Inżynierowie szybko opracowali plan działania, by zabezpieczyć pozostałe trzy bloki reaktora przed eksplozją. Ustalono, iż trzech ochotników ma przepłynąć przez zalany wodą blok nr 4, dotrzeć do basenu, odnaleźć i zawory awaryjne, otworzyć je, umożliwiając odprowadzenie skażonej wody zanim dojdzie do jej kontaktu z rozżarzoną lawą. Każdego z uczestników tej samobójczej misji czekała niechybna śmierć na skutek choroby popromiennej.
Zgłosiło się trzech ochotników: Walery Bezpałow – żołnierz, w elektrowni był inżynierem, Aleksiej Ananenko – inżynier znający położenie zaworów awaryjnych, i Borys Baranow – zwykły robotnik, który zgodził się pomóc. Mieli oni pobrać sprzęt do nurkowania, zejść pod wodę i poruszając się wzdłuż rur dotrzeć do zaworów. Ananenko wiedział gdzie dokładnie one się znajdują, a Baranow miał pomagać obu inżynierom oświetlając drogę. Zdecydowali się na tę samobójczą misję, mieli jedynie jedną prośbę: aby po ich śmierci państwo zajęło się opieką nad ich rodzinami.
Reflektor Baranowa przestał pracować dość szybko po zejściu pod wodę, na szczęście ratownicy zdążyli dotrzeć do rur odpływowych i od tego momentu Ananenko był w stanie na ślepo poprowadzić trójkę do celu. Mężczyźni pomyślnie otworzyli zawory, a następnie powrócili do reszty ekipy ratunkowej. Wszyscy trzej zmarli w dwa tygodnie później. Zostali pochowani w trumnach pokrytych grubą warstwą ołowiu. Wiele miesięcy później ustalono, że lawa faktycznie przepaliła podłogę pomieszczenia reaktora i oceniono, że gdyby nie misja odważnych nurków, śmierć od promieniowania miliony Europejczyków.