Zimowe Igrzyska Olimpijskie PJONGCZANG 2018

Ile medali zdobędą Polacy na ZIO 2018?


  • Total voters
    43
  • Poll closed .
30 dni do Pjongczang


lyzwiarka.jpg


ZOFIA NEHRING
Urodziła się w 1910 w Warszawie (panieńskie nazwisko Duda, powojenne nazwisko po drugim mężu - Krzeszczyk). Była pionierką żeńskich panczenów (sekcja w Polonii Warszawa), pierwszą multirekordzistką świata - jej wyniki w każdej konkurencji to pierwsze, oficjalnie notowane rekordy (po kongresie ISU w dniu 3. grudnia 1931): 500 m - 1:02,0 1000 m - 2:16,4 (później 2:03,4) 1500 m - 3:28,0 (później 3:10,4) 3000 m - 6:52,8 (później 6:22,4) 5000 m - 11:30,5 (później 10:54,8) oraz 10000 m - 23:48,5. Ostatni z rekordów jest wciąż oficjalnie obowiązującym (a raczej nigdy nie pobitym), bo utrzymał się przez 18 lat, a w 1953 roku ISU zrezygnował z notowania rekordów kobiet na dystansach ponad 5000 metrów. W 1932 roku startowała nieoficjalnie na ME mężczyzn w Davos (i nawet nie zajmowała ostatnich miejsc). Zbyt słaba pozycja Polski w MKOl nie pozwoliła na "wylobbowanie" debiutu panczenów kobiet na ZIO w 1936 w Ga-Pa, a w tamtych czasach, zwłaszcza na dłuższych dystansach, Nehringowa nie miała sobie równych. W 1939 wystąpiła w I Mistrzostwach świata kobiet w wielobojach zajmując 5 miejsce (na poszczególnych dystansach była 8. (500 m), 4 (3000 m), 7. (1000 m) i 3. (10 000 m) - niestety dla niej panczeny rozwinęły się szybko, a ona nie miała szansy rywalizować z młodszymi - będąc już wówczas matką czwórki dzieci.
Jej mąż i trener, Edward Nehring, podpisał volkslistę, w związku z czym po zakończeniu wojny uciekł do Niemiec. Zofia po wojnie już nie wróciła do sportu.

Mieli być najpierw medaliści ZIO, ale wczoraj sobie o niej przypomniałem przy okazji Seroczyńskiej, więc wrzucę też trochę przedmedalowej historii - jeszcze Stanisław Marusarz i Bronisław Czech - zanim przejdę do Heleny Pilejczyk, tej samej, przez którą ponoć Seroczyńska przegrała ze Skoblikową
 
