Konflikt Rosja-Ukraina

Bardzo dobrze, jak emeryci zobaczą na co marnowany jest czas reklamowy to pójdą po rozum do głowy :) myślicie że taki Kazik jeden z drugim się nie wkurwi pewnego razu? Pałka niedługo się przegnie, już dawno by się przegiela gdyby emeryci byli świadomi tego wszystkiego co się dzieje w Polsce na rzecz ukrainy.
Nie przegnie sie. Od jakiegos czasu skutecznie jest realizowana polityka "albo z nami albo przeciwko nam", bezmyslna trzoda hodowlana jest karmiona papka z telewizorka gdzie jest tylko jedna prawda, jakby tego bylo malo oczywiscie podawane sa kontr przyklady ktore sa potępiane i demonizowane by przypadkiem samemu sie nie zastanowic nad cala sprawa. To sie zaczelo przy jednej takiej chorobie gdzie z profesorow ktorzy nie tyle co nawet byli przeciwko wprowadzanym rozwiazaniom tylko je kwestionowali robiono z nich debili, szarlatanow itd

Teraz robi sie z ludzi ruskich agentow, onuce czy zdrajcow. Ludzie nie przejrzą na oczy bo sa istotami stadnymi i rzadko ktory chce wykluczenia tym bardziej ze powrzechnie i publicznie sie takich ludzi czesto piętnuje. Nikt nie chce byc w oczach innych zdrajca :) tym bardziej jesli nim nie jest w rzeczywistości

Dla tego spoleczenstwa nie ma juz ratunku raczej
 
Tymczasem w ukropolu

Ja już się przyzwyczaiłem. Wstaje rano, ide do sklepu i na wiacie od przystanku autobusowego mijam ukraińską reklame. W drodze spotykam minimum dwóch napierdolonych szonów, w końcu docieram do lidla i już pod wejściem jestem atakowany zbiórkom na pomoc ukrainy (nie wrzucajcie nigdy tym w zoltych i niebieskich kamizelkach bo to sa pierdoleni oszusci, którzy wykorzystuja temat wojny. Oczywiscie Ukraińcy). W środku już pełna inba. Z każdej strony pierdolą po tym obrzydliwym języku. Zakupy na taśmie, przede mną szon, za mną szon. Wychodzę i spacerkiem ide do domu, mijają mnie gdańskie autobusy z jebanymi ukraińskimi flagami. Jestem już na klatce, jeszcze tylko odebrać listy ze skrzynki i śniadanko. Kurwa w skrzynce reklamy po ukraińsku. Śniadanie zrobione, odpalam tv a tam już onanizują się tą ukrainą jakby nagle przez pryzmat wojny z kraju z gówna i korupcji zrobił się jakiś boski lechistan. No nic, wsiadam w auto i jade do urzędu bo trzeba ogarnąć sprawy. Wbijam do POLSKIEGO urzędu i pierwsze pytanie jakie dostaje to czy pajlak czy szon jestem, bo jak pajlak to wyjebane, ale jak szon to mamy dla Pana specjalnie wyznaczone okienka i służymy pomocą. 40zł dnióweczki pan chce za dosłownie nic? A prosze bardzo, znajdą się też inne pomoce i udogodnienia Panie szon, za które Bartlomiej zapłaci.

I tak to się żyje na tej ukrainie.
 
Bardzo dobrze, jak emeryci zobaczą na co marnowany jest czas reklamowy to pójdą po rozum do głowy :) myślicie że taki Kazik jeden z drugim się nie wkurwi pewnego razu? Pałka niedługo się przegnie, już dawno by się przegiela gdyby emeryci byli świadomi tego wszystkiego co się dzieje w Polsce na rzecz ukrainy.
:pudziaonicbyniedao:
 
Ponieważ powtarza to samo co mówi Sykulski, nie widząc zagrożenia ze strony Rosji
A to ciekawe, bo gdy ja nieraz słuchałem dziambora -- w studio pełnym różnych politruków -- to wyróżniał się tym, że mówił i myślał samodzielnie. Reszta jedynie recytowała z pamięci partyjne przekazy dnia.

