Walnąłem szybką recke świetnego filmu. Może kogoś zainteresuje
@Gambit
Spaghetti Western
http://www.filmweb.pl/film/Faccia a faccia-1967-5505
"Faccia a faccia", czyli wielki, intelektualny spaghetti western.
Nim Sergio Leone zdążył zakończyć swoją dolarową trylogie, już zaczęły pojawiać się we włoskim kinie masowo produkowane spaghetti westerny bezczelnie czerpiące z osiągnięć mistrza. Jednak w zalewie tych produkcji(niektóre mimo , że nieoryginalne, to wybitnie udane) pojawiło się kilka nazwisk, które poszły własną drogą w tworzeniu spaghetti westernów, bez oglądania się na Sergio Leone.
Jednym z takich twórców był Sergio Solima. Już swoim "Colorado" , bardzo udanym filmie, eksperymentował z tworzeniem swojego własnego stylu ukazywania świata dzikiego zachodu. Jednak w roku 1967 nastąpiło apogeum jego talentu.
"Faccia a Faccia". Trochę o fabule. Pierwsza scena filmu. Główny bohater,Brad Fletcher(znany z roli głównego czarnego charakteru w "Za kilka dolarów więcej" Gian Maria Volonte) to wykształcony mieszczanin który prowadzi wykład dla swoich uczniów. Temat tej dysputy jest bardzo ważny dla reszty filmu - rozmawia o roli jaką mają twórcy historii w naszej cywilizacji oraz roli jednostek które tą historie przekazują następnym pokoleniom. Dowiadujemy się, że Bradowi bardzo odpowiada ta druga rola. Do czasu. Następnie następuje dość szybki przeskok - Brad musi wyjechać do Teksasu z powodu choroby płuc która nie wyleczy się w klimatach wschodnich stanów USA.
I tutaj szybko poznajemy drugiego głównego bohatera - Beauregarda Benneta, czyli słynnego, złego bandyty. Drogi tych dwóch panów krzyżują się i to relacje miedzy nimi są najważniejsze w tym filmie.
Początkowo reżyser prostymi zabiegami ukazuje kontrast między postaciami - Brad to ciamajdowaty mieszczuch , dobry, bojący się broni. Bennet to bezwzględny bandyta, najlepszy strzelec w stanie(typowa Leonowska postać). Tutaj reżyser popisał się niesamowitą gracja w ukazaniu naturalnych przemian psychologicznych. Bennet po kolejnym skoku jest dopytywany przez współtowarzyszy ilu tym razem ludzi zabił. Gdy odpowiada, że nikogo - zwraca uwagę na to, jakie spowodował rozczarowanie wśród społeczności głodnej opowieści o jego złych czynach i mordach. Zaczyna dostrzegać krzywdy jakie wyrządza postronnym ludziom i zmienia powoli swój sposób działania.
Brad Fletcher z kolei zaczyna fascynować się coraz bardziej Bennetem i jego bandą. Patrzy na zjawisko przestępczości i zła z spojrzeniem filozoficznym, momentami nietzscheanskim. W pewnym momencie zaczyna usprawniać działanie bandy poprzez wprowadzanie brutalnych metod w działaniu, czym zyskuje sobie uznanie wśród towarzyszy. I podczas gdy Bennet zaczyna odchodzić od takich metod, tak Brad posługując się filozoficznym usprawiedliwieniem wprowadza zasady w społeczności opierającej się na tym na czym w latach 30. ubiegłego wieku opierali się naziści. Pomimo, że fizycznie jest miernotą, intelektualnie i charyzmą zdobywa posłuch i walczy o wpływy w bandzie z Bradem.
To jest największa wielkość filmu Solimy - nawet nie zauważamy , bo tak naturalnie reżyser to ukazał, kiedy z strachliwej i chorowitej jednostki rodzi nam się fuhrer. Dodajmy do tego pojawienie się łowcy nagród i jego ważnej roli jaką pełni i mamy mieszanke niezwykłą - dwóch głównych bohaterów kompletnie poza oceną jednoznaczna widza plus łowce nagród który podobnie jak widz- będzie musiał dokonać wyboru w ocenie czym jest dobro, zło, sprawiedliwość, powinność wobec prawa. Cały czas także złe działanie jest usprawiedliwone. A może metody Brada mają swoją słuszność? Takie pytania będziemy sobie zadawać nie raz podczas seansu.
Wspaniałe w tym dziele jest to, ze pomimo intelektualnego i psychologicznego ładunku na jakim opiera się ten western - jest jednocześnie wyśmienitym kinem rozrywkowym. Mamy tutaj akcje i strzelaniny na najwyższym poziomie, momenty trzymające w napięciu udane niemal tak jak w filmach Sergio Leone, sprawnie nakręcone. Całość doprawiona świetną muzyką Ennio Morricone i wyjątkowo udaną grą aktorską(spaghetti westerny zwykle tutaj tworzyły wielkie minusy).
Oczywiście pozostają cały czas najwazniejsze cechy gatunku - brutalność, zepsucie społeczne, brud , muzyczną narracje. Bez tego nie mógłbym sobie wyobrazić spaghetti westernu.