Jeff
UFC Strawweight
Biją!
Ciekawa odmiana mosh pit w wykonaniu Niemców
Follow along with the video below to see how to install our site as a web app on your home screen.
Note: This feature may not be available in some browsers.
Biją!
Co do MH, bym się przeteleportował do 95egoCiekawa odmiana mosh pit w wykonaniu Niemców
Co do MH, bym się przeteleportował do 95ego
Co do MH, bym się przeteleportował do 95ego
Ja z przyzwyczajenia jadę na Woodstock, ale to bardziej dla ekipy, z którą się wybieram niż dla muzyki. Z ciekawszych imprez jest Materiafest w Szczecinku, gdzie zagrają m. in. Napalm Death i Carcass. Za dwa tygodnie w sobotę gra Behemoth z Testamentem w Warszawie i na koniec lipca Korn w Spodku. Imo jesień zapowiada się ciekawiej, w końcu jest Cannibal Corpse we Wrocławiu, Marduk w Gdańsku, a także pożegnalna Sepultura w Katowicach.Jest coś dobrego jeszcze w te wakacje?
Bo do Summer Dying Loud to nie mam żadnych planów koncertowych.
Pierdolić ten festiwal ciasta drożdżowego Owsiaka. Już nawet dla ekipy, obozów i ludzi nie warto jeździć.Ja z przyzwyczajenia jadę na Woodstock, ale to bardziej dla ekipy, z którą się wybieram niż dla muzyki. Z ciekawszych imprez jest Materiafest w Szczecinku, gdzie zagrają m. in. Napalm Death i Carcass. Za dwa tygodnie w sobotę gra Behemoth z Testamentem w Warszawie i na koniec lipca Korn w Spodku. Imo jesień zapowiada się ciekawiej, w końcu jest Cannibal Corpse we Wrocławiu, Marduk w Gdańsku, a także pożegnalna Sepultura w Katowicach.
Słowianina w końcu odremontowaliNa Marduka w Szczecinie idę. W końcu coś prawie na miejscu.
Tak, na Batushce tam byłem. Fajne doświadczenie.Słowianina w końcu odremontowali
Jep, zgodzę się. U mnie to akurat kwestia tego, że znajomi z zagranicy przyjeżdżają specjalnie raz w roku na tę imprezę, więc nie wypada tego odpuścić. Kostrzyn był o niebo lepszy i tu w ogóle nie ma co porównywać z Czaplinkiem. Obecnie są to dwie, zupełnie inne imprezy. Mam nadzieję, że i w tym roku koncerty wynagrodzą. W zeszłym dokładnie tak było. Biohazard i Bullet For My Valentine dały kapitalne koncerty.Rozpiski chujowe. Większość ludzi teraz to jakieś jebane banany i dzieci tiktoka, które krzywo patrzą pod sceną jak za blisko nich przejdziesz. Nawet obozów ciekawych już nikt nie chce budować, bo trzeba zapierdalać kawał drogi z parkingu z tobołami. Najlepsze miejsca na obozowanie z pierwszego Czaplinka rok później były zajęte przez choćby jebaną strefę Lecha. Brak Kryszny, mała scena razem z ASP. Jeszcze ten Owsiak pierdolący te swoje kocopoły ze sceny i robienie folwarku politycznego na scenie i na ASP. Przez to masie ludzi odechciało się jeździć i wolą jechać gdzie indziej.
Też bym się wybrał na ich koncert. Popytam znajomych, którzy jeżdżą po kraju. Może ktoś ma doświadczenia z Krakowa.Pantera wraca do Polski. Luty, Kraków w Tauron Arenie.
Wie ktoś jak tam nagłośnienie na takich koncertach? Bo się zastanawiam nad Krakowem albo wyjazdem do Berlina.
