Polityka

https://dorzeczy.pl/obserwator-mediow/98635/ciekawe-badanie-w-rz-tak-zaglosuja-wlasciciele-firm.html
Wynika z niego, że w majowych eurowyborach 39 proc. przedsiębiorców zagłosuje na Koalicję Europejską, 26 proc. na PiS, 8 proc. na Kukiz'15, 7 proc. na Wiosnę Roberta Biedronia, 4 proc. na Konfederację, 3 proc. na Polskę Fair Play Roberta Gwiazdowskiego i 2 proc. na Lewicę Razem.

Sny o potedze






Wut?


Jprdl


British Columbia-based Carbon Engineering has shown that it can extract CO2 in a cost-effective way.
https://www.bbc.com/news/science-environment-47638586

 
Last edited:
Od zawsze jest wazne kto liczy... Poza tym tutaj jest a'priori założenie ze taki rozkład jest dobry, a taki zły. A jak mierzyc moralnosc wybranego ideowo wzorca?

Jeśli chodzi o moralność, to Twórcy rankingu jako coś oczywistego traktują niemoralność różnicy w zarobkach między najbogatszymi a najbiedniejszymi. Zostawmy moralność. Ciekawi mnie czy te liczby są poprawne, czy też jest to manipulacja w stylu Pickettiego.

http://philmagness.com/?p=1190&fbclid=IwAR2Ac9udTKypkSVZnEYzSQlNyofgh0dNzNr1pHyHg_wQzXB417SVTdCGOhg
 
Jeśli chodzi o moralność, to Twórcy rankingu jako coś oczywistego traktują niemoralność różnicy w zarobkach między najbogatszymi a najbiedniejszymi. Zostawmy moralność. Ciekawi mnie czy te liczby są poprawne, czy też jest to manipulacja w stylu Pickettiego.

http://philmagness.com/?p=1190&fbclid=IwAR2Ac9udTKypkSVZnEYzSQlNyofgh0dNzNr1pHyHg_wQzXB417SVTdCGOhg
Rozumiem o co ci chodzi: chcesz sie dowiedziec czy stosujac ich metodologię wyszlaby ci ta sama liczba.

Oni stwierdzili że jedną z miar nierówności jest % przychodu w całości tych 10% najbogatszych. Ciebie interesuje czy dobrze to policzyli, mnie - czy to w ogole dobra miara "nierownosci". Prawda nie lezy arytmetycznie posrodku (albo w proporcji liniowej). Wg nich idealnym stanem jest gdy 10% najbogatszych ma 10% udziału? A dlaczego nie 20% i 50% udziału? Albo inaczej: dlaczego ten parametr jest zly (jest dysproporcja, nierownoscia (of outcome, przeciez nie opportunity))?

Wracając do wykresu przedstawia on (chyba) proporcję pomiędzy rokiem 1980 a 2017 tego wybranego parametru (% przychodu w całości 10% najbogatszych).
jwjljuw.jpg



W 1980 nawet najbogatsi w PL (przynajmniej oficjalnie) byli k..a tak biedni, ze porównanie tego z 2017 nie ma jakiegokolwiek sensu (!!!). Nie bardzo rozumiem drugą oś (bo w końcu proporcja jest skalarem).

Jestem ciekaw jak parameter ten wygląda dla Wenezueli (spektakularny upadek) czy Koreii Północnej (permanentna gleba) - czy punkt wyznaczony przez parametry tych gospodarek byłby "równościowym" ideałem?

To jest bełkot.
 
Last edited:
Nie wiem czy wiecie, ale od miesiąca sprzedawcy energii elektrycznej muszą kupować prąd po wyższych cenach i sprzedawać po niższych :juanlaugh:

Tym samym pis sprawił, że dostarczanie najbardziej potrzebnego dobra dla gospodarki (czyli energii elektrycznej) stało się nieopłacalne. :DC:

A wszystko tylko po to, żeby nie przejebać następnych wyborów:no no:

jak jeszcze ktoś wątpi w to, że ci ludzie są gotowi zrujnować kraj, aby tylko utrzymać się u władzy, to musi mieć nieźle najebane gruzu pod kopułą.
 
Last edited:
Rozumiem o co ci chodzi: chcesz sie dowiedziec czy stosujac ich metodologię wyszlaby ci ta sama liczba.

