Z horrorami to jest dość złożona kwestia, ale w skrócie ujmując - na obecną chwilę większość "chwytów" została już dokumentnie przeruchana i w ten sposób po prostu ciężko kogoś wystraszyć. Klasycznym przykładem jest seria Krzyk, która opiera się na jednym, dość oczywistym zagraniu - Cisza, osoba idzie z kamerą skierowaną tak jak wzrok, idzie powoli, obraca się do tyłu żeby sprawdzić czy nikogo nie ma, sprawdza, odwraca się znów w kierunku np. drzwi idzie po czym obraca się gwałtowanie a za plecami już ma postać w masce.
Kolejnym problemem jest tematyka - zazwyczaj ludzie im są starsci tym mniej wierzą w zjawiska nadprzyrodzone, duchy, UFO, wampiry etc, a te twory są podstawą w tworzeniu scenariuszy dla filmów grozy.
W ciągu ostatniej dekady z horrorami zaczęto utożsamiać głównie gatunek gore, który w moim osobistym przekonaniu może być bardziej odrażający niż straszny. Dla niektórych jest wręcz obojętny, ale to już zależy od osoby i jej progu akceptacji dla wszelakich obrzydliwości.
Paradoksalnie więc horrory nie są już straszne... ja osobiście dużo większy niepokój wyczuwam przy okazji tzw "mindfucków". Wysoko też cenię sobie wszelkie osobliwe sceny, który wywołują wewnętrzny niepokój, pomimo swojej niejednoznaczności. Mistrzem tego typu scen jest Lynch, który używając psychoanalizy doskonale rozpracował symbolikę "strachu". Króliki są tego flagowym przykładem.