Analiza kursów Betsafe - UFC Fight Night 70: Machida vs. Romero

Szady

MMARocks
Cohones



Analiza kursów przed galą UFC Fight Night: Machida vs. Romero! A już jutro zapraszamy na ostatnią kolejkę Typera BetSafe w którym do wygrania jest 6 x 100 zł w formie bonusów. Pełna lista kursów z niedzielnej gali na betsafe.com.
Steve Montgomery - Tony Sims



W drugiej walce gali UFC Fight Night: Machida vs. Romero, spotkają się Steve Montgomery (MMA 8-2) oraz Tony Sims (MMA 11-2). Dla obu będzie to debiut w największej na świecie organizacji. Jednak to Tony jest tu underdogiem. Czy słusznie? Zacznijmy może od faworyta.

Steve Montgomery ma świetne warunki jak na półśrednią. Ma aż 193 cm wzrostu! To aż o 13 cm więcej niż u Tony'ego. Duży wzrost idzie w parze ze świetnym zasięgiem. Zawodnik ten wziął udział w reality show: The Ultimate Fighter: American Top Team vs. Blackzilians. Nie stoczył jednak żadnej walki gdyż po czwartym odcinku musiał opuścić program z powodów zdrowotnych (po nieepileptycznym ataku).

Bardzo mało jest w Internecie filmów z walk Montgomery'ego. Ostatni bój z solidnym Brockiem Jardinem zakończył się przez efektowne kolano, którym Steve uraczył próbującego go obalić Brocka – ten padł momentalnie nieprzytomny na matę.



Jednak do czasu nokautu Jardine trafiał Steve'a częściej i mocniej - a Steve nie popisywał się zbyt szczelną gardą.

Nie mniej trzeba pochwalić Montgomery'ego za dobre kopnięcia. Często atakuje na głowę czy korpus rywali i są to mocne uderzenia. Sprawnie porusza się w parterze. Zrobił standardowe przejście z trójkąta do balachy na Anthony Lemonie - a to dla mnie już jest jasnym sygnałem, że podstawowe przeszkolenie parterowe ma opanowane. Jest silnym mężczyzną i nie boi się klinczu z którego inicjuje kolana. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że oprócz Jardine'a, walczył do tej pory z samymi mało wymagającymi rywalami.

Nie inaczej jednak jest z Tonym Simsem. Choć w jego bilansie są nieco lepszej klasy rywale. Na dodatek stoczył fantastyczną walkę z Drewem Doberem. Przegrał ją, ale bój ten mógł pójść absolutnie bez kontrowersji na konto Simsa. W pierwszej rundzie Tony świetnym boksem aż trzy razy posadził na deskach Dobera!



Na dodatek trafiał go okrutnie.



Niestety nie umiał skończyć zranionego rywala.



Nie mniej w walce z Doberem Sims popisywał się wszystkim. Obaleniami, parterem i boksem. W innych walkach również prezentował cały arsenał MMA. Obalał Mitchella Hale'a, Chase'a Hacketta, Jamesa Steele McCalla, ale i tak skończył ich na nogach. Jest bardzo ułożony boksersko. Ciosy proste, sierpy, zamachowe – używa ich wszystkich. W swych ostatnich walkach zaczął częściej obalać, co również mu dobrze wychodzi.



Do czego można się przyczepić, to do faktu, że rzadko kopie. Low kicków praktycznie nie stosuje. Zawsze są to "punches", "punches", "punches". Jest to naprawdę wszechstronny zawodnik, którego miejsce jest w UFC. Nie jest niestety bez wad.

Czasem się napala za bardzo. W starciu z Chasem Hackettem wypompował się ciosami... w pierwszej rundzie. Pod koniec na zmęczeniu atakuje zapominając o gardzie, co jest niebezpieczne przeciwko Montgomery'emu. Wiadomo – długi zasięg, długie ciosy i któryś z nich może przejść nokautując nacierającego Simsa. Dodatkowo czasami daje się złapać w techniki kończące w parterze. McCall miał go na przykład w gilotynie, a Dober balachę na nim zastosował. Znalazłoby się też parę trójkątów, które miał założone przez przeciwników. Z wszystkich technik jednak dzielnie wychodził.