Niestety nie mogę już edytować. Chciałem też dodać, że Clawfinger jako utwór w intro z taśmy wybrało Pszczółkę Maję. Wyobraźcie sobie jak kilka tysięcy ludzi to śpiewaWróciłem dzisiaj z Pol'And'Rock i się standardowo pokuszę o muzyczne, subiektywne, podsumowanie związane z okolicami rocka i metalu. Na całokształt imprezy się nie wypowiadam, bo trochę szkoda mi czasu i pola tekstowego na to.
Od początku jechałem na ten festiwal z założeniem obejrzenia na żywo kilku zespołów, więc polecę po kolei.
1. Hamulec - Poszedłem na ten koncert z braku laku i się nie zawiodłem. Zajebiście zagrany koncert z okolicy thrash metalu i punka. Warto się moim zdaniem wybrać na ich występ, gdy będą w okolicy.
2. COMA - szokująco dobra forma Roguckiego i całego zespołu. W końcu mniej wył, a więcej śpiewał. Występ na duże plus szczególnie, że widziałem COMĘ kilka lat temu i był to piach oparty o zmanierowanego frontmana. Klimat tej imprezy zdecydowanie im służył, tak jak i przerwa. Jak zamykać działalność to właśnie takim występem.
3. Electric Callboy - panowie zrobili to co mieli zrobić, rozjebali imprezę. Idealna muzyka dla tego festiwalu choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu podejdzie. Z odtworzenia bym raczej tego nie słuchał, ale na żywo z tą publiką siadło pięknie. Chore połączenie metalcore i EDM zrobiło robotę. Zespół miał świetny kontakt z widzami i ewidentnie mieli przyjemność z grania na Pol'And'Rocku.
4. The Warning - trzy siostry z Meksyku grające "babskiego rocka". Brzmi jak coś bardzo średniego, ale wybrałem się z ciekawości. W tym wypadku moje oczekiwania zostały mocno zweryfikowane. Tak, był to taki miękki rock, ale dziewuchy zagrały świetnie i również widać po nich było ogromną przyjemność spowodowaną grą na tym festiwalu. Bardzo fajny występ i myślę, że się przejdę na ich kolejny koncert w Polsce.
5. Modestep - 50/50. Mam po nim mocno mieszane uczucia, bo był to koncert ewidentnie odwalony minimalnym kosztem. Paradoksalnie, bardziej mi podchodziły części czysto elektroniczne od tych rockowych. Lecz co by nie narzekać, ponapierdalałem do tego w pogo po bożemu i publika, jak zwykle, dawała radę.
6. Flapjack - czułem, że to jest koncert wysokiego ryzyka skasztanienia tematu. Jednak brak charakterystycznego frontmana to dość gruba sprawa, niosąca wielką odpowiedzialność na nowych głosach zespołu. Moje obawy okazały się jednak być bezpodstawne. Obaj wokaliści dawali radę. Panowie wjechali z buta w koncert i lecieli pełnym przekrojem twórczości. Utwory z najnowszego albumu Sugar Free, jak i ze starych Ruthless Kick czy Fairplay wchodziły jak złoto i publika nakurwiała do nich solidnie. Również cały koncert nakurwiałem w pogo i jestem z tego występu cholernie zadowolony. Tak jak w kilku powyższych przypadkach, panowie mieli ogromną frajdę z grania na tym festiwalu. Świetnie to działało i również mogę z czystym sumieniem polecić wybranie się na ich koncert.
