Wspomniana już Maya Ori za pół roku indywidualnego programu coachingowego zakładającego jedną sesję tygodniowo i dostęp do coachki online, aby klientka mogła "na bieżąco otrzymać odpowiedź" liczy sobie 35 tys. – i to nie złotówek, ale euro.
To 13 razy więcej niż koszt rocznej terapii u doświadczonego psychoterapeuty w dużym mieście. Tańszy jest też semestr nauki na Harvardzie.
Zdaniem coachki nie są to jednak wygórowane kwoty. Na jej profilu czytam, że nie istnieją pojęcia takie jak "tanio" czy "drogo".
"Wszystko jest kwestią WYMIANY ENERGII (...) Dopóki patrzysz z perspektywy pieniędzy i wydatku (zamiast inwestycji w siebie, w swoją przyszłość). Dopóki twoje pierwsze pytanie brzmi ile to kosztuje zamiast “co mogę zyskać” BLOKUJESZ OBFITOŚĆ".
Czytając te mądrości, nietrudno domyślić się, czym Maya Ori – jeszcze pod swoim prawdziwym nazwiskiem – zajmowała się wcześniej. Pracowała w marketingu.
W opisie jej warsztatów dla kobiet czytam: "Nauczysz się sprzedawać i negocjować, aby z radością przyciągać idealnych klientów, którzy z radością zapłacą tyle, ile jesteś warta". Dodatkowo przy zakupie najdroższego pakietu coachka obiecuje też "zdradzić swój sekret zwiększenia sprzedaży o 95 proc.".