Oni stwierdzili że jedną z miar nierówności jest % przychodu w całości 10% najbogatszych. Ciebie interesuje czy dobrze to policzyli, mnie - czy to w ogole dobra miara "nierownosci". Prawda nie lezy arytmetycznie posrodku (albo w proporcji liniowej). Wg nich idealnym stanem jest gdy 10% najbogatszych ma 10% udziału? A dlaczego nie 20% i 50% udziału? Albo inaczej: dlaczego ten parametr jest zly (jest dysproporcja, nierownoscia (of outcome, przeciez nie opportunity))?

Wracając do wykresu przedstawia on (chyba) proporcję pomiędzy rokiem 1980 a 2017 tego wybranego parametru (% przychodu w całości 10% najbogatszych).
jwjljuw.jpg



W 1980 nawet najbogatsi w PL (przynajmniej oficjalnie) byli k..a tak biedni, ze porównanie tego z 2017 nie ma jakiegokolwiek sensu (!!!). Nie bardzo rozumiem drugą oś (bo w końcu proporcja jest skalarem).

Jestem ciekaw jak parameter ten wygląda dla Wenezueli (spektakularny upadek) czy Koreii Północnej (permanentna gleba) - czy punkt wyznaczony przez parametry tych gospodarek byłby "równościowym" ideałem?

To jest bełkot.


W sumie to dokładnie o taką analizę mi chodziło. Tym razem nie będzie debaty między nami, zgadzam się w pelni ;)
 
Last edited:
W sumie to dokładnie o taką analizę mi chodziło. Tym razem nie będzie debaty między nami, zgadzam się w pelni ;)
Ufff ;)

Oczywiscie do porównania można by dodać Arabie Saudyjską, która żyła w permanentnym bogactwie, to tak żeby domknąć tą Wenezuelę i Koreę Północną.

Moim zdaniem to powinno być inaczej zrobione: sprawdzenie 10 krajów gdzie najbardziej wzrosło zadowolenie z życia (choć to tak kruchy, medialnie wrażliwy parametr, no ale to w końcu eksperyment myślowy) w 10 krajach i sprawdzenie czy zmiana tej konkretnej statystyki na tym wykresie jest konsystentna. Potem można to zrobić dla 10 krajów gdzie najbardziej spadło, sprawdzić to samo, i czy aby przypadkiem to jest dokładna odwrotność, czy jednak nie (może się okazać że trend ekonomiczny jest ten sam - bo jest to wpływ globalny, a zadowolenie z życia w ogóle od tego parametru nie zależy).

Ale najważniejsze własnie będzie dobranie właściwych dat, każdy kraj miał tąpnięcia i wzrosty w różnych momentach, często rok czy dwa lata robi gigantyczną różnicę (np. globalnie 2007-2009, czy wojny choćby) więc raczej by to trzeba oprzeć się na cyklach koniunkturalnych. Przy tak miękkich definicjach możesz udowodnić to, co chcesz.

Edit:




Edit:

W Szwajcarii referendum pod presja EU: albo Schoengen albo dostep do broni:
https://tomasztrocki.com/bron/juz-w-maju-szwajcaria-moze-zostac-rozbrojona-przez-ue/

#acta2 #article13


MH17, banki i pozwy


BBC o niemieckim posle z AfD:


Liberalizm vs kapitalizm (by Gwiazdowski i Woś)


O CPK


Nato na zakrecie




 
Last edited:
Czy pani minister jest świadoma, że YT Content Id kosztował Google 60 milionów $?
A widzisz jakikolwiek przebłysk inteligencji w tej upiornej nawiedzonej lewej mordzie, co na pewno wie lepiej niż Ty czy ja, jak mamy żyć i co nam wolno robić? Jebana socjalistka. Nie ogarnia idiotka kompletnie co się z tym wiąże. Myśli, że wystarczy kliknąć i już.
 
Widze, ze zostal poruszony temat strajku nauczycieli. Rowniez zabiore zdanie w dyskusji. Moja partnerka akurat pracuje na uczelni i zarabia tylko 2 tysiace. Nie popiera strajku, bo wiedziala jakie sa stawki i pracuje tam, bo to jest praca dzieki ktorej ma ogromna ilosc wolnego czasu, ktory moze poswiecic na zajmowanie sie rodzina. Jesli nauczyciele chca wiecej zarabiac, to niech walcza o zwiekszenie ilosci godzin do przepracowania.
 
