SPOILERY SERIALU SIX FEET UNDER
.
.
A więc zakończyłem kolejny serial. Bardzo dobry serial. Już od pierwszego odcinka poczułem, że obejrzę ten serial w całości i mi się nie znudzi. Zacznę może od końca. @Gambit, powiedziałeś, ze SFU ma najlepsze zakończenie jakie widziałeś wśród seriali. Do czasu wyjazdu Claire zakończenie było dobre, jednak miałem się pytać gdzie jest to "świetne zakończenie". Potem nadeszło ostatnie 10 minut i jazda Claire do NY. Wow. Takiego zakończenia się nie spodziewałem i nie widziałem nigdzie wcześniej. Zrobiło na mnie ogromne wrażenie, oglądałem "na jednym wdechu" i nawet - przyznam się - trochę się wzruszyłem. Nadal nie mogę wyjść z podziwu.
Sześć stóp po ziemią wydawałby się nudnym serialem, bo co fajnego może być w śmierci i zakadzie pogrzebowym? Tu jednak nie - cały czas się coś działo, często było ciężko. Tu jednak chcę nawiazać do aktorów. Praktycznie wszyscy zostali idealnie dobrani do swoich ról. Ruth mega dobrze zagrała kochajacą matkę martwiącą się o dzieci, Claire podobna z wyglądu do matki wczuła się w rolę, David dobrze grjaący geja (tu się jednak cieszę, że w pierwszej kolejności obejrzałem całego Dextera, bo chyba potem cieżko byłoby mi widzieć seryjnego mordercę geja :D), Nate dobrze okazywał emocje i zawsze potrafił pocieszać, chociaż sam nie był za bardzo zadowolony z siebie. No i stary Nathaniel Fisher, który był - jak na umarlaka - pozytywna postacią. Zakręcony Rico, który był bardzo zabawny, zajebisty rusek Nikolai, który zawsze mnie śmieszył swoim smiechem czy akcentem (Oooh, Ruthie...) I masa innych gwiazd które ciezko opisać, bo każda z nich (no prawie) miała w sobie "to coś.
Bardzo podobała mi się techniczna strona serialu. Nie często widzi się tak czesto wykorzystywany zabieg (cholera, nawet nie wiem, jak go nazwać), gdzie jest scena, nagle się coś dzieje, a potem dowiadujemy się, że to dzieje się tylko w sercu czy umyśle danej osoby i akcja jest już pokazana normalnie - na przykład na samym poczatku serialu, David nagle zaczął krzyczeć na jakimś pogrzebie, a było to tylko ukazanie tego co czuje wewnątrz (ile razy ja sobie cos takiego wyobrażałem?). Albo jest jakaś akcja, a potem to sen. Albo przywoływanie osoby Nathaniela, albo w ostatnim sezonie Nate'a, którzy też tak na prawdę wyrażali zdanie tych osób, które ich "przywołały". Szczególnie mocno uderza mnie w finałowym sezonie Brenda, któa raz po raz wyobraża sobie młodego Nathaniela, który nienawidzi swojego dziecka, a na sam koniec jest dumny. Bardzo, bardzo mi się to wszystko podobało.
Seriale jak to seriale, często z sezonu na sezon są coraz gorsze. Choc tak zachwalam ten serial, tutaj też to było widoczne. Może nie monstrualnie, ale odrobinę. Po dwóch genialnych sezonach przyszedł trzeci i czwarty. Pojawiła się Lisa, która mnie z lekka (czasami mocniej) irytowała, serial się zmienił, juz mniejsza wagę się przykłądało do "spraw grobowych", a większą do historii poszczególnych bohaterów albo spraw łóżkowych (nie czepiam się, bo musiało się tak stać). Piaty sezon jest średniakiem (plasuję go pomiędzy dwoma pierwszymi a dwoma kolejnymi sezonami). Szczególnie nie zachwycał, dopiero w tym sezonie dostrzegłem, jak bardzo się wszyscy zmienili (i z wyglądu i z charakteru), a jakieś 4-5 ostatnich odcinków zrobiło dużo szumu (pozytywnie), wywarło sporo szoku i wręcz musiałem obejrzeć wszystkie odcinki po kolei, jedne po drugim, bo tak mnie wciagnęło. Będę bardzo, bardzo miło wspominał ten serial.
.
.
KONIEC SPOILERóW
Trochę się rozpisałem, ale to mam w zwyczaju po zakończonych serialach. Jeżeli ktoś oglądał SFU i to przeczytał to fajnie. Jeżeli nie, trudno, napisałem to dla siebie i wyraziłem moje odczucia w jednym miejscu.
A dla tych którzy jeszcze nie ogladali, serdecznie polecam ten serial!