Rok trzydniowej operacji specjalnej. Część 4.
Poprzedni wpis skończyłem na wojsku. W mojej pamięci zostały dwa lub trzy obrazki ze stacji benzynowej na A4. Kilkukrotnie w tamtym czasie podróżowałem na wschód i spotkałem wracających Ukraińców na trasie. Tak wiem, że wielu uciekło, że po polskich miastach jeździli drogimi autami, że kwitnie korupcja wśród ukraińskich pograniczników i do tej pory zdarzają się przypadki zwiania przed mobilizacją, ale... Ale w początkowych dniach wojny widziałem te twarze i tych ludzi, którzy z całej Europy jechali zdeterminowani, żeby bronić swojej ojczyzny. I tu trzeba przejść do motywacji oraz wrócić do oszustwa w szeregach okupanta.
Żołnierz rosyjski jeśli nie był kontraktowy, to prawdopodobnie na kilka miesięcy lub tygodni trafił pod granicę ukraińską, gdzie w fatalnych warunkach czekał nie do końca wiadomo na co. Następnie kazali, to się ubrał i o świcie ruszył w kolumnie tam gdzie dowódca machną ręką. Koledzy mu mówili, że na ćwiczenia. Jeśli był to żołnierz kontraktowy, to także wyruszył z miejsca zgrywania oddziału, z tym, że on prawdopodobnie wiedział, gdzie jedzie. Natomiast i tak został oszukany i jechał z przeświadczeniem, że w Kijowie przywitają go co najmniej kwiatami. Dlatego ta inwazja nie mogła się powieść, bo Ukraińcy wiedzieli dlaczego i co bronią, a Rosjanie nie wiedzieli dlaczego i co atakują.
Od 2014 roku Wojsko Polskie aktywnie uczestniczyło w szkoleniu ukraińskich np. artylerzystów. To na poligonie w Toruniu zapoznawali się z pierwszymi systemami bezzałogowymi, dzięki którym mogli namierzać cele i korygować ogień swojej artylerii. Produkowane w Polsce, latające oczy – FlyEye, odegrają bardzo dużą rolę we frontowej robocie. Inne państwa także brały aktywny udział w doradzaniu lub szkoleniu poszczególnych formacji. Przemysł ukraiński też nadrabiał straty. Ubrany w korupcyjne afery i tak dał rade stworzyć m.in. przeciwpancerne pociski kierowane Stugna-P, dokonać kilku modernizacji sprzętu zmechanizowanego, czy wyposażyć jednostki specjalne w karabinki bezkolbowe Maluch.
Jednak wszystkich wieloletnich zaniedbań nie dało się nawet przez te 8 lat naprawić. Zresztą żadna armia na świecie nie jest w pełni gotowa na wojnę która będzie, być może są armie gotowe, ale na wojny które już się odbyły. Tak więc, po stronie ukraińskiej błędów było i jest sporo. Był friendly fire spowodowany brakiem komunikacji, chaosem związanym z formowaniem obrony obywatelskiej, czy złym wyszkoleniem. Z takich skrajnych przypadków można wymienić śmierć żołnierzy wzajemnie się ostrzeliwujących w Kijowie i strącanie własnych samolotów przez obronę przeciwlotniczą. Były błędy taktyczne i strategiczne, dzięki którym Rosjanie chociażby łatwo wyszli z Krymu.
Lecz w skali tych kilku pierwszych dni armia ukraińska zrobiła więcej dla obrony kraju, niż armia rosyjska zrobiła aby go zdobyć. Wróg zdobywał kilometry, teren, otaczał miasta. Liczb nie można oszukać i pod tym względem Rosjanie mieli przewagę na papierze. Jednak po porażce wojsk powietrznodesantowych na lotnisku Hostomel, po spaleniu kolejnych kolumn, które stały sobie bez obrony przeciwlotniczej, ukraińska armia uwierzyła, że będzie mogła się skutecznie bronić. Politycy uwierzyli, że Kijów nie podda się. A społeczeństwo bombardowane źle naprowadzanymi pociskami manewrującymi przekuło strach w chęć walki. Celowo, przypadkowo, lub zupełnie nie wiadomo dlaczego Rosjanie zaczęli zabijać cywili. Wywołali tym efekt odwrotny od zamierzonego. Owszem, strach wygnał miliony uchodźców. Ale dał też ogromną siłę tym którzy zostali.
Co ważne w kontekście pojęć takich jak państwo, jak służba, jak poczucie patriotyzmu, za wojskiem poszły także inne instytucje. Od strażaków, przez Państwową Służbę Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, Straż Graniczną, czy energetyków oraz kolejarzy. To było bardzo ważne dla podniesienia morale żołnierskiego, dla zbudowania zaufania wśród społeczeństwa i dla pokazania opinii międzynarodowej, że Ukraina się nie poddaje i warto ją wspierać. Oczywiście to co tu piszę pięknie wygląda. W rzeczywistości to były dramatyczne wybory, nie rzadko kończące się śmiercią.
A w Przemyślu Polscy kibice rozpoczynali poszukiwania – najlepiej ciemnoskórych – imigrantów. Nie za bardzo dopuszczali myśl, że przez Polskę do Indii na przykład ewakuuje się blisko 400 studentów. Już sama myśl o tym, że z Kijowa uciekło kilkuset uberowych dostawców jedzenia wywoływała u polskich ultrasów drgawki. Ale o wojnie, która rozgrywała się na Telegramie – w następnym odcinku, pod warunkiem że tu będą dwa lajki.