Bo to jest żałosna praca, jak się na to popatrzy z perspektywy. Całe to dzisiejsze "dziennikarstwo sportowe", "jutuberstwo" itd. - zwłaszcza, ale nie tylko, na tak małym rynku jak polski, gdzie na merytorycznej treści nie da się zarobić.
Efekt jest taki, że człowiek się jara, bo "złapał pana jezuska za stopkę", bo praca marzeń, spełnianie się, kreatywność. Tymczasem bardzo szybko okazuje się, że jak algorytm chwyci, to tam jest kreatywności dokładnie tyle samo, co w fabryce przy taśmie. Dokładnie tyle. I też dokładnie tyle rozwoju. Klepanie na oślep tego samego, te same formy, ta sama treść, ci sami goście - bo to się klika. Do porzygu.
W przeciwieństwie jednak do tej pracy przy taśmie, gdzie nikt sobie nie wmawia, że to jest praca marzeń, rozwój i kreatywność, tylko że od 6 do 14 zarobić i tyle... a więc nie ma takiego rozczarowania i zgorzknienia, że ta praca marzeń to jedna wielka żenada, i że jeszcze trzeba tracić godność żeby zarobić te same pieniądze, co mechanik na stażu. Więc trzeba się pocieszać i pocierać z kolegami, że ma się po tysiąc followersów na TT i że jest się ważnymi panami.