Absurdy poprawności politycznej.


Ej joł, ale Pan David to się akurat do nadludzi wręcz nadaje.



"Over the last 12 years, David Deutchman has held and soothed over 1,200 babies at the Children’s Healthcare of Atlanta at Scottish Rite Hospital. He’s a “baby buddy,” a person who spends time comforting babies who are delivered prematurely or who may require special medical attention. Nicknamed “the baby whisperer” by nurses, David’s nurturing support has become a godsend for parents while they are away at work or caring for children at home."
 

i kto za tym stoi?
To ciekawe, niemal literackie pytanie, bo zakłada spojrzenie na społeczne zmiany z perspektywy jakiejś diabelskiej strategii. Jeśli wcielić się w takiego „diabła” i przyjąć, że jego celem jest obrzydzenie kobietom tradycyjnych ról rodzinnych, można sobie wyobrazić kilka sposobów działania:
1.Skrajne karykatury – przedstawienie tradycyjnych ról jako niewolnictwa, bez możliwości wyboru, pełne cierpienia i ograniczeń. Można by promować narrację, że kobieta w roli matki i żony jest ofiarą i że musi z tego „uciec”, jeśli chce być szczęśliwa.
2.Rozpętanie konfliktu płci – wmawianie kobietom, że ich największym wrogiem są mężczyźni, a rodzina to patriarchalna pułapka. Jednocześnie podsycanie w mężczyznach poczucia krzywdy i gniewu wobec kobiet, aby relacje między nimi stawały się coraz trudniejsze.
3.Fałszywa obietnica szczęścia – tworzenie iluzji, że prawdziwe spełnienie i wolność można znaleźć jedynie w karierze, niezależności finansowej i unikaniu „tradycyjnych” zobowiązań. Można by lansować narrację, że dom, dzieci i rodzina to przeszkoda na drodze do prawdziwego sukcesu.
4. Ośmieszanie i marginalizowanie kobiet wybierających tradycyjne role – nazywanie ich „kurami domowymi”, sugerowanie, że są mniej inteligentne, mniej ambitne, że „marnują” swoje życie. Im więcej społecznego ostracyzmu wobec takiego wyboru, tym bardziej będzie on nieatrakcyjny
.5.Promowanie rozrywek i stylu życia sprzecznego z budowaniem trwałych relacji – kult wiecznej zabawy, hedonizmu, „życia dla siebie”, które w praktyce często kończy się samotnością i frustracją.
To oczywiście tylko hipotetyczne rozważania. W rzeczywistości wybór między różnymi stylami życia powinien być wolny, bez manipulacji w żadną stronę. Ale jeśli ktoś doszukiwałby się „diabelskiej strategii” w tym temacie, to prawdopodobnie wyglądałaby właśnie tak.
 
Ej joł, ale Pan David to się akurat do nadludzi wręcz nadaje.



"Over the last 12 years, David Deutchman has held and soothed over 1,200 babies at the Children’s Healthcare of Atlanta at Scottish Rite Hospital. He’s a “baby buddy,” a person who spends time comforting babies who are delivered prematurely or who may require special medical attention. Nicknamed “the baby whisperer” by nurses, David’s nurturing support has become a godsend for parents while they are away at work or caring for children at home."

aj nie wiedziałem kto to jest, myślałem, że jakiś nieszczęśliwy ojciec panny co dała murzynowi
:roberteyeblinking:
 
1738774040747.png
 
Trampek powinien wyjebać tego natflixa tak samo jak zrobił z tykokjem
Tik-toka gadał, że rozdupczy. A tak naprawdę tylko chce przejąć nad nim kontrolę od chińczyków.

Co jest wielką szkodą, bo uważam to gówno za jeden z największych raków Internetu i byłby happy, gdyby po prostu wyparowało. Ten szajs robi młodzieży sieczkę z mózgu. Ogłupiając ją na masową skalę.
 
Tik-toka gadał, że rozdupczy. A tak naprawdę tylko chce przejąć nad nim kontrolę od chińczyków.

Co jest wielką szkodą, bo uważam to gówno za jeden z największych raków Internetu i byłby happy, gdyby po prostu wyparowało. Ten szajs robi młodzieży sieczkę z mózgu. Ogłupiając ją na masową skalę.
Ten algorytm, który posiada tik-tok jest jak żaden inny i rzeczywiście bardzo im zależy na jego zdobyciu, zresztą oprócz samej chęci posiadania go, w chuj niebezpieczne jest kiedy posiada go Twój największy przeciwnik:

1. Device & Network Information

  • IP Address → Tracks location even if GPS is off.
  • Wi-Fi & Mobile Network Data → Knows what networks you connect to.
  • Device Identifiers → Tracks unique device IDs, making it possible to follow a user across different accounts.

2. User Behavior Tracking

  • How long you watch each video → TikTok builds a psychological profile based on your viewing habits.
  • What you pause, rewatch, or skip → Helps the algorithm predict interests.
  • Your scrolling speed & touch interactions → Tracks how fast you scroll, what you hesitate on, and even where your fingers touch the screen.

3. Clipboard & Keystroke Monitoring

  • Keystroke logging → TikTok has been caught accessing what users type on their keyboards, even outside the app.
  • Clipboard data access → It can read anything you copy-paste, including passwords or sensitive info.
  • Text input predictions → Even if you don’t post, TikTok can see what you type and delete.

4. Biometric & Audio Data

  • Face & Voice Recognition → TikTok scans facial features and can identify users even with different expressions.
  • Speech Analysis → Listens to audio for content analysis and possibly even voiceprints.
  • Background Noise Detection → Can detect sounds, like music or conversations, in your environment.

5. App & Website Activity (Outside TikTok)

  • Tracks websites you visit → Through in-app browsers and cookies.
  • Follows app usage → Knows what other apps you have and how often you use them.
  • Reads notifications → Can access notification content from other apps.

Wiadomo, że szary Kowalski raczej nie ma szans obronić się przed potężną machiną inwigilacyjną, natomiast posiadanie tik-toka to dobrowolna zgoda i upoważnienie do całkowitego wglądu we własną prywatność.
 
Ten algorytm, który posiada tik-tok jest jak żaden inny i rzeczywiście bardzo im zależy na jego zdobyciu, zresztą oprócz samej chęci posiadania go, w chuj niebezpieczne jest kiedy posiada go Twój największy przeciwnik:

1. Device & Network Information

  • IP Address → Tracks location even if GPS is off.
  • Wi-Fi & Mobile Network Data → Knows what networks you connect to.
  • Device Identifiers → Tracks unique device IDs, making it possible to follow a user across different accounts.

2. User Behavior Tracking

  • How long you watch each video → TikTok builds a psychological profile based on your viewing habits.
  • What you pause, rewatch, or skip → Helps the algorithm predict interests.
  • Your scrolling speed & touch interactions → Tracks how fast you scroll, what you hesitate on, and even where your fingers touch the screen.

3. Clipboard & Keystroke Monitoring

  • Keystroke logging → TikTok has been caught accessing what users type on their keyboards, even outside the app.
  • Clipboard data access → It can read anything you copy-paste, including passwords or sensitive info.
  • Text input predictions → Even if you don’t post, TikTok can see what you type and delete.

4. Biometric & Audio Data

  • Face & Voice Recognition → TikTok scans facial features and can identify users even with different expressions.
  • Speech Analysis → Listens to audio for content analysis and possibly even voiceprints.
  • Background Noise Detection → Can detect sounds, like music or conversations, in your environment.

5. App & Website Activity (Outside TikTok)

  • Tracks websites you visit → Through in-app browsers and cookies.
  • Follows app usage → Knows what other apps you have and how often you use them.
  • Reads notifications → Can access notification content from other apps.

