Polityka

Wytłumaczę po swojemu na czym polega kreacja pieniądza przez bank. Jeszcze jakiś czas temu sam tego nie rozumiałem i pytałem tutaj, więc postaram się wytłumaczyć najprostszym językiem jakim potrafię wytłumaczyć :)

Bank ma 5 milionów euro (minimum do założenia banku w PL, z czego 1 milion trzeba mieć od razu, a resztę można dopłacić, ale to nieważne teraz). Mimo, że bank posiada tylko 5 milionów euro, to może skredytować 50 milionów euro. Czyli pożycza 5 milionów euro, bo tyle ma. To jest pożyczka. Natomiast kredyt może udzielić na 50 milionów euro . Wpisuje kwotę, której nie ma. ten pieniądz nigdzie nie istnieje. Zostaje wykreowany. Nie dość, że bank wypłaca nam pieniądz, który nie istnieje, to jeszcze musimy od niego płacić odsetki, na których bank zarabia ogromne pieniądze. Na nasz kredyt mamy hipotekę. Nasze mieszkanie, które istnieje rzeczywiście. Jeśli nie spłacimy kredytu, to tracimy dom. Nasza praca również generuje prawdziwe pieniądze. Także bank daje nam wykreowane pieniądze, niczym nie różniące się od pieniędzy fałszerza, a my mu oddajemy prawdziwy hajs, który ma pokrycie w naszej pracy.

Banki biorą odsetki, mimo że faktycznie kompletnie niczego nie pożyczają.

To, że bank może udzielić kredytu na kwotę 10 razy wyższą niż sam ma, to jest lewarowanie. W Polsce 10x, natomiast w USA nawet 33x. Czym to grozi, gdy na rynku jest mało produktów? INFLACJĄ. Dlatego czym więcej się produkuje tym ta proporcja jest wyższa. Dlatego też w Stanach jest to nawet 33x, a w Polsce tylko 10x.

Dobrze rozumuję?
 
Last edited:
To ile z Twojej lokaty bank może komuś pożyczyć, zależy od zabezpieczenia jego kredytu (w uproszczeniu). Gra opiera się o minimalizowanie ryzyka. Dlatego w Stanach zrobił się kwas gdy spadły wartości nieruchomości i nie pokrywały zabezpieczeń kredytów. W takim przypadku bank musi zrobić odpis i odprowadzić kasę do BFG (bankowy fundusz gwarancyjny). Dlatego gdy bierzemy kredyt hipoteczny bank najchętniej ustanowiłby wpis na naszej hipotece na 200% kwoty kredytu.
 
@lemmy "Dlatego w Stanach zrobił się kwas gdy spadły wartości nieruchomości i nie pokrywały zabezpieczeń kredytów."

Amerykanie nie mieli pieniędzy, żeby spłacić te kredyty mieszkaniowe. Znaleziono na to prosty sposób. Dodruk pieniądza przez FED.

Szacuje się, że długi mogą być nawet 2 tysiące razy większe niż roczna produkcja PKB. Co nie dziwi, bo przecież banki mogą wielokrotnie więcej udzielać kredytów niż mają pieniędzy. Każde Państwo jest zadłużone. Mamy długi publiczne państw w postaci obligacji i bonów skarbowych, mamy kredyty, kredyty kupieckie, obligacje, weksle, długi hipoteczne, długi konsumenckie. Same długi.
Skąd się bierze taki dług? To chyba efekt tego, że nalicza się odsetki co rok od nowa. Co rok kapitalizacja odsetek. Odsetki nie są naliczane od kwoty pożyczonej, tylko co roku od nowej kwoty stopniowo powiększanej o odsetki. Odsetki rosną, robi się bańka. Pęka i efektem jest hiperinflacja.

Nie wiem czy dobrze rozumuję. Jeśli źle to proszę mi wytłumaczyć jak jest naprawdę :)

Kilka pytań:
1. Czy powinien istnieć zakaz LICHWY? Brania odsetek.
2. Czy pieniądz to towar czy może nie jest towarem, a tylko symbolem/znakiem dowolnego towaru o wartości wskazanej na banknocie?
 
