Kulinaria

Te bataty brzmią podejrzanie ale sprawdzę :)
Czemu? Kroisz jak na frytki, dodajesz odrobine oliwy, paprykę ostrą, słodką, jak lubisz to mogą być wędzone (ja uwielbiam), pieprz, sól, tymianek, czosnek i do pieca. Dla mnie rewelacja.
 
Przede wszystkim kup sobie dobrą patelnię, bo albo zajedziesz patelnię (co by było złe), albo nie zrobisz dobrze mięsa (co by było nawet gorsze). Kiedyś chwaliłem te ceramiczne, ale skończyłem dwie na stekach właśnie i w końcu kupiłem żeliwną.

Co do samych steków to wyjmuję mięso z lodówki z pół godziny wcześniej żeby nabrało temperatury, później lekko zwilżam olejem i to solę oraz pieprzę. Niektórzy mówią, żeby nie solić przed smażeniem bo będzie twarde ale to chyba jak kupują mięso w śmietniku, bo w tak krótkim czasie nie ma szans, żeby sól wyciągnęła z mięsa soki. Są też tacy, którzy nie polecają dodawać pieprzu przed smażeniem, bo się przypalić może - ale ja lubię: grubo zmielony pieprz i grubo zmielona sól. Więc taki przygotowane mięso daję na ogień-patelnię (już bez tłuszczu) i po minucie z każdej strony żeby było mocno spieczone. Później dodaję na steka (na górę) gałązkę rozmarynu i z dwa ząbki czosnku i tak przewracam z boku na bok co pół minuty aż będę miał zadowalające wypieczenie. Później zdejmuję i do folii aluminiowej na 5 minut, żeby się soki rozeszły w środku równomiernie. Najbardziej lubię z grubymi frytkami i np. smażonymi pieczarkami w ramach dodatku.
Na takiej zwykłej patelni to chyba nie da się tego porządnie zrobić.... u mnie po smażeniu zawsze cała kuchnia jest do mycia bo wszystko jest ujebane w oleju. Chyba trzeba rozejrzeć się za porządną patelnia z grubym dnem...
 
Niby dobrze ale nie do konca.
Mieso osusz papierowym recznikiem, obtocz w soli i pieprzu i smaz na klarowanym masle razem z kilkoma zabkami czosnku w skorupkach. Ewentualnie dobra oliwa.
I nie machaj nimi co minute bo to strata sokow.
Steka obraca sie raz.
Pójdę za Twoją radą:)
 
Na takiej zwykłej patelni to chyba nie da się tego porządnie zrobić.... u mnie po smażeniu zawsze cała kuchnia jest do mycia bo wszystko jest ujebane w oleju. Chyba trzeba rozejrzeć się za porządną patelnia z grubym dnem...
Ja swego czasu kupiłem żeliwną. Ma chyba z 18kg. Ciężka jak skurwesyn, ale stejkacze wychodzą wyjebanr w chuj.
Masełko jest fajnie dać pod koniec smażenia, a z przypraw to uwielbiam tymianek, rozmaryn.
 
@respect @Orest @skun
Macie jakieś autorski przepis na tatara?
Chociaż nie ma za dużo składników, to każdy w sumie robi inaczej. Spróbował bym czegoś nowego.
Kupuje w Lidlu mięso pakowane na tatara. Wbijam żółtko, dodaje pokrojonego ogórka kiszonego, cebulę, pieprz, troche maggi, polewam oliwą i mieszam.
 
@respect @Orest @skun
Macie jakieś autorski przepis na tatara?
Chociaż nie ma za dużo składników, to każdy w sumie robi inaczej. Spróbował bym czegoś nowego.
Ja mam jakby trzy warianty, które zazwyczaj robię:
1. Standard. Mięso, ogórek (konserwowy, ale może być też kiszony) , grzyby, cebula, grubo mielony pieprz i sól, żółtko, troszkę magi, ale naprawdę odrobinka magi.
2. Czeski. Mięso, ogórek, grzyby, cebula, musztarda - najlepiej sarepska, żółtko, keczup, sos sojowy, odrobina sosu winchestershire, sól, pieprz. Do tego grzanki z chleba natarte czosnkiem.
3. Freestyle. Mięso, ogórek, grzyby, cebula, żółtko, sól, pieprz i oprócz tego daję coś na co mam ochotę np. musztardę francuską, kapary a nawet anchois.
Oczywiście mięsko to jakas fajna wołowinka, najlepiej polędwica, ale nie oszukujmy się, to kosztuje w chuj i można zastąpić sobie jakimś innym kawałkiem. Tak naprawdę te pakowane z marketów są całkiem spoko. Tatar to jest prawdziwy dar od Boga.
W zeszłym tygodniu jadłem pierwszy raz ze smażonymi kaparami. Petarda, muszę zrobić taki w domu.