29 dni do Pjongczang

jpg.jpg


STANISŁAW "DZIADEK" MARUSARZ

Urodzony w 1913 roku w Zakopanem. Największa gwiazda polskiego narciarstwa klasycznego do ery Małysza (nawet Fortuna czy później Fijas nie mogli równać się z jego popularnością). Wicemistrz świata na dużej skoczni w Lahti w 1938 roku. Mimo dwukrotnie najdłuższych skoków i rekordu skoczni sędziowie na długo po konkursie ogłosili zwycięstwo Asbjoerna Ruuda ze słynnej norweskiej familii skoczków. Oszustwo norwesko-fińskiego jury było podwójne, bo najpierw niedomierzyli skoku Marusarza o co najmniej - jak twierdzili inni skoczkowie, także norwescy - pół metra, a kiedy i to nie dało porażki Polaka, udupili go notami za styl.
Czterokrotny olimpijczyk (Lake Placid 1932, Ga-Pa 1936, Sankt Moritz 1948 i Oslo 1952) - najlepsze wyniki osiągnął w Garmisch, gdzie zajął 5. miejsce w skokach (ze stratą zaledwie 10 punktów do Birgera Ruuda) i 7. w kombinacji norweskiej. Na MŚ (prócz srebra z Lahti) kilka razy uplasował się w pierwszej ósemce w skokach, kombinacji i biegach sztafetowych. Wielokrotny mistrz polski - nie tylko w narciarstwie klasycznym, ale także alpejskim (zjazd, kombinacja alpejska). Słynny jest też jego pojedynek w Planicy na rekordy świata w lotach z Norwegiem Reidarem Andersenem. Marusarz najpierw wygrał oficjalne zawody, jednak potem kilku Norwegów zgłosiło chęć pobicia rekordu w długości skoku. Andersen skoczył 91 metrów, a Marusarz - 93, bijąc rekord Birgera Ruuda. Andersen odpowiedział lotem na 94 metry, ale Staszek dołożył mu kolejne 3 metry! Okazało się, że pobił kolejny rekord mimo, że Norwegowie zniszczyli mu usypany przed próbą "próg loopingowy" (szczegółowo tę historię opisuje serwis skijumping.pl ). Robiło się coraz mroźniej i rozbieg stawał się coraz szybszy, toteż Andersen poprawił ten wynik na 99 metrów! Marusarza do kolejnej, szóstej już próby, nie podszedł - warto dodać, że tego dnia skakał ze złamanym śródstopiem!
W czasie wojny działał jako kurier ZWZ na trasie Polska-Węgry. Kilka razy został schwytany przez sprzyjające III Rzeszy słowackie służby graniczne, ale Marusarz za każdym razem uciekał z aresztu. Podczas próby kolejnego przedarcia na Węgry, tym razem z żoną, został złapany przez gestapo i więziony najpierw w Presov, potem w Nowym Sączu, wreszcie w Krakowie, gdzie oczekiwał na wyrok śmierci w więzieniu przy Montelupich. Wraz z przyjacielem, Olkiem Bugajskim wyłamali pewnej nocy kraty w oknie i uciekli. Marusarz, jak wspominał w opowieści "Skok, który uratował mi życie" zahaczył nogawką o ramę okna i spadał na głowę, ale dzięki swej gibkości dał radę jakoś przekręcić się w powietrzu i spaść na nogi. Łącznie uciekała szóstka, ale jedynie Bugajski i Marusarz zdołali przedrzeć się przez więzienny mur. Stanisław, postrzelony podczas ucieczki, wracał do Zakopanego przez miesiąc, klucząc wiejskimi i leśnymi drogami. Nieco później przedarł się znowu na Węgry, gdzie pod nazwiskiem Przystalski trenował węgierskich skoczków. W Budapeszcie został w 1945 schwytany przez Niemców, ale tym razem z celi śmierci wyzwoliła go ofensywa aliantów.
Po wojnie wrócił do Zakopanego i robił to, co kochał - skakał na nartach. UB groziło mu wyrokiem za pomoc byłym AKowcom w uciekaniu z komunistycznego PRLu, ukrywał się więc przez jakiś czas w Karpaczu. Po tym, jak został chorążym na ZIO w Sankt Moritz, sprawa z urzędem bezpieczeństwa jakoś się rozmyła. Karierę zakończył w 1957 roku, ale ze sportem się nie rozstał. Trenował młodych skoczków w Zakopanem, bawił się w motocross. Jeszcze trzykrotnie stawał na skoczni: w 1962 roku uroczyście otworzył Wielką Krokiew skokiem na 70 metrów, a w 1966 roku na noworocznym otwarciu w Garmisch-Partenkirchen. Staszek w pożyczonych butach, garniturze i krawacie, na bani, w wieku 53 lat skoczył około 70 metrów :) Ostatni raz na rozbiegu Wielkiej Krokwi pojawił się w 1979 roku (na potrzeby filmu "Dziadek"). Miał też skakać 10 lat później (w wieku 75 lat!), ale plany ceremonii zamknięcia II Zimowych Igrzysk Polonijnych pokrzyżowała wichura.
Zmarł na zawał serca w 1993 roku - podczas pogrzebu swego dowódcy z czasów wojny, Felczaka, wygłaszał przemówienie i nagle upadł. Za życia i pośmiertnie otrzymał wiele nagród (srebrny Virtuti Militari, Order Odrodzenia Polski, Krzyż Walecznych, złoty Krzyż Zasługi), wybrano go też narciarzem 50-lecia PZN. Wiele szkół i ulic w Polsce nosi jego imię, również w Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie jest gwiazda Marusarza.