1. Czy powinien istnieć zakaz LICHWY? Brania odsetek.
2. Czy pieniądz to towar czy może nie jest towarem, a tylko symbolem/znakiem dowolnego towaru o wartości wskazanej na banknocie?
1. Jak dla mnie nie. W sumie można sobie wyobrazić, że wypożyczenie czegokolwiek za pieniądze to lichwa (z odsetkami). Pożyczam łyżwy na lodowisko, zwracam łyżwy i jeszcze dopłacam - nie wiem czy trafna analogia, ale coś w tym jest ;). BTW o ile mnie pamięć nie myli LICHWA to duży %, ale kto określa i w jaki sposób czy % jest duży to nie wiem.
2. Wg mnie jest to towar, a jego wartością jest to co możemy za niego kupić. Z resztą rolę pieniądza (środka płatniczego) kiedyś przyjmowały towary (sól, ziarna kakao, etc.), których cechą wspólną było to że miały wartość (także użytkową) i były łatwe do przenoszenia, przechowywania i dość rzadkie.
 
Last edited:
@lemmy Amerykanie nie mieli pieniędzy, żeby spłacić te kredyty mieszkaniowe. Znaleziono na to prosty sposób. Dodruk pieniądza przez FED.
Jak nie masz pieniędzy na spłatę, a bank może ściągnąć to z zabezpieczenia to dramatu nie ma (dla banku). Jeśli jednak, masowo, kredyty nie są spłacane i tracą zabezpieczenia, bank na gwałt potrzebuje pieniądza dla BFG.
 
1. Jak dla mnie nie. W sumie można sobie wyobrazić, że wypożyczenie czegokolwiek za pieniądze to lichwa (z odsetkami). Pożyczam łyżwy na lodowisko, zwracam łyżwy i jeszcze dopłacam - nie wiem czy trafna analogia, ale coś w tym jest ;). BTW o ile mnie pamięć nie myli LICHWA to duży %, ale kto określa i w jaki sposób czy % jest duży to nie wiem.
2. Wg mnie jest to towar, a jego wartością jest to co możemy za niego kupić. Z resztą rolę pieniądza (środka płatniczego) kiedyś przyjmowały towary (sól, ziarna kakao, etc.), których cechą wspólną było to że miały wartość (także użytkową) i były łatwe do przenoszenia, przechowywania i dość rzadkie.

1. Moim zdaniem nie jest to trafna analogia. Lichwa dotyczy tylko pieniądza. Natomiast wynajem dotyczy przedmiotu. Zużywasz ten przedmiot itd itp. To całkiem coś innego.
2. No właśnie jeśli pieniądz nie jest towarem w odróżnieniu do wyżej wymienionych przez Ciebie łyżew, to lichwa powinna być zakazana jako niemoralna i szkodliwa. Jeśli natomiast jest towarem jak sam sugerujesz, to lichwa może być dopuszczalna.
 
B-COHYHIAAAanR4.jpg
 
1. Moim zdaniem nie jest to trafna analogia. Lichwa dotyczy tylko pieniądza. Natomiast wynajem dotyczy przedmiotu. Zużywasz ten przedmiot itd itp. To całkiem coś innego

Myślę, że LICHWA nie musi dotyczyć jedynie pieniądza.Chyba dość łatwo jest wyobrazić sobie podobne mechanizmy z materiałami płynnymi i sypkimi --> np. pożyczam 2 litry mleka, a mam zwrócić 2,5l (lub owe 2l + równowartość 0,5l lub równowartość 2,5l) --> Hmm... ale też można uznać, że mleko w tym przypadku stanowi substytut pieniądza (chociaż, jeśli pieniądz to towar, to wszystko jedno ;) ).

Racja że wynajem to średnia analogia - zwrotowi podlega ten sam artykuł, a w przypadku pieniądza nikt nie oczekuje zwrotu banknotów o tych samych numerach. Możliwe, że 'pożyczka' by bardziej pasowała.

Wg mnie bardziej istotne od zużycia jest odebranie możliwości korzystania z przedmiotu właścicielowi i za to się płaci tak w przypadku 'towaru' jak i 'pieniądza'. Jeśli popsuciu ulegnie pożyczony towar to dodatkowo (oprócz kwoty wynajmu) naliczone zostanie odpowiednie odszkodowanie. Możliwe, że wynajmujący naliczają jakieś kwoty od niewidocznych mikro-urazów pożyczanych przedmiotów - ale takie urazy powstają naturalnie w drodze użytkowania, niezależnie od aktualnego posiadacza przedmiotu. Koszty konserwacji poniósłby właściciel gdyby artykułu nie pożyczał, a wynajmujący składają się na te koszty.
 
https://www.bellingcat.com/wp-conte...igin_of_artillery_attacks_02-12-15_final1.pdf

Kolejny raport Bellingcata (poprzedni dokumentował obficie kto dostarczył BUK'a, znajdującego się na Ukrainie w miejscu katastrofy MH-17), tym razem dokumentujący ostrzał ukraińskich wojsk przez Rosje (z terytorium Rosji) na przelomie lipca-sierpnia 2014, kiedy już zanosiło się na ostateczne załatwienie kwestii rosyjskiej rebelii na wschodzie Ukrainy.
 