Wiadomo, że szary Kowalski raczej nie ma szans obronić się przed potężną machiną inwigilacyjną, natomiast posiadanie tik-toka to dobrowolna zgoda i upoważnienie do całkowitego wglądu we własną prywatność.
to Ty chyba nie wiesz jak fikuśny algorytm @defthomas zaimplementował na cohones
 
Ludzie chorzy psychicznie, pierdolnięci ideologicznie, tchórze jebane czy jakim innym epitetem ich określić?
:lol:
na końcu moje podsumowanie...


— Słyszałam zawsze taką opinię, że w Szwecji się nie kradnie. Że można tu zostawić otwarty dom. Mąż mówi mi, że tak było jeszcze w latach 80., ale dziś już nie. W grudniu, kiedy byliśmy w Polsce, na facebookowej grupie naszego osiedla, na którym mieszka 70 rodzin, sąsiad wstawił post, że w nocy ukradziono mu wszystkie koła od samochodu. Nie czuję się tu bezpiecznie. Wiadomo, po ostatniej strzelaninie w Orebro strach jest jeszcze większy — mówi Anita, która mieszka w Szwecji od ośmiu lat. — Ostatnie wydarzenia w Szwecji to sytuacja, która wynika z dłuższego procesu — komentuje dr Magdalena Domeradzka, skandynawistka, językoznawca i kierownik zakładu Skandynawistyki na SWPS.

  • W Szwecji coraz częściej do gangów rekrutowane są nastolatki. Młodzież dokonuje zamachów oraz "drobniejszych" aktów przemocy
  • — Szwedzki rząd, mimo wielu starań, wciąż przegrywa na tym polu walki z przestępczością. Nie wiem dlaczego, ale jest tu duża dostępność nielegalnej broni — opowiada Małgosia, Polka, która mieszka w Sztokholmie od kilkunastu lat
  • — W styczniu w Sztokholmie było 31 prób wysadzenia m.in. drzwi wejściowych do domów wielorodzinnych. Ten wzrost przestępczości zorganizowanej, która w przestrzeni publicznej nazywana jest "gangami", ma miejsce od dłuższego czasu, falami — mówi dr Magdalena Domeradzka, skandynawistka
  • Anita, która od blisko 8 lat mieszka pod Göteborgiem przyznaje, że gdyby nie to, że do Szwecji wyjechała z miłości, nie podjęłaby decyzji o emigracji do tego kraju
  • Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu

Szwecja już od kilku lat zmaga się z falą przestępczości zorganizowanej. Ostatnio do gangów coraz częściej rekrutowane są za pośrednictwem mediów społecznościowych nastolatki. Młodociani przestępcy szpiegują, popełniają akty wandalizmu, ale również dokonują zamachów bombowych i morderstw.

— Widzimy 12,13 i 14-latków wykonujących przerażające, brutalne zlecenia, jakby były to dodatkowe prace — komentowała ostatnio podczas konferencji prasowej szefowa szwedzkiej policji Petra Lundh.

W styczniu w Szwecji miało miejsce około 30 zamachów bombowych, z czego pięć w samym Sztokholmie w ciągu jednego dnia. Ostatnio krajem wstrząsnęła też informacja o strzelaninie w szkole dla dorosłych w Orebro, w której zginęło 11 osób.

Choć wzmocniono środki policyjne, zwiększono nadzór elektroniczny i strategie prewencyjne, media o aktach przemocy i porachunkach gangów informują właściwie codziennie.

"Strzelaniny zdarzają się również w centrach handlowych w środku dnia"​

Małgosia mieszka w Sztokholmie od kilkunastu lat. Ma dwoje dzieci. Dziś mówi, że w stolicy Szwecji nie jest tak bezpiecznie, jak jeszcze kilka lat temu. Cytuje nagłówki gazet: "Strzelaniny w Szwecji rok po roku", "15-latek skazany po strzelaninie w Trångsundsskolan", "Sześć wybuchów w ciągu jednego dnia".

— Nie mogę powiedzieć, że do zdarzeń dochodzi tylko na obrzeżach Sztokholmu, bo incydenty takie jak strzelaniny i eksplozje zdarzają się również w mieście albo w centrach handlowych w ciągu dnia. To nie dzieje się jedynie na opuszczonych parkingach czy w magazynach. Myślę, że społeczeństwo szwedzkie bardzo odczuwa napięcia między gangami, które działają w Szwecji. Ale najgorsze jest to, że w aktywność gangów coraz częściej angażowane są nastoletnie dzieci.

Małgosia przyznaje, że najbardziej wstrząsnęło nią wydarzenie sprzed półtora roku.

— Znaleziono wtedy w lesie postrzelonego trzynastolatka. Prawdopodobnie został na nim wykonany wyrok za to, że nie wykonał jakiegoś zadania. Bo te dzieci dostają zadania, czyli np. zamordowanie konkretnych osób. Jeśli tego nie zrobią, są karane "na pokaz".

Gosia podkreśla jednak, że rodzice w Szwecji są bardzo świadomi zagrożeń, jakie czyhają na ich dzieci.

— Śledzę informacje w prasie i wiem, że rodzice zgłaszają pewne problemy z nastolatkami odpowiednim instytucjom. Bo na przykład właśnie obawiają się, że dziecko zostało wciągnięte do jakiegoś gangu. I pilnują, zawożą do szkoły, odbierają, a mimo wszystko gdzieś to się im wymyka spod kontroli.

Małgorzata zwraca uwagę na fakt, że bywa, że ofiarami działań gangów są osoby postronne: w przypadku eksplozji uszkadzane są mieszkania, trzeba przeprowadzić kosztowny remont.

— Szwedzki rząd, mimo wielu starań, wciąż przegrywa na polu walki z przestępczością.

Nie wiem dlaczego, ale jest tu duża dostępność nielegalnej broni. Istnieją gangi, które walczą o wpływy, mają jakieś wewnętrzne porachunki.


Gosia przyznaje, że szkoła wysłała do niej pismo mówiące o tym, że w placówkach oświatowych została wzmożona troska o bezpieczeństwo dzieci. Tam, gdzie wydarzyły się jakieś incydenty, uczniowie otrzymują wsparcie.

— Moja młodsza córka jest w "zerówce", w szkole publicznej. Wejście do tej szkoły jest utrudnione w ciągu dnia. Normalne jest natomiast, że dzieci wychodzą na plac zabaw, który jest otwarty. Że życie toczy się zwykłym trybem. Widziałam, że niektóre placówki edukacyjne przeprowadzają szkolenia dla starszych uczniów o tym, jak zachować się w razie niebezpieczeństwa.

Małgosia zaznacza, że przyjeżdżając do Szwecji, w ogóle nie myślała o takich czynnikach jak bezpieczeństwo.

— Wydawało mi się, że Szwecja jest bezpiecznym krajem i już. Zresztą słyszałam to od wielu moich znajomych, którzy tutaj byli przede mną. Ale już w 2016 r. doszło do masakry, kiedy ciężarówka wjechała w przechodniów na bardzo ruchliwej ulicy w centrum Sztokholmu. Wtedy też ruch był sparaliżowany, a sprawa była na świeczniku mediów.

"W Polsce nie myślałam o moim poczuciu bezpieczeństwa"
— Uważam, że sprawa jest bardzo poważna — mówi Gosia. — Myślę, że Szwecja przoduje, jeżeli chodzi o wskaźnik przestępczości. I zaczyna nas to bezpośrednio dotyczyć. Proszę sobie przypomnieć sprawę tego Polaka, który zginął w zeszłym roku, jadąc z dzieckiem na basen. To też wydarzyło się w ciągu dnia. To nie są takie sytuacje, na które człowiek byłby przygotowany. W Polsce nigdy w ten sposób nie myślałam o moim poczuciu bezpieczeństwa.

— Zdaję sobie sprawę z tego, że to może się zadziać wszędzie: w centrach handlowych, w godzinach dziennych, gdzie są ludzie dookoła, gdzie biegają dzieci. Już dochodzi do takich zdarzeń przy boiskach szkolnych, gdzie dzieci i młodzież mają treningi. Więc to nie jest komfortowe uczucie i czekam z niecierpliwością na kolejne kroki rządu szwedzkiego. Takie, które rzeczywiście przyniosą widoczną poprawę.

