Bezimienny
UFC Bantamweight
stare przysłowie: jeśli Polak nie przeszkadzał zagranicą to znaczy, że już tobie pomógłmieszkałem i w UK, rok w Londynie i pół roku w Birmingham, taka trochę zmywakowa emigracja
w Londynie, landlordem ostatniej chaty, na której mieszkałem, był zjebany polak - Robercik
Robercik, będąc cwaniakiem, najebał do jednego domu - UWAGA - 12 osób(!), gdzie od każdej osobno ciągnął hajs
Robercik, będąc cwaniakiem i skurwysynem, pomimo ciągnięcia hajsu, postanowił bez słowa sprzedać chałupę i kazać wszystkim wypierdalać w ciągu 2 tygodni, informując o tym kartką wsuniętą pod drzwi
Robercik wykurzył z chałupy prawie wszystkich, poza mną i koleżką z pokoju, podjebaliśmy go do councilu, do tej pory nie wiem czy i co z nim zrobili, ale mam nadzieję, że chuj umiera gdzieś w męczarniach - jak chciał nas wykurzyć, to po kolei poodłączał media, wyniósł lodówki, pralkę, kilkukrotnie podrzucał worki z fetą na teren ogródka i dzwonił po policję, że my tu ćpamy, a najlepsze jest to, że miał wszystko elegancko opłacone
W USA to słyszałem od paru starszych Polaków tekst, że jak pracowali u Żyda to zapłacił mało, ale zawsze było, a jak u Polaka to na równi traktowanie z Meksykanami i straszenie deportacją "bo ja tam kogoś znam" W Niemczech za to jak wprost straszenie budowlańców za odejście do niemieckiej firmy. Skończyło się procesem za groźby karalne... Już nie wspominając o chorych pieniądzach za pomoc w załatwieniu Kindergeldu...
Polacy zagranicą to jest jakiś fenomen socjologiczny: tak jakby hamulce puszczały, albo "na wyjeździe się nie liczy", a Polki to już kompletny kosmos