Wszystkim polecam wspomniany już film "Dziadek" Zielonackiego (1979), oraz "Ucieczkę z Montelupich" Wortmana (1988)
 
25 dni do Pjongczang

jpg-pilejczyk440.jpeg

HELENA PILEJCZYK
Z domu Majcherówna, urodzona w 1931 roku. Brązowa medalistka olimpijska w Squaw Valley (1960) w łyżwiarstwie szybkim na 1500 metrów. Wielokrotna mistrzyni Polski na dystansach i w wieloboju, srebrna medalistka MŚ na 1000 metrów w Oestersund (1960). Na igrzyskach wystąpiła dwukrotnie (także w Innsbrucku w 1964), najlepsze wyniki notując w Squaw Valley (prócz brązu była 5. na 1000 metrów i 6. na 3000 metrów). Całe sportowe życie związana z Elblągiem (najpierw Stal, potem Olimpia), gdzie mieszka do dziś, będąc od 2002 roku honorową obywatelką miasta. Jej mąż był sędzią łyżwiarskim.
 
24 dni do Pjongczang

z17366494IER,Zdzislaw-Hryniewiecki-podczas-Miedzynarodowych-Zaw.jpg

ZDZISŁAW HRYNIEWIECKI
Urodzony w 1938 roku we Lwowie. Jego talent wybuchł w sezonie 1958/59 - walczył jak równy z równy z Helmutem Recknagelem z NRD, trzykrotnym zwycięzcą TCS. Został mistrzem Polski, a na nieoficjalnych MŚ w lotach w Kulm ustanowił rekord Polski (116 metrów) i zajął 5. miejsce. W kolejnym sezonie był jednym z faworytów turnieju Czterech Skoczni, ale Polska (podobnie jak NRD, ZSRR i Czechosłowacja) zbojkotowały turniej za niewywieszenie flagi NRD w Oberstdorfie. W zorganizowanych w zastępstwie dla ekip z demoludów zawodach w Lauscha, Hryniewiecki raz wygrał z Recknagelem (i resztą zawodników), raz był drugi. Stawał też na podium kilku innych konkursów, aż przyszed feralny 28. stycznia 1960 roku. Dwa dni przed wyjazdem na Igrzyska (gdzie Hryniewiecki miał być, obok Recknagela, murowanym faworytem do medalu) podczas treningu na Wiśle-Malince Hryniewiecki przeskoczył skocznię i złamał kręg szyjny oraz piersiowy, uszkadzając rdzeń kręgowy. Oczywiście skończyło się porażeniem kończyn.
Recknagel, który w Squaw Valley zdobył złoto, przysłał go po zakończeniu Igrzysk Hryniewieckiemu, zaznaczając w liście, że gdyby nie kontuzja, to Polak byłby zwycięzcą na ZIO.
Hryniewiecki rehabilitował się długie lata, ale odzyskał tylko częściowo sprawność ramion, jednak nogi i palce dłoni pozostały sparaliżowane. Mimo to ożenił się z pielęgniarką, doglądającą go w Ciechocinku. Od władz PZN i PKOl dostał mieszkanie i samochód. Kiedy po 5 latach rozszedł się z żoną (efektem urazu była też impotencja), załamał się i zaczął pić. Kilkanaście lat mieszkał sam, ostatnie 5 lat spędził w łóżku. Odleżyny, problemy z krążeniem, nerkami - wszystko to sprawiło, że zmarł w 1981 roku w wielu zaledwie 43 lat.
 
18 dni do Pjongczang

lot5.jpg

BRONISŁAW CZECH
Urodzony w 1908 roku w Zakopanem. Wielokrotny mistrz Polski w skokach, kombinacji, narciarstwie alpejskim. Na IO startował trzykrotnie (1928-1936), zajmując 7. miejsce w kombinacji norweskiej oraz sztafecie biegowej w Lake Placid, 10. miejsce w kombinacji norweskiej w Sankt Moritz i 12. miejsce w skokach w Lake Placid. Kilkakrotnie startował także w MŚ, zajmując 5. miejsce w kombinacji norweskiej w 1927 roku. Był rekordzistą Polski w długości skoku przed "erą Marusarza". Pionier narciarstwa dowolnego - ponoć potrafił na nartach zatańczyć walca. Był także trenerem narciarstwa i ratownikiem TOPR. Inną jego pasją było szybownictwo - posiadał II stopień instruktora szybowcowego.
W czasie II wojny światowej działał w konspiracji, był kurierem na Węgrzech. 14. maja 1940 aresztowało go gestapo. Trafił do Auschwitz, gdzie otrzymał numer obozowy 349. Działał w wewnętrznym ruchu oporu organizowanym przez rotmistrza Pileckiego. Szykanowano go za odmowę trenowania niemieckich narciarzy. W 1944 roku zachorował i zmarł 5. czerwca 1944 roku. Po wojnie, dla uczczenia jego pamięci, w Zakopanem organizowany jest corocznie Memoriał Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. Jest patronem wielu szkół (m.in. AWF w Krakowie), szlaków turystycznych i schronisk. Pośmiertnie odznaczono go Krzyżem Walecznych i Krzyżem Oświęcimskim, a w 2016 roku odsłoniono jego gwiazdę w Alei Gwiazd Sportu we Władysławowie.
 