Bo ja wierzę, że oni dużo robią, ale wciąż nie ma rozwiązania na to, jak poradzić sobie z przestępczością w Szwecji.

Anita, która od blisko 8 lat mieszka pod Göteborgiem, przyznaje, że gdyby nie to, że do Szwecji wyjechała z miłości, nie podjęłaby decyzji o emigracji do tego kraju.

— Przyjechałam do Szwecji, bo się zakochałam. Mój mąż, który jest Polakiem, tu właśnie się wychował, bo jego mama wyemigrowała do Szwecji ponad 35 lat temu — opowiada. — Myślę, że wiedząc dziś, jak tu jest trudno znaleźć pracę, i "zacząć życie", nie podjęłabym tego kroku. Nawet osoby, które tutaj mieszkają już wiele lat. Mają problem ze znalezieniem zatrudnienia, są zwolnienia. No, ale do tego trzeba jeszcze dodać poczucie zagrożenia, które od pewnego czasu nam towarzyszy.

— Nie czuję się tu bezpiecznie. Wiadomo, po ostatniej strzelaninie w Orebro strach jest jeszcze większy. Zaczęłam teraz zajęcia w podobnej szkole i jak początkowo dojeżdżałam na uczelnię komunikacją miejską, to przez pierwszy miesiąc dosłownie odliczałam przystanki, żeby jak najszybciej wysiąść z autobusu.

Anita mówi, że problemem jest dla niej przede wszystkim zachowanie młodzieży.

— Jestem przerażona ilością napojów energetycznych spożywanych tutaj przez nastolatki. Wcześniej siedziałam z dziećmi w domu, ale kiedy wyszłam do ludzi, zaczęłam jeździć do dużego miasta, to te energetyki rzeczywiście rzuciły mi się w oczy. Wychodzą tacy młodzi, wsiadają do tramwaju, słychać krzyki i piski. Siadają, rzucają się na tych siedzeniach, każdy w kieszeni z tyłu energetyk. U nas w szkole, gdzie uczy się dużo takiej "późnej młodzieży", jest tak samo. W pierwszym tygodniu mojej nauki do szkoły przyszła policja, w drugim tygodniu też to się wydarzyło.

Wróciłam do domu i powiedziałam mężowi, że nie czuję się tam bezpiecznie. W Polsce studiowałam trzy lata, chodziłam na uczelnię i takie sytuacje się w ogóle nie zdarzały. A tutaj miało miejsce nawet podpalenie. Trzy incydenty podczas kilku miesięcy mojej nauki...

"Mamy w Polsce obraz wyidealizowanej Szwecji"​

Anita opowiada też o nieprzyjemnym uczuciu zagrożenia, kiedy to w jej obecności policjant zatrzymał jednego ze studentów jej szkoły.

— Odwróciłam głowę w drugą stronę i odeszłam, bo się bałam, że za chwilę będzie z tego jakaś bójka, strzelanina, więc już nawet tam nie patrzyłam. Ale widzę też dziewczyny, które krzyczą, wyzywają się przez telefon. Wydaje mi się, że w Polsce wiele osób ma obraz wyidealizowanej obraz Szwecji, czy krajów skandynawskich. Że tu jest tak wszystko "och i ach". A tutaj tak nie jest.

Anita, komentując ostatnią strzelaninę w Orebro, w wyniku której zginęło 11 osób, zwraca uwagę na fakt, że w Szwecji łatwo dostać pozwolenie na broń.

— Śledziliśmy to wydarzenie w mediach i wiemy, że sprawcą był chłopak, którego wszyscy znali i o którym mówiło się, że był bardzo zawsze zamknięty w sobie. Ewidentnie miał również problemy emocjonalne. Podczas jednej z konferencji prasowych dziennikarz zadał przedstawicielowi policji pytanie o to, dlaczego taka osoba dostała pozwolenie na broń. Policjant odpowiedział mu na to, że ludziom trzeba ufać. Bardzo mnie to zaskoczyło. No bo jasne, mogę zaufać ludziom, kiedy kupuję od nich coś online... Ufam, że dostanę moje zamówienie. Ale kwestia broni to już zupełnie inna sprawa.


— Słyszałam zawsze taką opinię, że w Szwecji się nie kradnie. Że można zostawić otwarty dom. Mąż mówi mi, że tak było jeszcze w latach 80., ale dziś już nie. W grudniu, kiedy byliśmy w Polsce, na facebookowej grupie naszego osiedla, na którym mieszka 70 rodzin, sąsiad wstawił zdjęcie, że w nocy ukradziono mu wszystkie koła od samochodu. Złodzieje byli dobrze przygotowani, bo zostawili mu tylko auto na cegłach. Teraz kiedy wyjeżdżamy na dłużej do Polski, to zawsze się boję, że coś się może wydarzyć, chociaż sąsiadka z naprzeciwka zawsze nam mówi, że ona patrzy, pilnuje. Ale tak naprawdę, gdyby coś się stało, może do nas jedynie zadzwonić z informacją.

To dłuższy proces​

— Ostatnie wydarzenia w Szwecji to sytuacja, która wynika z dłuższego procesu — komentuje dr Magdalena Domeradzka, skandynawistka, językoznawca i kierownik zakładu Skandynawistyki na SWPS. — W styczniu w Sztokholmie było 31 prób wysadzenia m.in. drzwi wejściowych do domów wielorodzinnych. Ten wzrost przestępczości zorganizowanej, która w przestrzeni publicznej nazywana jest "gangami", ma miejsce od dłuższego czasu, falami. Raz jest lepiej, później znowu jest gorzej, ale trzeba przyznać, że politycy faktycznie podejmują ostre działania, żeby mu temu zjawisku przeciwdziałać.


— Wiadome jest, że potrzebna jest tu przede wszystkim prewencja. Obecny prawicowy rząd wdraża już część tych działań, które zapowiadał w trakcie kampanii wyborczej — dodaje dr Domeradzka. — Ale ważne jest też na pewno dofinansowanie szkół, i tych lokalnych instytucji, które zajmują się młodzieżą z tzw. "trudnych okolic".

Zdaniem ekspertki politycy łączą wzrost przestępczości z bardzo intensywnym tempem asymilacji imigrantów.

— Ale warto też wspomnieć, że w ostatnich kilkudziesięciu latach w Szwecji pogłębiły się różnice ekonomiczno-społeczne między różnymi grupami oraz różnice regionalne, zwłaszcza pomiędzy ośrodkami pozamiejskimi a miejskim. Wzrosła przewaga ekonomiczna grupy najbardziej zamożnych o znacznych przychodach z kapitału, a z drugiej strony większa jest na przykład liczba osób mieszkających w mieszkaniach o niższym standardzie. I faktycznie, dziś nie tylko imigrantom, ale części rodowitych Szwedów jest ciężej się utrzymać. Wpływa na to także sytuacja ogólnoświatowa.


"Mam sygnały, że w Sztokholmie jest mocny niepokój"​

— Wracając do kwestii migrantów, prawdą jest, że Szwedzi przyjęli emigrację z olbrzymim zaangażowaniem — tłumaczy dr Domeradzka. — A trzeba zaznaczyć, że w Szwecji była ona w 2015 r. 10 razy większa niż przeciętna w Unii Europejskiej. Więc najpierw był taki duży optymizm, ale później on opadł i dziś problemy narastają. Wiadomo, że jest trudno, jeżeli migracja następuje w szybkim tempie. Po wojnie na Bałkanach Szwedzi również przyjęli dużo uchodźców z tamtego regionu i trochę to zajęło, zanim ci migranci stali się częścią społeczeństwa.