Pomimo wątpliwości co do kondycji, nie wyglądał tak źle w ostatniej rundzie z Drewem Dobrem, choć pierwszy raz wtedy do owej decyzji doszedł. Nie mniej jednak widać było, że jest zmęczony. Ciężko tak naprawdę cokolwiek powiedzieć o Stevenie Montgomerym. Jego walki nie były dokumentowane, a przynajmniej nie wrzucano ich do Internetu. Zwycięstwo przez genialne TKO może robić wrażenie, ale już wcześniej miał niejednogłośną decyzję z Rakimem Clevelandem, który na sześć ostatnich walk, miał dwa zwycięstwa, trzy porażki i jeden remis. Z całą pewnością nie jest to "bet gali", ale kurs na to jaką dyspozycję pokazuje Tony Sims w walkach, jest bardzo dobry i warto dać mu szansę. Problemem tutaj jest niewiadoma jaką jest Montgomery. Zawodnik o świetnych warunkach, który znokautował Brocka Jardine'a - to zawsze trzeba brać pod uwagę. Gdyby choć jeszcze miał z jedną czy dwie walki w TUF-ie, ale niestety odszedł z programu zanim zdążył zawalczyć. Dlatego w tej sytuacji dałbym szansę Simsowi. To wszechstronny, lubujący się w stójce zawodnik, który trenuje w dobrym klubie, ma dobrych sparingpartnerów (sparował choćby z Donaldem Cerronem) oraz prywatnie jest jednym z najsympatyczniejszych ludzi związanych z branżą. Na dodatek dwie ostatnie walki stoczył w marcu i maju. Jest na gazie. A ostatnia walka z bardzo twardym Anselmem Luną, tylko przekonała mnie do tego by stawiać na Tony'ego Simsa. Mój typ: warty ryzyka.


Lorenz Larkin - Santiago Ponzinibbio



Santiago Ponzinibbio (MMA 19-2) i Lorenz Larkin (MMA 15-4) są w tym samym wieku, mają zbliżone warunki fizyczne i podobny styl walki. Skąd w takim razie taka różnica w kursach? Sprawdźmy.

Larkin to przede wszystkim stójkowicz, który skupia się w głównej mierze na tym, by utrzymać walkę w swojej ulubionej płaszczyźnie. Nie obala w zasadzie wcale – umiejętności zapaśnicze wykorzystuje tylko do stopowania prób sprowadzeń na ziemię w wykonaniu jego rywali. Jak już walka trafi do parteru, to nie ma co liczyć na jakiekolwiek próby poddań z dołu – zawodnik próbuje wtedy tylko i wyłącznie powrotu do stójki. Co ma do zaoferowania w stójce?

Lorenz to bardzo przyzwoity uderzacz z dziewięcioma nokautami na koncie. Ma bogaty arsenał technik kickbokserskich i Muay Thai (świetne łokcie!). Potrafi zaskakiwać ciekawymi kombinacjami, a także nieszablonowymi technikami typu superman punch czy obrotowe kopnięcie na udo. Bije piekielnie mocnymi lowkickami. Często też odwołuje się do uderzeń na korpus.



Temu wszystkiemu towarzyszy dobra dynamika. Największym zastrzeżeniem jakie mam do niego, gdy mowa o stójce, jest to, że w przeszłości bywał nadmiernie pasywny. Czasem zbyt długo zwlekał z wyprowadzaniem ciosów, co kosztowało go przegrane rundy - w czasie gdy wyprowadzał jedno uderzenie, jego rywal zadawał dwa. Tak było z Francisem Carmontem, Bradem Tavaresem, ale też momentami z Chrisem Camozzim, z tym że ten drugi kopał więcej lowkicków, które jednak są mniej cenione niż mocne ciosy na głowę z ręki. Zmianę podejścia widzieliśmy w boju z Costasem Phillippou, ale akurat wtedy nadmierna aktywność zemściła się na Larkinie. W tym pojedynku był za bardzo „elektryczny” - przesadnie skupił się na ofensywie, obronę traktując po macoszemu, zostawiając zbyt wiele wolnej przestrzeni wokół swojej głowy, przez co pierwszy raz w karierze przegrał przez nokaut.

