lugasek, Sinister sobie zobacz.
Dla mnie Evil Dead to największe rozczarowanie tego roku. Fakt, po rimejku nigdy nie można spodziewać się przebicia oryginału, Raimi to jednak Raimi. Ale niezła kampania reklamowa - świetne zwiastuny i obietnica (The Most Terrifying Film You Will Ever Experience) zrobiły swoje i napaliłem się na ten film. A wyszło jedno wielkie gówno. Wszystko, co najważniejsze w horrorze, zostało tu zalane litrami sztucznej juhy, groza (o ile mogłaby zaistnieć) dosłownie utopiła się w niej. Krwawe efekty specjalne są co prawda bardzo dobre, ale przez ich nagromadzenie film przeradza się momentami w aktorską wersję Happy Tree Friends. Fabularnie i wizualnie to gnój, ujęcie goni ujęcie mamy video clip, a nie pełnometrażowy film grozy taki MTV syf. Nic nie zagrało, a już szczególnie aktorzy - kompletne drewno, faktycznie emo-horrorek. Banda idiotów jedzie do domku w środku lasu i wszelkie "dobra" grozy, które tam napotyka, przyjmuje ot tak, bo tak. Zero rozkminy, jakiegoś sensownego rysu motywacyjnego, ciekawszego nakreślenia postaci, tylko BACH! i leci jucha, demon wyskakuje z ukrycia, charczy, rzyga i złorzeczy. I tak w kółko, według oklepanych od tysiącleci prawideł gatunku, ale tym razem z większą ilością gore. Każdy ruch da się przewidzieć, co raz powoduje wzruszenie ramion, a innym razem śmiech. Wszystko okraszono efekciarskimi zdjęciami i podniosłą (BAAAM BAAAM TAADAAAAM!) muzyką. Jakbym miał 10 lat, to może i to by podnieciło, przestraszyło i wciągnęło, a tak... Wielkie Nic, pustka emocjonalna, zero polotu, jedna wielka zżyna z francuskich "krwawic" i japońszczyzny. The Cabin in the Woods to przy tym filmie arcydzieło.