Dosyć ciężka do typowania szykuje się najbliższa sobotnia gala. Spróbowaliśmy jednak przybliżyć Wam nasze odczucia co do wystawionych przez bukmachera kursów. Poniżej typowanie redakcyjne kursów Betsafe gali UFC Fight Night 66: Edgar vs. Faber:
Frankie Edgar - Urijah Faber (1.22 - 4.25)
Mariusz: Frankie Edgar teoretycznie powinien mieć przewagę siły w tym boju. Ponadto jest lepszym pięściarzem. „The Answer” w ostatnich bojach prezentował się korzystniej – w świetnym stylu rozbił B.J. Penna i zdemolował Cuba Swansona, a Urijah w tym czasie miał pewne problemy z Francisco Riverą. Edgar ma na koncie tytuł mistrzowski (dywizji lekkiej), podczas gdy Faber pasa nigdy się nie dorobił. Z drugiej strony, jeszcze nigdy też nie przegrał walki, której stawką był tytuł mistrza, więc patrząc na następny pojedynek typowo matematycznie – to właśnie on powinien wygrać. Czy tak się stanie? Jest na to szansa – np. w parterze. „The California Kid” to maestro technik kończących i jak najbardziej jest w stanie złapać rywala w jedną z pułapek. Frankie jest słusznie faworytem, ale rozstrzał w kursach moim zdaniem jest nieadekwatny do podziału szans w najbliższym boju. Nie chcę za bardzo umniejszać Edgarowi, ale trzeba uczciwie przyznać, że Penn w walce z nim był już wypalonym zawodnikiem, a zdominowany zapasami Cub Swanson zawsze miał problemy z obroną obaleń. Faber tak łatwo w walce na chwyty się nie podda. Kurs na zwycięstwo Frankiego nazwałbym śmieciowym, bo chyba tylko bukmacherski laik by się na niego skusił. Jeśli stawiać, to na Fabera, który na pewno „tanio skóry nie sprzeda.”
Tomasz: Urijah Faber to wieczny pretendent, który miał już trzy walki o tytuł mistrzowski lecz dwa razy zaliczył porażkę z Barao i raz z Cruzem. Jest to bardzo dobry zawodnik, któremu zawsze brakuje jednak tego czegoś do postawienia kropki nad i - w tym przypadku do zdobycia tytułu. Jest nieco w tej materii podobny do Chada Mendesa, z tym, że Mendes zaliczył spory progres i widać, że się rozwija stając się coraz lepszym zawodnikiem (pomimo przegrywania w starciach o pas), a Urijah mam wrażenie, że stoi w miejscu. Słaba walka z Alexem Caceresem czy też - toczona w niezbyt szybkim tempie - z Francisco Riverą. Faber wydaje mi się zwolnił od pewnego czasu, a Frankie wręcz odwrotnie. Rivera równie dobrze mógł wygrać z nim pierwszą rundę, a w drugiej rundzie został poddany, bo Faber wbił mu pół palca w oko (czego nie zauważył Yamasaki). Frankie go przecież będzie o wiele mocniej przyciskał z presją, na dodatek Edgar sam jest dobrym zapaśnikiem, który będzie stopował próby Fabera i inicjował swoje. Nie przekonują mnie tłumaczenia Fabera jego dwóch ostatnich walkach. "Jesteś tak dobry jak twoja ostatnia walka", a w tym przypadku "jak twoje dwie ostatnie walki" - a te niestety nie były zbyt interesujące. Kurs 1.22 na faworyta jest nie do przyjęcia, ale 4.25 wydaje się już kursem trochę przeszacowanym. Faber mimo "chwilowego osłabienia" nadal prezentuje wysoką klasę zawodniczą i aż tak wielką niespodzianką by nie było to, gdyby wygrał. Kurs dla ryzykantów, ale w swojej opinii uważam, że raczej Edgar to ugra, nie mniej to okazja czyni gracza.