Po walce z Costasem "Monsoon" zmierzył się z Derekiem Brunsonem. Ten ostatni wygrał zdecydowanie przez zapaśniczą dominację. Po tej porażce Lorenz zdecydował się na przenosiny do dywizji półśredniej. Jak się później okazało - był to strzał w dziesiątkę. W nowej kategorii wagowej skrzyżował rękawice z Johnem Howardem. "Doomsday" padł znokautowany w nieco ponad dwóch minutach od rozpoczęcia pojedynku. Larkin w tym starciu prezentował się znakomicie - miał świetną dynamikę, był należycie agresywny, aktywny i celny. Nadszedł czas na kolejne starcie w kategorii wagowej z limitem 77 kilogramów. Kolejnym rywalem Lorenza będzie Santiago Ponzinibbio.

---

"Gente Boa" urodził się w Argentynie i ma 28 lat. Wywodzi się z kickboksingu, który trenuje od trzynastego roku życia. Zawodową karierę w MMA rozpoczął siedem lat temu. To były uczestnik The Ultimate Fighter Brazil 2. W UFC do tej pory stoczył trzy pojedynki - przegrał z Ryanem LaFlarem, a później zwyciężał z Wendellem de Oliveirą i Seanem Stricklandem. Co możemy powiedzieć o tym zawodniku?

Pierwsza runda walki z Ryanem LaFlarem była podobna do starcia Larkina z Brunsonem - Brazylijczyk był dominowany zapaśniczo. W drugiej odsłonie radził sobie już lepiej z próbami obaleń. Ładnie sprawlował i wracał do stójki. Tam w pewnym momencie stworzył spore zagrożenie:



Zaczął trafiać LaFlare'a serią ciosów, jednak ten przetrwał opór, wykonał obalenie i w pozycji dominującej z góry w parterze dotrwał do końca rundy. Trzecia odsłona to po raz kolejny pokaz zapasów LaFlare'a. Dodatkowo, Ryan w pewnym momencie trafił mocno rywala kolanem na korpus, przez co był blisko skończenia walki przed czasem, jednak Brazylijczyk przetrwał ciężkie chwile i nawet trafił później oponenta mocnym podbródkowym, ale nic z tego nie wynikło.

W kolejnym starciu Santiago zaprezentował się już dużo lepiej. Podczas jednej z wymian w stójce podłączył rywala ciosem i kilkoma kolejnymi dokończył działa zniszczenia:



Wszystko po nieco ponad minucie od rozpoczęcia starcia.

W następnym pojedynku Santiago skrzyżował rękawice z Seanem Stricklandem. Pokonał go jednogłośną decyzją po bardzo emocjonującej walce. Co ciekawe, w tym boju pokazał też, że potrafi obalać. Pod koniec pierwszej rundy sprawnie sprowadził walkę do parteru.

Brazylijczyk jednak przede wszystkim jest stójkowiczem. Czasem próbuje obrotowych backfistów, jednak z reguły są sygnalizowane, przez co rywale mają czas na skuteczną obronę. Z reguły rzuca mocnymi, obszernymi sierpami. Do swojej gry włącza też kopnięcia - zarówno niskie jak i wysokie.

Na pewno nie można odmówić mu serca do walki - potrafi przetrwać ciężkie chwile i nigdy się nie poddaje, mimo że nieraz brakuje umiejętności i kondycji. W wyprowadzane ciosy często wkłada pełną moc i dąży do skończeń przed czasem.

Werdykt

Ponzinibbio w ostatnich latach bił się tylko w Brazylii. Nie wiemy czy przelot do Hollywood na Florydzie będzie miał wpływ na jego dyspozycję. Nie skreślam szans tego zawodnika w najbliższym boju. Jeśli trafi na Larkina w dyspozycji z walk choćby z Phillippou czy Bradem Tavaresem, to zwycięstwo będzie na wyciągnięcie ręki. Santiago lubi dyktować tempo i stosować presję, a z tym Lorenz w przeszłości sobie nie radził. Jeśli jednak Brazylijczyk spotka się z "Monsoonem" z ostatniego boju z Johnem Howardem, wtedy czekać go będzie piekielnie ciężka przeprawa, gdyż uwidoczni się różnica w umiejętnościach technicznych obu panów.

