Ok. Pierwszy odsłuch The Satanist za mną.
Faktycznie, dużo tam tych smaczków.
Ogólnie płyta stoi na black metalu(powidzmy, styl bazowy BLACK METAL), elementów deathmetalowych jest chyba dość mało, a raczej są one mieszane z siarczystym lub transującym blackiem, pojawiają się solówki i moim zdaniem są one bardzo fajne, to pierwsza z nowości, są elementy takiego spokojnego, lekko transującego blacku co nadaje klimatu aby za chwile przygrzać blastami. To wszystko dla mnie na plus, choć nie każdemu mogą się spodobać dość drastyczne zmiany nastrojów w utworach. Ciężko mi się narazie jest przekonać do tych momentów,w których Behemoth staje się wręcz przebojowy, przeplatanych churami,źle mi się kojarzą z wyżej wymienonym demonburgerem. Przebojowość w tego rodzaju muzyce widzę w takich numerach jak Chant For Eschaton,a zbytnia łagodnośc może być źle odebrana. No ale cóż, jeśli chłopaki tak ewoulują to jakoś to zdzierżę. Płyta na długi okres czasu, bo muzycznie jest dość bogata i wiele w sobie skrywa. To na duży plus. Nie oceniam jej narazie, muszę się z nią przespać kilka razy :) Na pewno jest kontrowersyjna dla zatwardziałego fana, ale z drugiej strony, mimo, że można wyłapywać czym się ekipa z pomorze inspiruje, to ta płyta jest dla Behemoth dość innowacyjna. Czas pokaże czy dobrze, czy źle,