NBA - najlepsza liga koszykarska na świecie.

Bulls położyli topowe ekipy zachodu LA, Portland, Suns , Seattle i 2x Utah. Jeśli to byli słabi zawodnicy to nie mam więcej pytań. Zresztą jako całość to w latach 90 konferencja zachodnia miała opinie silniejszej od wschodu.
 
Nie wymazuje, tylko po prostu pokazuję o co chodzi przy zarzucaniu mu przegranych finałów, LeBron w tych przegrywanych finałach miał gorszy roster niż Jordan w latach 90.
Dla mnie na ten moment Jordan też lepszy, chociaż wtedy NBA nie oglądałem. Tak 1:1 nie można tego po prostu porównywać, to wszystko było w innych okolicznościach.
Może gdyby to ,może gdyby tamto. Tak się buduje legendę i czasem potrzeba trochę szczęścia i zbiegu okoliczności. Może tego zabrakło Jamesowi bo na pewno nie umiejętności.
 
James 6x przegrał finał zdobył tylko 4 mistrzostwa. Ile razy musiał zmieniać klub żeby przez 20 lat uciułać 4 pierścionki? 2x po trzy mistrzostwa stawiam jednak wyżej.
To są często powtarzane, ale strasznie bzdurne argumenty. Pomijając w ogóle fakt, że koszykówka to gra zespołowa, to:

1. Majkel nigdy nie przegrał finałów. Łał. Za to w ogóle nie dochodził do finałów częściej niż je wygrywał. Grał 15 sezonów w NBA, czemu zagrał tylko w 6 finałach? Bo przez 7 lat swojej kariery odpadał zanim finał w ogóle powąchał. Potem zdobył pierwszy 3-peat i zrobił przerwę. Bo przerwie wrócił w 1995 i też odpadł w drugiej rundzie z Orlando. Te dwa ostatnie w Wizzards mu wybaczę.

2. Majkel nie musiał zmieniać klubu, bo lepszych klubów właściwie nie było. Po co miałby zmieniać, jak mógł sobie spokojnie nabijać te dwa 3-peaty w klubie z czołówki bez niego, ułożonym pod niego? Jak sobie zrobił przerwę od koszykówki, to ci sami Bulls bez niego doszli do półfinału konferencji. Cavs bez Lebrona to było dno ligi.
 
To są często powtarzane, ale strasznie bzdurne argumenty. Pomijając w ogóle fakt, że koszykówka to gra zespołowa, to:

1. Majkel nigdy nie przegrał finałów. Łał. Za to w ogóle nie dochodził do finałów częściej niż je wygrywał. Grał 15 sezonów w NBA, czemu zagrał tylko w 6 finałach? Bo przez 7 lat swojej kariery odpadał zanim finał w ogóle powąchał. Potem zdobył pierwszy 3-peat i zrobił przerwę. Bo przerwie wrócił w 1995 i też odpadł w drugiej rundzie z Orlando. Te dwa ostatnie w Wizzards mu wybaczę.

2. Majkel nie musiał zmieniać klubu, bo lepszych klubów właściwie nie było. Po co miałby zmieniać, jak mógł sobie spokojnie nabijać te dwa 3-peaty w klubie z czołówki bez niego, ułożonym pod niego? Jak sobie zrobił przerwę od koszykówki, to ci sami Bulls bez niego doszli do półfinału konferencji. Cavs bez Lebrona to było dno ligi.
Jakkolwiek byś tego nie argumentował to 2x3 jest faktem . Jest to coś czego nikt wcześniej ani później nie osiagnął oraz nie zapowiada się żeby to miało nastąpić. James ma jeszcze inne przegrane np olimpiada. Jordan w sumie też bo kiedy był już dość ukształtowanym graczem pistones zjechali mu dupsko chyba trzy lat pod rząd na wschodzie no i największy wstyd Wizards. Każdy ma swoje zdanie jak dziurę w dupie. Zobaczymy jak ocenią ich następne pokolenia.
 