Larkin dysponuje lepszą kondycją i nawet jak przegra pierwszą rundę z agresywnie walczącym od początku rywalem, to później może przechylać szalę zwycięstwa na swoją korzyść i m.in. dlatego faworyzuję tego zawodnika w najbliższym boju. Z drugiej strony, uważam, że kurs na jego zwycięstwo jest przesadzony. Te mnożniki powinny być bardziej zbliżone. Dlatego też w tym starciu jak na kogoś stawiać, to na underdoga, który jak najbardziej może to ugrać.


Leandro Silva - Lewis Gonzalez



Leandro Silva to kolejny zawodnik z Brazylii, który nabił sobie bilans na przeciętnych rywalach, by trafić do UFC. Po dwunastu walkach bez porażki na lokalnych galach zadebiutował w największej organizacji MMA świata w pojedynku z Ildemarem Alcantarą (MMA 21-7), z którym przegrał jednogłośną decyzją sędziowską, będąc gorszym od rywala we wszystkich trzech rundach. Odbudował się pięcioma kolejnymi zwycięstwami na przeciętnych rywalach, by dostać kolejna szansę w UFC. Tym razem skrzyżował rękawice z innym Brazylijczykiem, Francisco Trinaldo (MMA 17-4) i ponownie zaznał goryczy porażki. Co pokazał w tych walkach?

Stójka wygląda u niego słabo. Coś kopnie, coś uderzy, ale to wszystko bez większego ładu i składu. Jeśli już miałbym poszukać jakichś pozytywów, to wskazałbym na wysokie kopnięcia, którym potrafi nadać dość sporą moc i wyprowadzić w niespodziewanym momencie. Jeden z frontkicków okazał się gwoździem do trumny Gilsona Lomanto.



Sam przyjmuje na głowę dużo, a rozpracować można go dobrze ciosami prostymi. Na jego szczęście nie bawi się za długo w otwarte wymiany, tylko albo brnie w klincz, albo próbuje obalać nurkując w nogi rywala, a nawet bywały próby wciągnięcia do gardy w jego wykonaniu. Taktyka zrozumiała ze względu na to, że najlepszy jest w parterze. Jednak w walce z Drewem Doberem bardzo dobrze sobie radził w stójce i wygrywał na nogach.
W pozycjach dominujących na macie, potrafi stworzyć realne zagrożenie. Co ciekawe ground’and’pound przeplata z próbami poddań. Potrafi też błyskawicznie zajść za plecy rywala. Z dołu Leandro nie jest już tak groźny. Spróbuje czasem jakiejś balachy czy zrobi grunt pod skrętówkę, ale daje się kontrolować.

Kluczowe w najbliższym pojedynku wydają się zapasy. Brazylijczyk jest w tej materii solidny. Z jednej strony ładnie obalał w ostatniej walce Trinalda, z drugiej - miał problem ze sprowadzaniem na ziemię Ildemara Alcantary, który tłumił jego ofensywne zapędy w zarodku, przez co przez długi czas walka toczyła się w stójce. Często brnie w klincz po siatką, a sprzyja temu spora tężyzna fizyczna. Właśnie w zwarciu w narożnikach oktagonu prezentował się dobrze w boju z Trinaldem – obijał pojedynczymi ciosami i kolanami na korpus, by następnie skutecznie stamtąd obalać. Może próbować powtórzyć ten scenariusz w najbliższym boju – nie zdziwi mnie jak regularnie będzie wbijać rywala w siatkę, bo obaj zawodnicy będą do tego dążyć.

Defensywne zapasy Brazylijczyka nie prezentują się już tak różowo. Ildemar Alcantara obalał go kilkakrotnie bez większego wysiłku. Na poniższym gifie widzimy dwa różne obalenia z identycznym skutkiem.



