Co mnie wku*wia

One mi przeszkadzają, dlatego ich nie założe, wszystko mi przeszkadza musze mieć spokoj i cisze bo nie zasne, mowie wam musze sie wyprowadzic kurwa gdzies do lasu


W domku w lesie raz mnie obudziły ryjące dziki pod oknem. Czasem jeżdżę do koleżanki która ma dom gdzie najbliższa ulica i sąsiedzi są 7 km od niej, trzeba przejechać tereny górzyste. Tam to jest spokój.
 
Wczorajszy dzień zaczął się chujowo. Od samego rana napierdalało deszczem. Jak dojechałem na budowę to oczywiście okazało się, że cały plac zalany i już chwilę po wyjściu z samochodu wjebałem się w kałużę w związku z czym miałem przemoczone nogi. W moim kontenerze nie miałem nawet jak tego wysuszyć, bo musiał zostać przestawiony przez co na chwilę obecną nie mam w nim prądu. Od samego rana zaczął się festiwal pomyłek i niedomówień. Dzień niestety tak mi się parszywie zaplanował, że miałem zaplanowane czynności trwające po maks pół godziny rozbite w odstępach czasowych po 2 h. Ale chuj - tak bywa. Najpierw nie pojawia się monter od stolarki który miał porobić drobne usterki. Dzwonię - okazuje się, że nie da dzisiaj rady i trzeba przełożyć. Trudno, bywa. Za 1,5 h miał przyjechać podnośnik który miałem odebrać. Po upływie tego czasu, okazuje się, że koleś zamówił zły, przez co trzeba odwołać. Wkurw wzrasta. Siedzę od 3 h w kontenerze bez prądu i z Internetem o zasięgu 1 kreski i już powoli kończy mi się bateria w laptopie. Przyjeżdżają chłopaki, którzy mieli pomóc przy rozładunku materiałów. Trochę za wcześnie, więc mówię im, żeby się w budynku schowali przed deszczem i czekali. Upewniam się, że towar przyjedzie ciężarówką z HDS-em bo inaczej nie będę miał jak rozładować. Okazuje się, że owszem, z HDS-em, ale kierowca twierdzi, że i tak trzeba to rozładować ładowarką, bo HDS-em nie da rady. Wkurwiam się jeszcze bardziej. Próbuję na cito załatwić ładowarkę, jednocześnie dopytuje się dlaczego HDS-em nie da rady - cięższe i większe rzeczy za pomocą tego się rozładowywało. Ponoć wg kierowcy nie da rady i chuj, musi być ładowarka. W międzyczasie okazuje się, że towar przyjedzie godzinę później. Przekazuję chłopakom info i proszę, żeby poczekali. Okazuje się, że ni uja nie załatwię tej ładowarki w ciągu 1,5 h, więc i tak pewnie trzeba będzie przełożyć. Dzwonię do handlowca od tych materiałów na które czekam. Z rozmowy wynika, że znalazł innego kierowcę który spróbuje to rozładować HDS-em, więc wyśle jedną ciężarówkę z dwóch i jak se poradzimy to w poniedziałek ten sam kierowca dowiezie drugą partię. Jak dla mnie bomba, bo przynajmniej będę mógł rozpocząć montaż. Do dostawy jeszcze ponad godzinka, więc w międzyczasie próbuje załatwić inną sprawę z architektem, który nie może się dogadać z moim szefem w związku z czym robi pod górkę. Irytacja wzrasta, ale po dłuższej rozmowie udaje się dojść do porozumienia. W międzyczasie wybija godzina o której miał być materiał. Czekam jeszcze kwadrans i dalej nikogo. Dzwonię na numer kierowcy, który dostałem od handlowca i pytam się za ile minut będzie. Ten na to, że dopiero czeka na załadunek i zanim dojedzie to gdzieś za półtora godziny będzie u mnie i w ogóle to godzin dostaw nie ma co ustalać z handlowcami, tylko z kierowcami bo w biurze to chuja wiedzą jak to w praktyce wygląda..... Przez zęby syczę już "czizyz kurwa ja pierdolę....". Idę do chłopaków i pytam się czy mogą jeszcze poczekać. Nie mogą. Dzwonię do kierowcy, że trzeba odwołać bo nie mam jak rozładować. Ten na to, żeby się nie martwić, we dwóch damy radę. No to chuj - czekam. Jest już po 15-ej, a prawie nic nie udało się załatwić. Dzwoni szef. Opierdala mnie jak burą sukę za jakąś pierdołę z kosztorysu który robiłem i komunikuje mi, że był już bardzo bliski tego, żeby mnie wypierdolić. Idę do pustej hali, zamykam bramy i drzwi i z całej siły drę się "KURWA!!" bo już psychicznie nie wyrabiam. W międzyczasie przyjeżdża ciężarówka z materiałami. Bez żadnego problemu przy pomocy HDS-u rozładowujemy cały materiał we dwójkę w 15 min. Z rozmowy wynika, że pierwotnie miał przyjechać kierowca, który nie potrafi obsługiwać dźwigu samochodowego i z jakim materiałem by nie przyjechał to twierdzi, że trzeba mieć ładowarkę teleskopową. Chuj.... chociaż jedną rzecz połowicznie udaje się załatwić. Ogarniam się, jadę rozjebany psychicznie do domu, jak dojeżdżam do domu biorę małego bucha żeby trochę zluzować. Przyjeżdża moja kobieta i strzela focha za to, że wziąłem bucha ale na szczęście mija jej po tym jak opowiedziałem swój dzień. Dzisiaj rano przyjeżdżam do biura. Z rozmowy z koleżankami wynika, że wczoraj wszystkim się dostało, bo szef ma jakieś problemy natury prywatnej i przez to wszystkim się dostaje. Jedna dziewczyna za jakąś totalną pierdołę dostała opierdol taki, że się popłakała. Czyli miała miejsce akcja, jaką mamy co 6-12 miesięcy, tj. szefowi tak odpierdala, że prawie cała firma ma ochotę rzucić papiery i pójść gdzie indziej w pizdu. Przychodzi i szef - wita się ze wszystkimi uśmiechnięty i serdeczny - czyli jego typowe zachowanie po tym, jak się wyżyje psychicznie na wszystkich dzień wcześniej. Na mnie działa to jak płachta na byka więc w środku się gotuję. Podchodzę do okna i biorę głęboki łyk herbaty patrząc się przez okno w blok naprzeciwko, żeby głęboko w myślach zrobić mentalny wdech i wydech i się uspokoić. I w tym momencie moje oczy zostały uraczone widokiem kobiety topless paradującej przy oknie w mieszkaniu w bloku naprzeciwko. Starej, na oko 60-letniej kobiety z cyckami do pępka.
Czym mnie jeszcze dzisiaj zaskoczysz okrutny świecie?
P.s. swoją drogą ten temat jest naprawdę przydatny bo takie wypisanie się ze swoich żalów pomaga zluzować.
Łączę się w bólu. U mnie codziennie pół dnia to latanie i łatanie rzeczy, które nie idą zgodnie z planem. Najczęściej z prostych powodów. Komuś czegoś się nie chciało, albo zrobił coś tak żeby jemu było łatwiej i przyjemniej, a potem kilka-kilkanaście osób przez jego łatwiej musi jebać jak murzyny na polu bawełny.
 