Widze, ze zostal poruszony temat strajku nauczycieli. Rowniez zabiore zdanie w dyskusji. Moja partnerka akurat pracuje na uczelni i zarabia tylko 2 tysiace. Nie popiera strajku, bo wiedziala jakie sa stawki i pracuje tam, bo to jest praca dzieki ktorej ma ogromna ilosc wolnego czasu, ktory moze poswiecic na zajmowanie sie rodzina. Jesli nauczyciele chca wiecej zarabiac, to niech walcza o zwiekszenie ilosci godzin do przepracowania.

To ile mają pracować? Moja mama pracuje codziennie od 7-8 do 15.30 lub później, ma geografię, wf, korekcyjne, sksy i inne pierdoły, żeby tylko pełny etat wyszedł. Pracuje w tym fachu 20 lat, chyba od 10 jest nauczycielem dyplomowanym. Nie będę wspominał o wszystkich zjebanych szkoleniach w których często musi uczestniczyć przez cały weekend. Dwa kierunki studiów skończone, do tego 3-4 podyplomówki. Do tego dochodzą rady, wywiadówki oraz sprawdzanie kartkówek,klasówek, prac domowych i pojebana papierologia polegająca na wypełnianiu masy zbędnych papierów, nie wliczając w to pisania programu, uzupełnianiu dziennika etc. Zarabia 2400zł, a żeby nie zrobione papiery na oligofrenopedagogike i inne pokrewne zajęcia, ciężko by było uzbierać cały etat i zarabiać więcej niż 2000 tysiące złotych. Faktycznie, ma jeszcze pole do dodatkowej pracy i masę czasu na dom :wall:
 
Widze, ze zostal poruszony temat strajku nauczycieli. Rowniez zabiore zdanie w dyskusji. Moja partnerka akurat pracuje na uczelni i zarabia tylko 2 tysiace. Nie popiera strajku, bo wiedziala jakie sa stawki i pracuje tam, bo to jest praca dzieki ktorej ma ogromna ilosc wolnego czasu, ktory moze poswiecic na zajmowanie sie rodzina. Jesli nauczyciele chca wiecej zarabiac, to niech walcza o zwiekszenie ilosci godzin do przepracowania.
Będą siedzieć dłużej w szkole i co robić? Poprawiać sprawdziany, które normalnie poprawiają w domu? Nasza gospodarka na tym wiele zyska.
 
  • Like
Reactions: pst
To ile mają pracować? Moja mama pracuje codziennie od 7-8 do 15.30 lub później, ma geografię, wf, korekcyjne, sksy i inne pierdoły, żeby tylko pełny etat wyszedł. Pracuje w tym fachu 20 lat, chyba od 10 jest nauczycielem dyplomowanym. Nie będę wspominał o wszystkich zjebanych szkoleniach w których często musi uczestniczyć przez cały weekend. Dwa kierunki studiów skończone, do tego 3-4 podyplomówki. Do tego dochodzą rady, wywiadówki oraz sprawdzanie kartkówek,klasówek, prac domowych i pojebana papierologia polegająca na wypełnianiu masy zbędnych papierów, nie wliczając w to pisania programu, uzupełnianiu dziennika etc. Zarabia 2400zł, a żeby nie zrobione papiery na oligofrenopedagogike i inne pokrewne zajęcia, ciężko by było uzbierać cały etat i zarabiać więcej niż 2000 tysiące złotych. Faktycznie, ma jeszcze pole do dodatkowej pracy i masę czasu na dom :wall:
To ja dorzucę swoje 3 grosze, mój ojciec był nauczycielem mianowanym, nienawidził tej roboty, traktował jako najgorsze zło, ciągła walka z bachorami, chamstwo i brak poszanowania jego pracy, ostatnie kilka lat przebimbał dając korki, trwając na chorobowym mniej więcej 6m/rok.
Pensja porównując z innymi państwowymi posadami głodowa, fakt dużo wolnego, święta, ferie, wakacje. Jeździł na saksy dopierdalać co by na remont mieszkania było.
Po zmianie kilku szkół i lawirowaniu na chorobówce doczołgał się do emerytury.
Moja mama uczyła w liceum medycznym, uciekła do poradni uzależnień jak tylko była okazja.
To bardzo niewdzięczny zawód. Trzeba naprawdę wiele dystansu do siebie, widziałem ile to kosztowało mojego starego, by tam wysiedzieć.
To nie były lata 80-te, gdzie nauczyciel był darzony szacunkiem i mógł ewentulanie przypierdolić linijką jak gówniak skakał i rodzice nie mieli za dużo do powiedzenia jak brajanek tudzież dżesika skakała za nadto. A mój stary to z tych co "chciał" gówniarzy nauczyć, ale się poddał.
Jedyna opcja co przychodzi mi na myśl, stary potwierdza to wuefista. Opierdalacz wszechświata, żadnych sprawdzianów, odpowiedzialności za przygotowanie gówniaków do matury etc.
Druga robota jako opiekun internatu i jakoś mu się kręci. Nie zmęczony, zawsze zwarty i gotowy na wyjazdy,
czas na dymanie co fajniejszej kadry nauczycielskiej na wycieczkach szkolnych.
Także ja im się nie dziwię, też jak czytałem te bzdety (mój stary też, sam do niego dzwoniłem) co do chuja mianowany 6 000?
Wg mnie nauczyciel powinien minium brać 3000 na łapę. Mianowany z długim stażem 4000zł na łapę i wzwyż. (oprócz chuja jebanego wuefisty i plastyka i innych podobnych relaksobzdur)
 