Co prawda nie dał się sprowadzić na ziemię Francisco Trinaldo, jednak ten ostatni podjął zaledwie dwie próby w ciągu całego pojedynku.
Lewis Gonzalez ostatnie lata związany był z organizacją WSOF. Stoczył w niej cztery walki, z czego trzy wygrał. Teraz podejmować będzie Leandro Silvę. W swej karierze Lewis tylko raz przegrał, z Lusiem Palomino. Gonzalez to dobry zapaśnik i właściwie tylko zapaśnik. Atakuje silnymi ciosami w stójce oraz pracuje w parterze, ale nie da się ukryć, że zapasy są jego najmocniejszą stroną. Obala swoich rywali oraz kontroluje ich. Bardzo lubi pracować w pozycji północ-południe mając chwyt anakondy na przeciwnikach. Praktycznie całą walkę kontrolował anakondą Antonia McKee. Tak samo zresztą Emmanuela Sancheza trzymała w ich walce. Niestety ale to typowy grindownik. Niezbyt ciekawy, ale jednak nie można mu odmówić, że jest dobry w tym co robi.

W zbliżającym się starciu decydujące będzie to kto kogo obali i jak będzie wyglądać kontrola z obu stron. Częściej obalał w swych walkach Lewis, ale to Leandro wydaje się być silniejszy orazz większy od Gonzaleza. W związku z powyższym to właśnie w faworycie upatruję zwycięzcę. Silva nie dawał dobrych walk w przeszłości, ale jego dwa ostatnie boje toczyły się po jego myśli i jakiś progres zawodnik ten zaliczył. Dla Gonzaleza będzie to debiut w UFC, a jedyne co do tej pory pokazał to zapasy - i choć mocne, to jest to jednopłaszczyznowy zawodnik.
 
Last edited by a moderator:
Postawiłem na Romero po 2.65. Jeżeli przez 2 rundy obije i wymorduje Machidę, to i ten wysiądzie kondycyjnie. Na pewno będzie ciężko, ale myślę, że nigga może dać radę. Nie zdziwi mnie nic w tej walce.
 
Yoel to zwierz, a Moczida zdaje się, że już powoli traci na szybkości, a przy jego stylu counter strikingu ma to ogromne znaczenie. Tylko Yoel z tą kupą mięśni może spuchnąć..
 
Kurs kuszacy, ale to wciąż Lyoto na którego naprawdę ciężko się przygotować. Będzie przerwa po Berlinie albo jakieś drobiazgi w taśmach.
 
Witam panowie wiem ze takich tematow bylo od groma ale nie znalazlem odpowiedzi. Chce zaczac przygode z buka tylko nie wiem gdzie zalozyc sobie konto tzn w jakim buku sa najlepsze kursy na ufc i nie ma wiekszych problemow z wplata/wyplata? Betsafe daje rade czy cos innego? Pzdr
 
Witam panowie wiem ze takich tematow bylo od groma ale nie znalazlem odpowiedzi. Chce zaczac przygode z buka tylko nie wiem gdzie zalozyc sobie konto tzn w jakim buku sa najlepsze kursy na ufc i nie ma wiekszych problemow z wplata/wyplata? Betsafe daje rade czy cos innego? Pzdr

Poniżej wpisz Pucziego, który poleca unibet, betsafe oraz pinnacle.

W każdym razie - polecam unibet, betsafe i pinnacle - na pierwszym są najlepsze możliwości do wyboru, na drugim ciekawy typer (teraz 6x100), na trzecim najlepsze kursy podstawowe.
https://www.bestfightodds.com/
A tutaj masz niezbędnik do gry. Sprawdzaj sobie, jak się kursy zmieniają i jeśli przykładowo betsafe wystawi 2.20 na Sajewskiego, a na innych stronach jest 2.60, to nie graj, tylko poczekaj, aż betsafe podniesie do 2.45. Albo w drugą stronę - jeśli na innych stronach spadnie do 1.90, to grasz na betsafe jak najszybciej. Tak w uproszczeniu :)
 
