@DaimonFrey Dziękuję za bardzo wartościowy wpis. Ja w temacie jestem kompletnym nowicjuszem. Zainteresowałem się tematem dzięki znajomym, którzy czytają Briana Tracyego. Co uważasz na temat robienia list, planowania itd itp? Powiedz też co się okazało szkodliwe i dlaczego. Znam też niektórych ludzi, którzy się jarają Grzesiakiem i odbijam od nich jak najdalej, bo widzę że nie robią nic oprócz interesowania się jakimiś teoriami i życiem we własnej głowie, to coś jak granie w WOWa, tylko bez komputera, tylko w swojej głowie.
Proszę.
Brian Tracy - przerabiałem "Sposób na sukces", "100 praw sukcesu w biznesie" i "Zjedz tę żabę". On jest całkiem ok, jako jeden z nielicznych z tych amerykańskich self-help/business guru, chociaż pamiętam, że potwornie się powtarza, napisał tych książek chyba z milion a wszystko dałoby się zawrzeć w jednej. Na luzie możesz łyknąć "Sposób na sukces", nie zaszkodzi, może otworzy oczy na jakieś sprawy, tej drugiej nie ma wtedy już sensu dotykać. W "Zjedz tę żabę" chodzi o to, żeby robić najtrudniejsze zadania w ciągu dnia jako pierwsze, bo dzięki temu nie będziemy zwlekać z ich wykonaniem - potwierdzam, wziąłem to chyba właśnie od niego, super strategia! ale pisanie na ten temat całej książki... być może było tam coś jeszcze, ale nie pamiętam, więc jak było to pewnie to samo, co pisał już w innych.
Te które wypisałem wcześniej będą moim zdaniem przydatniejsze na pierwszy ogień, Tracy'ego zostaw sobie jako bonus.
Robienie list - tak, planowanie na kartce - tak. Myśli są chaotyczne, spisanie czegokolwiek, jeśli wcześniej się tego nie robiło, to DUŻY krok do przodu. Przy pisaniu jesteśmy naturalnie bardziej konkretni, kategoryzujemy treści, zauważamy ew. konflikty między pomysłami i potem zapamiętamy to łatwiej bez stosowania żadnych dodatkowych sztuczek.
Mogę wkleić moje notatki z działu o motywacji z 59 sekund, tam jest przepis na efektywne planowanie, ale to jest tak dobra i treściwa książka, że okrajanie jej raczej nie ma sensu, kup albo ściągnij, bo pewnie gdzieś w wersji ang znajdziesz na necie i w 15 minut zapoznasz się z całym rozdziałem. Warto, warto, warto!
Omijaj wizualizacje, cokolwiek powiedzą ich fani - nie tylko nie działają dla większości osób, ale szkodzą, zniechęcają, rozleniwiają. Jedyne co stosuj to metodę doublethink (dwójmyślenie chyba po polsku), która opisana jest w 59 sekund. Inna opcja to trening mentalny, ale wyłącznie jako dodatek do prawdziwego treningu (tak np wspomagają się dodatkowo koszykarze) i wtedy koniecznie należy wizualizować wykonywanie zadania "w czasie rzeczywistym", krok po kroku, bez przyspieszania fantazji, inaczej to strata czasu.
Omijaj afirmacje/autosugestie, mogą pomóc tylko jak już masz jakieś przekonanie i chcesz je wzmocnić, ale jeśli wahasz się lub czujesz, że jest inaczej to zaszkodzą, wprowadzą jeszcze większą niepewność.
Omijaj "psychologię pozytywną", jest tam kilka smaczków, ale ogólna dyscyplina to straszliwe dno, fantazje, w najlepszym razie stracisz tylko czas.
Ogólnie "pozytywne myślenie" to potwór, który wciąga, żywi się naszą naiwnością i potem wypluwa w gorszym stanie niż byliśmy wcześniej (dobry art na temat
http://www.janjedrzejczyk.pl/artykuly/pozostale/7-najwiekszych-pulapek-pozytywnego-myslenia ze źródłami pod artykułem, ale możesz mi zaufać, że facet ma naprawdę dobre, sceptyczne podejście i opiera się na faktach).