Adobe Illustrator - co za głupia kurwa wymyśliła tak mało intuicyjne narzędzie. Korzystanie z pena, to istna katorga i chuj w trzewia debilowi, który to zaklepał w fazie projektu.

Photoshop -> Gimp -> dowolna gówniana apka na tel -> Paint -> rysowanie patykiem po ziemi -> Illustrator
 
Ostatnio, gdy ktoś proponuję ustawkę, a ja odmawiam tłumacząc się tym, że mam sporo rzeczy do zrobienia, to pada pytanie co takiego dokładnie...
 
1. Jebać usosa! Dla tej kurwy, która wymyśliła taką spierdolinę czeka specjalny kocioł w piekle. 2. Jebać te skurwiałe kreatury, które nadzorują usosa na mojej ukochanej uczelni. Kurwy jebane!
 
1. Jebać usosa! Dla tej kurwy, która wymyśliła taką spierdolinę czeka specjalny kocioł w piekle. 2. Jebać te skurwiałe kreatury, które nadzorują usosa na mojej ukochanej uczelni. Kurwy jebane!

Z APD już się zapoznawałeś ? :D
 
Wczorajszy dzień zaczął się chujowo. Od samego rana napierdalało deszczem. Jak dojechałem na budowę to oczywiście okazało się, że cały plac zalany i już chwilę po wyjściu z samochodu wjebałem się w kałużę w związku z czym miałem przemoczone nogi. W moim kontenerze nie miałem nawet jak tego wysuszyć, bo musiał zostać przestawiony przez co na chwilę obecną nie mam w nim prądu. Od samego rana zaczął się festiwal pomyłek i niedomówień. Dzień niestety tak mi się parszywie zaplanował, że miałem zaplanowane czynności trwające po maks pół godziny rozbite w odstępach czasowych po 2 h. Ale chuj - tak bywa. Najpierw nie pojawia się monter od stolarki który miał porobić drobne usterki. Dzwonię - okazuje się, że nie da dzisiaj rady i trzeba przełożyć. Trudno, bywa. Za 1,5 h miał przyjechać podnośnik który miałem odebrać. Po upływie tego czasu, okazuje się, że koleś zamówił zły, przez co trzeba odwołać. Wkurw wzrasta. Siedzę od 3 h w kontenerze bez prądu i z Internetem o zasięgu 1 kreski i już powoli kończy mi się bateria w laptopie. Przyjeżdżają chłopaki, którzy mieli pomóc przy rozładunku materiałów. Trochę za wcześnie, więc mówię im, żeby się w budynku schowali przed deszczem i czekali. Upewniam się, że towar przyjedzie ciężarówką z HDS-em bo inaczej nie będę miał jak rozładować. Okazuje się, że owszem, z HDS-em, ale kierowca twierdzi, że i tak trzeba to rozładować ładowarką, bo HDS-em nie da rady. Wkurwiam się jeszcze bardziej. Próbuję na cito załatwić ładowarkę, jednocześnie dopytuje się dlaczego HDS-em nie da rady - cięższe i większe rzeczy za pomocą tego się rozładowywało. Ponoć wg kierowcy nie da rady i chuj, musi być ładowarka. W międzyczasie okazuje się, że towar przyjedzie godzinę później. Przekazuję chłopakom info i proszę, żeby poczekali. Okazuje się, że ni uja nie załatwię tej ładowarki w ciągu 1,5 h, więc i tak pewnie trzeba będzie przełożyć. Dzwonię do handlowca od tych materiałów na które czekam. Z rozmowy wynika, że znalazł innego kierowcę który spróbuje to rozładować HDS-em, więc wyśle jedną ciężarówkę z dwóch i jak se poradzimy to w poniedziałek ten sam kierowca dowiezie drugą partię. Jak dla mnie bomba, bo przynajmniej będę mógł rozpocząć montaż. Do