Uzależnienia #bezhashtagaaleprawiezy

Bhang - konopny napój rodem z Indii

l_1419074739a81d6Bhangshop.jpg


Bhang - napój na bazie wyciągu z kwiatów i liści konopi jest sprzedawany w Indiach legalnie i wbrew obiegowej opinii nie jest trunkiem zarezerwowanym jedynie dla świętych mędrców (Sadhus), którzy to wyrzekli się materialnych dóbr, aby poświęcić swoje życie bogu Sziwie.

1419075824905b220141.jpg


Przyjmowanie konopi w formie Bhang jest głęboko zakorzenione w indyjskiej kulturze, a informacje o tym napoju znaleźć można nawet w najstarszych Wedach. Atharwaweda, która została napisana pomiędzy 2000 a 1400 rokiem przed naszą erą wspomina o konopiach jako jednej z pięciu świętych roślin, których liście zamieszkane są przez anielskie byty.

14190760e092fc317_03_14_ramesh_bhan.jpg


Podczas wielu wedyjskich rytuałów łodygi konopi wrzucane są do rytualnego paleniska (yagna) - ma to dać uczestnikom siłę do przeciwstawienia się złym mocom i pokonania wrogów. Wedy określają też konopie jako najświętsze źródło szczęścia i wolności.
Pewna legenda mówi, że u zarania dziejów, gdy bogowie i demony pienili ocean, powstał nektar (Aarit) oraz trucizna (Vish). Żadne z bóstw nie chciało trucizny, więc wypił ją Sziwa, dzięki czemu zyskał tytuł Neelkanth - niebieskogardłego. Aby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się trucizny po jego ciele, bogini Parvati mocno ścisnęła jego szyję. Tymczasem kropla nektaru upadła na ziemię. To z niej wyrosły konopie - rośliny o nadnaturalnych właściwościach.

14190724b549038lord_shiva_grinding_.jpg


W Tybecie konopie również uważane są za święte. Według buddyjskiej tradycji Mahayana, Budda podczas swe sześcioletniej ascezy poprzedzającej oświecenie, jadł jedno nasionko konopi każdego dnia. Wróćmy jednak do Indii.

G. Morris Carstairs - brytyjski psychiatra, który w 1951 roku przebywał w jednej z wsi położonej w północnych Indiach odnotował, że członkowie dwóch najwyższych kast - Rajput i Brahmin wielkim kultem darzą dwie używki - alkohol i konopie. Rajpuci byli wojownikami, którzy raczyli się napojem z destylowanego alkoholu (daru). O ile członkowie tej grupy wychwalali militarne i seksualne podboje, Brahmini byli znacznie bardzie pokojowi - stronili od daru i skłaniali się ku przyjmowaniu bhangu.

l_14190772bb99a09bhang.jpg


Bhang może być przyjmowany zarówno doustnie, jako napój (fachowo zowie się on Bhang lassi, ale bywa też palony w fajce wodnej. Obecnie wiele sklepów sprzedających ten specyfik musi mieć licencję od państwa. Rząd indyjski preferuje politykę ograniczenia spożycia bhang. Spotyka się to z poparciem konserwatywnej części społeczeństwa.

14190786d5a3586sadhu_08.jpg
 
Panowie, postanowilem odstawic picie alkoholu, ograniczyc palenie ziola tylko w weekendy (a jaram dzien w dzien), mozecie doradzic czym sobie zajac czas i glowe zeby nie myslec o tych rzeczach w ciagu dnia? najgorzej jak wracam z pracy, marzy mi sie wtedy lolek i piwo, musze ten jebany pociag do tego wyeliminowac. Jesli ktos tez mial taki problem, chetnie pogadam o tym, dodam,ze jestem w anglii, sam jak palec, to tez swoje znaczenie ma zapewne. pozdro!
Też miałem taki problem ale sobie poradziłem
 
Panowie, postanowilem odstawic picie alkoholu, ograniczyc palenie ziola tylko w weekendy (a jaram dzien w dzien), mozecie doradzic czym sobie zajac czas i glowe zeby nie myslec o tych rzeczach w ciagu dnia? najgorzej jak wracam z pracy, marzy mi sie wtedy lolek i piwo, musze ten jebany pociag do tego wyeliminowac. Jesli ktos tez mial taki problem, chetnie pogadam o tym, dodam,ze jestem w anglii, sam jak palec, to tez swoje znaczenie ma zapewne. pozdro!
Okład z młodych, puchatych cycuchów, tudzież masaż waginą. Zawsze na propsie.
 