7. Myrath - przyznam się, że obejrzałem tylko fragment tego koncertu, bo ich slot wybrałem sobie na odpoczynek po Flapjacku i przed Clawfinger. Jednak było to całkiem solidne, ale i specyficzne granie. Tunezyjski metal progresywny nie jest mi szczególnie bliski, lecz warto było tego posłuchać. Natomiast prędzej bym ich widział na kameralnym koncercie w jakimś amfiteatrze, niż na dużym festiwalu plenerowym. Ciekawe doświadczenie muzyczne, ale jednak nie dla mnie
8. Clawfinger - z pełną odpowiedzialnością powiem, że był to jeden z najlepszych koncertów w moim życiu (sami widzicie czytając moje posty, że chodzę na wiele koncertów, więc skalę porównawczą mam ogromną). Na wstępie od razu dodam, że nie znam dokładnie ich twórczości i moje oczekiwania co do tego występu były oparte głównie o koncertówkę z Woodstocku 2009. Jednak miałem do nich też duży dystans, bo 15 lat to jednak szmat czasu. Ostatecznie - zagrane na pełnej kurwie od początku do samego końca. Publika stosunkowo skromna, ale ogarnięta. Darliśmy mordy przez cały koncert, a w pogo był ogień! Zespół był ewidentnie wzruszony tym jak ludzie sami z siebie z nimi śpiewają. Podczas tego koncertu zaliczyłem również najbardziej losową interakcję z muzykiem xD. Byłem na skraju moshu i akurat wrzucałem jakiegoś młodego na falę. Odwracam głowę w lewo, a tu basista stoi pół metra i drze mi się prosto w twarz TELL ME THE TRUTH MOTHERFUCKER i idzie we mnie z basem xD. Chłop wskoczył w publiczność niemal zupełnie niezauważony i pięknie wjechał w mosh z gitarą, a potem go wrzuciliśmy z powrotem na scenę. Zajebista sprawa. Ponownie - wybierzcie się na Clawfinger, jeśli będziecie mieli okazję.
9. Motionless in White - występ bez historii. Dobrze zagrane i tyle. Zmarnowany potencjał miejsca, w którym grali. Interakcje ograniczone do niezbędnego minimum. Koncert do zapomnienia, a szkoda.
10. Rotting Christ - solidne jak diabli. Gitary zajebiście cięły przez cały koncert. Chętnie pójdę na ich kolejny występ. Może na ten z wspólnej trasy z Behemoth oraz Satyricon we Wrocławiu? Zobaczymy.
11. Venom Inc. - wpadli na zastępstwo na ostatnią chwilę za Sick of It All i rozjebali. Zakładałem średni występ, a wyszedł z tego kawał oldschoolowego napierdalania. Klimat NWOBM siedział zajebiście, a publika fajnie się bawiła. Koncert na duży plus. Zobaczyłbym ich w sumie na Mystic.
12. Stacja B. - młodzi punkowcy, nawet fajnie grający, lecz jednak punk to nie moja bajka. Lubiącym gatunek może podejść.
13. NiNi - laska z Tajwanu grająca na tradycyjnych chińskich instrumentach z zespołem metalowym. Co może pójść nie tak? Nic. Koncert wyszedł zajebiście pod każdym względem. Ponownie publika dała radę i zespół grał całym swoim sercem. Jest to zajebiście ciekawy projekt, który będę obserwował, bo może z tego wyjść coś ciekawego. Jest to również bardzo dobry materiał na zespół grający na Mystic Festival.
14. Guano Apes - liczyłem na wiele po tym koncercie, ale się mocno zawiodłem. Sformułowanie "pójście po linii najmniejszego oporu" idealnie podsumowuje ten występ. Przyznaję też, że wyszedłem w połowie, bo było słabo, więc uznaliśmy, że lepiej się stanie jak wcześniej wskoczymy w samochód.
Podsumowując, było kilka zaskoczeń mniej lub bardziej pozytywnych, ale generalnie koncerty na plus. Warto też dodać, że nagłośnienie na tym festiwalu jest na poziomie mistrzowskim i do żadnego występu nie da się przypierdolić pod tym względem.
P. S. Wybaczcie średnią składnię, ale jestem bardzo zmęczony ostatnimi dniami, a zależało mi na napisaniu opinii jeszcze na gorąco po wydarzeniu.
Chyba jedyny zespół BM, który bym widział tutaj za Venom i RCH:Wróciłem dzisiaj z Pol'And'Rock i się standardowo pokuszę o muzyczne, subiektywne, podsumowanie związane z okolicami rocka i metalu. Na całokształt imprezy się nie wypowiadam, bo trochę szkoda mi czasu i pola tekstowego na to.