Z tym sykulskim to niektórzy mają tutaj jakąś obsesję -- koleś praktycznie nic nie znaczy i mało co istnieje w przestrzeni publicznej. Taka tak pocieszna awangarda, czasem powie coś ciekawego jak korwin, ale wpływ ma żaden na publiczny dyskurs.

Bo to darcie szat o niego odbywa się w państwie, gdzie 99% dziennikarzy, organizacji pozarządowych, polityków i publicystów -- hiperbola celowa -- jedzie z przekazem typowym dla króla debili, czyli jankowskiego.
 
Bo to darcie szat o niego odbywa się w państwie, gdzie 99% dziennikarzy, organizacji pozarządowych, polityków i publicystów -- hiperbola celowa -- jedzie z przekazem typowym dla króla debili, czyli jankowskiego.
W jednym zdaniu cały karateka.. :korwinlaugh:
 
A to ciekawe, bo gdy ja nieraz słuchałem dziambora -- w studio pełnym różnych politruków -- to wyróżniał się tym, że mówił i myślał samodzielnie. Reszta jedynie recytowała z pamięci partyjne przekazy dnia.

Niedostrzeganie zagrożenia z Rosji to poważny zarzut do Dziambora. Liderzy z krajów bałtyckich i bliscy sąsiedzi Rosji od dawna mówili o zagrożeniu, a Niemcy uspokajali i mówili żeby robić interesy z Ruskimi. Teraz Niemcy przyznają się do błędu. Ta argumentacja którą przedstawił Dziambor jest skompromitowana i obecnie najpopularniejszymi jej orędownikami są Sykulski, Braun, Korwin, Pitoń.
 
Niedostrzeganie zagrożenia z Rosji to poważny zarzut do Dziambora. Liderzy z krajów bałtyckich i bliscy sąsiedzi Rosji od dawna mówili o zagrożeniu, a Niemcy uspokajali i mówili żeby robić interesy z Ruskimi. Teraz Niemcy przyznają się do błędu. Ta argumentacja którą przedstawił Dziambor jest skompromitowana i obecnie najpopularniejszymi jej orędownikami są Sykulski, Braun, Korwin, Pitoń.
A co mówiłeś (i Twoi idole też) jak prezydent Kaczyński grzmiał o tym 15 lat temu? :jarolaugh:
 
Rok temu wrzucałem tu swoje przemyślenia. Kilku osobom się podobało, kilku nie. Wrzucam więc jedną z sześciu części podsumowania minionego roku operacji specjalnej. Jeśli ktoś chce czytać dalej to dajcie znać, jak nie będzie zainteresowania to nie będę spamował.

Rok trzydniowej operacji specjalnej. Część 1.
Byłem jednym z tych, którzy wierzyli naiwnie, że Rosję można ujarzmić petroeurosami. Ślepo ufałem takiemu porządkowi świata, w którym nieprzyzwoicie bogaci moskiewscy oligarchowie zadowolą się tym, że cała Europa będzie napędzać się ich gazem i ropą. Amerykanie i tak utrzymają swoje bazy, pewnie wejdą z atomem, na pewno kupimy od nich mnóstwo broni, ale równowaga wpływów w paliwach kopalnianych zostanie zachowana. Przecież ruro i gazociągi już są. Infrastruktura funkcjonowała. Wystarczyło po prostu karmić Europę, by mogła się rozwijać.
Ukraina? Czy Ukraina i jej Donbas był dla Rosji problemem, przy całej skali eksportu ropy, gazu i węgla? Nie. To był i jest problem ambicjonalny. Moskwa zarabiała miliardy dolarów bez politycznej i militarnej ingerencji w państwa ościenne. Spółki córki wielkich koncernów prowadzone przez ludzi służb oplotły mackami Kaukaz, Karpaty i nadbałtyckie porty. Wystarczyło po prostu tego pilnować. Od Dniepru po Isne miasta i fabryki mogły rozwijać się w oparciu o rosyjskie węglowodory, dzięki czemu Rosja trzymana była w jakiś tam ryzach. Niestety, to było zbyt racjonalne złudzenie. Zaproponowaliśmy Moskwie grę w jednej drużynie, a ona od zawsze chciała być tym jedynym dzieciakiem który biega bez piłki jak pojebany nie wzdłuż, a wszerz boiska i coś tam krzyczy.
Znajomy żołnierz wspominał o tym, że Rosja musi coś zrobić z Krymem, bo utrzymywany od 2014 roku status południowej Ukrainy jest dla niej nie korzystny. Inny, co o wojskowości wie o wiele więcej ode mnie, mówił, że Rosja nie ma sił i środków, by w racjonalny sposób podbić południe Ukrainy i połączyć Krym z – już swoim Donbasem.
Owszem, widziałem jak Ukraina wyrywa się spod ruskiego miru i co kilka lat dokonuje cywilizacyjnego skoku w kierunku Zachodu. Czy to powinno Rosję niepokoić? Tak. Ktoś na Kremlu już dawno temu powinien zadać głośno pytanie dlaczego kolejny kraj wybiera ten zgniły Zachód, a nie topi się w dobrobycie ruskiego miru?
Dwa lajki pod tym postem i leci druga część.
 