Temat ukryty, więc zapytam. Ktoś ma dostęp do tych nowych dosów? Nie ma w tej starej bazie np.:
- http://idoser.net/en/doses/OverDose/
- http://idoser.net/en/doses/Datura/

Widzę, że trochę ich doszło i są fajnie posegregowane, ale ciężko dostępne. Są w wersji QuickHits np. na Deezera, ale nie działają jak trzeba, przynajmniej na mnie. Jednak różnica pomiędzy 15minut, a 60 spora. Dosy trzeba aplikować powoli, rozkręcając się, a nie na szybko. Prosiłby o jakieś info, linki jakby ktoś posiadał:wink:
 
Walnij sobie wtedy kreseczke, na zejscie jakies antydepresanty, klony, benzo. Wtedy mozesz spokojnie odstawiac lolki i alkohol.


A na powaznie: ja sie wtedy wkrecam w ksiazki lub filmy, by nie myslec o checi na uzywki.
to sie wjebie w benzo
 
Panowie, postanowilem odstawic picie alkoholu, ograniczyc palenie ziola tylko w weekendy (a jaram dzien w dzien), mozecie doradzic czym sobie zajac czas i glowe zeby nie myslec o tych rzeczach w ciagu dnia? najgorzej jak wracam z pracy, marzy mi sie wtedy lolek i piwo, musze ten jebany pociag do tego wyeliminowac. Jesli ktos tez mial taki problem, chetnie pogadam o tym, dodam,ze jestem w anglii, sam jak palec, to tez swoje znaczenie ma zapewne. pozdro!
Znajdź klub bjj. Jak się wkręcisz, to będziesz myślał tylko o przchochodzeniu de la rivy, albo iksa.
Osss.
 
Ja nic dzisiaj nie brałem, ale bardzo ciekawy temat. Wczoraj brałem guaranę i melisę. #freeCynthia
4b49e360eabb05237f2f725d3f555e1e.gif
 
Znajdź klub bjj. Jak się wkręcisz, to będziesz myślał tylko o przchochodzeniu de la rivy, albo iksa.
Osss.
Opyla się to przechodzić? Jak tylko poczujesz stopy przeciwnika na nodze to czekasz na moment gdy chwyta cię ręką za nogę i sprzedajesz gonga na ryj. W najgorszym wypadku nie spłynie, ale z miejsca zacznie szukać ciasnej zamkniętej gardy :jjsmile:
 
Panowie, postanowilem odstawic picie alkoholu, ograniczyc palenie ziola tylko w weekendy (a jaram dzien w dzien), mozecie doradzic czym sobie zajac czas i glowe zeby nie myslec o tych rzeczach w ciagu dnia? najgorzej jak wracam z pracy, marzy mi sie wtedy lolek i piwo, musze ten jebany pociag do tego wyeliminowac. Jesli ktos tez mial taki problem, chetnie pogadam o tym, dodam,ze jestem w anglii, sam jak palec, to tez swoje znaczenie ma zapewne. pozdro!
Książki, filmy, seriale, gry (pubg rulez!), no i sport, ale nie za dużo - tak mi mowili na terapii uzależnień (bo wtedy ma się większą chęć na relaks, a to wiadomo, co oznacza w naszym przypadku). Plus jakieś hobby - nauka programowania, czy gotowania.
 
na naurogroove są dobre trip raporty. Co prawda nie mam tam kont, ale lubie se czasem poczytać jak przećpusy opowiadają historie z bad tripów :fly:

Obczajcie najpopularniejszy:
Zacznę od tego, że pamiętam prawdopodobnie zaledwie kilka procent tego, co się stało. Myślę jednak, że to wystarczająco dużo, by przybliżyć Wam świński potencjał tej substancji.