Jakkolwiek byś tego nie argumentował to 2x3 jest faktem . Jest to coś czego nikt wcześniej ani później nie osiagnął oraz nie zapowiada się żeby to miało nastąpić. James ma jeszcze inne przegrane np olimpiada. Jordan w sumie też bo kiedy był już dość ukształtowanym graczem pistones zjechali mu dupsko chyba trzy lat pod rząd na wschodzie no i największy wstyd Wizards. Każdy ma swoje zdanie jak dziurę w dupie. Zobaczymy jak ocenią ich następne pokolenia.
No pewnie, że jest faktem, tylko że kompletnie bez znaczenia w takiej dyskusji. Że niby np. Miami Lebrona nie pokonałoby tamtych Jazz czy Supersonics? LOL. Tak samo faktem jest, że Bill Russell zdobył 8 tytułów z rzędu. To nawet te dwa 3-peaty do kupy to za mało na jeden 8-peat. I co?

Ja zresztą nie uważam, żeby Jordan był gorszym czy lepszym koszykarzem od Lebrona. Po prostu nie lubię tych bzdurnych argumentów typu jeden klub, nigdy nie przegrał finałów i inne takie, gdzie to nie lekkoatletyka czy tenis, tylko sport zespołowy z milionem zmiennych.

Jakkolwiek byś tego nie argumentował to 2x3 jest faktem . Jest to coś czego nikt wcześniej ani później nie osiagnął oraz nie zapowiada się żeby to miało nastąpić.
Bo liga jest lepsza, bardziej wyrównana i idzie do przodu. Jakby Ronda skończyła karierę zawczasu jak Jordan, to też można by mówić, nigdy nie przegrała, teraz już takiej nie ma i nigdy nie będzie.
 
Można by się tak kopać dalej bo w czasach Russella to nie było jednej ligi koszykarskiej w USA.
 
Pierdolenie.
to tylko moje zdanie.
mając na uwadze to, że gra zmienia swój obraz, zmieniają się metody szkoleniowe i fakt, jak zauważyłeś- gra jest zespołowa.
tutaj każdy może oceniać na swój sposób.

możemy się różnic w ocenie zawodników, także zapewne twoja lista najwybitniejszych zawodników będzie inna od mojej.

warto dodać, że miałem na myśli okres w którym jordan grał (84-98 + zabawa z wizz).
po drugiej stronie co jakiś czas stał ktoś kto zapisał się mocno w historii nba i koszykówki.

oczywiście nie wszyscy wtedy byli w swojej szczytowej formie- niektórzy byli już za górką, niektórzy przed.
dlatego jeszcze raz podkreślam całą karierę.
 
właśnie tego faktu, że to gra zespołowa pomijać nie można.

w drużynach z takim natężeniem w kalendarzu wszystko musi się zgadzać.
lider, pierwszy rezerwowy i 12 gracz na ławce muszą grać taką samą melodię.
dlatego dogrywają najlepsi przy dodatkowym udziale zdrowia oraz szczęścia, któremu trzeba pomagać żeby sprzyjało lepszym.

chicago bulls przed przyjściem jordana to było dno ligi.
liga była mniejsza, miała. bodajże 24 zespoły.
drużyny nie były budowane na tu i teraz.
nikt nie tankował wybitnie, nikt nie słyszał o buyoutach.

od czasu przyjścia jordana drużyna robiła już playoffs.
na więcej tam nie było możliwości.
szczyt rywalizacji dwóch hegemonów: lakers- celtics z wybitną drużyną 76ers w międzyczasie.

nie licząc pierwszego sezonu bulls odpadali
dwa razy z bostonem (dwa finały, jedno mistrzostwo) i detroit (trzy finały, dwa mistrzostwa).
detroit to drużyna budowana przez draft:
thomas, dumars, salley, rodman.
reszta trzonu drużyny to ważne elementy dodane przez kolejne sezony: laimbeer, johnson, aguirre.

I podobnie było z bulls jordana.
drużyna zbudowana przez draft.
jordan, pippen, grant- draft
dwójka uzupełniająca piątkę paxon i cartwright- w klubie od kilku sezonów

ławka: amstrong, king, williams, perdue- wszyscy draft.

to, że wszyscy tam pięknie rośli w siłę to bez wątpienia sukces.
przy okazji wtedy też zaczęli znowu na powierzchnię zaczęli wychodzić nowojorscy knicks.
za każdym razem bulls ich odprawiali z jordanem, bez niego już odwrotnie.

dodatkowo mistrzowski rzut w ncaa, olimpiada, dream team, linia butów.
jedna z największych karier w zawodowym sporcie.
 