Rok trzydniowej operacji specjalnej. Część 2.

Ale czy sama Rosja nie pchała się ramiona Unii Europejskiej, NATO, londyńskich szkół, paryskich hoteli, szwajcarskich banków i mediolańskich butików?

Na przykładzie NATO. W 2002 roku Deklaracją Rzymską została powołana rada NATO-Rosja. Przykładem dobrej współpracy może być misja w Afganistanie. Rosja umożliwiła transport sprzętu przez swoje terytorium, dostarczała części np. do afgańskich śmigłowców, czy brała udział w szkoleniu pilotów i obsługi. Kolejnym projektem było wspólne likwidowanie starej amunicji w Kalingradzie. Dzięki pomocy NATO w zakresie technologii ratownictwa okrętów podwodnych, Rosja mogła uratować siedmiu swoich marynarzy (2005 r.). W 2010 roku w Lizbonie odbywał się szczyt NATO, na którym oczywiście Rosja także była reprezentowana. Wynikiem tych rozmów były kolejne porozumienia dotyczące współpracy w wybranych obszarach. Ostatnim dużym projektem był plan wywiezienia broni chemicznej z Syrii. Nie został zrelizowany, gdyż w życie wszedł inny plan – aneksji Krymu. Także NATO nie było czymś obcym dla Rosji, co nagle się pojawiło i ona musiała zareagować. Twierdzę, że gdyby nadal była na tym kursie sprzed 2014 to w tym roku byłaby druga, czy trzecia rocznica wspólnych manewrów wojskowych.

Gospodarczo także cały czas współpracowała z tym okropnym Zachodem. Nord Stream 2 niech będzie najlepszym tego przykładem. USA było chojnym kupcem rosyjskich silników do rakiet kosmicznych. W samej Polsce możemy wspomnieć o np. firmie Novatek, która dostarczała gaz do m.in. dziesięciu gmin (np. Ustki) a także coraz odważniej angażowała się w projekty związane z LNG. Import węgla do Polski z kierunku wschodniego także był rekordowy w ostatnich latach. Piszę to po to, by zadać kłam słowom o izolacji Rosji. Ona sama na swoje życzenie wybrała w 2014 drogę sankcji, a w 2022 potwierdziła obrany kierunek. Czy traciła Ukrainę ze swojej strefy wpływów, a USA coraz mocniej wchodziło w obszar Europy Wschodniej? Oczywiście, że tak. Nie potrzeba tu było wielkich rozgrywek za kulisami, odbywało się bez czołgów, a za pomocą iPhonów. Po prostu Jankesi dawali i dają trochę lepsze rozwiązania cywilizacyjne niż syberyjska ropa. Mieszkaniec Woroneża, nie musiał przywdziewać onuc, żeby ruszyć z karabinem na Charków i tam zdobyć chleb dla swojej rodziny. Mieszkaniec Woroneża powinien ruszyć na Moskwę i zapytać się tłustych kociaków z Kremla, gdzie są miliardy petrodolarów. To ważne, bo ten wątek przyda się do akapitu o motywacji w walce za ojczyznę.