dostawy jeszcze ponad godzinka, więc w międzyczasie próbuje załatwić inną sprawę z architektem, który nie może się dogadać z moim szefem w związku z czym robi pod górkę. Irytacja wzrasta, ale po dłuższej rozmowie udaje się dojść do porozumienia. W międzyczasie wybija godzina o której miał być materiał. Czekam jeszcze kwadrans i dalej nikogo. Dzwonię na numer kierowcy, który dostałem od handlowca i pytam się za ile minut będzie. Ten na to, że dopiero czeka na załadunek i zanim dojedzie to gdzieś za półtora godziny będzie u mnie i w ogóle to godzin dostaw nie ma co ustalać z handlowcami, tylko z kierowcami bo w biurze to chuja wiedzą jak to w praktyce wygląda..... Przez zęby syczę już "czizyz kurwa ja pierdolę....". Idę do chłopaków i pytam się czy mogą jeszcze poczekać. Nie mogą. Dzwonię do kierowcy, że trzeba odwołać bo nie mam jak rozładować. Ten na to, żeby się nie martwić, we dwóch damy radę. No to chuj - czekam. Jest już po 15-ej, a prawie nic nie udało się załatwić. Dzwoni szef. Opierdala mnie jak burą sukę za jakąś pierdołę z kosztorysu który robiłem i komunikuje mi, że był już bardzo bliski tego, żeby mnie wypierdolić. Idę do pustej hali, zamykam bramy i drzwi i z całej siły drę się "KURWA!!" bo już psychicznie nie wyrabiam. W międzyczasie przyjeżdża ciężarówka z materiałami. Bez żadnego problemu przy pomocy HDS-u rozładowujemy cały materiał we dwójkę w 15 min. Z rozmowy wynika, że pierwotnie miał przyjechać kierowca, który nie potrafi obsługiwać dźwigu samochodowego i z jakim materiałem by nie przyjechał to twierdzi, że trzeba mieć ładowarkę teleskopową. Chuj.... chociaż jedną rzecz połowicznie udaje się załatwić. Ogarniam się, jadę rozjebany psychicznie do domu, jak dojeżdżam do domu biorę małego bucha żeby trochę zluzować. Przyjeżdża moja kobieta i strzela focha za to, że wziąłem bucha ale na szczęście mija jej po tym jak opowiedziałem swój dzień. Dzisiaj rano przyjeżdżam do biura. Z rozmowy z koleżankami wynika, że wczoraj wszystkim się dostało, bo szef ma jakieś problemy natury prywatnej i przez to wszystkim się dostaje. Jedna dziewczyna za jakąś totalną pierdołę dostała opierdol taki, że się popłakała. Czyli miała miejsce akcja, jaką mamy co 6-12 miesięcy, tj. szefowi tak odpierdala, że prawie cała firma ma ochotę rzucić papiery i pójść gdzie indziej w pizdu. Przychodzi i szef - wita się ze wszystkimi uśmiechnięty i serdeczny - czyli jego typowe zachowanie po tym, jak się wyżyje psychicznie na wszystkich dzień wcześniej. Na mnie działa to jak płachta na byka więc w środku się gotuję. Podchodzę do okna i biorę głęboki łyk herbaty patrząc się przez okno w blok naprzeciwko, żeby głęboko w myślach zrobić mentalny wdech i wydech i się uspokoić. I w tym momencie moje oczy zostały uraczone widokiem kobiety topless paradującej przy oknie w mieszkaniu w bloku naprzeciwko. Starej, na oko 60-letniej kobiety z cyckami do pępka.
Czym mnie jeszcze dzisiaj zaskoczysz okrutny świecie?
P.s. swoją drogą ten temat jest naprawdę przydatny bo takie wypisanie się ze swoich żalów pomaga zluzować.