Mac McClung :antonio:
Ależ jego wsady były pomysłowe, techniczne i energetyczne. Zasłużona wygrana.
I jeszcze jak to wyglądało - 3 czarnych dryblasów, a wygrywa głowę niższy biały chłopak z sąsiedztwa.
 
Bo to spec od wsadów, co jest na granicy bycia w NBA, bo go już Lakers spuścili, grał w G-League i teraz go wzięli w 76, ale coś mi się zdaje, że ten konkurs pozostanie hajlajtem jego kariery. No ale "wsadki" fakt spoko, poza tymi z przeskakiwaniem czegoś/kogoś, bo to już nudne do wyrzygu. Zresztą formuła samego konkursu moim zdaniem się wyczerpała już dawno, ciężko wymyślać koło na nowo.
 
westbrook dogadał buyout i zasili clipps.
love dogadał buyout i trafi do miami.
beverley zasili chicago.

dobrze, że wraca już normalne granie.
 
Screenshot_20230225-084113-709.png

DEFENSE! DEFENSE! :beczka:
 
Teraz liga musi się sprzedawać.
Inne czasy inny target. Będą siepać te tróje i dawać z góry, bo to się klika.
sprawdziłem z czystej ciekawości.
12 grudnia 1983 roku detroit pokonali denver 186-184.
mecz miał 3 dogrywki.

teraz najlepsze- trójki.
najlepszy w drużynie wygranej isiah thomas trafił jedną trójkę na dwie próby.
ogólnie punktów nazbierał 47.
i to tyle trójek.

o denver napiszę trochę więcej.
dan issel nie trafił swojej próby, natomiast rezerwowy richard anderson był już skuteczniejszy i rzut trafił.

każda z drużyn- 1/2 za trzy.
:lol:
 
sprawdziłem z czystej ciekawości.
12 grudnia 1983 roku detroit pokonali denver 186-184.
mecz miał 3 dogrywki.

teraz najlepsze- trójki.
najlepszy w drużynie wygranej isiah thomas trafił jedną trójkę na dwie próby.
ogólnie punktów nazbierał 47.
i to tyle trójek.

o denver napiszę trochę więcej.
dan issel nie trafił swojej próby, natomiast rezerwowy richard anderson był już skuteczniejszy i rzut trafił.

każda z drużyn- 1/2 za trzy.
:lol:
Patrząc z innej strony w 1983 przepis 7,24 był dość świerzą sprawą bo miał 4 lata i na pewno nie było jeszcze tylu specjalistów od rzutów za trzy.
 
Dame przez ostatnie dwa miesiące jak się rozkręcił to jest w zajebistej formie. Szkoda, że rok temu nie udało się go podpisać w Sixers, tylko skończyło się na leniwym grubasie z brodą.
 
Mavs byli +27 i ujebali z Lakers, comeback sezonu. Luka powodzenia w play-offach z taką grą w obronie :mjsmile:

Polecam odpalić mecz tak od 3 kwarty, Lakers jak zwykle cegła i ledwo 17% zza łuku, ale tak zdominowali na tablicach, że z Mavs nic nie zostało. Zajebista obrona, Vanderbilt idealnie się sprawdza obok AD, szybie kontry i dominacja w pomalowany.
Schroder powinien chyba wychodzić właśnie w s5 i grać 34-36 minut kosztem DLO, niemiec ma jednak dużo więcej BBIQ, tylko coś czuję, że jak Russell wróci, to Ham znowu odstawi Schrodera.


:corn:

 
Last edited:
Patrząc z innej strony w 1983 przepis 7,24 był dość świerzą sprawą bo miał 4 lata i na pewno nie było jeszcze tylu specjalistów od rzutów za trzy.
pewnie.
dlatego właśnie jest imponujące, jak wykręcili taki wynik.
 
Back
Top