Jeszcze wracając do przemówienia Putina z dnia inwazji. Odnosił się do ochrony ludności rosyjskojęzycznej. To taki parasol ochronny roztoczył nad swoimi rodakami, że na pewno 100 tysięcy sołdatów przepłaciło to życiem. Ten sam absurdalny schemat zadziałał też z twierdzeniami o sztuczności państwa ukraińskiego, o bycie politycznym stworzonym na potrzeby ZSRR. Wszystko co się stało z Ukrainą między 2014, a 2022 pokazało, że jest gotowa na wielki test państwowości. A każdy dzień po 24 lutego 2022 kończy się zdaniem egzaminu i nadaje kolejne pełne prawa Ukrainie do samostanowienia i samoistnienia. Naród to ludzie. Więc zobaczmy jak Ukraińcy walczą w obronie, a jak Rosjanie walczą o dobrobyt swojego kraju najeżdżając inny. Dwa światy pokazujące, że za państwem Ukraina stoi naród, a za państwem Rosja jest Kamczatka.

Mają tam jeszcze mnóstwo do zrobienia i pewnie nie jedna afera korupcyjna kompromitująca władzę ujrzy światło dzienne, ale ten kraj już przekroczył granicę tego co sąsiad od niego może wymagać, a czego nie może. Putin spóźnił się ze swoim szturmem na Kijów przynajmniej kilka lat. Albo była tak wielka jego ignorancja zmian zachodzących nad Dnieprem, albo system, który stworzył i który regularnie oszukiwał, oszukał jego samego dostarczając mu błędnych danych do podjęcia decyzji.
Ale o tym w następnej części, o ile będą 2 lajki.
 
Rok trzydniowej operacji specjalnej. Część 3.

Od początku wojny w roku 2014 i aneksji Krymu, oba kraje miały osiem lat, by przygotować się do kolejnych etapów odbudowy przez Kreml wielkiego imperium a la ZSRR. Przejęcie Krymu poszło gładko – jeśli porównamy je do tego co działo się w Donbasie. To właśnie walki w Donbasie toczone w tamtym okresie powinny dać wnioski do wytycznych do zbudowania wyobrażenia jak może wyglądać odmrożenie zbrojnego konfliktu.

Tu wracam do poprzedniego tekstu i końcowego wniosku, że w Rosji wszyscy się wzajemnie oszukują. To świetnie się sprawdza w polityce wewnętrznej, ale już w konfrontacji, no właśnie z nawet takim państwem jak Ukraina - takim to znaczy o wysokim stopniu problemów wewnętrznych (np. korupcja) – skazane jest na porażkę. Bo, żeby inwazja się udała należało pod poniższe wnioski podłożyć prawdziwe dane. Dane o zamiarach, siłach i środkach, przeciwniku i sojuszach. A więc po kolei.

Jeśli przyjmiemy, że teren zdobywa się czołgami, to miasta zdobywa się ludźmi, teren utrzymuję się pod kontrolą jeszcze większą liczbą wojska, a jeszcze większa liczba musi pracować na zapleczu. Można dominować w powietrzu, ale bez zwalczenia obrony przeciwlotniczej nie można swobodnie bombardować przeciwnika. Dalej. Żeby podbić jakiś teren nie tylko w sposób militarny, ale polityczny (w tym długotrwały) trzeba mieć na tym terenie różne ośrodki wsparcia. Od partyzantów oznaczających drogi, wskazujących cele, czy budujących oddolne wsparcie, przez przekonwertowaną lokalną policje i władzę, po liderów w teczkach, którzy gdy kurz spod gąsienic opadnie staną się nowymi gubernatorami i ogłoszą wielkie plany modernizacji, odbudowy i prosperity pod nową władzą.