W skrócie właśnie dlatego pierdolłem z hukiem kierownikowanie budów i działam na swoim. Za dużo takiego gówna było i jeszcze po plecach od prezesa będąc bez winy.
 
Jeszcze nie :lol: Rozumiem, że będzie to wspaniałe zwieńczenie studiów?::clintdis::

Wkurzające i się trzeba bardzo pilnować. Chociaż nie aż tak jak USOS,. USOS jest czystym złem. Podpinanie przedmiotów, etapów studiów no i te jebane żetony. Pamiętam, że u nas jak ktoś licencjat bronił we wrześniu i się późno zapisywał na drugi stopień to żetony późno dostali i potem miejsc nigdzie nie było.
 
Wkurzające i się trzeba bardzo pilnować. Chociaż nie aż tak jak USOS,. USOS jest czystym złem. Podpinanie przedmiotów, etapów studiów no i te jebane żetony. Pamiętam, że u nas jak ktoś licencjat bronił we wrześniu i się późno zapisywał na drugi stopień to żetony późno dostali i potem miejsc nigdzie nie było.
Ja się np wczoraj zarejestrowałem na przedmiot, którego już dzisiaj z niewiadomych przyczyn nie ma :lol: Ogólnie wczoraj o 20 była rejestracja na przedmioty, a panowie informatycy (jebać te kurwy maczetami) byli zdziwieni, że niektórym ludziom udało się zarejestrować, bo rzekomo system miał awarię. Pytanie: dlaczego wiedząc o awarii nie przełożyli rejestracji albo chociaż nie poinformowali o tym? :lol: Co za kurwy niemyte. Bym dostał takiego w swoje ręce, to bym mu łeb urwał przy samej dupie. Wybacz, ale jak sobie przypomnę, to mnie krew zalewa.
 
Ja się np wczoraj zarejestrowałem na przedmiot, którego już dzisiaj z niewiadomych przyczyn nie ma :lol: Ogólnie wczoraj o 20 była rejestracja na przedmioty, a panowie informatycy (jebać te kurwy maczetami) byli zdziwieni, że niektórym ludziom udało się zarejestrować, bo rzekomo system miał awarię. Pytanie: dlaczego wiedząc o awarii nie przełożyli rejestracji albo chociaż nie poinformowali o tym? :lol: Co za kurwy niemyte. Bym dostał takiego w swoje ręce, to bym mu łeb urwał przy samej dupie. Wybacz, ale jak sobie przypomnę, to mnie krew zalewa.

Koleżanka tak miała , że większość jej roku się zapisała na zajęcia do wykładowcy , który od roku był na emeryturze. Pół semestru chodzili pod salę, listy robili. W końcu po którejś wizycie w sekretariacie sprawa się wyjaśniła :lol::lol::lol:
 
Koleżanka tak miała , że większość jej roku się zapisała na zajęcia do wykładowcy , który od roku był na emeryturze. Pół semestru chodzili pod salę, listy robili. W końcu po którejś wizycie w sekretariacie sprawa się wyjaśniła :lol::lol::lol:
O kurwa haha :lol: Złoto :lol: Pamiętam jak było u mnie na 1 roku. Większość ludzi się pozapisywała na przedmioty dla starszych roczników, bo oczywiście rejestracja była otwarta :lol: Tak samo idea rejestracji na przedmioty nie ma sensu, gdy nie znasz pierdolonego planu zajęć. Liczysz na uśmiech losu, że przedmioty nie będą Ci się pokrywały xD
 
Back
Top