Od początku jechałem na ten festiwal z założeniem obejrzenia na żywo kilku zespołów, więc polecę po kolei.
1. Hamulec - Poszedłem na ten koncert z braku laku i się nie zawiodłem. Zajebiście zagrany koncert z okolicy thrash metalu i punka. Warto się moim zdaniem wybrać na ich występ, gdy będą w okolicy.
2. COMA - szokująco dobra forma Roguckiego i całego zespołu. W końcu mniej wył, a więcej śpiewał. Występ na duże plus szczególnie, że widziałem COMĘ kilka lat temu i był to piach oparty o zmanierowanego frontmana. Klimat tej imprezy zdecydowanie im służył, tak jak i przerwa. Jak zamykać działalność to właśnie takim występem.
3. Electric Callboy - panowie zrobili to co mieli zrobić, rozjebali imprezę. Idealna muzyka dla tego festiwalu choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu podejdzie. Z odtworzenia bym raczej tego nie słuchał, ale na żywo z tą publiką siadło pięknie. Chore połączenie metalcore i EDM zrobiło robotę. Zespół miał świetny kontakt z widzami i ewidentnie mieli przyjemność z grania na Pol'And'Rocku.
4. The Warning - trzy siostry z Meksyku grające "babskiego rocka". Brzmi jak coś bardzo średniego, ale wybrałem się z ciekawości. W tym wypadku moje oczekiwania zostały mocno zweryfikowane. Tak, był to taki miękki rock, ale dziewuchy zagrały świetnie i również widać po nich było ogromną przyjemność spowodowaną grą na tym festiwalu. Bardzo fajny występ i myślę, że się przejdę na ich kolejny koncert w Polsce.
5. Modestep - 50/50. Mam po nim mocno mieszane uczucia, bo był to koncert ewidentnie odwalony minimalnym kosztem. Paradoksalnie, bardziej mi podchodziły części czysto elektroniczne od tych rockowych. Lecz co by nie narzekać, ponapierdalałem do tego w pogo po bożemu i publika, jak zwykle, dawała radę.
6. Flapjack - czułem, że to jest koncert wysokiego ryzyka skasztanienia tematu. Jednak brak charakterystycznego frontmana to dość gruba sprawa, niosąca wielką odpowiedzialność na nowych głosach zespołu. Moje obawy okazały się jednak być bezpodstawne. Obaj wokaliści dawali radę. Panowie wjechali z buta w koncert i lecieli pełnym przekrojem twórczości. Utwory z najnowszego albumu Sugar Free, jak i ze starych Ruthless Kick czy Fairplay wchodziły jak złoto i publika nakurwiała do nich solidnie. Również cały koncert nakurwiałem w pogo i jestem z tego występu cholernie zadowolony. Tak jak w kilku powyższych przypadkach, panowie mieli ogromną frajdę z grania na tym festiwalu. Świetnie to działało i również mogę z czystym sumieniem polecić wybranie się na ich koncert.