Gegard Mousasi - Costas Philippou (1.17 - 5.00)
Tomasz: Kolejne zestawienie minimalnie podobne do tego wyżej. Faworyt z kursem jak noga komara, a underdog troszkę przeszacowany. Gegard zaprezentował się bardzo chimerycznie w starciu z Lyoto Machidą w lutym 2014 roku. Przegrał ten bój, który był bez emocji oraz bez historii, i który przypomniał bardziej szachy niż walkę MMA. Dwa miesiące później jednak dał popis w walce z Markiem Munozem. Kolejna walka to dominacja ze strony Ronaldo Souzy, zakończona poddaniem w trzeciej rundzie. Ostatni bój to znowuż nokaut na byłym mistrzu PRIDE Danie Hendersonie. Jest tu schemat pokazujący, że z czołówką Gegard sobie nie radzi, ale wszystkich innych zawodnik ten bierze na widelec. Costas Philippou niestety (zważywszy na kurs) jest moim zdaniem jednym z tych, z którymi Mousasi powinien wygrywać. Ani to czołówka, ani jakoś specjalnie utalentowany nie jest. Costa operuje silnym boksem, jego uderzenia są krótkie i ładnie wyprowadzane. Możliwym jest, że Philippou będzie klinczował oraz punktował tymi swoimi sztywnymi ciosami, na dodatek Costa (podobnie jak Gegard) ma dosyć mocną szczękę. Silne kontry od Lorenza Larkina przyjął jakby to było nic. Podobnie jak Faber, Costas może zaskoczyć, jednak ja w to zestawienie nie zainwestuje pieniędzy.
Mariusz: Gegard Mousasi szybko rozprawił się w ostatnim boju z Danem Hendersonem i w oczach niektórych z miejsca stał się królem nokautu. Jest to wrażenie jak najbardziej mylne, gdyż ten zawodnik z reguły nastawiony jest na punktowanie, a duża część skończeń przed czasem w jego karierze następowała po serii ciosów, a nie jednym-dwóch zabójczych sierpach. „The Dreamcatcher” to wszechstronny zawodnik, bardzo techniczny w stójce (znakomite ciosy proste) i groźny w parterze. Naprzeciw niego stanie chimeryczny Costas Philippou, który wydaje się mniej utalentowanym zawodnikiem. Nie skreślałbym jednak jego szans, gdyż w stójce to bardzo solidny zawodnik – dodatkowo dysponuje większą mocą w wyprowadzanych ciosach od swojego oponenta. Walka prawdopodobnie większość czasu będzie przebiegać w stójce, gdyż zapasy obu powinny się wykluczać. Gegard najpewniej wygra decyzją sędziowską. Postawiłbym drobną kwotę na Costasa, jednak mała szansa jest na to, że skończy to przed czasem – Mousasi ma szczękę zbudowaną z materiałów tytanopodobnych, więc nie powinien dać się ustrzelić. Ostatecznie no-bet.
Mark Munoz - Luke Barnatt (2.28 - 1.63)
Mariusz: Gdybyśmy cofnęli się w przeszłość o jakieś dwa lata i Munoz w hipotetycznej walce z Lukiem Barnattem miał taki kurs jak teraz - w ruch poszłaby bardzo duża stawka na zawodnika z Filipin. Okoliczności się jednak zmieniają. Mark nie powraca po demolce jaką sprawił Timowi Boetschowi, tylko po szybkiej porażce przez poddanie z Roanem Carneiro (who the f… is Roan Carneiro?!). Najbliższa walka będzie ostatnią w jego karierze i w takim wypadku ciężko mu „powierzyć” pieniądze. Pamiętam pożegnalne walki takich zawodników jak Cyrille Diabate czy Jamie Varner. Gdy już zawodnik oficjalnie mówi, że przechodzi na sportową emeryturę, to w głowie powinna nam się błyskawicznie zapalić lampka niepewności. Luke Barnatt raczej będzie miał więcej motywacji w najbliższym boju, wszak porażka może oznaczać zwolnienie z UFC. Typuję taki scenariusz, w którym Anglik stopuje większość prób obaleń Munoza i rozprawia się z nim w stójce. Jak stawiać pieniądze, to na Luke’a. Kurs na zwycięstwo Munoza został tylko dla jego najwierniejszych fanów.