— Dziś następuje ogromne zderzenie różnych wartości. Szwecja, kraj otwartości, silnych instytucji, który tak sobie ceni wiele wartości i wolność słowa, musi dziś walczyć ze zorganizowanymi grupami przestępczymi — dodaje skandynawistka. — Bardzo niepokojąca jest oczywiście kwestia rekrutowania 12, 13, 14-latków do gangów. — Chcą się wyróżniać w środowisku, mieć fajne ubrania, markowe telefony, zegarki, potrzebują pieniędzy. A zazwyczaj są to oczywiście dzieci, których rodziców na pewne rzeczy po prostu nie stać. Ostatnio kontrowersyjną propozycją prawicy jest, żeby obniżyć wiek, od którego młodociani przestępcy mieliby być karani od 14. roku życia.

Dr Magdalena Domeradzka tłumaczy również, że Szwedzi nie radzą sobie z kontrolą dostępu do broni palnej.

— Wiem z mediów szwedzkich, że jest ona sprowadzana w dużej mierze z Bałkanów. I dzieje się to w sposób faktycznie trudny dla policji do zatrzymania, bo broń przesyłana jest m.in. w częściach drogą pocztową. Przestępcy przewożą albo przesyłają ją również Ukrainy.

Zdaniem skandynawistki poczucie zagrożenia nie jest jednak odczuwalne wszędzie.

— Są miasta, w których są części aglomeracji, w których to napięcie się czuje — mówi. — Mieszkałam ostatnio w Malmö przez kilka miesięcy i go nie zauważyłam. Ale mam sygnały, że w Sztokholmie jest mocny niepokój.

— Nie da się szybko poradzić sobie z tymi problemem gangów — zaznacza dr Magdalena Domeradzka. — W 2022 r. prawica wygrała wybory i zapowiadała, że zrobi to sprawnie, ale potem się z tego wycofali i przyznali, że to będzie trwało.

Poradzenie sobie z problemem przestępczości zorganizowanej wymaga dużych nakładów i dużo personelu, również tego, który pracuje w poprawczakach, do których trafiają młodociani przestępcy. Niestety dziś te ośrodki nie działają najlepiej, a nierzadko są również miejscem rekrutacji nastolatków do gangów.

"Jeśli coś tu się stanie, to ja się wyprowadzam"​

— Rozumiem niepokój Szwedów. To są takie okresy, kiedy te akty agresji przestępców się nasilają. Aktualnie na południu Sztokholmu to odczucie jest nasilone, a jednym ze sposobów, który się wykorzystuje, żeby opanować sytuację, jest wprowadzenie specjalnych stref, w których można przeszukiwać bez podejrzenia przestępstwa. Teraz są głosy, że cały południowy Sztokholm tak należałoby "sprawdzać". Ale to oczywiście w kraju, w którym jest dużo imigracji, jest to rozwiązanie dość ryzykowne, bo powoduje narastanie napięcia między grupami etnicznymi. Jeżeli możemy kogoś, kto wygląda na imigranta w mniemaniu policjanta, przeszukać bez powodu, to reakcje na takie działania mogą być różne. Szwecji nie są dziś potrzebne kolejne podziały społeczne — puentuje ekspertka.

— Żyjemy normalnie — mówi Małgosia, która staje się zachować spokój. — Mimo doniesień o aktach przemocy nie mogę powiedzieć, żebym odczuła tu jakąś psychozę. Życie toczy się dalej.

— Powtarzam mężowi, że pomimo że on mieszka tutaj tyle czasu, jeśli w naszej okolicy wydarzy się jakaś niebezpieczna sytuacja, to ja się ze Szwecji wyprowadzam — puentuje Anita.


Ani razu nie pada w wypowiedziach tych debili określenie właściwe:
imigrant z krajów islamskich, dzikus z Afryki, młodociani islamiści,
za to pojawia się hasła: problem z młodzieżą, to jest proces i trwa, problem przestępczości, gangi nastolatków, napięcia między grupami etnicznymi, akty przemocy, mocny niepokój, różnice ekonomiczno-społeczne :rofl: incydenty :rofl:

Za to o dawnych uchodźcach z Bałkanów nie boją się powiedzieć... Piękne pranie mózgu, zupełnie jak karateki o pedałach w AFD i powodu ich nadmiernego uczestnictwa w tej partii, ten sam schemat.
 
Last edited:
:gabi_much_love::gabi_much_love::gabi_much_love:

W USA odbiorą granty za badania nad zakazanymi tematami. Na liście „kobiety”, „trauma” oraz „dziedzictwo kulturowe”​



Dzięki nowym inicjatywom prezydenta Donalda Trumpa za użycie „nielegalnych i niemoralnych” słów można zaryzykować odebraniem dotacji na rozwój projektów naukowych. Na liście obscenicznych sformułowań znalazły się „kobieta”, „ciężarna”, „niepełnosprawność” oraz „znaczenie kulturowe”.


Różnorodność, równość i włączenie (diversity, equity, and inclusion, DEI) to ogólna nazwa dla inicjatyw i działań promujących sprawiedliwe traktowanie osób narażonych na dyskryminację ze względu na rasę, religię, płeć, pochodzenie, choroby lub inne czynniki. Pierwsze idee DEI pojawiły się w Stanach Zjednoczonych w latach 60. ubiegłego wieku, a nabrały popularności dopiero w latach 80.

Wysiłki na rzecz DEI są uważane przez obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa, za „nielegalne i niemoralne programy dyskryminacji” oraz „marnotrawstwo publiczne” – a przynajmniej tak możemy przeczytać na stronie Białego Domu. Nowy prezydent tuż po objęciu stanowiska podpisał rozporządzenia wykonawcze, które zakończyły wszystkie inicjatywy DEI w strukturach rządowych i federalnych, a w ślad za tymi podpisami poszły różne koncerny amerykańskie, które również zadeklarowały koniec dla DEI.


Świetny projekt naukowy! Otrzymujesz… a nie czekaj, tu jest słowo „kobieta”. Żegnam.​

Walka z różnorodnością, równością i włączeniem okazała się dosięgać także nauki. Jak informuje amerykański dziennik The Washington Post, rozporządzenia podpisane przez Trumpa zakładają także koniec finansowania z rezerw federalnych projektów DEI. Rozporządzenie to obejmuje wszystkie agencje rządowe Stanów Zjednoczonych, w tym Narodową Fundację Nauki (National Science Foundation). NSF wspiera podstawowe badania i edukację we wszystkich niemedycznych dziedzinach nauki i inżynierii, w tym przyznaje granty na różnego rodzaju projekty badawcze.

Według przekazu „TWP”, od kilku dni Narodowa Fundacja Nauki przeszukuje wszystkie obecnie trwające lub ubiegające się o granty projekty badawcze w celu znalezienia projektów „marnotrawiących pieniądze publiczne” – czyli w jakimś stopniu dotykające DEI.

Pracownicy NSF przeglądają projekty poprzez systemy komputerowe, które alarmują pracowników za każdym razem, gdy w treści projektów zostaną odnalezione słowa lub frazy takie jak: „żeński”, „kobieta”, „znaczenie kulturowe”, „niepełnosprawność”, „systemowy”, „trauma”, „uprzedzenia”, „ciężarna”, „lgbt” czy „czarny”.


Badania badaniom nierówne​

Niepełną – bo zawierającą jedynie około 10 proc. wszystkich wyrazów „alarmujących” system – listę opublikowała Darby Saxbe, profesor na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Według przekazu Saxbe przedstawiciele rządu przesłali pracownikom NSF „drzewko decyzyjne”, na podstawie którego mają oceniać, czy dany projekt kwalifikuje się do grantu. Największe szanse do utrzymania wsparcia finansowego istnieje jeżeli zakazane słowa wystąpiły w środku treści projektu – jednak pracownicy nadal muszą uzasadnić, dlaczego projekt ma otrzymać grant pomimo uaktywnienia się systemu.

