Co poradzimy Panowie, rynek filmowy rządzi się pewnymi specyficznymi prawami. A ludzie przyzwyczajają się do twarzy, z kolei sympatie przekładają się na popularność produkcji. Z drugiej strony to trochę podobnie działa jak chociażby w naszym mma. Sympatyzujemy z pewnymi zawodnikami, czasem dla nich poświęcamy właśnie noc na galę czy kasę na bilet. Jest dobra rozpiska - idziemy, nowe nieznane nam twarze, zastanawiamy się czy ryzykować, mimo, że też mogą dać nam dobre walki i niezłe emocje.Dlatego ja rozumiem tych, dla których np Szyc jest gwarantem dobrego aktorstwa, nawet jeśli ta twarz innym sie już nudzi.