Analiza kursów Betsafe - UFC Fight Night 62: Maia vs. LaFlare + Typer 600 zł!

Cloud

UFC
Light Heavyweight
MMARocks



Przed nami ostatnia gala marca i w związku z tym trzy analizy na MMARocks. Nasza drużyna uważa, że trzech underdogów z proponowanych starć, może ugrać walki na swoją korzyść. Zapraszamy również do udziału w typerze betsafe.com, który w tym miesiącu będzie rekordowo szybki.

1) Wchodzimy na mmanaliza.com
2) Typujemy wszystkie cztery najnowsze przeanalizowane pojedynki + Erick Silva vs. Josh Koscheck + Kevin Souza vs. Katsunori Kikuno + Leandro Silva vs. Drew Dober
3) Piszemy w aktualnym temacie z analizami na MMARocks/Cohones (tym temacie) swoje własne typy z jedno/dwu zdaniowym uzasadnieniem dlaczego akurat tak stawiamy wraz z podaniem metody skończenia (poddanie/nokaut/decyzja/remis/dyskwalifikacja).
4) Wpłacamy 10 zł (lub więcej) na obojętnie jaki z zakładów przeanalizowanych na mmanaliza.com
Leonardo Santos - Tony Martin



Urodzony w Maple Grove w Stanie Minnesotan, Martin przed angażem w UFC uchodził za bardzo perspektywicznego zawodnika, który może zrobić niemałe zamieszanie w dywizji lekkiej. Niestety zawodnik ten w debiucie przegrał z Rashidem Magomedovem (MMA 18-1) a później z Beneilem Dariushem (MMA 10-1). Dopiero w trzeciej walce udało mu się zwyciężyć. Pokonał wtedy Fabricia Camoesa (MMA 14-9) przez poddanie.

Największą wadą tego zawodnika to jego kondycja. Gdyby nie to, że strasznie szybko zaczyna mu brakować paliwa w baku, to pewnie nie miałby wspomnianych dwóch porażek. Z Dariushem praktycznie się poddał ze zmęczenia w drugiej rundzie. Nie inicjował uderzeń, dał się banalnie obalić i nie przyłożył się do obrony przeciw poddaniu. W pierwszych rundach bardzo ładnie sobie radził z Beneilem oraz Rashidem i wygrywał z nimi na punkty, ale od drugich rund odpadł totalnie praktycznie oddając zwycięstwo rywalom. Prądu na walkę w szybkim tempie starcza mu na zaledwie jedną rundę – później zaczyna wyraźnie spowalniać. Jest to spowodowane głównie tym, że jest bardzo aktywny i lubi od początku dyktować tempo. O ile w bojach z Phillipe Noverem (MMA 9-5) i Tylerem Hellenbrandem (MMA 8-1) nie przeszkodziło mu to w wymęczeniu decyzji sędziowskich, to na najwyższym poziomie rywalizacji problemy z wydolnością rywale potrafią brutalnie wykorzystywać. Walka z Camoesem nie wyszła poza pierwszą rundę, dlatego ciężko stwierdzić czy Tony poprawił się w tym aspekcie.

Martin ma dość dobrą stójkę. Posiada w swoim arsenale sporo kombinacji, jednak unika długich wymian. Lubi bić krótkimi ciosami z klinczu. Mocno kopie, zwłaszcza lowkickami. Zawodnik ten jest przeciętny w zapasach. Obala lecz sam też daje się obalać – zwłaszcza gdy już mocniej się zmęczy. W ostatniej walce dał jednak przepiękny popis ofensywy zapaśniczej po której poddał przeciwnika.

salto_do_przodu.gif


Trzeba mu oddać to, że jak już obali, to potrafi to doskonale wykorzystać. Pomijając Camoesa, gdy obalił Magomedova to znalazł się od razu w bocznej.