Ten schemat świetnie zadziałał w 2014 roku przy aneksji Krymu. Przy Donbasie wystarczyło zaniedbać tylko kilka jego punktów i separatyści sami się pogubili w wyzwalaniu wschodu Ukrainy. W 2022 nie dopilnowano realizacji praktycznie żadnego z wymienionych wniosków. Ale to nie oznacza, że całkowicie je zignorowano. Najlepiej zadanie domowe Rosja odrobiła na kierunku chersońskim. Współpracowali lokalni politycy i współpracowało nawet SBU. A wojsko... Ale o tym w następnym odcinku, pod warunkiem że będą dwa lajki.
 
Pamiętacie ten sławny film pt: oddawaj tego buta frajerze bo na psiarnię zadzwonię?
Tam występowali ukraińscy bracia, oni jeszcze byli dobrzy ponieważ przyjechali sobie elegancko do nas do kraju za pracą i widać że się socjalizowali bo władali językiem Polskim, to wyobraźcie sobie teraz jaka chołota z wiosek pozjezdrzała do naszych pięknych miast, tamci przy nich to pikusie.:fro:
 
Rok trzydniowej operacji specjalnej. Część 4.

Poprzedni wpis skończyłem na wojsku. W mojej pamięci zostały dwa lub trzy obrazki ze stacji benzynowej na A4. Kilkukrotnie w tamtym czasie podróżowałem na wschód i spotkałem wracających Ukraińców na trasie. Tak wiem, że wielu uciekło, że po polskich miastach jeździli drogimi autami, że kwitnie korupcja wśród ukraińskich pograniczników i do tej pory zdarzają się przypadki zwiania przed mobilizacją, ale... Ale w początkowych dniach wojny widziałem te twarze i tych ludzi, którzy z całej Europy jechali zdeterminowani, żeby bronić swojej ojczyzny. I tu trzeba przejść do motywacji oraz wrócić do oszustwa w szeregach okupanta.

Żołnierz rosyjski jeśli nie był kontraktowy, to prawdopodobnie na kilka miesięcy lub tygodni trafił pod granicę ukraińską, gdzie w fatalnych warunkach czekał nie do końca wiadomo na co. Następnie kazali, to się ubrał i o świcie ruszył w kolumnie tam gdzie dowódca machną ręką. Koledzy mu mówili, że na ćwiczenia. Jeśli był to żołnierz kontraktowy, to także wyruszył z miejsca zgrywania oddziału, z tym, że on prawdopodobnie wiedział, gdzie jedzie. Natomiast i tak został oszukany i jechał z przeświadczeniem, że w Kijowie przywitają go co najmniej kwiatami. Dlatego ta inwazja nie mogła się powieść, bo Ukraińcy wiedzieli dlaczego i co bronią, a Rosjanie nie wiedzieli dlaczego i co atakują.

Od 2014 roku Wojsko Polskie aktywnie uczestniczyło w szkoleniu ukraińskich np. artylerzystów. To na poligonie w Toruniu zapoznawali się z pierwszymi systemami bezzałogowymi, dzięki którym mogli namierzać cele i korygować ogień swojej artylerii. Produkowane w Polsce, latające oczy – FlyEye, odegrają bardzo dużą rolę we frontowej robocie. Inne państwa także brały aktywny udział w doradzaniu lub szkoleniu poszczególnych formacji. Przemysł ukraiński też nadrabiał straty. Ubrany w korupcyjne afery i tak dał rade stworzyć m.in. przeciwpancerne pociski kierowane Stugna-P, dokonać kilku modernizacji sprzętu zmechanizowanego, czy wyposażyć jednostki specjalne w karabinki bezkolbowe Maluch.

Jednak wszystkich wieloletnich zaniedbań nie dało się nawet przez te 8 lat naprawić. Zresztą żadna armia na świecie nie jest w pełni gotowa na wojnę która będzie, być może są armie gotowe, ale na wojny które już się odbyły. Tak więc, po stronie ukraińskiej błędów było i jest sporo. Był friendly fire spowodowany brakiem komunikacji, chaosem związanym z formowaniem obrony obywatelskiej, czy złym wyszkoleniem. Z takich skrajnych przypadków można wymienić śmierć żołnierzy wzajemnie się ostrzeliwujących w Kijowie i strącanie własnych samolotów przez obronę przeciwlotniczą. Były błędy taktyczne i strategiczne, dzięki którym Rosjanie chociażby łatwo wyszli z Krymu.

