Kup wędkę za roczny budżet afrykańskiej wioski. Cieszysz się, oglądasz ją kilka razy w domu wędka idealna. Snuj plany ile to ryb na nią wyciągniesz. Nadszedł ten dzień, ruszasz nad wodę. Oczywiście wpadłeś na pomysł, że to musi być wyjątkowa woda. Tłuczesz się prawie 400 km, w końcu jesteś, widzisz krystalicznie czystą rzekę pachnącą rybami. Witasz się z gąską, już wiesz, że to był dobry wybór miejsca na test. Dumnie wyciągasz kij, podpinasz kołowrotek, wszystko idzie zgodnie z planem, żyć nie umierać. Przewlekasz plecionkę i nagle szok tragedia nie możesz przewlec plecionki przez przelotkę kur... co jest. Robi ci się słabo, szukasz przyczyny problemu. Przyglądasz się dokładnie a tam przelotka zalana nadlewką lakieru. Czar pryska, w nerwach ze stanem przedzawałowy próbujesz coś z tym zrobić. Cholerstwo jest twarde, przy kolejnej próbie usunięcia rozwalasz całkowicie przelotkę. Wiesz, że to koniec, oczywiście wędki zapasowej brak. Wracasz załamany do domu.
View attachment 20789
A wam jak minął dzień na rybach. Bo mi zajebiście