Mam pytanie do przeciwników dodruku pieniądza. @Jakub Bijan Bijan i reszta

Co jeśli PKB szaleje, coraz więcej produkujemy. Mamy mnóstwo towarów, a pieniądza tyle samo co w czasach gdy towarów i usług było 100 razy mniej. Co dzieje się w takim przypadku? Mamy olbrzymią deflację? Czy wtedy ludzie przestają kupować, bo oszczędzają? Zarabiają nic nie robiąc, ich pieniądz zyskuje na wartości, mimo że nic nie produkują, posiadają tylko tę walutę. Czy w takim przypadku dodruk pieniądza nie jest czymś racjonalnym?
 
https://www.bellingcat.com/wp-conte...igin_of_artillery_attacks_02-12-15_final1.pdf

Kolejny raport Bellingcata (poprzedni dokumentował obficie kto dostarczył BUK'a, znajdującego się na Ukrainie w miejscu katastrofy MH-17), tym razem dokumentujący ostrzał ukraińskich wojsk przez Rosje (z terytorium Rosji) na przelomie lipca-sierpnia 2014, kiedy już zanosiło się na ostateczne załatwienie kwestii rosyjskiej rebelii na wschodzie Ukrainy.
Świetna ta analiza, dzięki za podanie linka.
 
Tak, dzis w nocy się przesądzi coś co może zadecydowac o dalszych losach wojny. Albo niekompetencja dowództwa oprowadzi do wewnetrznego załamania sie systemu władzy z wielorakimi tego konsekwencjami, albo Poroszenko postanowi iść na odsiecz (mniej prawdopodobne, bo będzie powtórka z lotniska - drogi sa obstawione czołgami i zaminowane), więc zerwie rozejm wedle narracji rosyjskiej, a jako, że Rosja jest gwarantem porozumienia wtoczy się regularne, choc malowane na niebiesko wojsko rosyjskie.

Szkoda mi najbardziej Ukraincow w kotle zostawionych tam przez baranów/sabotazystów z dowództwa. Polsce to tez wyjdzie bokiem.
 
Przerażające jest to co się teraz dzieje na Ukrainie. Wojna, śmierć, chujowizna. Jak na razie to wygląda bezlitośnie.
 
Co jeśli PKB szaleje, coraz więcej produkujemy. Mamy mnóstwo towarów, a pieniądza tyle samo co w czasach gdy towarów i usług było 100 razy mniej.
W jaki sposób o stokroć zwiększyć PKB? - choćby w czasie życia jednego pokolenia. Zakładając wzrost wykładniczy na poziomie 10% PKB rocznie, potrzeba siedmiu lat, by PKB się podwoiło.
Mamy olbrzymią deflację? Czy wtedy ludzie przestają kupować, bo oszczędzają? Zarabiają nic nie robiąc, ich pieniądz zyskuje na wartości, mimo że nic nie produkują, posiadają tylko tę walutę. Czy w takim przypadku dodruk pieniądza nie jest czymś racjonalnym?
To twierdzenie ekonomistów jest mega głupie. Bo jeśli zakładają, że ludzie mają nosa i jakimś szóstym zmysłem wiedzą, żeby teraz nie wydawać bo za miesiąc będzie taniej, to równocześnie powinni przyznać, że ci sami ludzie powinni mieć również nosa do inflacji: "słuchaj Józek, dziś kupujemy tego malucha bo za miesiąc będzie droższy". A tu zonk - mimo permanentnej inflacji cały czas trzeba "stymulować" (ile to już QE było?) bo ludzie chyba nie mają tak dobrego nosa jednak.
 
W jaki sposób o stokroć zwiększyć PKB? - choćby w czasie życia jednego pokolenia. Zakładając wzrost wykładniczy na poziomie 10% PKB rocznie, potrzeba siedmiu lat, by PKB się podwoiło.