Lecz w skali tych kilku pierwszych dni armia ukraińska zrobiła więcej dla obrony kraju, niż armia rosyjska zrobiła aby go zdobyć. Wróg zdobywał kilometry, teren, otaczał miasta. Liczb nie można oszukać i pod tym względem Rosjanie mieli przewagę na papierze. Jednak po porażce wojsk powietrznodesantowych na lotnisku Hostomel, po spaleniu kolejnych kolumn, które stały sobie bez obrony przeciwlotniczej, ukraińska armia uwierzyła, że będzie mogła się skutecznie bronić. Politycy uwierzyli, że Kijów nie podda się. A społeczeństwo bombardowane źle naprowadzanymi pociskami manewrującymi przekuło strach w chęć walki. Celowo, przypadkowo, lub zupełnie nie wiadomo dlaczego Rosjanie zaczęli zabijać cywili. Wywołali tym efekt odwrotny od zamierzonego. Owszem, strach wygnał miliony uchodźców. Ale dał też ogromną siłę tym którzy zostali.

Co ważne w kontekście pojęć takich jak państwo, jak służba, jak poczucie patriotyzmu, za wojskiem poszły także inne instytucje. Od strażaków, przez Państwową Służbę Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, Straż Graniczną, czy energetyków oraz kolejarzy. To było bardzo ważne dla podniesienia morale żołnierskiego, dla zbudowania zaufania wśród społeczeństwa i dla pokazania opinii międzynarodowej, że Ukraina się nie poddaje i warto ją wspierać. Oczywiście to co tu piszę pięknie wygląda. W rzeczywistości to były dramatyczne wybory, nie rzadko kończące się śmiercią.

A w Przemyślu Polscy kibice rozpoczynali poszukiwania – najlepiej ciemnoskórych – imigrantów. Nie za bardzo dopuszczali myśl, że przez Polskę do Indii na przykład ewakuuje się blisko 400 studentów. Już sama myśl o tym, że z Kijowa uciekło kilkuset uberowych dostawców jedzenia wywoływała u polskich ultrasów drgawki. Ale o wojnie, która rozgrywała się na Telegramie – w następnym odcinku, pod warunkiem że tu będą dwa lajki.
 
Rok trzydniowej operacji specjalnej. Część 4.

Poprzedni wpis skończyłem na wojsku. W mojej pamięci zostały dwa lub trzy obrazki ze stacji benzynowej na A4. Kilkukrotnie w tamtym czasie podróżowałem na wschód i spotkałem wracających Ukraińców na trasie. Tak wiem, że wielu uciekło, że po polskich miastach jeździli drogimi autami, że kwitnie korupcja wśród ukraińskich pograniczników i do tej pory zdarzają się przypadki zwiania przed mobilizacją, ale... Ale w początkowych dniach wojny widziałem te twarze i tych ludzi, którzy z całej Europy jechali zdeterminowani, żeby bronić swojej ojczyzny. I tu trzeba przejść do motywacji oraz wrócić do oszustwa w szeregach okupanta.

Żołnierz rosyjski jeśli nie był kontraktowy, to prawdopodobnie na kilka miesięcy lub tygodni trafił pod granicę ukraińską, gdzie w fatalnych warunkach czekał nie do końca wiadomo na co. Następnie kazali, to się ubrał i o świcie ruszył w kolumnie tam gdzie dowódca machną ręką. Koledzy mu mówili, że na ćwiczenia. Jeśli był to żołnierz kontraktowy, to także wyruszył z miejsca zgrywania oddziału, z tym, że on prawdopodobnie wiedział, gdzie jedzie. Natomiast i tak został oszukany i jechał z przeświadczeniem, że w Kijowie przywitają go co najmniej kwiatami. Dlatego ta inwazja nie mogła się powieść, bo Ukraińcy wiedzieli dlaczego i co bronią, a Rosjanie nie wiedzieli dlaczego i co atakują.