Te słowa kluczowe mogą pojawić się w tekście KAŻDEGO projektu z udziałem ludzi. Jeśli powiesz, że zamierzasz badać mężczyzn i kobiety, zostaniesz oznaczony. Jeśli powiesz, że zamierzasz kontrolować status społeczno-ekonomiczny – całkowicie standardowa praktyka – zostaniesz oznaczony. Niepełnosprawność? Oznaczony. […] Słowo „ogólnoustrojowy” znajduje się na zakazanej liście, więc jeśli badam ogólnoustrojowe stany zapalne i zdrowie, zostanę oznaczona. Jeśli studiuję nauki polityczne, oznaczona. Jeśli badam traumę, oznaczona.
– pisze rozżalona Saxbe.
Jak informuje „TWP”, powołując się na dokumenty przekazane NSF, pracownicy muszą przeanalizować słowa kluczowe i ustalić, czy naruszają one zarządzenie wykonawcze, przedstawiając uzasadnienie, jeśli stwierdzą, że tak nie jest. Przykładowo, system zareaguje na słowo „dostępność” (accessibility) w tytule, ale jeżeli jest on częścią sformułowania niezwiązanego z DEI – np. dostępność danych” (data accessilibity) – pracownicy NSF muszą odpowiednio wyjaśnić zaistniałą sytuację. Za niegodne grantów uznaje się także badania socjoekonomiczne z wyjątkiem sytuacji, gdzie badane są czynniki geograficzne, a nie demograficzne.

Ponadto naukowcy, którzy otrzymują dotacje z NSF, zostali już w zeszłym tygodniu powiadomieni o zaprzestaniu wszelkich działań, które nie są zgodne z zarządzeniami wykonawczymi Donalda Trumpa.

„W szczególności może to obejmować, ale nie ogranicza się do konferencji, szkoleń, warsztatów, rozważań dotyczących personelu i wyboru uczestników oraz wszelkich innych działań związanych z dotacjami, które wykorzystują lub promują stosowanie zasad i ram różnorodności, równości, integracji i dostępności (DEIA) lub naruszają federalne przepisy antydyskryminacyjne”
– czytamy w komunikacie skierowanym do śledczych cytowanym przez The Washington Post.



:muttley::muttley:

Elon Musk wzywa do zamknięcia Radia Wolna Europa. "To lewicowi wariaci"​

Amerykański miliarder i bliski współpracownik Donalda Trumpa chce zamknięcia finansowanych przez USA mediów Radio Free Europe (Radio Wolna Europa) i Voice of America. "To tylko radykalni lewicowi wariaci rozmawiający sami ze sobą" — napisał na portalu X.

Odpowiadając na komentarze specjalnego wysłannika prezydenta USA ds. misji specjalnych Richarda Grenella, Elon Musk napisał na X: "Tak, zamknijcie ich. Europa jest teraz wolna (nie licząc dławiącej biurokracji). Nikt ich już nie słucha. To tylko radykalni lewicowi wariaci rozmawiający sami ze sobą, jednocześnie dojąc 1 miliard dolarów rocznie z pieniędzy amerykańskich podatników".


— Radio Wolna Europa i Głos Ameryki to media opłacane przez amerykańskich podatników. Są to media państwowe. Te media są wypełnione skrajnie lewicowymi aktywistami — powiedział Grenell 9 lutego. — Pracowałem z tymi dziennikarzami przez dziesięciolecia. To relikt przeszłości. Nie potrzebujemy mediów opłacanych przez rząd — stwierdził.

Radio Free Europe (Radio Wolna Europa) nadaje w 27 językach w 23 krajach. To amerykańska rządowa rozgłośnia, utworzona w 1949 r. z połączenia "Radia Wolna Europa" i "Radia Swoboda", by działać w miejscach, gdzie swobodny przepływ informacji jest ograniczony, głównie w Europie Środkowo-Wschodniej, w krajach Azji i na Bliskim Wschodzie. Misją RWE jest promowanie wartości demokratycznych.
 
Ludzie chorzy psychicznie, pierdolnięci ideologicznie, tchórze jebane czy jakim innym epitetem ich określić?
:lol:
na końcu moje podsumowanie...


— Słyszałam zawsze taką opinię, że w Szwecji się nie kradnie. Że można tu zostawić otwarty dom. Mąż mówi mi, że tak było jeszcze w latach 80., ale dziś już nie. W grudniu, kiedy byliśmy w Polsce, na facebookowej grupie naszego osiedla, na którym mieszka 70 rodzin, sąsiad wstawił post, że w nocy ukradziono mu wszystkie koła od samochodu. Nie czuję się tu bezpiecznie. Wiadomo, po ostatniej strzelaninie w Orebro strach jest jeszcze większy — mówi Anita, która mieszka w Szwecji od ośmiu lat. — Ostatnie wydarzenia w Szwecji to sytuacja, która wynika z dłuższego procesu — komentuje dr Magdalena Domeradzka, skandynawistka, językoznawca i kierownik zakładu Skandynawistyki na SWPS.

  • W Szwecji coraz częściej do gangów rekrutowane są nastolatki. Młodzież dokonuje zamachów oraz "drobniejszych" aktów przemocy
  • — Szwedzki rząd, mimo wielu starań, wciąż przegrywa na tym polu walki z przestępczością. Nie wiem dlaczego, ale jest tu duża dostępność nielegalnej broni — opowiada Małgosia, Polka, która mieszka w Sztokholmie od kilkunastu lat
  • — W styczniu w Sztokholmie było 31 prób wysadzenia m.in. drzwi wejściowych do domów wielorodzinnych. Ten wzrost przestępczości zorganizowanej, która w przestrzeni publicznej nazywana jest "gangami", ma miejsce od dłuższego czasu, falami — mówi dr Magdalena Domeradzka, skandynawistka
  • Anita, która od blisko 8 lat mieszka pod Göteborgiem przyznaje, że gdyby nie to, że do Szwecji wyjechała z miłości, nie podjęłaby decyzji o emigracji do tego kraju
  • Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu

Szwecja już od kilku lat zmaga się z falą przestępczości zorganizowanej. Ostatnio do gangów coraz częściej rekrutowane są za pośrednictwem mediów społecznościowych nastolatki. Młodociani przestępcy szpiegują, popełniają akty wandalizmu, ale również dokonują zamachów bombowych i morderstw.

— Widzimy 12,13 i 14-latków wykonujących przerażające, brutalne zlecenia, jakby były to dodatkowe prace — komentowała ostatnio podczas konferencji prasowej szefowa szwedzkiej policji Petra Lundh.

W styczniu w Szwecji miało miejsce około 30 zamachów bombowych, z czego pięć w samym Sztokholmie w ciągu jednego dnia. Ostatnio krajem wstrząsnęła też informacja o strzelaninie w szkole dla dorosłych w Orebro, w której zginęło 11 osób.

Choć wzmocniono środki policyjne, zwiększono nadzór elektroniczny i strategie prewencyjne, media o aktach przemocy i porachunkach gangów informują właściwie codziennie.

"Strzelaniny zdarzają się również w centrach handlowych w środku dnia"​

Małgosia mieszka w Sztokholmie od kilkunastu lat. Ma dwoje dzieci. Dziś mówi, że w stolicy Szwecji nie jest tak bezpiecznie, jak jeszcze kilka lat temu. Cytuje nagłówki gazet: "Strzelaniny w Szwecji rok po roku", "15-latek skazany po strzelaninie w Trångsundsskolan", "Sześć wybuchów w ciągu jednego dnia".

— Nie mogę powiedzieć, że do zdarzeń dochodzi tylko na obrzeżach Sztokholmu, bo incydenty takie jak strzelaniny i eksplozje zdarzają się również w mieście albo w centrach handlowych w ciągu dnia. To nie dzieje się jedynie na opuszczonych parkingach czy w magazynach. Myślę, że społeczeństwo szwedzkie bardzo odczuwa napięcia między gangami, które działają w Szwecji. Ale najgorsze jest to, że w aktywność gangów coraz częściej angażowane są nastoletnie dzieci.

Małgosia przyznaje, że najbardziej wstrząsnęło nią wydarzenie sprzed półtora roku.

