Dlaczego niektórzy nazywają rządy PiS putinizacyjnymi:
Ok, sorry, ale będzie przeklinane.
Ten temat miał być w jutrzejszym tygodniu w reżimie, ale jest tak kurwa absurdalnie głupi i tak bardzo obnaża patologię jaką są rządy tych zasranych satrapów, że nie mogę o tym nie napisać oddzielnie.
Do rzeczy: prokuratura w Szczecinie, jak przystało na instytucję prowadzącą śledztwa, opublikowała dowody w internecie, wypisz wymaluj jak jakaś kurwa Gazeta Polska czy inny periodyk rybacki. Sam fakt takiej publikacji jest patologią typową dla środkowoazjatyckich satrapii, ok? Ok.
To po pierwsze.
Co jest w opublikowanych materiałach? Ano SMS-y prokurator Ewy Wrzosek. Tak. Tej, która jako jedna z niewielu osób w 37-milionowym kraju, chciała pociągnąć do odpowiedzialności Sasina i innych aparatczyków, którzy nielegalnie organizowali wybory kopertowe. Tak, tej, którą Ziobro i Kamiński szpiegowali Pegasusem, czemu do tej pory zaprzeczano, a co teraz chyba niejako potwierdzono, no bo przepraszam, ale skąd kurwa mają jej SMS-y? Sam fakt, że je mają - jest patologią i dowodem, że żyjemy w ustroju hybrydowym.
To po drugie.
W tychże SMS-ach Ewa Wrzosek wraz z drugą prokurator, rzekomo udostępniają informacje ze śledztwa osobom do tego nieupoważnionym. Konkretnie chodzi o lato roku 2020, gdy w Warszawie w krótkim czasie doszło do dwóch wypadków autobusowych, o co Partia oczywiście obwiniła Trzaskowskiego. WEDŁUG OPUBLIKOWANYCH SMS-ÓW, Wrzosek i Małgorzata M., miały udostępnić dane o badaniu moczu kierowcy urzędnikowi warszawskiego ratusza, niejakiemu Michałowi Domaradzkiemu. Oczywiście czy tak rzeczywiście było - nie mamy pojęcia, dlatego że ponieważ:
a) Pegasus może modyfikować dane w telefonie, w tym także fragmenty korespondencji.
b) Partia ma już na koncie po prostu montowanie SMS-ów tak, by obciążały przeciwników politycznych, co przećwiczono z senatorem Brejzą.
c) Ewa Wrzosek mówi, że cytowanych przez prokuraturę SMS-ów nie wysyłała i sorry, ale jej zdanie cenię wyżej niż ziobrystów, ok?
Te trzy podpunkty dają nam po trzecie.
Niemal równolegle, Ewa Wrzosek została oddelegowana na cały dzień do pracy w sądzie, dzięki czemu posłuszni woli Partii pseudoprokuratorzy mogli... przeszukać jej biuro. Tak, bez jej udziało, co znaczy, że mogli tam "znaleźć" co chcieli. To jest oczywiście standard białorusko-kremlowski.
To po czwarte.
Ale to dalej nawet nie połowa. Bowiem chwilę później Ewa Wrzosek została... zawieszona na pół roku. Rozumiecie? ZUPEŁNYM KURWA PRZYPADKIEM, zawieszenie dotyka akurat tę prokurator, która ściga Sasina, była inwigilowana cyberbronią antyterrorystyczną, której właśnie po bantustańsku przewalono biuro i której SMS-y, prawdopodobnie i tak sfejkowane, właśnie po prostu kurwa opublikowano, jakby to nie był dowód w śledztwie (zakładając, że takowe się w ogóle toczy) tylko jakiś felieton u Sakiewicza.
Ten niesamowity zbieg okoliczności, to nasze po piąte.