7. Myrath - przyznam się, że obejrzałem tylko fragment tego koncertu, bo ich slot wybrałem sobie na odpoczynek po Flapjacku i przed Clawfinger. Jednak było to całkiem solidne, ale i specyficzne granie. Tunezyjski metal progresywny nie jest mi szczególnie bliski, lecz warto było tego posłuchać. Natomiast prędzej bym ich widział na kameralnym koncercie w jakimś amfiteatrze, niż na dużym festiwalu plenerowym. Ciekawe doświadczenie muzyczne, ale jednak nie dla mnie
8. Clawfinger - z pełną odpowiedzialnością powiem, że był to jeden z najlepszych koncertów w moim życiu (sami widzicie czytając moje posty, że chodzę na wiele koncertów, więc skalę porównawczą mam ogromną). Na wstępie od razu dodam, że nie znam dokładnie ich twórczości i moje oczekiwania co do tego występu były oparte głównie o koncertówkę z Woodstocku 2009. Jednak miałem do nich też duży dystans, bo 15 lat to jednak szmat czasu. Ostatecznie - zagrane na pełnej kurwie od początku do samego końca. Publika stosunkowo skromna, ale ogarnięta. Darliśmy mordy przez cały koncert, a w pogo był ogień! Zespół był ewidentnie wzruszony tym jak ludzie sami z siebie z nimi śpiewają. Podczas tego koncertu zaliczyłem również najbardziej losową interakcję z muzykiem xD. Byłem na skraju moshu i akurat wrzucałem jakiegoś młodego na falę. Odwracam głowę w lewo, a tu basista stoi pół metra i drze mi się prosto w twarz TELL ME THE TRUTH MOTHERFUCKER i idzie we mnie z basem xD. Chłop wskoczył w publiczność niemal zupełnie niezauważony i pięknie wjechał w mosh z gitarą, a potem go wrzuciliśmy z powrotem na scenę. Zajebista sprawa. Ponownie - wybierzcie się na Clawfinger, jeśli będziecie mieli okazję.
9. Motionless in White - występ bez historii. Dobrze zagrane i tyle. Zmarnowany potencjał miejsca, w którym grali. Interakcje ograniczone do niezbędnego minimum. Koncert do zapomnienia, a szkoda.
10. Rotting Christ - solidne jak diabli. Gitary zajebiście cięły przez cały koncert. Chętnie pójdę na ich kolejny występ. Może na ten z wspólnej trasy z Behemoth oraz Satyricon we Wrocławiu? Zobaczymy.
11. Venom Inc. - wpadli na zastępstwo na ostatnią chwilę za Sick of It All i rozjebali. Zakładałem średni występ, a wyszedł z tego kawał oldschoolowego napierdalania. Klimat NWOBM siedział zajebiście, a publika fajnie się bawiła. Koncert na duży plus. Zobaczyłbym ich w sumie na Mystic.
12. Stacja B. - młodzi punkowcy, nawet fajnie grający, lecz jednak punk to nie moja bajka. Lubiącym gatunek może podejść.
13. NiNi - laska z Tajwanu grająca na tradycyjnych chińskich instrumentach z zespołem metalowym. Co może pójść nie tak? Nic. Koncert wyszedł zajebiście pod każdym względem. Ponownie publika dała radę i zespół grał całym swoim sercem. Jest to zajebiście ciekawy projekt, który będę obserwował, bo może z tego wyjść coś ciekawego. Jest to również bardzo dobry materiał na zespół grający na Mystic Festival.
14. Guano Apes - liczyłem na wiele po tym koncercie, ale się mocno zawiodłem. Sformułowanie "pójście po linii najmniejszego oporu" idealnie podsumowuje ten występ. Przyznaję też, że wyszedłem w połowie, bo było słabo, więc uznaliśmy, że lepiej się stanie jak wcześniej wskoczymy w samochód.
Podsumowując, było kilka zaskoczeń mniej lub bardziej pozytywnych, ale generalnie koncerty na plus. Warto też dodać, że nagłośnienie na tym festiwalu jest na poziomie mistrzowskim i do żadnego występu nie da się przypierdolić pod tym względem.
P. S. Wybaczcie średnią składnię, ale jestem bardzo zmęczony ostatnimi dniami, a zależało mi na napisaniu opinii jeszcze na gorąco po wydarzeniu.
Chyba jedyny zespół BM, który bym widział tutaj za Venom i RCH:
SzczęśliwiecMiałem okazję obejrzeć set "Tom Warrior's Legacy" na Mystic 2022 i myślę, że w sumie projekty Pana Tomka mogłyby tutaj całkiem fajnie siąść.