Od 2014 roku Wojsko Polskie aktywnie uczestniczyło w szkoleniu ukraińskich np. artylerzystów. To na poligonie w Toruniu zapoznawali się z pierwszymi systemami bezzałogowymi, dzięki którym mogli namierzać cele i korygować ogień swojej artylerii. Produkowane w Polsce, latające oczy – FlyEye, odegrają bardzo dużą rolę we frontowej robocie. Inne państwa także brały aktywny udział w doradzaniu lub szkoleniu poszczególnych formacji. Przemysł ukraiński też nadrabiał straty. Ubrany w korupcyjne afery i tak dał rade stworzyć m.in. przeciwpancerne pociski kierowane Stugna-P, dokonać kilku modernizacji sprzętu zmechanizowanego, czy wyposażyć jednostki specjalne w karabinki bezkolbowe Maluch.

Jednak wszystkich wieloletnich zaniedbań nie dało się nawet przez te 8 lat naprawić. Zresztą żadna armia na świecie nie jest w pełni gotowa na wojnę która będzie, być może są armie gotowe, ale na wojny które już się odbyły. Tak więc, po stronie ukraińskiej błędów było i jest sporo. Był friendly fire spowodowany brakiem komunikacji, chaosem związanym z formowaniem obrony obywatelskiej, czy złym wyszkoleniem. Z takich skrajnych przypadków można wymienić śmierć żołnierzy wzajemnie się ostrzeliwujących w Kijowie i strącanie własnych samolotów przez obronę przeciwlotniczą. Były błędy taktyczne i strategiczne, dzięki którym Rosjanie chociażby łatwo wyszli z Krymu.

Lecz w skali tych kilku pierwszych dni armia ukraińska zrobiła więcej dla obrony kraju, niż armia rosyjska zrobiła aby go zdobyć. Wróg zdobywał kilometry, teren, otaczał miasta. Liczb nie można oszukać i pod tym względem Rosjanie mieli przewagę na papierze. Jednak po porażce wojsk powietrznodesantowych na lotnisku Hostomel, po spaleniu kolejnych kolumn, które stały sobie bez obrony przeciwlotniczej, ukraińska armia uwierzyła, że będzie mogła się skutecznie bronić. Politycy uwierzyli, że Kijów nie podda się. A społeczeństwo bombardowane źle naprowadzanymi pociskami manewrującymi przekuło strach w chęć walki. Celowo, przypadkowo, lub zupełnie nie wiadomo dlaczego Rosjanie zaczęli zabijać cywili. Wywołali tym efekt odwrotny od zamierzonego. Owszem, strach wygnał miliony uchodźców. Ale dał też ogromną siłę tym którzy zostali.

Co ważne w kontekście pojęć takich jak państwo, jak służba, jak poczucie patriotyzmu, za wojskiem poszły także inne instytucje. Od strażaków, przez Państwową Służbę Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, Straż Graniczną, czy energetyków oraz kolejarzy. To było bardzo ważne dla podniesienia morale żołnierskiego, dla zbudowania zaufania wśród społeczeństwa i dla pokazania opinii międzynarodowej, że Ukraina się nie poddaje i warto ją wspierać. Oczywiście to co tu piszę pięknie wygląda. W rzeczywistości to były dramatyczne wybory, nie rzadko kończące się śmiercią.

A w Przemyślu Polscy kibice rozpoczynali poszukiwania – najlepiej ciemnoskórych – imigrantów. Nie za bardzo dopuszczali myśl, że przez Polskę do Indii na przykład ewakuuje się blisko 400 studentów. Już sama myśl o tym, że z Kijowa uciekło kilkuset uberowych dostawców jedzenia wywoływała u polskich ultrasów drgawki. Ale o wojnie, która rozgrywała się na Telegramie – w następnym odcinku, pod warunkiem że tu będą dwa lajki.
A jak będzie 10 lajków to wrzucisz od razu całość? Bardzo bym chciał, bo piękno i głębia przemyśleń jest tak wielka, że chciałbym móc się delektować dziełem kompletnym.
 
Back
Top