Pracuję dla korpo i mam znajomych w korpo. Tak, masz rację, chwalą to sobie ci, którzy potrafią się w tym poruszać.
Brak decyzyjności rozmyty na ogrom stanowisk, roztrząsanie spraw nieistotnych do gargantuicznych rozmiarów, robienie wokół siebie dużo szumu, obrabianie dupy innym, brak skrupułów, egoizm, biurokracja ponad wszystko, korporytuały, nasiadówy, pranie głowy sloganami - jeśli umiesz się w tym odnaleźć to sobie radzisz.
Jeśli jesteś inżynierem z pasją i masz szczęście trafić do R&D to jesteś w inżynierskim niebie, ale to dotyczy garstki.
Kolega kilka lat temu został kierownikiem automatyków w amazonie. Jego praca polegała na wydaniu dyspozycji obchodu przez automatyków i około 2 godzin wypełniania rubryk, tabelek i raportów. Przez większość czasu nie robił nic. Od poważnych napraw były firmy zewnętrzne a i tak niemal nic się nigdy nie działo. Zarabiał jakieś 8 tysięcy+premie. Wytrwał mniej niż rok, bo stwierdził, że tylko się uwstecznia. A to koleś, który uwielbia korpo, te reguły i tryb pracy. Gdy złożył wypowiedzenie, to wszyscy współpracownicy pukali się w czoło, że rezygnuje z tak cudownego stanowiska. On jednak chciał się rozwijać. Teraz jest project menagerem w firmie produkującej maszyny. Cieszy się, bo ma lepszą pensję a w grudniu dostał 40 tysięcy premii rocznej. Lata po świecie i rozmawia po angielsku z klientami a w Polsce zwalnia tych, których uznaje za słabych pracowników. A dzwoni do mnie czy każde gniazdko na maszynie powinno mieć oddzielną różnicówkę