IMG_1282_2.JPG
 
Ja mam jakby trzy warianty, które zazwyczaj robię:
1. Standard. Mięso, ogórek (konserwowy, ale może być też kiszony) , grzyby, cebula, grubo mielony pieprz i sól, żółtko, troszkę magi, ale naprawdę odrobinka magi.
2. Czeski. Mięso, ogórek, grzyby, cebula, musztarda - najlepiej sarepska, żółtko, keczup, sos sojowy, odrobina sosu winchestershire, sól, pieprz. Do tego grzanki z chleba natarte czosnkiem.
3. Freestyle. Mięso, ogórek, grzyby, cebula, żółtko, sól, pieprz i oprócz tego daję coś na co mam ochotę np. musztardę francuską, kapary a nawet anchois.
Oczywiście mięsko to jakas fajna wołowinka, najlepiej polędwica, ale nie oszukujmy się, to kosztuje w chuj i można zastąpić sobie jakimś innym kawałkiem. Tak naprawdę te pakowane z marketów są całkiem spoko. Tatar to jest prawdziwy dar od Boga.
W zeszłym tygodniu jadłem pierwszy raz ze smażonymi kaparami. Petarda, muszę zrobić taki w domu.

IMG_1282_2.JPG
Ja właśnie kupiłem w lidlu pakowane i zamiast zrobić od razu (kupiłem w czwartek), to dopiero teraz za to się biorę, a termin tatara do 23.02 :jimcarrey:
 
Że wam się chce mieszać jajka... Przecież ona jest potem bezplciowa. Jak Pascal i Gordon w tym gejporno o pterodaktylach, co halibut ostatnio oglądał...

Pozwoliłem sobie przeniesc do Kulinaria. Zdradź swoje patenty na jajówe. Taki banał a na tyle sposobow mozna przygotować
 
Pozwoliłem sobie przeniesc do Kulinaria. Zdradź swoje patenty na jajówe. Taki banał a na tyle sposobow mozna przygotować
To jest w niej najlepsze. Można zrobić na samych jajkach, z boczusiem, na kiełbasie, ze szczypiorkiem, pomidorami, grzybami itd itd. Coś pięknego.
 
To jest w niej najlepsze. Można zrobić na samych jajkach, z boczusiem, na kiełbasie, ze szczypiorkiem, pomidorami, grzybami itd itd. Coś pięknego.

Z dodatków mój top to posiekane jalapeno i czosnek ale jakby to połączyć jeszcze z boczkiem :putin:
 
Pozwoliłem sobie przeniesc do Kulinaria. Zdradź swoje patenty na jajówe. Taki banał a na tyle sposobow mozna przygotować

Ja jestem tutaj bardzo konserwatywny, bo jadłem chyba wszystkie wersje, ale one przez dodatki tracą urok prostoty, zagłusza to jej smak.
Dobra, żeliwna patela, maseło, jajka, sól. Składniki oczywiście dobrej jakości.

Temperatura nie może być za wysoka, żeby się jajka nie przypaliły. Za niska też nie, bo to nie potrawa wysokich lotów, tylko szybkie danie, bez cackania się. Po rozgrzaniu patelni, i zaraz po tym - maseła, wbijamy jajka bezpośrednio na patelę, solimy, czekamy, aż białko zacznie się ścinać, mieszamy raz. Powtarzamy, aż się całość zetnie, ale pozostaną fragmenty niedosmażone, niewiele, ok. 5-10% całości, zmniejszamy temperaturę, i mieszamy wszystko razem, by płynne fragmenty się zespoliły z całością, dając najlepszy ever efekt - widzimy fragmenty żółtek, fragmenty białek, całość jest lekko wilgotna dzięki zostawieniu części płynnej. Zdejmujemy, przekładamy na delikatnie ogrzane talerze, by nie zachodził już dalej proces krzepnięcia frakcji płynnej, ale by nie wystygła przed zakończeniem konsumpcji. Bo nie jemy jajecznicy z jednego jajeczka, tylko z kilku, kilkunastu, więc nie może wystygnąć, bo przestanie być wspaniałym doświadczeniem. Podajemy z bułką pszenną lub inną, posmarowaną masełem. Dodatki dajemy do bułeczki ewentualnie, ale lepiej olać, i rozkoszować się niczym niezmąconym doświadczeniem jajka.