Tomasz: Zawsze mi mi szkoda jak dobrzy zawodnicy tak szybko sięgają dna, a właśnie bardzo blisko dna jest Mark Munoz, który oświadcza, że i tak przechodzi na emeryturę, niezależnie od wyniku tej walki. Praktycznie od początku jego kariery UFC był postrzegany jako siła, z którą się należy liczyć. Od 2009 do 2011 roku stoczył dziewięć walk, z czego tylko dwie przegrał. Z Hamillem w debiucie oraz z mocnym w tamtym okresie Okamim. Zapaśnik z Filipin szybko w oktagonie dołożył nową broń do swego arsenału, mianowicie zaczął nokautować swych rywali. Określany był mianem "heavy handed". Walka z Chrisem Weidmanem miała być o miano pierwszego pretendenta. Tak niewiele brakowało Markowi by zawalczył pas z Andersonem Silvą. Tylko Weidman stanął mu na drodze. Ale od tej walki albo wiek dał mu się we znaki albo po prostu nastąpiło 'zmęczenie materiału' po latach reżimu w zapasach, a później w MMA - i Mark zaczął przegrywać. Przegrywać z kretesem. Po drugiej stronie mamy Luke'a, który dobrze sobie poradził w UFC po tym jak przegrał TUF-a. Jednak po trzech wygranych walkach i namaszczeniu przez Chaela Sonnena, zaliczył skandaliczną porażkę z Seanem Stricklandem (Luke tego nie przegrał, ale obaj dali najsłabszą walkę gali). Później znowu niejednogłośna decyzja poszła na konto jego przeciwnika. Trzeba jednak zauważyć, że Barnatt dał dwie beznadziejne i bezpłciowe walki. Uprawiał delikatny kickboxing, którym "pykał" rywali.
Jak rozumiem Munoza zmusiła rodzina by przestał walczyć, będzie więc unikał dostawania więcej ciosów w stójce na twarz i skupi się na zapasach (jak w walce z Gegardem gdzie dramatycznie chciał obalić Holendra) - a w takim scenariuszu to kto wie? Może zapasy ostatni raz spełnią swą rolę? Mark na pewno nie będzie stać na przeciwko Luke'a jak jego poprzedni rywale. Munoz sześć razy starał się obalić Mousasiego, ale Luke to nie Gegard. Strickland obalił Barnatta raz na trzy próby, ale idąc tym samym tokiem myślenia: Sean to też nie Mark. Barnatt jest chudy i wysoki, Mark niski i masywny. Być może w tym zestawieniu Munoz w końcu przypomni światu o swych zapasach - bardzo chciałbym w to wierzyć. W ostatniej walce, którą wygrał, czyli z Timem Boetschem, na dziesięć prób, obalił Tima pięć razy. Teoretycznie Luke ma lepsze zapasy defensywne od Tima, ale też nie konfrontował się jeszcze z zapasiorami z krwi i kości. Jeśli Mark przypomni sobie gdzie są jego korzenie, może sprawić niespodziankę. Osobiście byłbym skłonny postawić na Marka, ale 37 lat, nokauty, emerytura za pasem czy pasmo ostatnich porażek - zniechęca do niego.
Hyun Gyu Lim - Neil Magny (2.01 - 1.80)
Tomasz: Hyun Gyu Lim od 2010 roku przegrał tylko jedną walkę, z Tarecem Saffiedinem, choć był w niej nieco nieswój. Nie wykorzystywał zasięgu i atakował z nieco mniejszą częstotliwością niż zazwyczaj, a w swym ulubionym brawlu był trafiany. Ewidentnie Tarec z jego stójką mu nie pasował stylowo, jednak tak samo może być z Neilem Magnym. Koreańczyk ostatni raz z tego typu przeciwnikiem mierzył się w 2013 roku, a tak to dostawał samych stójkowiczów czy gościa pokroju Takenoriego Sato. Neil nie jest widowiskowym zawodnikiem jednak robi to co do niego należy, czyli wygrywa - w słabym stylu, ale wygrywa. Trochę ciosów, klincz i obalenie. Skoro Marcelo Guimaraes zdołał Lima dwa razy obalić, to Neilowi również może udać się ta sztuka. Walka na papierze jest jednak dosyć wyrównana. Równie dobrze Lim może wyskoczyć ze swym latającym kolanem czy polecieć za serią ciosów w opętańczej wymianie i trafi Neila na zimno. W analitycznej przeprawie jednak postawiłbym na nudziarza Magny'ego, który pokazywał już wcześniej, że ma plan na zawodników mających lepszą od niego stójkę.