Tony Martin w parterze radzi sobie bardzo dobrze. Jest tam bardzo silny i gibki. Błyskawicznie przechodzi od jednej techniki kończącej do drugiej. Gdyby nie potężne serce do walki Magomedova, który zwijając się z bólu w mocnym uścisku balachy Martina, dał radę się z niej oswobodzić, to walka zakończyłaby się poddaniem w pierwszej rundzie. Tego dylematu jednak nie było w walce z Camoesem, który odklepał kimurę nad którą Tony pracował dobrą minutę!

Poniżej prawie zapięta balacha na Rashidzie:

gif4-martin-camoes.gif

Z jednej strony Amerykanin potrafi stworzyć ogromne zagrożenie w parterze, z drugiej – sam bywał w niedogodnych pozycjach. Magomedov był bliski poddania go gilotyną w trzeciej odsłonie pojedynku, a Dariush ostatecznie odklepał go trójkątem rękoma.

_____________

Po drugiej stronie stanie Leonardo Santos, utytułowany grappler z Brazylii oraz zwycięzca reality show The Ultimate Fighter. Pomimo niewątpliwych sukcesów w parterze, Leo nie błyszczy jednak w oktagonie.

Zapasy nie są jego mocną stroną. Bywa obalany. Swego czasu nawet przez Williama „Patolino” Macaria (MMA 7-1), który z grapplingiem raczej nie ma za wiele wspólnego. Santos walczy strasznie ospale. Nie jest agresywny ani dynamiczny w swoich akcjach. Często jest wygwizdywany i po prostu nudny do oglądania. Dużo klinczuje, a jego stójka nie jest na tyle groźna, by jakoś przesadnie się nią przejmować. Warto jednak zwrócić uwagę, że miał swoje sukcesy z Normanem Parke (MMA 20-3-1), z którym zresztą stoczył najlepszy bój w karierze – bój, który i tak by przegrał gdyby Norman nie miał odjętego punktu za trzymanie jego spodenek przy próbie obalenia.

Leo kolejny raz jest faworytem. Był nim również wtedy gdy walczył z Efrainem Escudero (MMA 23-9). Wówczas wygrał, ale, o rety, ależ dał słabą walkę! Obaj zawodnicy już po pierwszej rundzie zaczęli pływać. Leo skuteczniej obalał, ale na nogach lepiej radził sobie Efrain. A skoro Efrain wyboksował Santosa, to Tony Martin również nie powinien mieć z tym problemu. Leo wymęczył decyzję i praktycznie tylko jednym obaleniem pod koniec trzeciej rundy zwyciężył. Fatalna dyspozycja - jak zwykle zresztą.

Pisaliśmy wcześniej o kondycji Martina. U Leonarda wcale nie jest lepiej. Aspekt ten więc się równoważy, a skoro kondycja u obu panów jest b-e-z-n-a-d-z-i-e-j-n-a to w każdym aspekcie lepszy jest Tony, nawet w grapplingu dorównuje specjaliście z Brazylii (przynajmniej pod kątem BJJ pod MMA). Dlatego bez większego wahania uważam 1.93 za kurs atrakcyjny i przewiduję pierwszą porażkę Santosa od 2009 roku – choć w Brazylii może to być nieco problematycznie jeśli chodzi o decyzję sędziowską. Nie mniej dla mnie underdog jest faworytem i warto na Tony'ego zagrać. Jeśli jednak Martin przegra z Santosem, to nie ma czego szukać w UFC. Nie wyobrażam sobie by można było nadal nazywać kogoś jako perspektywicznego zawodnika, kto przegrałby z kimś takim jak Leo Santos.



Demian Maia - Ryan LaFlare



Ryan LaFlare czy Demian Maia, faworyt czy underdog? Sprawdźmy, na którego z nich bardziej warto postawić pieniądze.