erfurt.JPG


Wyniki z Erfurtu, z ostatnich zawodów przed ZIO. Niby nic, ale przez cały sezon bywało gorzej, zazwyczaj strata Bródki i Niedźwiedzkiego do 3. miejsca znacznie przekraczała 2,5 sekundy. Światełko w tunelu jest, na razie na punktowane miejsca.
 
Czy łyżwiarze szybcy mają jakąś szanse na medal? Na Justyne nie liczę
Raczej nie. W drużynie kobiet poza zasięgiem jest Holandia, Japonia (nowe rekordzistki świata), Kanada czy Niemcy. Forma Wasia jest niewiadomą, może kręcić się koło podium, może być poza dziesiątką. Bródka i Niedźwiedzki, jak wspomniałem, notują lekką zwyżkę formy, podobnie jak Czerwonka u kobiet, ale to wciąż czasy niemal sekundę wolniejsze od podium i nawet ewentualna absencja wszystkich Rusków nie pomoże, bo wszędzie będzie po 3 reprezentantów Holandii + różni skośni. 5 miejsc w TOP8 (szanse mają - drużyna K, Waś 500, Nogal 500, Bródka 1500, Niedźwiedzki 1500, Czerwonka 1500, Bachleda 3000) to będzie sukces.

Największą (małą, ale relatywnie i tak sporą) szansą poza skokami na coś w okolicach podium upatruję w sztafecie biathlonistek (prognozuję 3-7.miejsce), Nowakowskiej w masowym lub sprincie, Maliszewskiej w short tracku
 
Raczej nie. W drużynie kobiet poza zasięgiem jest Holandia, Japonia (nowe rekordzistki świata), Kanada czy Niemcy. Forma Wasia jest niewiadomą, może kręcić się koło podium, może być poza dziesiątką. Bródka i Niedźwiedzki, jak wspomniałem, notują lekką zwyżkę formy, podobnie jak Czerwonka u kobiet, ale to wciąż czasy niemal sekundę wolniejsze od podium i nawet ewentualna absencja wszystkich Rusków nie pomoże, bo wszędzie będzie po 3 reprezentantów Holandii + różni skośni. 5 miejsc w TOP8 (szanse mają - drużyna K, Waś 500, Nogal 500, Bródka 1500, Niedźwiedzki 1500, Czerwonka 1500, Bachleda 3000) to będzie sukces.

Największą (małą, ale relatywnie i tak sporą) szansą poza skokami na coś w okolicach podium upatruję w sztafecie biathlonistek (prognozuję 3-7.miejsce), Nowakowskiej w masowym lub sprincie, Maliszewskiej w short tracku

Ok
Pamiętasz jakie były rokowania 4 lata temu jeśli chodzi o łyżwiarzy?


Skoczkowie jeśli zdobędą 3 medale to będzie świetny wynik. Nawet jeśli nie zdobędziemy żadnego krążka w innych dyscyplinach
 
Pamiętasz jakie były rokowania 4 lata temu jeśli chodzi o łyżwiarzy?
Dziewczyny jechały bronić brązu z Vancouver, panowie jako TOP3 drużyn, oba medale były spodziewane. Generalnie była Holandia, a potem 3 reprezentacje, mogące wylądować na miejscach 2-4. Reszta drużyn się nie liczyła.
Bródka jechał jako zdobywca PŚ i jeden z faworytów. Waś również był typowany do podium 4 lata temu.
 