Początek jest chyba standardowy. Byłem sobie dość specyficznym, szukającym przygód 20-latkiem z kilkoma męczącymi go problemami, których powodem zapewne bylo niedocenianie tego, co wówczas miałem. Byłem wtedy sam i obchodziłem jedynie, albo aż moich ziomali i niewielką część rodziny, więc stwierdziłem, że nie mam w życiu wiele do stracenia, więc warto jest ryzykować. Czytałem bardzo wiele o psychodelikach, niestety nie miałem wtedy większej okazji do ich wypróbowania poza niskimi dawkami LSD, które nie wprowadzaly nawet w trzeci poziom. Moje zainteresowanie wzbudził ogólnodostępny bieluń i mimo iż czytałem o nim bardzo wiele złych rzeczy i mimo iż byłem wtedy na drugim roku biotechnologii, która bardzo mnie interesowała wieczny rozsądek został złamany przez kilkadziesiąt czarnych kuleczek. Nie chcę Was nudzić jeszcze dłuższym wstępem, więc powiem jedynie, że nigdy wcześniej nie zrobiłem czegoś tak okropnie debilnego i naiwnego.

Nadszedł ten dzień. Był początek września, bardzo ciepło i przyjemnie, a co najważniejsze jeszcze wakacyjnie. Udałem się się za miejski park, gdzie właściwie nikt nie chodzi, a gdzie rosły te cholerne krzaczory. Sprawnym ruchem ręki wykręciłem kasztanka z nasionami. Zawartość podzieliłem na dwie części z czego (chyba pozostaly mi ślady rozsądku) połowę schowałem do kieszeni, a drugą połowę z wielkim grymasem na gębie zjadłem. Smak okropny, bardzo bardzo gorzki. Cała roślina wydzielała niemiłą, raczej odstraszającą woń. Jedzenie zajęło mi jakieś 15 minut. Zależało mi na tym, by dobrze rozgryźć nasiona. Tak, jak wspominałem - strachu wielkiego nie było. Myślałem wtedy "co mi tam pół kasztana, ludzie po dwa jedli" Byłem przekonany, że po takiej ilości uniknę całej masy tych strasznych efektów o których pisali inni wpierdalacze bielunia. Przez kolejne 3 godziny nie odczuwałem efektów poza rosnącym w ryju kapciem. Na szczęście byłam na to przygotowany (bynajmniej tak mi się zdawalo) i zaopatrzyłem się w 1,5 l Jurajskiej. Było jeszcze wcześnie, bo dopiero godzina 14 z hakiem. Od tąd zaczęło się dziać... Będę teraz pisał bardzo chaotycznie, gdyż wraz z postępem fazy pamiętam tylko jej fragmenty. Ten moment oznaczę jako T.

T+1

Wszystko strasznie mi się rozmazało, wyglądało cholernie niewyraźnie. Plułem bez śliny i gadałem coś do siebie, coś w rodzaju pocieszeń. Pamiętam, że ciągle piłem wodę krztusząc się nia. Miałem strasznego kapcia w pysku, ale nie że sucho, tylko po prostu cynamon. Język miałem suchy na wiór i NIC się z tym nie dalo zrobić, woda nic nie dawała, zdawała się nie być mokra, słońce też mi przeszkadzalo mimo okularów przeciwslonecznych. Obok mnie szła jakaś staruszka i pytała, czy nie wiem gdzie tu rośnie dzika róża. Zdziwiłem się zarówno jej obecnością jak i pytaniem, bo jak sie rozejrzałem to... rosła wszędzie! Zaczęła to zbierać i rzucać na ziemię(?) Była strasznie gwałtowna we wszelkich ruchach, spieszyła sie gdzieś... Mówiła mi, że potrzebuje składników na jakiś specyfik, a potem powiedziała, coś takiego że zrozumiałem że chce mi uciąć fiutka. Panikowałem jak nigdy, uciekałem przed siebie, ale co chwile sie potykałem. Czułem sie bardzo ocięzały, jakbym ważył 200 kilo i miał nogi z topiącego sie plastiku. Upadłem, potem znowu. Zapomniałem w ogóle o tym czemu uciekam, odwróciłem się i leżałem na ziemi. Byłem bardzo zmęczony, chyba zasnąłem.