Moj ojciec, tez nauczyciel, zawsze powtarzal, ze najgorszym czego mozna zyczyc drugiemu czlowiekowi to zeby czudze dzieci uczyl. Kazdy kto gdzies sie w tym srodowisku troche obracal i zna je od wewnatrz wie, ze to nie jest latwa praca, zwlaszcza jesli komus zalezy.
Pewnie, ze sa rozne szkoly i rozni nauczyciele/uczniowie. Nie wszedzie mamy do czynienia z patologia, ale nie wyglada zeby mialo byc lepiej, a raczej coraz gorzej. Roszczeniowe spoleczenstwo, ktore mysli, ze edukacja to dar kiedy tak naprawde powinien to byc przywilej, na ktory uczniowie wraz ze swoimi rodzinami powinni ciezko pracowac.
Strajku ogolnie nie popieram, ale chetnie wyslal bym Jarka zeby poczuyl troche historii w jakims gimnazjum :conorsalute:
 
Last edited:
oprócz chuja jebanego wuefisty

Prosiłbym o więcej szacunku, są wuefiści co też dużo robią. Organizacja treningów na własną rękę, zawodów i załatwianie wszystkich spraw dookoła. Do tego jak próbujesz coś tych głąbów nauczyć, coś pokazać, zrobić a na 20 osób w klasie 12 ze zwolnieniem i siedzą bo mają wyjebane. A potem przychodzi dyrektorka lub kuratorium z wizytą i opierdala nauczyciela za to, że dzieciaki a)nie ćwiczą, bo prawie każdy na zwolnieniu od lekarza lub mamusi b)nic nie potrafią zrobić. Więc takie generalizowanie jest chuja warte, bo dobry wuefista też od siebie w chuj musi dać. Dla kontrastu oczywiście podam, że jest taki zapierdol, bo drugi wuefista który prowadzi WF równolegle z moją mamą, jest pierdołą co nic nie potrafi i nic nie robi. Jak moja mama była na rocznym chorobowym, to przez rok ze szkoły nikt nie pojechał na żadne zawody, szkoła żadnych nie zorganizowała, nawet nie było jebanych rozgrywek klasowych. Ba, jak wróciła i prowadził nas ten goguś, to byśmy nie pojechali na zawody w piłkę gdyby nie moja rodzicielka, która się wkurwiła, że nigdzie nie jeździmy pomimo tego, że jest kim grać i jeździła z nami na turnieje, pomimo tego, że ona prowadziła wuef z dziewczynami, więc mogła mieć na ten fakt kompletnie wyjebane. Więc nie życzę sobie aby nazywać moją kochaną mamuśkę "chujem jebanym" :wink:

