Kiedyś widziałem taki dokument o dzieciach z różnych części świata które mają ekstremalnie trudne drogi do szkoły.
Dzieci szły przez góry, rzeki i inne niebezpieczne miejsca.
Jednym z wątków był Afrykański chłopiec który miał łatwą technicznie ale bardzo długa drogę.
Notorycznie się spóźniał się do szkoły, bo zbaczał z drogi odbijając do miejsca gdzie jego brat zabijał zwierzęta ( chyba jakieś kozice) i tam pili ich krew.
Był urywek jak pił duszkiem cały metalowy kubek ciepłej krwi aż mu po brodzie ściekała. Krew spuszczali na żywca tylko był ten obraz zablurowany.
Mały za spóźnienie dostawał od nauczycielki kijem po dłoniach ale i tak stwierdził do kamery, że warto. W rozmowie powiedział, że szkoła jest bez sensu bo jemu do szczęścia wystarczy tylko żyć jak brat, łapać zwierzęta i pić ich krew.
Coś w tym jest.
Dzieci szły przez góry, rzeki i inne niebezpieczne miejsca.
Jednym z wątków był Afrykański chłopiec który miał łatwą technicznie ale bardzo długa drogę.
Notorycznie się spóźniał się do szkoły, bo zbaczał z drogi odbijając do miejsca gdzie jego brat zabijał zwierzęta ( chyba jakieś kozice) i tam pili ich krew.
Był urywek jak pił duszkiem cały metalowy kubek ciepłej krwi aż mu po brodzie ściekała. Krew spuszczali na żywca tylko był ten obraz zablurowany.
Mały za spóźnienie dostawał od nauczycielki kijem po dłoniach ale i tak stwierdził do kamery, że warto. W rozmowie powiedział, że szkoła jest bez sensu bo jemu do szczęścia wystarczy tylko żyć jak brat, łapać zwierzęta i pić ich krew.
Coś w tym jest.