać 2 lata temu za tego "Paszkwila z Wall Street".
 
Zjawa świetna. Mocno polecam. Kilka razy przesadzili ale ogólnie na plus. Wolałbym żeby film był jeszcze bardziej prymitywny. Bez przesłania ze zemsta leży w rękach Boga
 
Wróciłem właśnie z pitbulla, fajny film podobał mi się, polecam ;]
Sporo dobrych scen do śmiechu, fajne postacie, wreszcie coś lepszego niż te gnioty komedie romantyczne.
 
Nie oglądałem pierwszej części pitbula. Czytałem opis filmu. Film o policjantach którzy sa biedni ale uczciwi. .. yyyy serio to ma być dobry film i warto pójść do kina?
 
Back
Top