T + ?? 2h i więcej

Siedziałem na jakieś ściółce, do okoła chodziło pełno zwierząt. Wyglądało to jak mój stary sen, to po prostu mi sie śniło... mimowlonie strzelałem do jakiś bawołów dziwną strzelbą, ale były one we mgle i w nic nie mogłem trafić. Przyszedł mój kumpel, znałem go od podstawówki więc bardzo sie ucieszyłem. Gadałem z nim o wakacjach z przed lat i o wielu innych rzeczach których nie pamietam, ogólnie wpominaliśmy stare czasy, bałem sie być sam i bardzo mnie ucieszyło, że przyszedł. Chciałem skorzystać z okazji i zapytać go o jedną dziewczynę, na którą wtedy zwracałem uwagę i tu nagle Jeb! - znikł, po prostu go nie było. Wcięło. Wystraszyłem sie śmiertelnie, zapomniałem - tzn nie kojarzyłem w ogóle że coś brałem. Nie wiem jak to opisać, ale straciłem logiczne myślenie, robiłem różne cudaczne rzeczy pozbawione jakiejkolwiek logiki. W kieszeniach miałem pełno ziemi i jakiś liści, prawdopodobnie dlatego, że ciągle zdawało mi się, że na ziemi coś leży. Wydawało mi się że zgubiłem dowód, widziałem kartę wstepu do jakiegoś zakładu i mase innych pierdół. Zjadłem troche trawy, jakiś liści i innej zieleniny bo przecież krowy jedzą (?)

T + 8 - 12h

Co jakiś czas zdarzały się chwile trzeźwości. Może tak tego bym nie nazwał, ale takie chwile w których odzyskiwałem troche logiki. Przyszedł wieczór, przypomniałem sobie drogie do domu do którego i tak szedłem z dobrą godzinę, mimo że drogi było na 10-15 min. Przyszli po mnie koledzy i myśleli, że jestem pijany... kiedyś sie najebałem i właśnie oni mnie odprowadzali. Teraz odprowadzały mnie ich haluny. Były identyczne, zupełnie takie same, tylko że co chwile sie wymieniały, raz miałem trzech kolegów, raz dwóch a raz znów trzech ale innych. Jak sie później okazało przeszedłem sie przez osiedle z uniesionymi ramionami, tak jakby miał mnie ktoś holować i gadałem sam do siebie, co chwile sie przewracając. Po drodze wpadłem jeszcze "na zakupy". Okazało się, że wszedłem do sklepu i zacząłem przestawiać towar razem z wymyslonymi kolegami, wyniosłem jakieś kartony koło mięs... oczywiście wypieprzył mnie strażnik. Zamiast zdziwić sie co zrobiłem, wkręciłem sobie, że to szef wywala mnie z pracy.

Na klatce schodowej zrobiłem totalny rozpierdol, pozrzucałem chyba wszystkie moiżliwe kwiatki z parapetów, odwiedziłem po drodze pełno sąsiadów, bo zapomniałem gdzie mieszkam. Chciało mi sie płakać jak nie chcieli mnie wpuścić. Dotarłem do swoich drzwi, nie otwierały sie, więc je skopałem. O znalazłem klucz. Po półgodzinnym wysiłku otworzyłem drzwi. Wyciągnąłem giwerę i sie odlałem. Po prostu - na dywan. Matka wróciła niedługo później, w domu wszystko rozjebane, z firanek zrobiony... namiot? Wszystkie sztućce w wannie, wszystko co z kuchni, łącznie z jedzeniem dałem do łazienki, do wanny albo umywalki. W salonie pełno ziemi i jakieś zieleniny... prawdopodobnie przyniosłem to z dworu. Cała chata rozjebana. Matka panikowała co mi jest, a ja nie wiedziałem o co jej chodzi, wkrecałem jej, że musze zrobić kanapke z pastą do butów, bo jest zdrowsze od masła. Chciała dzwonić chyba na pogotowie ale, że byłem już dość spokojny i tylko sobie siedziałem patrząc co się dzieje na podłodze, to dala se spokój myśląc, że rano wytrzeźwieje.