W przypadku zawodników zbliżających się do czterdziestki, próbując ocenić ich szanse w kolejnej walce, zdecydowanie bardziej warto przeanalizować ostatnie pojedynki, niż odwoływać się do całej kariery. Co zatem 37-letni Demian Maia (MMA 19-6) pokazał w boju z Alexandrem Yakovlevem (MMA 21-6-1)?

Zaczął agresywnie i od początku dyktował tempo. Zaganiał rywala pod siatkę, dając mu małe pole do wyprowadzenia skutecznej ofensywy. W połowie pierwszej odsłony wystrzelił prawym sierpowym, po którym rywal zaliczył nokdaun.



Maia szybko zdobył dosiad, z którego wyprowadzał mocne łokcie. Nie zdołał jednak skończyć walki przed czasem – Rosjanin przyklejał się do klatki piersiowej rywala i dotrwał do końca pierwszej odsłony. W drugiej rundzie Maia wykonał obalenie i też szybko doszedł do dosiadu, jednak znowu go nie wykorzystał. Alexander nawet później wykonał przetoczenie, po czym zagroził na chwilę duszeniem przednim, by ostatecznie wylądować w gardzie rywala i zadać kilka ciosów z góry. W trzeciej odsłonie Demian był już mocno zmęczony. Został obalony, dał radę stać, ale też zaczął przyjmować dużo ciosów w stójce. Mimo to znowu obalił i kolejny raz zdobył dosiad, w którym spędził sporo czasu. Brazylijczyk wygrał walkę zdecydowanie, jednak mimo wielu okazji nie skończył pojedynku przed czasem.

Jakim ogólnie zawodnikiem jest Demian Maia? To całkiem niezły zapaśnik, który potrafi obalać z klinczu pod siatką, ale też na środku oktagonu po dynamicznym wejściu w nogi, po skróceniu dystansu ciosami. Parter oczywiście jest jego największą domeną – tam sprawnie przechodzi pozycje, szuka poddań i nie zapomina o zadawaniu ciosów (zwłaszcza ostatnio znacznie częściej uderza niż szuka technik kończących). Stójkę ma przyzwoitą – dokonał w niej sporych postępów na przestrzeni całej kariery, jednak mimo że uderza dość mocno, to nie nokautuje. Ryan LaFlare (MMA 11-0) powinien przetrwać w tej płaszczyźnie bez większego uszczerbku na zdrowiu. Skoro już jesteśmy przy Ryanie to kilka słów o nim:

Jest dużym półciężkim – będzie mieć przewagę warunków fizycznych nad Brazylijczykiem. Nie walczył blisko rok – leczył w tym czasie kontuzję. Powraca po zwycięstwie nad Johnem Howardem. To wszechstronny zawodnik, bardzo solidny w każdej płaszczyźnie i ciężko wskazać jego wady. W stójce prezentuje szeroki wachlarz technik – jest sprawnym bokserem, ale robi też dobry użytek z nóg (świetne kopnięcia na korpus). Najważniejszym atutem jest to, że pozostaje aktywny, podkręca tempo i narzuca swój styl walki, co jest przychylnie oceniane przez sędziów punktowych.

Ryan potrafi dynamicznie obalić – bez problemu robił to chociażby w boju z Howardem. Poniższa animacja pochodzi z początku pierwszej rundy, gdzie Ryan obala rywala za jedną nogę po markowanym lewym prostym:



Jego defensywa zapaśnicza nie jest rewelacyjna, jednak posiada świetną umiejętność szybkiego powracania do stójki. Na ziemi więc dużo częściej znajduje się w pozycjach dominujących, niż na plecach. Z góry w parterze jest czujny i stara się nie pozostawiać oponentom pola do wyciągnięcia dźwigni bądź duszenia – przykleja się do klatki piersiowej rywala i szuka możliwości przejścia gardy, nie zadając przy tym zbyt wielu ciosów. Zdarzało mu się tracić pozycje, bywał sweepowany, jednak było to incydentalne.