To twierdzenie ekonomistów jest mega głupie. Bo jeśli zakładają, że ludzie mają nosa i jakimś szóstym zmysłem wiedzą, żeby teraz nie wydawać bo za miesiąc będzie taniej, to równocześnie powinni przyznać, że ci sami ludzie powinni mieć również nosa do inflacji: "słuchaj Józek, dziś kupujemy tego malucha bo za miesiąc będzie droższy". A tu zonk - mimo permanentnej inflacji cały czas trzeba "stymulować" (ile to już QE było?) bo ludzie chyba nie mają tak dobrego nosa jednak.
Dałem przykład abstrakcyjny. Nie ma znaczenie czy 100 razy więcej czy o 10% więcej. To tylko abstrakcyjny przykład, bez wczuty zbyt dużej ;-) Jeśli mamy więcej towaru, a nie mamy wystarczająćo pieniądza na jego pokrycie to wiedz że coś się dzieje ;-)
Nie trzeba mieć nosa. Kasa na koncie rośnie, to po co ryzykować i inwestować. Natomiast masz inflację, to nie masz wyboru. Mamy pieniądz inflacyjny i ludzie nie odkładają, nie mają oszczędności w Polsce. Czy mieli oszczędności gdy pieniądz nie był inflacyjny, a deflacyjny?
 
Czy wtedy ludzie przestają kupować, bo oszczędzają?
Jak dla mnie ludzie ogarnięci w miarę możliwości zawsze powinni się starać cokolwiek oszczędzić (chociaż wiadomo, że teraz jak ktoś nie jest zadłużony to coś z nim nie tak). Czy przestają kupować/kupują mniej? Wg mnie nie. Będą wydawali cały czas proporcjonalnie do zarobków. Deflacja wg mnie to mniej więcej to samo co podwyżka dla każdego. Czy ludzie wydają mniej gdy zarabiają więcej? Polemizowałbym. Zaczynają wydawać na droższe produkty, wyższej jakości, większych gabarytów, lepszej/bardziej uznanej firmy etc. I pewnie procentowo to co im zostaje jako zaoszczędzone jest mniej więcej tych samych rozmiarów co przed deflacją/podwyżką.
 
Jeśli myślisz o pomocy - są cztery sprawy "na wczoraj":
a) pieniądze, bo mamy kilkaset kamuflarzy zimowych zablokowanych w Warszawie ze względu na brak funduszy na opłacenie faktur i dalszą ekspedycję (koszt jednej sztuki - 25zł)
b) używane, stare, byleby działały nawet tylko na zasilaczu, laptopy, tablety i notebooki. Macherzy zamieniają je w kalkulatory artyleryjskie
c) środki opatrunkowe podstawowe - bandaże, kompresy itp. Te jałowe mogą być nawet przeterminowane (tylko nie-uszkodzone!) - np. z apteczek samochodowych.
d) ciepłe ubrania męskie (priorytet), damskie i dla dzieci - znajdą nowych właścicieli wśród uchodźców.
Deadline - nie ma, bo to płynie (a raczej ciurka strumyczkiem) nieprzerwanie. Więc jak dotrze - to pchnę dalej.

Jesli ktos jest tym zainteresowany, niech da mejla.
 
Odezwalem sie do dalszego kuzyna, ktory ma zone Ukrainke. Nie wiem czy sam to organizuje czy to w ramach czegos wiekszego. Bylem ciekawey czy cos dzialaja.
Czekam na wiecej info.
 
Szeremietiewowi dzisiaj wypierdoliłbym karnego luja. Jak polityk, propanstwowiec może opowiadać w tv ze Rosja musi zaatakować Polskę ? Były szef MON, którego wypowiedź zagraniczne media powtórzą, straszy inwestorów zagranicznych. Takie plotkary powinno się plaskaczowac i wysyłać na banicje do Rosji.
 
Pewnie tak, ja słyszałem slyszalem w radiu, nie zapamiętałem jakie było źródło.

Nigdy też nie zrozumie czemu nasze polityczne kurwy zamiast się jednoczyć w obliczu zagrożenia jatrza jeszcze bardziej w sprawie polityki zagranicznej. Skąd wiara Dudy i innych ze Putin dopuści nas do stolu negocjacyjnego?!?
 
Szeremietiew ma sporo racji jezeli chodzi o brak systemowej wizji obrony kraju. Kupujemy okrety podwodne, drony szturmowe, a obrony terytorialnej i podstawowego sprzetu nie ma. Mialem do czynienia z wojskiem pare lat i smiem twierdzic, ze panstwo teoretycznie istniejace zwlaszcza odnosi sie do jego czesci odpowiedzialnej za obronnosc.
 
Back
Top