Ja jak rzuciłem fajki, nie trenowałem nic przez rozjebany bark i waliłem piwska, a do tego dieta smażono-smażona, to wjebałem w siebie prawie 12kg masy (i to nie mięśniowej).
Wtedy widząc siebie, czułem to, co czują wszystkie ulane klopsy.
Obiecałem sobie wtedy, że już nigdy nie będę się napierdalał z grubych świń.
Hehehe, można tak, a można zrzucić te parę kilo, i z grubych świń śmiać się nadal/znowu. Ja tak robię, bo zrzuciłem już prawie dziesięć kilo z chujowej diety i niećwiczenia i picia i pijackich kontuzji. A ludzi chorych się leczy. Proste.
Widziałem dotychczas niewiele chorób, w których nie można wyprowadzić wagi na normalne wskazania.
Znam za to jedną, z którą się nie da wygrać - to lenistwo.
Ostatnio zacząłem kuśtykać - ból, jakbym kurwa nogę złamał, pojawiający się po przejściu 50 metrów. I trzeba stać, i rozluzniać mięśnie nogi.
Byłem u super ortopedy - powiedział, że ciężka choroba, że pewnie nie wrócę do sprawności.
Dwa dni pozniej na złość skurwielowi zacząłem biegać, bo nie będzie mi taki konował pierdolił, co jest możliwe, a co nie jest, skoro w dupie nigdy jeszcze nie był.
I co jest najlepsze? Jak biegnę, to noga nie boli...Niedawno miałem problem z przebiegnięciem kilometra (pięć postojów, bo zawał).
Po kilku dniach przebiegłem pięć kilosów z trzema przerwami.
Jak jesteś w dupie, to przestań się urządzać i meblować w tej dupie - znajdz wyjście, i wypierdalaj stamtąd.
Taki offtop, na szczęście pojedynczy