Werdykt

Demian Maia jest piekielnie groźny w pierwszych rundach. Sprawił ogromne problemy rywalom w początkowych fazach pojedynków w bojach z Rorym MacDonaldem i Alexandrem Yakovlevem. Nie skończył jednak tych walk przed czasem – później dodatkowo się spompował i zaczął popełniać błędy. Wielu błędów nie zwykł popełniać jego najbliższy rywal – Ryan LaFlare. Ten przede wszystkim będzie mieć przewagę w stójce, a defensywne zapasy powinny pomóc mu w utrzymaniu walki w tej płaszczyźnie. Pojedynek przewidziany jest na 5 rund, ale wątpię, że przetrwa pełne 25 minut. W każdym razie – obojętnie czy walka zakończy się decyzją, czy szybciej - oczyma wyobraźni widzę wygraną LaFlare’a. Maia będzie stwarzać zagrożenie poddaniem, ale tylko w początkowej fazie pojedynku. W miarę upływu czasu, Ryan - który też tytanem kondycji nie jest – powinien mimo wszystko przeważać szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Kurs na zwycięstwo LaFlare’a jest dużo ciekawszy i to na niego stawiam pieniądze.


Francisco Trinaldo - Akbarh Arreola




Brazylijczyk Francisco Trinaldo jest już dość znany polskim fanom. "Massaranduba" w 2013 stoczył emocjonujący pojedynek z Piotrem Hallmannem (MMA 15-3). Od tego czasu walczy w kratkę. Porażkę z Piotrem przypieczętował zwycięstwem z Jessem Ronsonem (MMA 14-5), by później ponownie przegrać, tym razem z Michaelem Chiesą (MMA 11-2). W ostatnim boju był lepszym zawodnikiem od rodaka Leandra Silvy (MMA 17-2-1).

Stójka: „Massaranduba” walczy z odwrotnej pozycji. Jest wytrzymałym zawodnikiem dysponującym szczęką odporną na ciosy o czym świadczy też fakt, że jeszcze nigdy w swojej karierze nie przegrał przez nokaut. Samemu jednak udawało mu się odprawiać rywali ciosami. Teoretycznie pięć zwycięstw przez nokaut powinno pokazać nam, że Francisco ma bardzo mocne uderzenie. Ta teza byłaby jednak naciągana, ponieważ Brazylijczyk nie jest zawodnikiem posiadającym tzw. „power punch” – rywali kończył po serii uderzeń, a nie po jednej czy dwóch skutecznych „bombach”. Byli to w dodatku zawodnicy z dolnej półki – mi.n. pokonany niedawno przez naszego rodaka, Tomasza Drwala na gali PROMMAC, Delson Heleno (MMA 25-8). W UFC „Massaranduba” częściej poddaje rywali niż ich nokautuje.

Parter: Trinaldo najlepiej czuje się na ziemi i będąc z góry w parterze faktycznie jest groźny. Jedną z jego ulubionych technik jest trójkąt rękami, do którego dąży często od razu po obaleniu przeciwnika. Właśnie w ten sposób poddani zostali Mike Rio (MMA 9-4) i C.J. Keith (MMA 8-2). W przerwach między szukaniem dźwigni i duszeń, zadaje ciosy łokciami – często na korpus. Zdarzało mu się także wyprowadzać kolana na korpus. Ma mocne ground'and'pound. Dobrze kontroluje pozycje z góry i będąc pod nim ciężko go z siebie zrzucić. Jednak już w walce z Michaelem Chiesą, w parterze był bezradny i Michael robił z nim co chciał. Leandro Silva równoważył zapędy grapplerskie Trinalda.