Kurs kuszacy, ale to wciąż Lyoto na którego naprawdę ciężko się przygotować. Będzie przerwa po Berlinie albo jakieś drobiazgi w taśmach.
Mam podobnie.Raczej wyczekuje na Aldo vs McGregor.
Kciuki minimalnie trzymam za Romero ale zależy jak będzie wyglądał Machida bo mam wrażenie ,że powoli traci skilla.
 
zależy jak będzie wyglądał Machida bo mam wrażenie ,że powoli traci skilla.
To prawda, ale rownoczesnie Yoel tez juz nie jest na etapie pozwalajacym liczyc na ciagly rozwoj i postep. Obaj teoretycznie maja narzedzia do skonczenia tego wczesniej, ale obawiam sie troche nudnej i jednoczesnie trudnej do punktowania walki.
 
Jestem wielkim, wielkim fanem Romero, ale mimo wszystko boję się stawiać na niego w konfrontacji z Machidą. Smok jeszcze nie stracił zębów.
 
Romero mnie na prawde rozjebał w walce z Kennedym,wiadomo było kontrowersyjnie z ta przerwą ale na byciu nie przytomnym wyjebać takiego soczystego luja to coś pięknego.Dragon zawsze może kopnąć.Dwu tygodniowa przerwa od buka dobrze zrobi a na LV wjedziemy na pełnej.
 
cz.jpg


Chyba odpuszczam przyszłą galę.
 
Wiadomo wkońcu czy na tej gali zawalczy mój faworyt NIkita? chętnie bym wszedł w niego jakąś sumką
 
Merritowi trzeba sie przyjrzec wszystkie wygranez nokauty... drugi Garbrandt? :crazy:
 
Ale najebał :lol: 31 lat ma troche sporo dopiero teraz ogarnałem ale ten brazylijski kowboj jeszcze mnie do końca do siebie nie przekonał
Jeśli dobrze kojarze to był bliski sprawienia niespodzianki z Burnsem.Napierdolił mu dwie rundy a pod koniec trzeciej niestety klepał.Nie wiem czy dobrze pamiętam.
 
Postawiłem na Romero po 2.65. Jeżeli przez 2 rundy obije i wymorduje Machidę, to i ten wysiądzie kondycyjnie. Na pewno będzie ciężko, ale myślę, że nigga może dać radę. Nie zdziwi mnie nic w tej walce.

Ja widzę bardziej Romero w tej konfrontacji , jego zapasy mogą zmęczyć Machide , dlatego postawie cos na niego :)
 
Kurde, liczyłem na wyższy kurs na Thiago Santosa, a tak to się nie opyla stawiać.
 
Jeśli dobrze kojarze to był bliski sprawienia niespodzianki z Burnsem.Napierdolił mu dwie rundy a pod koniec trzeciej niestety klepał.Nie wiem czy dobrze pamiętam.
Dobrze.
Straszna chujowka, tez odpuszcze
 
Ja pewnie puszczę gruzina, mian event, że nie dojdzie do decyzji. Myślę jeszcze nad Gordonem i Larkinem.
Tych dwoch ostatnich musze jeszcze przemyslec, ale mam czutkę, że wygrajo...
 
Ja pewnie puszczę gruzina, mian event, że nie dojdzie do decyzji. Myślę jeszcze nad Gordonem i Larkinem.
Tych dwoch ostatnich musze jeszcze przemyslec, ale mam czutkę, że wygrajo...

też myślałem o tym, że Me nie dojdzie do decyzji ciekawe jaki kurs wystawią i Larkin przez Ko można sprobować
 
też myślałem o tym, że Me nie dojdzie do decyzji ciekawe jaki kurs wystawią i Larkin przez Ko można sprobować

Na betvictor stoi po @1.44. Niby nie jest źle, choć ludzilem się na wiecej. Za byle który przez KO płacą @1.50
 
Larkin przez Ko można sprobować
Nie jestem przekonany do tego betu. Mimo ostatniego świetnego zwycięstwa nie uważam Larkina za jakiegoś super finishera, a Ponzinibbio to kawał skorwiela z ogromnym sercem do walki, który może potrafi przetrwać.
 
Back
Top