@VoRaNeK - Alek Dzięciołowski siedzi w panczenach i twierdzi, że Waś ma szansę na medal.

W sprincie to róznie bywa, faworyci nie pokazują wszystkiego w startach przed IO. Rywalizacja będzie zapewne na wysokim poziomie i zawodników będą dzielić setne częsci sekundy także będzie potrzeba szczęścia.
 
8 dni do Pjongczang


WOJCIECH FORTUNA

Nomen omen - jak masz nazwisko Fortuna, to jesteś autorem jednego z największych fuksów w historii skoków. Urodził się w 1952 roku w Zakopanem. W Sapporo, w 1972 roku, najpierw zajął szóste miejsce na Miyanomori (K-70), po czym zdobył złoto na Okurayamie (K-90) skokami na odległość 111 i 87,5 metra. Steiera ze Szwajcarii wyprzedził o 0,1 pkt., Niemca Schmidta - o 0,6 pkt. Poza tym jeden, jedyny raz w życiu był mistrzem Polski na Wielkiej Krokwi (też w 1972) i dwa razy miał brąz. Nie wygrał nawet Pucharu Beskidów, a na TCS raz w życiu wszedł do dziesiątki (w Ga-Pa, rok po olimpijskim triumfie). Słowem fuks, któremu raz w życiu się fartnęło. Więcej mi się nie chce pisać, bo nie trawię kolesia.
 
Śmieszna wpadka w obozie Norwegów. Otrzymali przez pomyłkę 15 tysięcy jajek
Niecodzienną wpadkę zaliczyła norweska ekipa w Pjongczangu. Przez błąd w tłumaczeniu kucharze z tego kraju otrzymali 15 tysięcy jajek, zamiast wcześniej zamawianych 1500 sztuk.

Jak przyznał szef kuchni Norwegów, Stale Johansen, do błędu doszło przez Google Translate, którego użyto do przygotowania listy potrzebnych składników. - Przyjechał do nas samochód w połowie zapakowany jajkami. Na całe szczęście, oddaliśmy większość. Byliśmy mocno zaskoczeni, kiedy przynosili tyle jajek do naszej kuchni. Nie było końca. Coś niesamowitego - powiedział Johansen.

źródło: https://sportowefakty.wp.pl/pjongcz...egow-otrzymali-przez-pomylke-15-tysiecy-jajek

A jako top topów sportowego bezbeku polecam historię Marcina Kowalczyka, piłkarza i byłego reprezentanta Polski, w pewnym moskiewskim klubie:
- Jak koledzy w Dynamie przyjęli twoje powołanie?

- Trochę ze mnie żartowali. Po jakimś nieudanym zagraniu na treningu chłopaki pokładali się ze śmiechu i krzyczeli do mnie: "Kowal to nie przystoi reprezentantowi! To ci się nie może przydarzać!". Ale tak poważnie to bardzo się cieszyli z tego, że wróciłem do kadry.

- Macie tak dobrą atmosferę w zespole?

- Jeszcze jak! W szatni żartów jest co niemiara. Ze mnie również się pośmiali. Kiedyś koledzy powiesili mi na szafce komiczne zdjęcie człowieka, który był do mnie podobny. Znaleźli gdzieś w Internecie. Szatnia płakała ze śmiechu. Znalazłem się jednak w dobrym gronie, bo kiedyś taki sam kawał zrobiono gwieździe drużyny - Aleksandrowi Kerżakowowi. Ale spokojnie, na razie sznurówek mi nie pozawiązywali (śmiech).

źródło: https://sport.onet.pl/pilka-nozna/k...ania-chociaz-w-klubie-zartowali-ze-mnie/8nmh4
 
  • Like
Reactions: jut
Na razie nie ma się co szarpać, bo to dopiero pierwsze treningi, w dodatku o innej porze niż konkurs, a nie startowało kilku z czołówki (ciekaw jestem czy Norwegowie faktycznie nie zamierzają się przestawiać na czas koreański...), ale Żyła wyraźnie odstaje. Bardzo słaby początek Freitaga (20, 24, 30). Nasi bardzo ładnie weszli, cała czwórka może realnie powalczyć o medal. Kolejne treningi dziś o 11, Polacy nie startują, ale pewnie pierwsze skoki oddadzą Forfang i Tande.
 
Back
Top