Klincz i zapasy: Francisco nie jest zawodnikiem dynamicznie wchodzącym w nogi. Jeśli chce sprowadzić rywali do parteru, to robi to najczęściej z klinczu, w którym dobrze wykorzystuje swoją siłę fizyczną. Mimo, że siłowe obalenia są jego mocną stroną, to nie jest zawodnikiem, który wygrywa walki dzięki zapasom i kontroli z góry. W walkach z Jesse Ronsonem, Hallmannem i Rio wykonał zaledwie po jednym obaleniu, z C. J. Keithem dwa, a Gleisona Tibau (MMA 28-10) nie dał rady przewrócić ani razu.

Akbarh Arreola ma kilka bardzo ciekawych liczb na swoim koncie. 17 zwycięstw przez poddanie, 17 zwycięstw w pierwszej rundzie. Imponująco to wygląda. W UFC zdołał stoczyć dwa pojedynki. W debiucie po dość wyrównanej walce przegrał z Thiago Tratorem (MMA 19-5-2, 1NC), ale później zrehabilitował się na 38-letnim Yvesie Edwardsie (MMA 42-22-1, 1NC). Francisco niebezpiecznie zbliża się do podobnego pułapu wiekowego.

Pomimo 17 poddań Akbarh ma dość dobrą stójkę. Bije w tempo, często na nacierających rywali. Stosuje podbródkowe, sierpy i proste, ale jego największą bronią są mocarne kopnięcia. Kopie lowkicki oraz middlekicki z wielką mocą. Jest to bardzo sprawny kickboxer i z całą pewnością ma większy zasób technik niż Brazylijczyk.

kopniecie_arreulala.gif


Również kondycja idzie tu na konto Meksykanina. W trzecich rundach w dalszym ciągu potrafił mocno bić. Jeśli uda mu się zrywać klincz w który wchodził będzie Trinaldo i nie będzie tak często dawał się obalać to Arreola powinien to ugrać na swoją korzyść. Niewykluczone, że i poddanie wchodzi w grę. Akbarh świetnie przechodzi pozycje i wykorzystuje każdą okazje do założenia techniki kończącej. To po prostu dobry zawodnik i kurs w postaci 2.55 uważam za bardzo kuszący. Choć Trinaldo nie zaprezentował się źle w w boju z Silvą, to też nie zaprezentował się dobrze. Również jakby kondycja mu się nieco polepszyła lub inaczej dysponuje energią - jeśli walka dojdzie do decyzji to trzeba się liczyć z tym, że po wyrównanej walce (tak jak było z Tratorem - choć wtedy to było San Jose), decyzja może iść w stronę Brazylijczyka zwłaszcza, że gala jest w kraju kawy.
http://www.mmarocks.pl/ufc-fight-night/analiza-kursow-betsafe-ufc-fight-night-62-maia-vs-laflare
 
Last edited by a moderator:
Demian Maia – Ryan LaFlare (1.60 - 2.25)

Szady: Jestem fanem talentu Laflare’a. Gdyby nie to, że potrafi się wygazowywać w trzecich rundach pojedynków, to spodziewałbym się po nim wielkich rzeczy w dywizji półśredniej. Akurat problemy kondycyjne w kolejnym pojedynku nie będą stanowić problemu, bo cardio Demiana prezentuje się jeszcze gorzej. Myślę, że Ryan utrzyma walkę w stójce, gdzie powinien mieć wyraźną przewagę (ma solidny, metodyczny boks), a nawet jak walka trafi do parteru, to powinien postawić tam opór Brazylijczykowi. LaFlare raczej będzie próbował miksować uderzenia z obaleniami i jak wystrzegnie się błędów (a z reguły popełnia ich mało), to ugra decyzję sędziowską. Jak stawiać to na niego – zwłaszcza, że jego rywal ma już swoje lata i regres kiedyś przyjść musi.

Cloud: A ja nie jestem fanem talentu Laflare'a. Dla mnie to jest solidny rzemieślnik i w takich kategoriach go traktuję. Na talent trzeba się wybijać w którejś z płaszczyzny walki. Świetnie opisuje to podsumowanie na stronie UFC. "Summary: Wrestling, BJJ, kickboxing". Każdą płaszczyznę ma bardzo solidną i udowodnił to w sumie w ostatniej walce, gdzie pokazał mocną stójkę, obalenia oraz kilka razy próbował różnych poddań. Niestety jednak jak to bywa w tego typu przypadkach sam daje się obalać (z McGee) czy okazyjnie trafiać (z Howardem). Ryan jest bardzo solidnym zawodnikiem i moim zdaniem raczej spokojnie w stójce wygra oraz w gramoleniu się w parterze również będzie wychodził z przewagą dla siebie. Kondycja + rok przerwy, a tak to jest to słuszny faworyt i początkowe 1.65 jest nawet w porządku.

Erick Silva – Josh Koscheck (1.22 - 4.30)

Cloud: Jestem fanem talentu Ericka Silvy. Potrafi zabijać rywali w pierwszych rundach. Jednak też przegrywać po bardzo ciężkich bojach wyłapując nokaut w zęby. Jednakże nie sądzę by Koscheck powtórzył sukces jego kolegi Jona Ficha. Była to wtedy pierwsza taka walka, którą Erick przegrał na pełnym dystansie, nie nadziewając się na KO. Czy Josh przeleży Ericka? Raczej zostanie znokautowany, ale pieniędzy na to nie postawię, jak i w ogóle na ten pojedynek. To jest ten sam przypadek jak z Overeemem. Ludzie stawiają zawsze przeciwko tym dwóm zawodnikom, a taka automatyzacja nie jest mądra.

Szady: Erick dawał zarobić w przeszłości, pod warunkiem że stawiało się przeciwko niemu. Tym razem chyba się jednak nie skuszę. Koscheck nie zachwyca ostatnio i myślę, że Brazylijczyk pokona go w pierwszej rundzie w spektakularnym stylu. Z drugiej strony, w szoku nie będę jak „Kos” przetrwa początkowy opór i ugra dwie kolejne rundy na swoją korzyść. No-bet.

Tony Martin – Leonadro Santos (1.95 - 1.80)

Szady: Z Martinem mam podobnie jak z LaFlarem – to piekielnie utalentowany zawodnik (zwłaszcza w parterze), jednak martwi mnie jego kondycja. O ile wspomniany Ryan w dobrym tempie przewalcza dwie rundy, to Martin wyraźnie zwalniał już po pierwszych odsłonach. Podobno nad tym pracuje, ale jeszcze nie miał okazji tego udowodnić (Camoesa skończył w pierwszej rundzie). Santos to solidny gość, który po tym jak przetrwa trudny początek, może ugrać decyzję na swoją korzyść (skończenia w późniejszej fazie walki raczej się nie spodziewam). Intuicja podpowiada, że Martin podda rywala w pierwszej rundzie, ale nie wiem czy warto się skusić po tym kursie. Może jakby przekroczył 2.50 to bym się mocno zastanowił.

Cloud: Leo to utytołowany grappler. Nie jest więc tajemnicą, że parter to jego domena. Parter i w zasadzie tyle. Zapaśniczo nie prezentuje się już tak dobrze. Obalał go nawet William Macario. Jest to nudny zawodnik, który często wygwizdywany jest przez publiczność z powodu swojego zamulającego stylu. Na dodatek w fatalnym stylu wygrał w ostatniej walce z Efrainem Escudero. Santos jest ospały i czasem już po pierwszej rundzie pływa z powodu wypompowania. To zawodnik na którego nigdy bym nie postawił. Jeśli więc kursy są prawie równe to wybiorę bez wahania Tony'ego Martina - zwłaszcza, że to Tony skłania się ku roli underdoga. Jeśli mamy się martwić kondycją Martina, to powinnyśmy żyć w strachu przed kondycją Leonarda.