I teraz wjeżdża gęste. Bowiem wspomniany wyżej Michał Domaradzki z warszawskiego ratusza został... aresztowany przez CBA. Uwaga, bo zarzut jest nieprawdokurwapodobny. Otóż Michał Domaradzki miał wyciągać od obu pań prokurator dane ze śledztwa by "osiągnąć korzyść osobistą, wyrażającą się w uzyskaniu przychylności przełożonego", którym to przełożonym jest oczywiście Trzaskowski. Oczywiście z kilometra pachnie to zwykłą gównoprawdą. Ale nawet, NAWET jeśli cały ten proceder miał miejsce i rzeczywiście przekazywano tak kluczowe informacje jak wynik badań moczu kierowcy (które i tak chwilę później podawała publicznie policja), to kurwa mać ja pierdolę, co ma do tego CBA? I czemu tego człowieka, pełniącego dyrektorskie stanowisko w ratuszu 2-milionowego miasta wyciąga się jak jakiegoś dilera czy mordercę?
To po szóste.
I teraz gwódź programu. Otóż cały ten cyrk ma oczywiście na celu ujebanie Trzaskowskiego. I wyobraźcie sobie, że szczecińska prokuratura udostępniła nie tylko rzekome SMS-y Ewy Wrzosek z Domaradzkim i Małgorzatą M., ale także Domaradzkiego z... Trzaskowskim.
Przeczytajcie to jeszcze raz na wydechu: ziobrowa prokuratura udostępniła prywatne SMS-y prezydenta Warszawy ze swoim urzędnikiem, w końcówce kampanii wyborczej, gdy ów prezydent Warszawy kandydował na prezydenta Polski.
Po siódme rodzą się zatem oczywiste pytania:
- Czy Trzaskowski był inwigilowany Pegasusem?
- Czy jeśli był, to czy możemy mówić o legalności wyborów prezydenckich w 2020, skoro Partia wiedziała wszystko o Trzaskowskim, a Adrianek wygrał niewielką różnicą głosów?
- Jeśli nie był, to skąd kurwa Ziobro ma jego SMS-y?
- Jeśli zostały one zdobyte Pegasusem lub jakimś innym oprogramowaniem, to przepraszam bardzo, ale na jakiej podstawie prawnej?
- Jeśli Ziobro ma SMS-y Trzaskowskiego i Domaradzkiego, to czy ma też SMS-y Trzaskowskiego z innymi?
- Jeśli tak, to czy przypadkiem Ziobro nie ma całego folderu pełnego kompromatów na jednego z najważniejszych polityków opozycji, co de facto wyłącza go z jakiejkolwiek wyborczej gry?
- Czy jeśli Trzaskowskiego zaatakowano Pegasusem, oznacza to, że Ziobro ma także przynajmniej fragmenty korespondencji ze wszystkimi, z którymi Trzaskowski rozmawiał, co prawdopodobnie oznacza tysiące ludzi?
- Czy cały ten cyrk nie jest po prostu sposobem Ziobry na powiedzenie nam wszystkim: tak, mam całe foldery kompromatów i chuja możecie mi zrobić?
- Czy to jest kurwa mać normalne?
Żyjemy w kraju, w którym dzieją się rzeczy, o których do tej pory czytaliśmy w reportażach o Rosji. Rząd organizuje sobie nielegalne wybory, bo czemu kurwa nie. Państwowa funkcjonariuszka, która jak w jakimś thrillerze politycznym, próbuje kogoś za to pociągnąć do odpowiedzialności jest represjonowana. Rząd, okazuje się, może sobie ot, tak, z dupy zupełnie, opublikować jej SMS-y, twierdząc, że dowodzą jakiegoś strasznego przestępstwa, choć wiemy, że już wcześniej takimi SMS-ami manipulowali. Na podstawie tych SMS-ów, rząd może sobie wpaść do ratusza ze swoją policją polityczną (oficjalnie antykorupcyjną) i wyprowadzić wysokiego urzędnika. Potem mogą sobie opublikować SMS-y prezydenta stolicy i to z czasów, gdy prawie wygrał wybory o prezydenta RP, tym samym jasno nam sugerując, że w tamtych wyborach (2020) szpiegowano sztab opozycji tak samo jak w poprzednich (Brejzę w 2019), czyli że te wybory miały gówno wspólnego z uczciwością i równością. I wszystko to się dzieje: bez śledztw, bez formalnych zarzutów, bez przesłuchań, bez żadnego uzasadnienia, po prostu dlatego, że mogą.
Ale hej, wybory się odbyły, nie? W Polsce jest demokracja, o co chodzi?