Mariusz: Lubię Hyun Gyu Lima za efektowny styl walki i chęć kończenia pojedynków przed czasem. Nie lubię Neila Magnego za nudny styl walki i niechęć do kończenia pojedynków przed czasem… Oczywiste jest za kogo będę trzymał kciuki, jednak w bukmacherce zapominamy o osobistych sympatiach. Najprawdopodobniej Magny w swoim stylu ugra decyzję sędziowską – trochę poobala, trochę pouderza i tak miną kolejne rundy. Jeśli jednak Koreańczyk da radę stopować obalenia rywala, to ma szansę na nokaut w stójce dzięki swojej mocy i nieprzewidywalności, ale też ogromnemu sercu do walki, które popycha Lima do przodu i każe walczyć do końca. Kursy wydają się być właściwie podzielone. Serce mówi Lim, ale ostatecznie odpuszczam.
Phillipe Nover - Yui Chul Nam (2.40 - 1.57)
Mariusz: Philippe Nover to przyzwoity zawodnik, który pewnej poprzeczki nie daje rady przeskoczyć. Nie wróżę mu wielkiej kariery w UFC, ale kilka walk może wygrać. Na jego szczęście, dostał rywala, którego przy odrobinie szczęścia jest w stanie pokonać. Nover najmocniejszy wydaje się być w parterze. Nie ma najmocniejszego ciosu, ale dość dobrze punktuje. Nam z kolei jest bardzo agresywnie walczącym zawodnikiem, który wydaje się mieć więcej „pary” w rękach od rywala. Potrafi też od czasu do czasu skutecznie obalić. Phillipe raczej będzie miał przewagę kondycyjną i nawet jak przegra pierwszą rundę, to w kolejnych dwóch może okazać się lepszy. Do zwycięstwa typuję Novera, ale nie jestem zbyt mocno przekonany.
Tomasz: Krótka piłka. Uważam, że jeśli Yui Chul Nam nie zabije Phillipe Novera w pierwszej rundzie, to przegra decyzją lub zostanie odprawiony przed czasem w późniejszych rundach. W walce z Kazukim Tokudome; Nam pokazał siłę w pierwszej odsłonie pojedynku, czterokrotnie nokdaunując Kazukiego. Jednak w drugiej rundzie przyjmował ciosy na twarz, bo ręce - tak jak i oddech - były zbyt ciężkie by je trzymać w gardzie. Wniosek z tego jeden: Nam odpadł kondycyjnie. Kilkadziesiąt sekund w drugiej rundzie minęło i Tokudome obala Koreańczyka, nie wypuszczając go z parteru do końca rundy! Nie wiem czy to "UFC jitters" w związku z debiutem czy chęć zabłyśnięcia przed nowym pracodawcą, ale nie wyglądało to za dobrze. Nover jest zawodnikiem lepszym od Kazukiego. Lepiej boksuje, lepiej się porusza, również obala. Prawdą jest to, że od 2013 roku walczył z kelnerami, ale w gruncie rzeczy z podobnymi zawodnikami walczył Yui a przy okazji męczył się niemiłosiernie z Tokudome, którego już nawet nie ma w UFC. Phillipe jeśli nie będzie wchodził w wymiany z Namem, to moim zdaniem może dociągnąć decyzję na swoje konto przy bardzo szybko pompującym się rywalu.