— Znaleziono wtedy w lesie postrzelonego trzynastolatka. Prawdopodobnie został na nim wykonany wyrok za to, że nie wykonał jakiegoś zadania. Bo te dzieci dostają zadania, czyli np. zamordowanie konkretnych osób. Jeśli tego nie zrobią, są karane "na pokaz".

Gosia podkreśla jednak, że rodzice w Szwecji są bardzo świadomi zagrożeń, jakie czyhają na ich dzieci.

— Śledzę informacje w prasie i wiem, że rodzice zgłaszają pewne problemy z nastolatkami odpowiednim instytucjom. Bo na przykład właśnie obawiają się, że dziecko zostało wciągnięte do jakiegoś gangu. I pilnują, zawożą do szkoły, odbierają, a mimo wszystko gdzieś to się im wymyka spod kontroli.

Małgorzata zwraca uwagę na fakt, że bywa, że ofiarami działań gangów są osoby postronne: w przypadku eksplozji uszkadzane są mieszkania, trzeba przeprowadzić kosztowny remont.

— Szwedzki rząd, mimo wielu starań, wciąż przegrywa na polu walki z przestępczością.

Nie wiem dlaczego, ale jest tu duża dostępność nielegalnej broni. Istnieją gangi, które walczą o wpływy, mają jakieś wewnętrzne porachunki.


Gosia przyznaje, że szkoła wysłała do niej pismo mówiące o tym, że w placówkach oświatowych została wzmożona troska o bezpieczeństwo dzieci. Tam, gdzie wydarzyły się jakieś incydenty, uczniowie otrzymują wsparcie.

— Moja młodsza córka jest w "zerówce", w szkole publicznej. Wejście do tej szkoły jest utrudnione w ciągu dnia. Normalne jest natomiast, że dzieci wychodzą na plac zabaw, który jest otwarty. Że życie toczy się zwykłym trybem. Widziałam, że niektóre placówki edukacyjne przeprowadzają szkolenia dla starszych uczniów o tym, jak zachować się w razie niebezpieczeństwa.

Małgosia zaznacza, że przyjeżdżając do Szwecji, w ogóle nie myślała o takich czynnikach jak bezpieczeństwo.

— Wydawało mi się, że Szwecja jest bezpiecznym krajem i już. Zresztą słyszałam to od wielu moich znajomych, którzy tutaj byli przede mną. Ale już w 2016 r. doszło do masakry, kiedy ciężarówka wjechała w przechodniów na bardzo ruchliwej ulicy w centrum Sztokholmu. Wtedy też ruch był sparaliżowany, a sprawa była na świeczniku mediów.

"W Polsce nie myślałam o moim poczuciu bezpieczeństwa"
— Uważam, że sprawa jest bardzo poważna — mówi Gosia. — Myślę, że Szwecja przoduje, jeżeli chodzi o wskaźnik przestępczości. I zaczyna nas to bezpośrednio dotyczyć. Proszę sobie przypomnieć sprawę tego Polaka, który zginął w zeszłym roku, jadąc z dzieckiem na basen. To też wydarzyło się w ciągu dnia. To nie są takie sytuacje, na które człowiek byłby przygotowany. W Polsce nigdy w ten sposób nie myślałam o moim poczuciu bezpieczeństwa.

— Zdaję sobie sprawę z tego, że to może się zadziać wszędzie: w centrach handlowych, w godzinach dziennych, gdzie są ludzie dookoła, gdzie biegają dzieci. Już dochodzi do takich zdarzeń przy boiskach szkolnych, gdzie dzieci i młodzież mają treningi. Więc to nie jest komfortowe uczucie i czekam z niecierpliwością na kolejne kroki rządu szwedzkiego. Takie, które rzeczywiście przyniosą widoczną poprawę.

Bo ja wierzę, że oni dużo robią, ale wciąż nie ma rozwiązania na to, jak poradzić sobie z przestępczością w Szwecji.

Anita, która od blisko 8 lat mieszka pod Göteborgiem, przyznaje, że gdyby nie to, że do Szwecji wyjechała z miłości, nie podjęłaby decyzji o emigracji do tego kraju.

— Przyjechałam do Szwecji, bo się zakochałam. Mój mąż, który jest Polakiem, tu właśnie się wychował, bo jego mama wyemigrowała do Szwecji ponad 35 lat temu — opowiada. — Myślę, że wiedząc dziś, jak tu jest trudno znaleźć pracę, i "zacząć życie", nie podjęłabym tego kroku. Nawet osoby, które tutaj mieszkają już wiele lat. Mają problem ze znalezieniem zatrudnienia, są zwolnienia. No, ale do tego trzeba jeszcze dodać poczucie zagrożenia, które od pewnego czasu nam towarzyszy.

— Nie czuję się tu bezpiecznie. Wiadomo, po ostatniej strzelaninie w Orebro strach jest jeszcze większy. Zaczęłam teraz zajęcia w podobnej szkole i jak początkowo dojeżdżałam na uczelnię komunikacją miejską, to przez pierwszy miesiąc dosłownie odliczałam przystanki, żeby jak najszybciej wysiąść z autobusu.

Anita mówi, że problemem jest dla niej przede wszystkim zachowanie młodzieży.

— Jestem przerażona ilością napojów energetycznych spożywanych tutaj przez nastolatki. Wcześniej siedziałam z dziećmi w domu, ale kiedy wyszłam do ludzi, zaczęłam jeździć do dużego miasta, to te energetyki rzeczywiście rzuciły mi się w oczy. Wychodzą tacy młodzi, wsiadają do tramwaju, słychać krzyki i piski. Siadają, rzucają się na tych siedzeniach, każdy w kieszeni z tyłu energetyk. U nas w szkole, gdzie uczy się dużo takiej "późnej młodzieży", jest tak samo. W pierwszym tygodniu mojej nauki do szkoły przyszła policja, w drugim tygodniu też to się wydarzyło.

Wróciłam do domu i powiedziałam mężowi, że nie czuję się tam bezpiecznie. W Polsce studiowałam trzy lata, chodziłam na uczelnię i takie sytuacje się w ogóle nie zdarzały. A tutaj miało miejsce nawet podpalenie. Trzy incydenty podczas kilku miesięcy mojej nauki...

"Mamy w Polsce obraz wyidealizowanej Szwecji"​

Anita opowiada też o nieprzyjemnym uczuciu zagrożenia, kiedy to w jej obecności policjant zatrzymał jednego ze studentów jej szkoły.

— Odwróciłam głowę w drugą stronę i odeszłam, bo się bałam, że za chwilę będzie z tego jakaś bójka, strzelanina, więc już nawet tam nie patrzyłam. Ale widzę też dziewczyny, które krzyczą, wyzywają się przez telefon. Wydaje mi się, że w Polsce wiele osób ma obraz wyidealizowanej obraz Szwecji, czy krajów skandynawskich. Że tu jest tak wszystko "och i ach". A tutaj tak nie jest.

Anita, komentując ostatnią strzelaninę w Orebro, w wyniku której zginęło 11 osób, zwraca uwagę na fakt, że w Szwecji łatwo dostać pozwolenie na broń.

— Śledziliśmy to wydarzenie w mediach i wiemy, że sprawcą był chłopak, którego wszyscy znali i o którym mówiło się, że był bardzo zawsze zamknięty w sobie. Ewidentnie miał również problemy emocjonalne. Podczas jednej z konferencji prasowych dziennikarz zadał przedstawicielowi policji pytanie o to, dlaczego taka osoba dostała pozwolenie na broń. Policjant odpowiedział mu na to, że ludziom trzeba ufać. Bardzo mnie to zaskoczyło. No bo jasne, mogę zaufać ludziom, kiedy kupuję od nich coś online... Ufam, że dostanę moje zamówienie. Ale kwestia broni to już zupełnie inna sprawa.


— Słyszałam zawsze taką opinię, że w Szwecji się nie kradnie. Że można zostawić otwarty dom. Mąż mówi mi, że tak było jeszcze w latach 80., ale dziś już nie. W grudniu, kiedy byliśmy w Polsce, na facebookowej grupie naszego osiedla, na którym mieszka 70 rodzin, sąsiad wstawił zdjęcie, że w nocy ukradziono mu wszystkie koła od samochodu. Złodzieje byli dobrze przygotowani, bo zostawili mu tylko auto na cegłach. Teraz kiedy wyjeżdżamy na dłużej do Polski, to zawsze się boję, że coś się może wydarzyć, chociaż sąsiadka z naprzeciwka zawsze nam mówi, że ona patrzy, pilnuje. Ale tak naprawdę, gdyby coś się stało, może do nas jedynie zadzwonić z informacją.

To dłuższy proces​

— Ostatnie wydarzenia w Szwecji to sytuacja, która wynika z dłuższego procesu — komentuje dr Magdalena Domeradzka, skandynawistka, językoznawca i kierownik zakładu Skandynawistyki na SWPS. — W styczniu w Sztokholmie było 31 prób wysadzenia m.in. drzwi wejściowych do domów wielorodzinnych. Ten wzrost przestępczości zorganizowanej, która w przestrzeni publicznej nazywana jest "gangami", ma miejsce od dłuższego czasu, falami. Raz jest lepiej, później znowu jest gorzej, ale trzeba przyznać, że politycy faktycznie podejmują ostre działania, żeby mu temu zjawisku przeciwdziałać.


— Wiadome jest, że potrzebna jest tu przede wszystkim prewencja. Obecny prawicowy rząd wdraża już część tych działań, które zapowiadał w trakcie kampanii wyborczej — dodaje dr Domeradzka. — Ale ważne jest też na pewno dofinansowanie szkół, i tych lokalnych instytucji, które zajmują się młodzieżą z tzw. "trudnych okolic".

Zdaniem ekspertki politycy łączą wzrost przestępczości z bardzo intensywnym tempem asymilacji imigrantów.

— Ale warto też wspomnieć, że w ostatnich kilkudziesięciu latach w Szwecji pogłębiły się różnice ekonomiczno-społeczne między różnymi grupami oraz różnice regionalne, zwłaszcza pomiędzy ośrodkami pozamiejskimi a miejskim. Wzrosła przewaga ekonomiczna grupy najbardziej zamożnych o znacznych przychodach z kapitału, a z drugiej strony większa jest na przykład liczba osób mieszkających w mieszkaniach o niższym standardzie. I faktycznie, dziś nie tylko imigrantom, ale części rodowitych Szwedów jest ciężej się utrzymać. Wpływa na to także sytuacja ogólnoświatowa.


"Mam sygnały, że w Sztokholmie jest mocny niepokój"​

— Wracając do kwestii migrantów, prawdą jest, że Szwedzi przyjęli emigrację z olbrzymim zaangażowaniem — tłumaczy dr Domeradzka. — A trzeba zaznaczyć, że w Szwecji była ona w 2015 r. 10 razy większa niż przeciętna w Unii Europejskiej. Więc najpierw był taki duży optymizm, ale później on opadł i dziś problemy narastają. Wiadomo, że jest trudno, jeżeli migracja następuje w szybkim tempie. Po wojnie na Bałkanach Szwedzi również przyjęli dużo uchodźców z tamtego regionu i trochę to zajęło, zanim ci migranci stali się częścią społeczeństwa.

— Dziś następuje ogromne zderzenie różnych wartości. Szwecja, kraj otwartości, silnych instytucji, który tak sobie ceni wiele wartości i wolność słowa, musi dziś walczyć ze zorganizowanymi grupami przestępczymi — dodaje skandynawistka. — Bardzo niepokojąca jest oczywiście kwestia rekrutowania 12, 13, 14-latków do gangów. — Chcą się wyróżniać w środowisku, mieć fajne ubrania, markowe telefony, zegarki, potrzebują pieniędzy. A zazwyczaj są to oczywiście dzieci, których rodziców na pewne rzeczy po prostu nie stać. Ostatnio kontrowersyjną propozycją prawicy jest, żeby obniżyć wiek, od którego młodociani przestępcy mieliby być karani od 14. roku życia.

Dr Magdalena Domeradzka tłumaczy również, że Szwedzi nie radzą sobie z kontrolą dostępu do broni palnej.

— Wiem z mediów szwedzkich, że jest ona sprowadzana w dużej mierze z Bałkanów. I dzieje się to w sposób faktycznie trudny dla policji do zatrzymania, bo broń przesyłana jest m.in. w częściach drogą pocztową. Przestępcy przewożą albo przesyłają ją również Ukrainy.

Zdaniem skandynawistki poczucie zagrożenia nie jest jednak odczuwalne wszędzie.

— Są miasta, w których są części aglomeracji, w których to napięcie się czuje — mówi. — Mieszkałam ostatnio w Malmö przez kilka miesięcy i go nie zauważyłam. Ale mam sygnały, że w Sztokholmie jest mocny niepokój.

— Nie da się szybko poradzić sobie z tymi problemem gangów — zaznacza dr Magdalena Domeradzka. — W 2022 r. prawica wygrała wybory i zapowiadała, że zrobi to sprawnie, ale potem się z tego wycofali i przyznali, że to będzie trwało.

Poradzenie sobie z problemem przestępczości zorganizowanej wymaga dużych nakładów i dużo personelu, również tego, który pracuje w poprawczakach, do których trafiają młodociani przestępcy. Niestety dziś te ośrodki nie działają najlepiej, a nierzadko są również miejscem rekrutacji nastolatków do gangów.

"Jeśli coś tu się stanie, to ja się wyprowadzam"​

— Rozumiem niepokój Szwedów. To są takie okresy, kiedy te akty agresji przestępców się nasilają. Aktualnie na południu Sztokholmu to odczucie jest nasilone, a jednym ze sposobów, który się wykorzystuje, żeby opanować sytuację, jest wprowadzenie specjalnych stref, w których można przeszukiwać bez podejrzenia przestępstwa. Teraz są głosy, że cały południowy Sztokholm tak należałoby "sprawdzać". Ale to oczywiście w kraju, w którym jest dużo imigracji, jest to rozwiązanie dość ryzykowne, bo powoduje narastanie napięcia między grupami etnicznymi. Jeżeli możemy kogoś, kto wygląda na imigranta w mniemaniu policjanta, przeszukać bez powodu, to reakcje na takie działania mogą być różne. Szwecji nie są dziś potrzebne kolejne podziały społeczne — puentuje ekspertka.

— Żyjemy normalnie — mówi Małgosia, która staje się zachować spokój. — Mimo doniesień o aktach przemocy nie mogę powiedzieć, żebym odczuła tu jakąś psychozę. Życie toczy się dalej.

— Powtarzam mężowi, że pomimo że on mieszka tutaj tyle czasu, jeśli w naszej okolicy wydarzy się jakaś niebezpieczna sytuacja, to ja się ze Szwecji wyprowadzam — puentuje Anita.


Ani razu nie pada w wypowiedziach tych debili określenie właściwe:
imigrant z krajów islamskich, dzikus z Afryki, młodociani islamiści,
za to pojawia się hasła: problem z młodzieżą, to jest proces i trwa, problem przestępczości, gangi nastolatków, napięcia między grupami etnicznymi, akty przemocy, różnice ekonomiczno-społeczne :rofl: incydenty :rofl:

Za to o dawnych uchodźcach z Bałkanów nie boją się powiedzieć... Piękne pranie mózgu, zupełnie jak karateki o pedałach w AFD i powodu ich nadmiernego uczestnictwa w tej partii, ten sam schemat.
Swego czasu, też brałem pod uwagę, że chcę życie ułożyć sobie w Szwecji właśnie. Jeszcze nim ten cały "bałagan", nie był aż tak wielkim problemem jak dziś. Byłem w Sztokholmie z 3 -4 lata temu i bardzo się ucieszyłem, że jestem tam tylko jak turysta na kilka dni. Za dnia było wszystko ok, ale w późnym wieczorem pod oknem mojego hotelu dwóch śniadych panów, próbowało wywlec taksówkarza z auta. Szwecja jest ofiarą swojej polityki otwartych drzwi dla wszystkich, Norwedzy czy Finowie na głowę sobie nie pozwolili tak wejść. W 2024 byłem w Helsinkach, to dosłownie na palcach jednej ręki bym mógł policzyć przybyłych z Afryka/Azja. Natomiast w Turku gdzie miałem lokum, to już szło zauważyć, że gości jest zdecydowanie więcej, ale na tle Sztokholmu, to były naprawdę małe grupy.
 