T + 20

Drugi dzień, spałem na przemian z bezczynnym leżeniem. Było mi strasznie gorąco, jadłem jakiś ser ale łaziły w nim białe robale. Obrzydziły mnie i wywaliłem to. Haluny dalej ostre, nie miałem pojęcia co jest czym. Poszedłem gdzieś, nie pamiętam gdzie. Siedziałem gdzieś i wydawało mi sie, że jestem na żydowskim cmentarzu, śmierdziało trupami, wszędzie łaziły wielkie - 30-50 centymetrowe żuki. Wydawało mi sie, że gnije tu razem z tymi trupami, nie miałem tożsamości. Koniec. 0 pamięci.

2 dzień w nocy

Znalazła mnie policja. Byłem kilka kilometrów od domu w resztkach porzuconej, uschniętej kukurydzy. W kurtce i bez spodni. Jakim cudem? - nie wiem. Potem pamiętam już tylko szpital, cewnik w kutasie - bolało potem jak ch**. Kroplówy, przesłuchania... Rodzina - tego Wam oszczędzę. Trzymali mnie 9 dni w szpitalu, po 4 dopiero odzyskiwałem świadomość. Dostałem fajne skierowanie na badania psychiatryczne, oraz konieczność prób wątrobowych przez kilka lat, zakaz jedzenia wszystkiego, co mogłoby w jakikolwiek sposób zaszkodzić, wiele innych zakazów... ale to tam chuj.

Jak zmieniło to przyszłość ?

O niektórych rzeczach nie chcę pisać - domyślcie sie sami. Z tych innych to zjebane zdrowie, gorszy intelekt - choć teraz (po 6 latach) wydaje mi się być już lepiej, wielki zawód dla rodziny, wielki, gigantyczny wstyd. Całe osiedle widziało mnie praktykującego przeróżne dziwactwa, spółdzielnia obciążyła mnie kosztami za straty jakie zrobiłem w klatce + wybita szyba, o której nie miałem pojęcia. Zdrowie - szwankuje do dziś, a tu odporność słaba, a tu nerki bolą. O wypiciu 4-packa mogę sobie pomarzyc. Przez ponad rok bałem się wszystkiego, co wystaje, bałem sie spać po ciemku. Jak gadałem z kolegami to bałem się, ze zaraz znikną i to wszystko powróci. Dziś po tylu latach opowiadam Wam o tym, by Was ostrzec. Skończyłem studia (mając kilka warunków + jedne powtarzanie roku) i zacząłem powoli odzyskiwać siły, umysł z roku na rok jest coraz bardziej taki, jakim był wcześniej... ale wiem, że mogłem zostać do końca życia kompletnym debilem. Pamiętajcie, bieluń to cholerna trucizna, a nie żaden psychodelik. Nie ma po tym doświadczenia takiego jak po LSD, nie ma żadnych oświecień, kolorowych wizji i łagodnego powrotu. Bieluń to coś, co mieli mózg, wszystko Ci sie jebie i w ogóle nad tym nie panujesz. Nie rozumiesz żadnych słów ani zupełnie nic, logiczne myślenie jest zupełnie wyłączone.

Najprościej mówiąc - uczcie się na czyiś błędach, a wielu problemów unikniecie. Zastanówcie się zanim cokolwiek weźmiecie. Na świecie jest mnóstwo fajnych i ciekawych rzeczy i nie pisze tego, bo tak mi sie podoba tylko dlatego, że sam sie o tym przekonałem. Jesteście wszyscy fajnymi, młodymi ludźmi i na wiele Was stać, Ciao!
 
na naurogroove są dobre trip raporty. Co prawda nie mam tam kont, ale lubie se czasem poczytać jak przećpusy opowiadają historie z bad tripów :fly:

Obczajcie najpopularniejszy:
O kurwa, po co ja tutaj wchodziłem. Ćpuniska jebane, ja narkotyki na szczęście widziałem tylko w tv. Spadam z tąd.:neildegrassewhoa:
 
Słyszeliście o tym snusie ? Piłkarze znani z premier league to biorą. Jakiś tytoń z solą pod dziąsło, nie wiem o co kaman. W Skandynawii jest to legalne, ale może powodować raka jamy ustnej.
 