Do tego dodam, że jest duża odpowiedzialność za zdrowie tych debili. Jak masz 30 dzieciaków na sali i mają delikatnie ćwiczyć przy drabinkach i wskakiwać na 1-2 szczebel na zmianę nogami, a gdy tylko się odwrócisz to jakiś debil jebany postanowi wskoczyć na wyższy szczebel dwiema nogami jednocześnie, jebnie na plecy i coś sobie zrobi, to wuefista jest pociągnięty do odpowiedzialności. Ba, nawet kiedyś ten sam debil przylazł na wuef ze szpilką schowaną gdzieś w bucie, w skarpecie czy nawet w dupie, bo nie mam pojęcia skąd on tam ją wziął, wyciągnął z tego miejsca w trakcie zajęć i w międzyczasie postanowił ją zeżreć - ciekawe jak ktoś jest w stanie upilnować tego dekla żeby tego nie zrobił? I zgadnijcie oczywiście kto poniósł za to odpowiedzialność.
 
Prosiłbym o więcej szacunku, są wuefiści co też dużo robią. Organizacja treningów na własną rękę, zawodów i załatwianie wszystkich spraw dookoła. Do tego jak próbujesz coś tych głąbów nauczyć, coś pokazać, zrobić a na 20 osób w klasie 12 ze zwolnieniem i siedzą bo mają wyjebane. A potem przychodzi dyrektorka lub kuratorium z wizytą i opierdala nauczyciela za to, że dzieciaki a)nie ćwiczą, bo prawie każdy na zwolnieniu od lekarza lub mamusi b)nic nie potrafią zrobić. Więc takie generalizowanie jest chuja warte, bo dobry wuefista też od siebie w chuj musi dać. Dla kontrastu oczywiście podam, że jest taki zapierdol, bo drugi wuefista który prowadzi WF równolegle z moją mamą, jest pierdołą co nic nie potrafi i nic nie robi. Jak moja mama była na rocznym chorobowym, to przez rok ze szkoły nikt nie pojechał na żadne zawody, szkoła żadnych nie zorganizowała, nawet nie było jebanych rozgrywek klasowych. Ba, jak wróciła i prowadził nas ten goguś, to byśmy nie pojechali na zawody w piłkę gdyby nie moja rodzicielka, która się wkurwiła, że nigdzie nie jeździmy pomimo tego, że jest kim grać i jeździła z nami na turnieje, pomimo tego, że ona prowadziła wuef z dziewczynami, więc mogła mieć na ten fakt kompletnie wyjebane. Więc nie życzę sobie aby nazywać moją kochaną mamuśkę "chujem jebanym" :wink:

Do tego dodam, że jest duża odpowiedzialność za zdrowie tych debili. Jak masz 30 dzieciaków na sali i mają delikatnie ćwiczyć przy drabinkach i wskakiwać na 1-2 szczebel na zmianę nogami, a gdy tylko się odwrócisz to jakiś debil jebany postanowi wskoczyć na wyższy szczebel dwiema nogami jednocześnie, jebnie na plecy i coś sobie zrobi, to wuefista jest pociągnięty do odpowiedzialności. Ba, nawet kiedyś ten sam debil przylazł na wuef ze szpilką schowaną gdzieś w bucie, w skarpecie czy nawet w dupie, bo nie mam pojęcia skąd on tam ją wziął, wyciągnął skądś w trakcie zajęć i w międzyczasie postanowił ją zeżreć - ciekawe jak ktoś jest w stanie upilnować tego dekla żeby tego nie zrobił? I zgadnijcie oczywiście kto poniósł za to odpowiedzialność.
Przecież wyraziłem się jasno "wuefista" co na wycieczkach szkolnych zapina panie z kadry nauczycielskiej nie "wuefistka".
:beer:
 
Ogólnie jeszcze sobie przypomniałem sytuację z tego tygodnia: idę sobie na zajęcia, stoją jakieś babki i słyszę wypowiedź "A czego oni chcą? Prezentów dostają, kwiaty dostają, elegancko chodzą ubrane i jeszcze narzekają że pieniędzy nie mają". Faktycznie, ta jedna róża na Dzień nauczyciela i trochę czekolad na koniec roku dla wychowawcy to faktycznie w chuj prezentów :crazy: Dziwne, że mnie rodzice z sobą na Karaiby co wakacje nie zabierają jak już tam lecą, bo tyle dostają.