Ani razu nie pada w wypowiedziach tych debili określenie właściwe:
imigrant z krajów islamskich, dzikus z Afryki, młodociani islamiści,
za to pojawia się hasła: problem z młodzieżą, to jest proces i trwa, problem przestępczości, gangi nastolatków, napięcia między grupami etnicznymi, akty przemocy, mocny niepokój, różnice ekonomiczno-społeczne :rofl: incydenty :rofl:

Za to o dawnych uchodźcach z Bałkanów nie boją się powiedzieć... Piękne pranie mózgu, zupełnie jak karateki o pedałach w AFD i powodu ich nadmiernego uczestnictwa w tej partii, ten sam schemat.

Nazywanie rzeczy po imieniu to domena zamierzchłych czasów, dzisiaj ktoś by się jeszcze raczył obrazić i tak np. liczby nie kłamią, ale statystyka najczęściej bywa rasistowska, dlatego w artykule żadnej nie podano :fjedzia:.

No trudno, niech Szwedzi dalej się domyślają.
 
:gabi_much_love::gabi_much_love::gabi_much_love:

W USA odbiorą granty za badania nad zakazanymi tematami. Na liście „kobiety”, „trauma” oraz „dziedzictwo kulturowe”​



Dzięki nowym inicjatywom prezydenta Donalda Trumpa za użycie „nielegalnych i niemoralnych” słów można zaryzykować odebraniem dotacji na rozwój projektów naukowych. Na liście obscenicznych sformułowań znalazły się „kobieta”, „ciężarna”, „niepełnosprawność” oraz „znaczenie kulturowe”.


Różnorodność, równość i włączenie (diversity, equity, and inclusion, DEI) to ogólna nazwa dla inicjatyw i działań promujących sprawiedliwe traktowanie osób narażonych na dyskryminację ze względu na rasę, religię, płeć, pochodzenie, choroby lub inne czynniki. Pierwsze idee DEI pojawiły się w Stanach Zjednoczonych w latach 60. ubiegłego wieku, a nabrały popularności dopiero w latach 80.

Wysiłki na rzecz DEI są uważane przez obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa, za „nielegalne i niemoralne programy dyskryminacji” oraz „marnotrawstwo publiczne” – a przynajmniej tak możemy przeczytać na stronie Białego Domu. Nowy prezydent tuż po objęciu stanowiska podpisał rozporządzenia wykonawcze, które zakończyły wszystkie inicjatywy DEI w strukturach rządowych i federalnych, a w ślad za tymi podpisami poszły różne koncerny amerykańskie, które również zadeklarowały koniec dla DEI.


Świetny projekt naukowy! Otrzymujesz… a nie czekaj, tu jest słowo „kobieta”. Żegnam.​

Walka z różnorodnością, równością i włączeniem okazała się dosięgać także nauki. Jak informuje amerykański dziennik The Washington Post, rozporządzenia podpisane przez Trumpa zakładają także koniec finansowania z rezerw federalnych projektów DEI. Rozporządzenie to obejmuje wszystkie agencje rządowe Stanów Zjednoczonych, w tym Narodową Fundację Nauki (National Science Foundation). NSF wspiera podstawowe badania i edukację we wszystkich niemedycznych dziedzinach nauki i inżynierii, w tym przyznaje granty na różnego rodzaju projekty badawcze.

Według przekazu „TWP”, od kilku dni Narodowa Fundacja Nauki przeszukuje wszystkie obecnie trwające lub ubiegające się o granty projekty badawcze w celu znalezienia projektów „marnotrawiących pieniądze publiczne” – czyli w jakimś stopniu dotykające DEI.

Pracownicy NSF przeglądają projekty poprzez systemy komputerowe, które alarmują pracowników za każdym razem, gdy w treści projektów zostaną odnalezione słowa lub frazy takie jak: „żeński”, „kobieta”, „znaczenie kulturowe”, „niepełnosprawność”, „systemowy”, „trauma”, „uprzedzenia”, „ciężarna”, „lgbt” czy „czarny”.


Badania badaniom nierówne​

Niepełną – bo zawierającą jedynie około 10 proc. wszystkich wyrazów „alarmujących” system – listę opublikowała Darby Saxbe, profesor na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Według przekazu Saxbe przedstawiciele rządu przesłali pracownikom NSF „drzewko decyzyjne”, na podstawie którego mają oceniać, czy dany projekt kwalifikuje się do grantu. Największe szanse do utrzymania wsparcia finansowego istnieje jeżeli zakazane słowa wystąpiły w środku treści projektu – jednak pracownicy nadal muszą uzasadnić, dlaczego projekt ma otrzymać grant pomimo uaktywnienia się systemu.


Jak informuje „TWP”, powołując się na dokumenty przekazane NSF, pracownicy muszą przeanalizować słowa kluczowe i ustalić, czy naruszają one zarządzenie wykonawcze, przedstawiając uzasadnienie, jeśli stwierdzą, że tak nie jest. Przykładowo, system zareaguje na słowo „dostępność” (accessibility) w tytule, ale jeżeli jest on częścią sformułowania niezwiązanego z DEI – np. dostępność danych” (data accessilibity) – pracownicy NSF muszą odpowiednio wyjaśnić zaistniałą sytuację. Za niegodne grantów uznaje się także badania socjoekonomiczne z wyjątkiem sytuacji, gdzie badane są czynniki geograficzne, a nie demograficzne.

Ponadto naukowcy, którzy otrzymują dotacje z NSF, zostali już w zeszłym tygodniu powiadomieni o zaprzestaniu wszelkich działań, które nie są zgodne z zarządzeniami wykonawczymi Donalda Trumpa.





:muttley::muttley:

Elon Musk wzywa do zamknięcia Radia Wolna Europa. "To lewicowi wariaci"​

Amerykański miliarder i bliski współpracownik Donalda Trumpa chce zamknięcia finansowanych przez USA mediów Radio Free Europe (Radio Wolna Europa) i Voice of America. "To tylko radykalni lewicowi wariaci rozmawiający sami ze sobą" — napisał na portalu X.

Odpowiadając na komentarze specjalnego wysłannika prezydenta USA ds. misji specjalnych Richarda Grenella, Elon Musk napisał na X: "Tak, zamknijcie ich. Europa jest teraz wolna (nie licząc dławiącej biurokracji). Nikt ich już nie słucha. To tylko radykalni lewicowi wariaci rozmawiający sami ze sobą, jednocześnie dojąc 1 miliard dolarów rocznie z pieniędzy amerykańskich podatników".


— Radio Wolna Europa i Głos Ameryki to media opłacane przez amerykańskich podatników. Są to media państwowe. Te media są wypełnione skrajnie lewicowymi aktywistami — powiedział Grenell 9 lutego. — Pracowałem z tymi dziennikarzami przez dziesięciolecia. To relikt przeszłości. Nie potrzebujemy mediów opłacanych przez rząd — stwierdził.

Radio Free Europe (Radio Wolna Europa) nadaje w 27 językach w 23 krajach. To amerykańska rządowa rozgłośnia, utworzona w 1949 r. z połączenia "Radia Wolna Europa" i "Radia Swoboda", by działać w miejscach, gdzie swobodny przepływ informacji jest ograniczony, głównie w Europie Środkowo-Wschodniej, w krajach Azji i na Bliskim Wschodzie. Misją RWE jest promowanie wartości demokratycznych.
Ale Arystoteles i Św Tomasz z Akwinu... :korwinlaugh:
 
Back
Top