Pamiętamy, że jajko jest jedynym produktem o przyswajalności biologicznej przekraczającej liczbę 100. Ma przyswajalność na kosmicznym poziomie 115, gdzie większość produktów nie osiąga nawet 80, czy 90 punktów na tejże skali. Nie ma więc sensu osłabiać tej kosmicznej przyswajalności dodatkami, które osłabią wartość odżywczą posiłku. Masło i buła to już naprawdę osłabienie, więc po co zmniejszać to jeszcze bardziej? Można zrezygnować z buły, ofkoz...ale lepsza jest z bułeczką:jon:
Wiem, banalne, zupełnie tak, jak banalna i niesamowita jednocześnie ma być właśnie jajecznica!
 
Ja jestem tutaj bardzo konserwatywny, bo jadłem chyba wszystkie wersje, ale one przez dodatki tracą urok prostoty, zagłusza to jej smak.
Dobra, żeliwna patela, maseło, jajka, sól. Składniki oczywiście dobrej jakości.

Temperatura nie może być za wysoka, żeby się jajka nie przypaliły. Za niska też nie, bo to nie potrawa wysokich lotów, tylko szybkie danie, bez cackania się. Po rozgrzaniu patelni, i zaraz po tym - maseła, wbijamy jajka bezpośrednio na patelę, solimy, czekamy, aż białko zacznie się ścinać, mieszamy raz. Powtarzamy, aż się całość zetnie, ale pozostaną fragmenty niedosmażone, niewiele, ok. 5-10% całości, zmniejszamy temperaturę, i mieszamy wszystko razem, by płynne fragmenty się zespoliły z całością, dając najlepszy ever efekt - widzimy fragmenty żółtek, fragmenty białek, całość jest lekko wilgotna dzięki zostawieniu części płynnej. Zdejmujemy, przekładamy na delikatnie ogrzane talerze, by nie zachodził już dalej proces krzepnięcia frakcji płynnej, ale by nie wystygła przed zakończeniem konsumpcji. Bo nie jemy jajecznicy z jednego jajeczka, tylko z kilku, kilkunastu, więc nie może wystygnąć, bo przestanie być wspaniałym doświadczeniem. Podajemy z bułką pszenną lub inną, posmarowaną masełem. Dodatki dajemy do bułeczki ewentualnie, ale lepiej olać, i rozkoszować się niczym niezmąconym doświadczeniem jajka.

Pamiętamy, że jajko jest jedynym produktem o przyswajalności biologicznej przekraczającej liczbę 100. Ma przyswajalność na kosmicznym poziomie 115, gdzie większość produktów nie osiąga nawet 80, czy 90 punktów na tejże skali. Nie ma więc sensu osłabiać tej kosmicznej przyswajalności dodatkami, które osłabią wartość odżywczą posiłku. Masło i buła to już naprawdę osłabienie, więc po co zmniejszać to jeszcze bardziej? Można zrezygnować z buły, ofkoz...ale lepsza jest z bułeczką:jon:
Wiem, banalne, zupełnie tak, jak banalna i niesamowita jednocześnie ma być właśnie jajecznica!
Oczywiście, że do tego pieczywo, kurewsko grubo posmarowane masłem :D
 
Po rozgrzaniu patelni, i zaraz po tym - maseła, wbijamy jajka bezpośrednio na patelę, solimy, czekamy, aż białko zacznie się ścinać, mieszamy raz. Powtarzamy, aż się całość zetnie, ale pozostaną fragmenty niedosmażone, niewiele, ok. 5-10% całości, zmniejszamy temperaturę, i mieszamy wszystko razem, by płynne fragmenty się zespoliły z całością, dając najlepszy ever efekt - widzimy fragmenty żółtek, fragmenty białek, całość jest lekko wilgotna dzięki zostawieniu części płynnej.