I jeszcze jedno dosć istotne w tym wszystkim jest to, że ten protest jest słuszny, ale wkurwienie potęguje fakt, że rządzące nami #!@$!@$ mówią, że nie ma pieniędzy na podwyżkę dla nauczycieli, po czym tego samego dnia pierdolony karakan oznajmia, że będzie dawał 500zł za świnie. No to przecież jest najbardziej chamskie splunięcie w stronę nauczycieli jakie się da, pokazujące, że nawet świnie i krowy są więcej warte niż ich praca.
 
To ile mają pracować? Moja mama pracuje codziennie od 7-8 do 15.30 lub później, ma geografię, wf, korekcyjne, sksy i inne pierdoły, żeby tylko pełny etat wyszedł. Pracuje w tym fachu 20 lat, chyba od 10 jest nauczycielem dyplomowanym. Nie będę wspominał o wszystkich zjebanych szkoleniach w których często musi uczestniczyć przez cały weekend. Dwa kierunki studiów skończone, do tego 3-4 podyplomówki. Do tego dochodzą rady, wywiadówki oraz sprawdzanie kartkówek,klasówek, prac domowych i pojebana papierologia polegająca na wypełnianiu masy zbędnych papierów, nie wliczając w to pisania programu, uzupełnianiu dziennika etc. Zarabia 2400zł, a żeby nie zrobione papiery na oligofrenopedagogike i inne pokrewne zajęcia, ciężko by było uzbierać cały etat i zarabiać więcej niż 2000 tysiące złotych. Faktycznie, ma jeszcze pole do dodatkowej pracy i masę czasu na dom :wall:

Niech walczą o to by oficjalnie pracowac po 40h w tygodniu i niech te wymienione przez Ciebie zajęcia zostaną wpisane w plan na podstawie ktorego oblicza się godziny pracy. Jeśli praktycznie pracuję po 40h w tygodniu, to te 40h powinno być również na papierze. Niech sprawdzają te sprawdziany w szkole.

"Będą siedzieć dłużej w szkole i co robić? Poprawiać sprawdziany, które normalnie poprawiają w domu? Nasza gospodarka na tym wiele zyska." @Tar-Ellendil

Poprawiać sprawdziany, przygotowywać się do lekcji oraz przyjmować uczniów i rodziców na i dyżurach. Dlaczego nie? Niech maja rozgraniczenie między pracą zawodową a życiem prywatnym . No chyba, że to sprawdzanie klasówek nie jest aż tak czasochłonne ...
 
Niech walczą o to by oficjalnie pracowac po 40h w tygodniu i niech te wymienione przez Ciebie zajęcia zostaną wpisane w plan na podstawie ktorego oblicza się godziny pracy. Jeśli praktycznie pracuję po 40h w tygodniu, to te 40h powinno być również na papierze. Niech sprawdzają te sprawdziany w szkole.

"Będą siedzieć dłużej w szkole i co robić? Poprawiać sprawdziany, które normalnie poprawiają w domu? Nasza gospodarka na tym wiele zyska."

Poprawiać sprawdziany, przygotowywać się do lekcji oraz przyjmować uczniów i rodziców na i dyżurach. Dlaczego nie?

To w takiej sytuacji im dopierdolą jeszcze więcej papierologii. Jak zaczną walczyć o więcej pracy w szkole, to już o to Pisiorki zadbają, żeby nauczyciele mieli roboty po pachy i jeszcze dalej.
 
To w takiej sytuacji im dopierdolą jeszcze więcej papierologii. Jak zaczną walczyć o więcej pracy w szkole, to już o to Pisiorki zadbają, żeby nauczyciele mieli roboty po pachy i jeszcze dalej.

Ale za te papierologie im zapłacą, a chyba chodzi o wyższe zarobki . 40h w tygodniu to za dużo? Nawet nie wiesz jak mi się czasami marzy taka praca po 8 godzin dziennie.
 
Ale za te papierologie im zapłacą, a chyba chodzi o wyższe zarobki . 40h w tygodniu to za dużo? Nawet nie wiesz jak mi się czasami marzy taka praca po 8 godzin dziennie.
To co robią do tej pory w domu, będą robili w szkole. Pytanie tylko co to wnosi do gospodarki?
 
To co robią do tej pory w domu, będą robili w szkole. Pytanie tylko co to wnosi do gospodarki?

A dlaczego ma to coś wnieść do gospodarki?

