Szkoda łebka. Czas na małą recenzję, choć część z was już pewnie obejrzała...
Thor: The Dark World (Thor: Mroczny Świat) - po pierwszej części Thora, która pełniła rolę zapychacza przed Avengersami, tym razem mieliśmy okazję zobaczyć kawał dobrej roboty w wykonaniu filmowców. O wiele bardziej podniosły i mroczny klimat filmu zdecydowanie wyszedł na dobre ekranizacji komiksu. Obsada nie zawiodła, choć według mnie Portman zagrała dość infantylnie... Zupełnie, jakby jej postać była tępą nastolatką, a nie naukowcem z doktoratem z jakiejś wyjebanej fizyki kwantowej. Epicka muzyka na plus, efekty jak zawsze na najwyższym poziomie. Dobre kino blockbusterowe, dwie godziny podczas których raczej się nie znudzicie 7/10.
Edit. I wieeeelki plus za wprowadzenie języka Mrocznych Elfów. Poczułem się trochę jak na Władcy Pierścieni gdzieś w kosmosie.