No standardowy sposób na solidną jajowe, ale weź spróbuj sposobem który podrzucalem wczoraj. Zupełnie inna bajka.


@respect @Drzewo Macie jeszcze jakieś patenty na ciekawe sniadania na ciepło?
 
No standardowy sposób na solidną jajowe, ale weź spróbuj sposobem który podrzucalem wczoraj. Zupełnie inna bajka.


@respect @Drzewo Macie jeszcze jakieś patenty na ciekawe sniadania na ciepło?
Gofry/tosty z boczkiem, jajkiem w koszulce/sadzonym, awokado i inne dodatki według uznania. Ja na ciepło zazwyczaj jem to, jajówę, omlety albo parówki czy tam jakieś frankfurterki.
 
No standardowy sposób na solidną jajowe, ale weź spróbuj sposobem który podrzucalem wczoraj. Zupełnie inna bajka.


@respect @Drzewo Macie jeszcze jakieś patenty na ciekawe sniadania na ciepło?
Może nie jest to jakiś wyszukany pomysł ale ja bardzo lubię. Grzanki! Chleb + masło + szyneczka lub co kto lubi + ser i kiedyś w dzieciństwie był to ruski opiekacz taki z grzałką a teraz zastępuję piekarnikiem z funkcją grilla gdzie grzałka musi być do czerwoności rozgrzana. Wrzucam, czekam aż chlebek się zarumieni a ser rozpuści i również zarumieni, wyjmuję i wpierdalam. A zapomniałem na ser kładę jeszcze cebulę lub czosnek. Jest też taka wersja tylko, że zamiast chleba i szynki, ser z cebulą lub czosnkiem kładę na przekrojone wzdłuż parówki i to zapiekam:antonio:
 
Gofry/tosty z boczkiem, jajkiem w koszulce/sadzonym, awokado i inne dodatki według uznania. Ja na ciepło zazwyczaj jem to, jajówę, omlety albo parówki czy tam jakieś frankfurterki.

Może nie jest to jakiś wyszukany pomysł ale ja bardzo lubię. Grzanki! Chleb + masło + szyneczka lub co kto lubi + ser i kiedyś w dzieciństwie był to ruski opiekacz taki z grzałką a teraz zastępuję piekarnikiem z funkcją grilla gdzie grzałka musi być do czerwoności rozgrzana. Wrzucam, czekam aż chlebek się zarumieni a ser rozpuści i również zarumieni, wyjmuję i wpierdalam. A zapomniałem na ser kładę jeszcze cebulę lub czosnek. Jest też taka wersja tylko, że zamiast chleba i szynki, ser z cebulą lub czosnkiem kładę na przekrojone wzdłuż parówki i to zapiekam:antonio:

comment_1gjS8Le7juWtmx0IBkJlxl5msdBySCJD.gif




U mnie ostatnio rządzi "szaszuka" ale po mojemu. Z boczkiem lub kielbasa, pomidory z puszki krojone odparować mocno, z przypraw kumin, pap wędzona ostra, czosnek, sól, pieprz, na górę jaja, dużo szczypiorku, przykryć serem i Zapiec na koniec chwilę wszystko pod przykryciem ŁOOOOO

:antonio:
 
comment_1gjS8Le7juWtmx0IBkJlxl5msdBySCJD.gif




U mnie ostatnio rządzi "szaszuka" ale po mojemu. Z boczkiem lub kielbasa, pomidory z puszki krojone odparować mocno, z przypraw kumin, pap wędzona ostra, czosnek, sól, pieprz, na górę jaja, dużo szczypiorku, przykryć serem i Zapiec na koniec chwilę wszystko pod przykryciem ŁOOOOO

:antonio:
Przyznaję bez bicia, że nigdy nie robiłem. Muszę ogarnąć w końcu, ale chyba też taką wersję bez papryki.
 
@respect @Drzewo Macie jeszcze jakieś patenty na ciekawe sniadania na ciepło?
Zależy od momentu w cyklu treningowym, lub efektu, jaki chcę osiągnąć - albo białkowe, albo węglowodanowe.

Białkowe:

1. Jajka we wszelkiej postaci - po szkocku, po angielsku, po niemiecku, po florencku (czyli po angielsku na patelni ale z sosem beszamelowym i na tostach ze szpinakiem), po hiszpańsku (czyli szakszuka na tostach), po hindusku, po benedyktyńsku, twarożek z jajkiem, rybę wymieszaną z jajkiem,jajka wymieszane z innymi składnikami (np. awokado i ser pleśniowy), smocze jaja (Kuchnia Kwasiora rulez!) jajka na miękko, twardo i w każdej innej postaci, z koglem-moglem i jajecznicami w wersji paleo włącznie (np. turecki menemen, jeśli muszę się solidnie najeść, np.przed treningiem, długim dniem z dużą ilością pracy, albo wyprawami w góry) :P
Nie lubię za to hiszpańskiej tortilla de patatas/tortilla espanola, we Włoszech zwane fritattą, czyli ichniego "omletu" z ziemniakami, nie wiem, dlaczego. Włoskie fritatty jakoś przełknę, ale nie lubię i już, mimo, że jajeczniczka z ziemniakami i jakąś surówką wchodzi spokojnie - tak mam, i nie pytać, dlaczego, bo sam nie wiem.

2.A, chleb w jajku, a na nim co tam wymyślicie - składniki dodane po pierwszym obróceniu się przygrzeją pod przykryciem... Mmm...Ja uwielbiam wariant ze smażoną kiełbasą i serem żółtym, lub szynką i serem żółtym, plus pieczarki i pomidor...
Mmm. Mało zdrowe, dlatego nie jem za często. Ale zajebiste...Cóż począć. Życie.

3. Mięsa na ciepło - wszelkie, nie mam problemu opierdolić dania obiadowego na śniadanie, z różnych powodów. Jak jestem w cyklu treningowym, czy wyprawowym, taki posiłek trzyma długo i pozwala zrealizować wszystkie cele misji na terytorium wroga. Najwyżej ograniczam dodatki z węglowodanów złożonych, zastępując je prostymi, albo wykluczając.

4. Warzywne z białkiem - leczo, zupa meksykańska i jej wariacje, i wiele innych.

5. Ryby na ciepło (od zwykłego śledzika aż po podgrzaną wędzoną...). Cóż - wędzone nie powinny być podgrzewane, ale że muszę wszystko spróbować...Są zajebiste. Rzekłem.

Węglowodanowe (z węgli prostych/zdrowych):

3. Kasze na ciepło - nie mówię tu o pszenicznych, czy innych owsiankach, z uwagi na IG (chyba, że po treningu albo w jakichś innych fazach nasycenia węglami). Kasza gryczana zwykła lub biała (jak nie lubicie smaku prażonej), jaglana, amarantus czy inne z tych zdrowych, z mięchem, warzywami lub orzechami, ziarnami i miodem rozgrzewa i dobrze syci.

4. Granole zrobione własnoręcznie ze zdrowych zbóż, miksowane z czym tam sobie wymyślicie. Na ciepło i zimno.

5. Bircher musli ze zdrowych zbóż, j.w.

6. Podpłomyki/flatbread z dodatkami wg uznania.

7. Zapiekanki - te zapiekane w prodiżach i te klasyczne, fast-food'owe (przy czym najczęściej te fast-food'owe są chujowe, kiedyś to były zapiekanki...). Cóż, może kiedyś zdradzę sekret - na czym polega ideał zapiekanki. Bo nawet te w Krk ze słynnego okrąglaka są chujowe. Cóż. One są nawet chujowsze, niż gdzie indziej.

8. Naleśniki, przy czym ich skład i nadzienie będą określać, czy powinny znależć się tutaj, czy w białkowych :)

I w pizdu innych. Wasza wyobraznia ograniczeniem.

Zakończę moim ulubionym Kwasiorem. I polecam wszystkie jego filmy, tylko zaopatrzcie się w jedzenie i picie, bo będzie ciężko. Wiem, powtarzam się. Cóż. Życie. I Kwasior.

 
Last edited:
Zależy od momentu w cyklu treningowym, lub efektu, jaki chcę osiągnąć - albo białkowe, albo węglowodanowe.