To samo co tabaka tylko inaczej zażywana , nie mam pojecia dlaczego u nas snus jest zakazany, ja wale tabake nałogowo, uczucie przyjemne:) ale czy pomaga w sporcie? Wątpię
 
na naurogroove są dobre trip raporty. Co prawda nie mam tam kont, ale lubie se czasem poczytać jak przećpusy opowiadają historie z bad tripów :fly:

Obczajcie najpopularniejszy:
Znajomi w czasach technikum też próbowali. Zjedli chyba w piątek na wieczór czy tam w nocy to jeden w poniedziałek w szkole dalej miał lekkie haluny, ale to co odpierdalali w weekend to głowa mała. W tamtych czasach nas to strasznie bawiło.
 
Nigdy nie byłem zwolennikiem palenia, ze względu na substancje smoliste, które osiadają na płucach. Jednak ostatnio kolega namówił mnie na THC z waporyzatora, czyli inhalacje parą z kanabinolami. W pewnym momencie musiałem powiedzieć stop, tak mnie jebło. Myślę, że to jednak zasługa tego, że na co dzień nie palę w ogóle. Na pewno jest to zdrowsza wersja dla amatorów marii, a czy mocniejsza? Zostawiam Wam do oceny, ale mi się wydaje, że tak.
 
Nigdy nie byłem zwolennikiem palenia, ze względu na substancje smoliste, które osiadają na płucach. Jednak ostatnio kolega namówił mnie na THC z waporyzatora, czyli inhalacje parą z kanabinolami. W pewnym momencie musiałem powiedzieć stop, tak mnie jebło. Myślę, że to jednak zasługa tego, że na co dzień nie palę w ogóle. Na pewno jest to zdrowsza wersja dla amatorów marii, a czy mocniejsza? Zostawiam Wam do oceny, ale mi się wydaje, że tak.
Ja nie palę, ale podobno CBD jest zajebiste, jeśli chodzi Ci o uspokojenie, stres, depresję, znieczulenie itd itp. Podobno do melisy zajebiste, ale drogie np 1 000 za 30ml 10% https://konopiotka.pl/sklep/bio-olej-konopny-10-cbd-w-oleju-konopnym-30-ml/
 
Nigdy nie byłem zwolennikiem palenia, ze względu na substancje smoliste, które osiadają na płucach. Jednak ostatnio kolega namówił mnie na THC z waporyzatora, czyli inhalacje parą z kanabinolami. W pewnym momencie musiałem powiedzieć stop, tak mnie jebło. Myślę, że to jednak zasługa tego, że na co dzień nie palę w ogóle. Na pewno jest to zdrowsza wersja dla amatorów marii, a czy mocniejsza? Zostawiam Wam do oceny, ale mi się wydaje, że tak.
Słabsza.
 
Ale bym se dzis dupnal lolka. Jeszcze tydzien temu mialem kilkadziesiat g, dzis nie ma nic.
Ide dzis w alko
 
Nigdy nie byłem zwolennikiem palenia, ze względu na substancje smoliste, które osiadają na płucach. Jednak ostatnio kolega namówił mnie na THC z waporyzatora, czyli inhalacje parą z kanabinolami. W pewnym momencie musiałem powiedzieć stop, tak mnie jebło. Myślę, że to jednak zasługa tego, że na co dzień nie palę w ogóle. Na pewno jest to zdrowsza wersja dla amatorów marii, a czy mocniejsza? Zostawiam Wam do oceny, ale mi się wydaje, że tak.
Nie jest mocniejsza od tłoka. Ale i tak wapki wymiatają!
 
Ale bym se dzis dupnal lolka. Jeszcze tydzien temu mialem kilkadziesiat g, dzis nie ma nic.
Ide dzis w alko
Tak samo mam. Czemu tu nie ma kofikòw? Jechać nie mogę po lola, bo zaraz z Małą zostaje. Jedno piwko i tyle...
 
Back
Top