Mark Eddiva - Levan Makashvili (3.75 - 1.27)
Tomasz: Levan Makashvili to mistrz dywizji piórkowej organizacji CFFC. Jest to dynamicznie bijący zawodnik, mający na swoim koncie trzy nokauty oraz trzy decyzje. Przegrał tylko raz, przez decyzję po ciężkim boju z Alexandrem Bezerrą, jednak w rewanżu decyzja poszła już na jego konto. Levan dobrze porusza się na nogach, jest wszechstronny, nie obca mu żadna płaszczyzna walki. Mark Eddiva wywodzi się z wushu, stąd też jego stójka jest dosyć dziwna i raczej słaba - bez defensywy. Lubi brawl. Kevin Souza zdołał go znokdaunować w pierwszej rundzie oraz znokautować w drugiej. Mark ma silne ciosy bez większej techniki. Oczywiście przy takim stylu walki może spokojnie pójść nokaut dla Eddivy (bo nawet Souzę zdołał zamroczyć), ale bardziej poukładany wydaje się być Makashvili - pytanie jak się zaprezentuje w pierwszej walce w UFC. Raczej faworyt, ale Mark może zaskoczyć, choć stawianie na gościa bez gardy jest "małym szaleństwem".
Mariusz: Eddiva pokazał się dość dobrze w walce z mocno faworyzowanym Souzą, ale z Makashvilim czeka go teoretycznie cięższe zadanie. O ile Levan w stójce niekoniecznie musi być lepszy od wspomnianego Souzy, to zapasy i parter ma bardzo solidne. Najpewniej Makashvili zajedzie najbliższego oponenta presją (Mark nie ma zbyt dobrej kondycji) i zwycięży decyzją, bądź zanotuje skończenie w późniejszych rundach. Bukmacherzy wydaję się trochę przeceniać debiutującego w UFC Levana, jednak faworytem jest słusznym.
Tae Hyun Bang - Jon Tuck (2.28 - 1.63)
Mariusz: Bang przeważnie w swoich walkach stara się utrzymywać walkę w stójce i tam karcić ciosami rywali. Ma intynkt killera, dąży do skończeń i choćby ostatnio w ładnym stylu odprawił Kajan Johnsona. W utrzymywaniu pojedynków w swojej ulubionej płaszczyźnie pomagają mu dobre defensywne zapasy. Tuck jest bardziej wszechstronny – będzie miał przewagę w parterze. Widać u niego postępy z walki na walkę. Od zawsze ma problemy z kondycją i w tej materii może wypaść gorzej od rywala. Jeśli Tae Hyun nie da się sprowadzić do parteru, to będzie w stanie ugrać decyzję sędziowską na swoją korzyść, a może i znokautować rywala. Typuję do zwycięstwa Banga, ale daję mu na to – powiedzmy – 51% szans.
Tomasz: Bang walczy w kratkę, a przed debiutem w największej organizacji świata zdołał zwyciężyć tylko w jednej walce, z nieistniejącym w rankingach Joo Dongiem Hwangiem (MMA 3-5). Sam bilans tego przeciwnika mówi o jego poziomie. Tae Hyun Bang nigdy więc nie dostałby się do UFC na normalnych warunkach - a dostał, bo było zapotrzebowanie na zawodników na galę w Singapurze. Już zresztą w pierwszej walce u nowego pracodawcy przegrał z Mairbekiem Taisumovem, choć sam Taismunov nie znalazł się przypadkiem w organizacji, to Koreańczyk dał słabą walkę i został wypunktowany po jednostronnej dominacji. Bang jest to dziwny zawodnik z drewnianą stójką (bez jakiejkolwiek gardy). Inicjuje mocne i obszerne ciosy, ale to jest przysłowiowy "wiatrak". Jednak udało mu się znokautować Kajana Johnsona - właśnie jednym z tych zamaszystych ciosów. Kajan wirtuozem MMA nie jest, na dodatek szczękę miał już co najmniej raz zwichniętą, dlatego ta wygrana jeszcze się broni. Tuck nie pokazał do tej pory nic ciekawego w oktagonie. Owszem, jest wszechstronny, o wiele bardziej techniczny od Banga, ale nie wybija się niczym (może słabą kondycją), Bang za to wybija się swoim dziwactwem oraz mocarnymi ciosami. Raczej unikać stawiania zarówno na faworyta jak i underdoga, choć z chęcią w tym przypadku - ze względu na parę w łapach - zaznaczyłbym Koreańczyka do zwycięstwa.
Last edited by a moderator: