A co oznacza ogrom Wszechświata?
Powyżej jest lot przez maleńki fragment kosmosu, każda kropka i plama to galaktyka, każda w rzeczywistości zawiera setki miliardów gwiazd. Na animacji jest 400 000 galaktyk, co wygląda już całkiem okazale. W rzeczywistości w naszym Wszechświecie istnieje ponad 350 miliardów dużych galaktyk (350 000 000 000 vs 400 000 na animacji) i ponad 3,5 biliona mniejszych (zawierających oczywiście mimo wszystko miliardy gwiazd) (3 500 000 000 000 vs 400 000 na animacji). To ponad 30 tryliardów gwiazd (30 000 000 000 000 000 000 000), z których ogromna większość a niektórzy szacują, że niemal wszystkie mają własne układy planetarne. Nie ma i być może nigdy nie będzie na to dowodów, ale istnieją przesłanki by sądzić, że nasz Wszechświat jest tylko jednym z wielu, najprawdopodobniej jednym z nieskończenie wielu. Uwielbiam zdawać sobie sprawę jak to wszystko jest potężne, przeogromne w sposób absolutnie niepojęty inaczej niż w postaci matematycznego modelu, bo przecież takich liczb nikt nie jest w stanie sobie nawet w szczątkowy sposób wyobrazić. Światło obiegnie Ziemię wzdłuż równika prawie 8 razy w ciągu sekundy, więc możemy śmiało stwierdzić, że zapierdala jak pojebane. Mimo to ze Słońca dociera na Ziemię po ośmiu minutach, na Pluton dotrze po ponad 5 godzinach a do granicy układu słonecznego (miejsca w którym grawitacja Słońca przestaje oddziaływać na inne obiekty) dotrze po ponad roku. Do najbliższej nam (poza Słońcem) gwiazdy, Proxima Centauri, światło ze Słońca dotrze po ponad 4 latach. Na przejście linią prostą przez średnicę widzialnego przez nas wszechświata potrzebuje 92 miliardy lat. Różnica między skalą z jaką codziennie się zmagamy a tą kosmiczną, której częścią przecież jesteśmy, jest po prostu niewyobrażalna.