Jak najbardziej. Przeniesienie się Mystic Festival do Gdańska sprawiło, że mogłem zobaczyć wysokiej klasy wykonawców, nie wypompowując się z kasy na przejazdy i noclegi na drugim końcu Polski. A była to kluczowa cecha tego festiwalu, bo ostatnie trzy lata to jeszcze końcówka mojego epizodu studenckiego, więc wiesz jak jestSzczęśliwiec
Widziałem kiedyś Guano Apes na jakiś ursynaliach.... Ale sssali okrutnie, klimat w stylu zagramy jak płacą.Wróciłem dzisiaj z Pol'And'Rock i się standardowo pokuszę o muzyczne, subiektywne, podsumowanie związane z okolicami rocka i metalu. Na całokształt imprezy się nie wypowiadam, bo trochę szkoda mi czasu i pola tekstowego na to.
Od początku jechałem na ten festiwal z założeniem obejrzenia na żywo kilku zespołów, więc polecę po kolei.
1. Hamulec - Poszedłem na ten koncert z braku laku i się nie zawiodłem. Zajebiście zagrany koncert z okolicy thrash metalu i punka. Warto się moim zdaniem wybrać na ich występ, gdy będą w okolicy.
2. COMA - szokująco dobra forma Roguckiego i całego zespołu. W końcu mniej wył, a więcej śpiewał. Występ na duże plus szczególnie, że widziałem COMĘ kilka lat temu i był to piach oparty o zmanierowanego frontmana. Klimat tej imprezy zdecydowanie im służył, tak jak i przerwa. Jak zamykać działalność to właśnie takim występem.
3. Electric Callboy - panowie zrobili to co mieli zrobić, rozjebali imprezę. Idealna muzyka dla tego festiwalu choć zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu podejdzie. Z odtworzenia bym raczej tego nie słuchał, ale na żywo z tą publiką siadło pięknie. Chore połączenie metalcore i EDM zrobiło robotę. Zespół miał świetny kontakt z widzami i ewidentnie mieli przyjemność z grania na Pol'And'Rocku.
4. The Warning - trzy siostry z Meksyku grające "babskiego rocka". Brzmi jak coś bardzo średniego, ale wybrałem się z ciekawości. W tym wypadku moje oczekiwania zostały mocno zweryfikowane. Tak, był to taki miękki rock, ale dziewuchy zagrały świetnie i również widać po nich było ogromną przyjemność spowodowaną grą na tym festiwalu. Bardzo fajny występ i myślę, że się przejdę na ich kolejny koncert w Polsce.
5. Modestep - 50/50. Mam po nim mocno mieszane uczucia, bo był to koncert ewidentnie odwalony minimalnym kosztem. Paradoksalnie, bardziej mi podchodziły części czysto elektroniczne od tych rockowych. Lecz co by nie narzekać, ponapierdalałem do tego w pogo po bożemu i publika, jak zwykle, dawała radę.
6. Flapjack - czułem, że to jest koncert wysokiego ryzyka skasztanienia tematu. Jednak brak charakterystycznego frontmana to dość gruba sprawa, niosąca wielką odpowiedzialność na nowych głosach zespołu. Moje obawy okazały się jednak być bezpodstawne. Obaj wokaliści dawali radę. Panowie wjechali z buta w koncert i lecieli pełnym przekrojem twórczości. Utwory z najnowszego albumu Sugar Free, jak i ze starych Ruthless Kick czy Fairplay wchodziły jak złoto i publika nakurwiała do nich solidnie. Również cały koncert nakurwiałem w pogo i jestem z tego występu cholernie zadowolony. Tak jak w kilku powyższych przypadkach, panowie mieli ogromną frajdę z grania na tym festiwalu. Świetnie to działało i również mogę z czystym sumieniem polecić wybranie się na ich koncert.