Potęga podświadomości, prawo przyciągania - patologia, na szczęście przy książkach a la "Sekret" byłem już bardziej sceptyczny, ale "Potęga podświadomości" dopadła mnie wcześniej i namieszała mocno z poczuciem własnej wartości. Badania pokazują, że nie tylko mnie. McGregor i Mańkowski lubują się w takich klimatach, ale oni są ekspertami w swoich dziedzinach, zapieprzają na treningach i to praca (nad którą nawet nie muszą szczególnie myśleć, bo od tego mają trenerów) przynosi im faktyczne rezultaty.
Medytacje - tylko vipassana/mindfulness, niczego więcej nie potrzeba. Medytacje transcendentalne i wszelkie inne metody 'holistyczne' nie dają żadnych realnych korzyści poza wkrętą emocjonalną, z której potem ciężko wyjść. OSHO, Byron Katie, Eckhart Tolle i wszelkiej maści duchowościowi guru - na śmietnik. Klasyczna, mocna filozofia + najprostsza medytacja i nie trzeba dawać zarabiać darmozjadom opowiadającym truizmy.
Omijaj Tonego Robbinsa - cholernie popularny guru i cholernie duża strata czasu (w najlepszym wypadku tylko czasu).
Omijaj Kiyosakiego - masturbują się nim wszyscy tzw. "przyszli milionerzy" czyt. internetowi fantaści i guru naciągacze. Dno, facet kompletnie zmyślił swoją historię, cały swój majątek zbił na książkach a to co próbował inwestować nie wypalało. Jak chcesz coś o "inteligencji finansowej" to przeczytaj "Sekrety amerykańskich milionerów" Stanleya i Danko, książka z durnym tytułem, ale oparta na faktach, zapomniałem a zdecydowanie powinienem dopisać ją do poprzedniego posta.
Omijaj NLP. Ja osobiście uważam, że są tam wartościowe elementy, badania to częściowo potwierdzają, ale ogólnie jest to działka tak bardzo przesycona marketingowym syfem, że zdecydowanie nie warto nawet o tym pisać. No i tutaj mamy Grzesiaka, którego zresztą poznałem osobiście na szkoleniach i potem nawet bardziej prywatnie, fajnie, że sam zauważyłeś, że nie warto. Tak samo trzeba omijać jego 'wychowanka' - Adama Dębowskiego i całą resztę "opowiadaczy", którzy w swoim CV mają wpisane "Praktyk NLP". Truizmy, fantazje, co jakiś czas trafi się wartościowy fragment, ale absolutnie nie jest to warte ceny i czasu, moja największa wtopa czasowo-pieniężna to właśnie Mateusz.
Mnemotechniki... hmmm! No niby w jakimś zakresie to działa, ale osobiście wydaje mi się mało przydatne a wymagające ogromnego nakładu wcześniej. Chociaż może to ja po prostu nie umiałem się tego odpowiednio mocno wyuczyć. Wspominam miło Tony'ego Buzana, możesz sobie poczytać jego "Pamięć na zawołanie", oprócz samych mnemotechnik było tam kilka fajnych rzeczy o pamięci. Bardzo dobre recenzje (ja tylko przeglądałem) zebrała "Moonwalking with Einstein" Joshua Foera, facet na swoim przykładzie pokazał, że można się tego nauczyć. Mimo wszystko wydaje mi się, że lepsza w temacie nauki będzie "Smart Thinking" Markmana. Później "How to Teach So Students Remember" Marilee Sprenger i dopiero poszedłbym w mnemotechniki jako bonus. W sumie może nawet sam sobie doczytam tego Foera w wolnej chwili.
Była już mowa o treningu autogennym na auto-relaksację - w badaniach na redukcję stresu ma skuteczność zbliżoną do medytacji, także też jak najbardziej polecam. Uwaga na jakieś oddychania holotropowe i inne cuda, bo to już jest ściema.
OOBE to wymysł umysłu.
Świadome śnienie / Lucid dreaming to fakt i można się tego nauczyć (mnie się nie chciało), ale poza frajdą nie odnaleziono korzyści, które niektórzy fani próbują temu przypisywać.
Od zajebania tego wszystkiego jest, spędziłem z tym masę czasu i mogę się chyba nawet nazwać ekspertem od bzdur : )))) Niby nie żałuję, bo dzięki temu już więcej nie natnę się na fantastów, ale mimo wszystko lepiej uczyć się na błędach innych... Jak coś mi się jeszcze przypomni to dopiszę.