Efekty tego rozwiązania, ktorych bym się spodziewał:
1. Wyższe zarobki nauczycieli, co w dłuższej perspektywie przyciągnie bardziej ambitne osoby do zawodu. Z osób, które znam z czasów studenckich - w szkole uczą sami nieudacznicy. Ludzie studiujący historię z podręczników do gimnazjum teraz uczą historii w licem. Nie mieli na siebie innego pomysłu. Trochę rywalizacji by się przydało, bo nie chciałbym by tacy debile uczyli mojego syna.
2. Większy szacunek dla nauczycieli, bo ludzie by już nie mogli na nich narzekać, że pracują znacznie mniej niż reszta społeczeństwa i protestują bez powodu.
 
A dlaczego ma to coś wnieść do gospodarki?

Myślę, że rezultatem takiego rozwiązania będzie:
1. Wyższe zarobki nauczycieli, co w dłuższej perspektywie przyciągnie bardziej ambitne osoby do zawodu. Z osób, które znam z czasów studenckich - w szkole uczą sami nieudacznicy. Ludzie studiujący historię z podręczników do gimnazjum teraz uczą historii w licem. Nie mieli na siebie innego pomysłu. Trochę rywalizacji by się przydało, bo nie chciałbym by tacy debile uczyli mojego syna.
2. Większy szacunek dla nauczycieli, bo ludzie by już nie mogli na nich narzekać, że pracują znacznie mniej niż reszta społeczeństwa i protestują bez powodu.
Rząd chce im podnieść zarobki w zamian za wydłużenie czasu pracy, który nie wnosi wartości dodatniej do gospodarki.

To jest najlepsze rozwiązanie na które wpadli? Co wygeneruje te straty w budżecie, które pójdą na pokrycie tego planu?
 
Rząd chce im podnieść zarobki w zamian za wydłużenie czasu pracy, który nie wnosi wartości dodatniej do gospodarki.

To jest najlepsze rozwiązanie na które wpadli? Co wygeneruje te straty w budżecie, które pójdą na pokrycie tego?

Co rozumiesz przez wartość dodatnia dla gospodarki?
 
Last edited:
Coś co pokryje te podwyżki, w innym razie będą musieli komuś z kieszeni zabrać (pytanie tylko komu).

Ta dodatkowa praca musi generować jakieś zyski/oszczędności.

Jak pokryć koszty? Zabrać 500 plus i zlikwidować te wszystkie agencje rynku rolnego i pokrewne instytucje. A najlepiej zlikwidować system emerytalny (KRUS wlacznie) - ludzie powinni pracować, a nie odpoczywać na głodowej emeryturze. Jak nie moga pracowac, to niech ida na rentę. To by dopiero byla wartosc dodatnia dla gospodarki. Popierasz?

Zysk pojawi się dopiero po pewnym czasie - inwestycja długoterminowa w edukacje młodziezy.
 
(...) Dodatkowo - nie ma szczepionki w 100% skutecznej, więc warto opierać się na odporności zbiorowiskowej. Jeśli zaszczepimy większość danej społeczności, to nawet osoby niezaszczepione będą chronione.
Ale wiesz chyba, że koncepcja tzw. "odporności zbiorowej" (np. w przypadku odry), opierała się o przekonanie dożywotniego uodpornienia w przypadku naturalnego przejścia pierwotnej infekcji wirusowej? A przecież obecnie wiadomo, że założenie to było błędne. Dodatkowo nie wspominasz o negatywnych skutkach poszczepiennej zbiorowej odporności, podobnie zrobiono w przypadku podjęcia decyzji o wprowadzeniu masowych szczepień.
 
Ale za te papierologie im zapłacą, a chyba chodzi o wyższe zarobki . 40h w tygodniu to za dużo? Nawet nie wiesz jak mi się czasami marzy taka praca po 8 godzin dziennie.

Ale wiesz, że nie jesteś w stanie wymierzyć tego ile zajmie sprawdzanie klasówek, kartkówek, projektów i prac domowych? Dorzucą im po 2h dziennie to spadnie jeszcze bardziej poziom edukacji, bo nauczyciele będą zamiast zadań otwartych dawać testy - żeby się wyrobić w ciągu dwóch godzin dziennie, bo innych papierów nie mają szans wypełnić szybciej.
 
Back
Top