Białkowe:

1. Jajka we wszelkiej postaci - po szkocku, po angielsku, po niemiecku, po florencku (czyli po angielsku na patelni ale z sosem beszamelowym i na tostach ze szpinakiem), po hiszpańsku (czyli szakszuka na tostach), po hindusku, po benedyktyńsku, twarożek z jajkiem, rybę wymieszaną z jajkiem,jajka wymieszane z innymi składnikami (np. awokado i ser pleśniowy), smocze jaja (Kuchnia Kwasiora rulez!) jajka na miękko, twardo i w każdej innej postaci, z koglem-moglem i jajecznicami w wersji paleo włącznie (np. turecki menemen, jeśli muszę się solidnie najeść, np.przed treningiem, długim dniem z dużą ilością pracy, albo wyprawami w góry) :P
Nie lubię za to hiszpańskiej tortilla de patatas/tortilla espanola, we Włoszech zwane fritattą, czyli ichniego "omletu" z ziemniakami, nie wiem, dlaczego. Włoskie fritatty jakoś przełknę, ale nie lubię i już, mimo, że jajeczniczka z ziemniakami i jakąś surówką wchodzi spokojnie - tak mam, i nie pytać, dlaczego, bo sam nie wiem.

2.A, chleb w jajku, a na nim co tam wymyślicie - składniki dodane po pierwszym obróceniu się przygrzeją pod przykryciem... Mmm...Ja uwielbiam wariant ze smażoną kiełbasą i serem żółtym, lub szynką i serem żółtym, plus pieczarki i pomidor...
Mmm. Mało zdrowe, dlatego nie jem za często. Ale zajebiste...Cóż począć. Życie.

3. Mięsa na ciepło - wszelkie, nie mam problemu opierdolić dania obiadowego na śniadanie, z różnych powodów. Jak jestem w cyklu treningowym, czy wyprawowym, taki posiłek trzyma długo i pozwala zrealizować wszystkie cele misji na terytorium wroga. Najwyżej ograniczam dodatki z węglowodanów złożonych, zastępując je prostymi, albo wykluczając.

4. Warzywne z białkiem - leczo, zupa meksykańska i jej wariacje, i wiele innych.

5. Ryby na ciepło (od zwykłego śledzika aż po podgrzaną wędzoną...). Cóż - wędzone nie powinny być podgrzewane, ale że muszę wszystko spróbować...Są zajebiste. Rzekłem.

Węglowodanowe (z węgli prostych/zdrowych):

3. Kasze na ciepło - nie mówię tu o pszenicznych, czy innych owsiankach, z uwagi na IG (chyba, że po treningu albo w jakichś innych fazach nasycenia węglami). Kasza gryczana zwykła lub biała (jak nie lubicie smaku prażonej), jaglana, amarantus czy inne z tych zdrowych, z mięchem, warzywami lub orzechami, ziarnami i miodem rozgrzewa i dobrze syci.

4. Granole zrobione własnoręcznie ze zdrowych zbóż, miksowane z czym tam sobie wymyślicie. Na ciepło i zimno.

5. Bircher musli ze zdrowych zbóż, j.w.

6. Podpłomyki/flatbread z dodatkami wg uznania.

7. Zapiekanki - te zapiekane w prodiżach i te klasyczne, fast-food'owe (przy czym najczęściej te fast-food'owe są chujowe, kiedyś to były zapiekanki...). Cóż, może kiedyś zdradzę sekret - na czym polega ideał zapiekanki. Bo nawet te w Krk ze słynnego okrąglaka są chujowe. Cóż. One są nawet chujowsze, niż gdzie indziej.

8. Naleśniki, przy czym ich skład i nadzienie będą określać, czy powinny znależć się tutaj, czy w białkowych :)

I w pizdu innych. Wasza wyobraznia ograniczeniem.

Zakończę moim ulubionym Kwasiorem. I polecam wszystkie jego filmy, tylko zaopatrzcie się w jedzenie i picie, bo będzie ciężko. Wiem, powtarzam się. Cóż. Życie. I Kwasior.


Widocznie ja nie zrozumiałem pytania, nie widziałem, że kolega pytał o wszystkie śniadania jakie jedliśmy w życiu.
:mamed:
 
Back
Top