7. Myrath - przyznam się, że obejrzałem tylko fragment tego koncertu, bo ich slot wybrałem sobie na odpoczynek po Flapjacku i przed Clawfinger. Jednak było to całkiem solidne, ale i specyficzne granie. Tunezyjski metal progresywny nie jest mi szczególnie bliski, lecz warto było tego posłuchać. Natomiast prędzej bym ich widział na kameralnym koncercie w jakimś amfiteatrze, niż na dużym festiwalu plenerowym. Ciekawe doświadczenie muzyczne, ale jednak nie dla mnie
8. Clawfinger - z pełną odpowiedzialnością powiem, że był to jeden z najlepszych koncertów w moim życiu (sami widzicie czytając moje posty, że chodzę na wiele koncertów, więc skalę porównawczą mam ogromną). Na wstępie od razu dodam, że nie znam dokładnie ich twórczości i moje oczekiwania co do tego występu były oparte głównie o koncertówkę z Woodstocku 2009. Jednak miałem do nich też duży dystans, bo 15 lat to jednak szmat czasu. Ostatecznie - zagrane na pełnej kurwie od początku do samego końca. Publika stosunkowo skromna, ale ogarnięta. Darliśmy mordy przez cały koncert, a w pogo był ogień! Zespół był ewidentnie wzruszony tym jak ludzie sami z siebie z nimi śpiewają. Podczas tego koncertu zaliczyłem również najbardziej losową interakcję z muzykiem xD. Byłem na skraju moshu i akurat wrzucałem jakiegoś młodego na falę. Odwracam głowę w lewo, a tu basista stoi pół metra i drze mi się prosto w twarz TELL ME THE TRUTH MOTHERFUCKER i idzie we mnie z basem xD. Chłop wskoczył w publiczność niemal zupełnie niezauważony i pięknie wjechał w mosh z gitarą, a potem go wrzuciliśmy z powrotem na scenę. Zajebista sprawa. Ponownie - wybierzcie się na Clawfinger, jeśli będziecie mieli okazję.
9. Motionless in White - występ bez historii. Dobrze zagrane i tyle. Zmarnowany potencjał miejsca, w którym grali. Interakcje ograniczone do niezbędnego minimum. Koncert do zapomnienia, a szkoda.
10. Rotting Christ - solidne jak diabli. Gitary zajebiście cięły przez cały koncert. Chętnie pójdę na ich kolejny występ. Może na ten z wspólnej trasy z Behemoth oraz Satyricon we Wrocławiu? Zobaczymy.
11. Venom Inc. - wpadli na zastępstwo na ostatnią chwilę za Sick of It All i rozjebali. Zakładałem średni występ, a wyszedł z tego kawał oldschoolowego napierdalania. Klimat NWOBM siedział zajebiście, a publika fajnie się bawiła. Koncert na duży plus. Zobaczyłbym ich w sumie na Mystic.
12. Stacja B. - młodzi punkowcy, nawet fajnie grający, lecz jednak punk to nie moja bajka. Lubiącym gatunek może podejść.
13. NiNi - laska z Tajwanu grająca na tradycyjnych chińskich instrumentach z zespołem metalowym. Co może pójść nie tak? Nic. Koncert wyszedł zajebiście pod każdym względem. Ponownie publika dała radę i zespół grał całym swoim sercem. Jest to zajebiście ciekawy projekt, który będę obserwował, bo może z tego wyjść coś ciekawego. Jest to również bardzo dobry materiał na zespół grający na Mystic Festival.
14. Guano Apes - liczyłem na wiele po tym koncercie, ale się mocno zawiodłem. Sformułowanie "pójście po linii najmniejszego oporu" idealnie podsumowuje ten występ. Przyznaję też, że wyszedłem w połowie, bo było słabo, więc uznaliśmy, że lepiej się stanie jak wcześniej wskoczymy w samochód.
Podsumowując, było kilka zaskoczeń mniej lub bardziej pozytywnych, ale generalnie koncerty na plus. Warto też dodać, że nagłośnienie na tym festiwalu jest na poziomie mistrzowskim i do żadnego występu nie da się przypierdolić pod tym względem.
P. S. Wybaczcie średnią składnię, ale jestem bardzo zmęczony ostatnimi dniami, a zależało mi na napisaniu opinii jeszcze na gorąco po wydarzeniu.
Skubany!!! Baw się dobrze Byczku