Amanda Nunes – Shayna Baszler (1.26 - 4.00)

Szady: Myślę, że Nunes zrobi z Baszler to, co z Randamie – po pewnym czasie obali i zmieli w parterze. Była przecież nawet blisko skończenia z Zingano – z tym, ze Cat - jeśli nie walczy z Rondą – pokazuje, że może sporo przetrwać w oktagonie. Baszler jest słabsza od Zingano i porównywalna umiejętnościami z de Randamie. O ile spodziewam się, że Amada zniszczy rywalkę, to od kursów w granicach 1.30 w kobiecym MMA trzymam się z daleka.

Cloud: Nunes weszła w Cat jak dzik w żołędzie. Shayna na papierze nie ma żadnych szans. Od trzech lat nic nie wygrała. 34 lata na karku. Raczej zostanie zjedzona przed bardzo dobrą Amandę, której niewiele zabrakło by pokonać Zingano i tym samym to ona dostąpiłaby zaszczytu walki z Rondą Rousey. Nie ma co się dużo rozpisywać. Amanda Nunes przez TKO.

Godofredo Pepey – Andre Fili (3.50 - 1.31)

Szady: Fili znowu walczy w Brazylii i znowu z Brazylijczykiem. Znowu wygra. Dziwne zestawienie swoją drogą, bo dla mnie Pepey to zawodnik o poziom niżej od Arantesa – gościa którego ostatnio pokonał Andre. „Touchy” prawdopodobnie będzie błyszczeć w tym pojedynku. To on będzie decydował, w jakiej płaszczyźnie będzie toczyła się walka – myślę, że częściej będzie wybierał stójkę, a tam w końcu ustrzeli czymś dysponującego niezbyt odporną na ciosy szczęką rywala. Kurs chyba dobry na podbicie w akumulatorze.

Gilbert Burns – Alex Oliveira (1.20 - 4.70)

Cloud: Gilbert to kolejny utalentowany i utytułowany grappler, ale jakże inny od Leonarda Santosa! W parterze jest bardzo sprawny i dynamiczny. Momentalnie przechodzi pozycje czy wskakuje rywalom za plecy. W przeciwieństwie do wielu innych mistrzów parteru, Gilbert nie jest słaby w stójce. Trzyma wysoko gardę i jest bardzo cierpliwy. Na Paula Silvę czatował kilka minut by dopiero pod koniec walki usadzić do lewym sierpem. Alex wielu rywali znokautował, ale wspomniany Silva również jest bardzo mocno bijącym zawodnikiem (choć jego bilans przedstawia go jako grapplera) a mimo to nie znokautował Burnsa. Rywale Oliveiry pozostawiają wiele do życzenia. Nie przewiduję tu 'upsetu', choć kurs na 'upset' jest więcej niż zachęcający. Nie zmienia to jednak faktu, że Gilbert to bardzo dobry zawodnik z ogromnymi umiejętnościami w parterze i cierpliwą stójką. Powinien wysoko zajść w rankingach UFC i Alex raczej nie ugra na nim nokautu, a tym bardziej decyzji.

Szady: Burns to jeden z bohaterów mojego cyklu „Przyszli mistrzowie”, więc nie da się ukryć, że mocno w gościa wierzę. Strasznie żałuję, ze Josh Thompson wypadł z tego pojedynku, bo liczyłem na dobry kurs na Brazylijczyka. Oliveira wchodzi w zastępstwie i ciężko ocenić, czego po nim można się spodziewać. No-bet

Francisco Trinaldo – Akbarh Arreola (1.49 - 2.65)

Szady: Jakoś do Arreoli średnio jestem przekonany. Pokonanie wypalającego się Edwardsa jakimś super osiągnięciem nie jest. Trinaldo do solidny rzemieślnik i myślę, zę ugra to decyzją na swoją korzyść ku uciesze lokalnej publiki. Jednak po kursie w okolicach 1.40 tego nie tykam.

Cloud: Ja w przeciwieństwie do Szadego jestem do Arreoli przekonany. Stawiałem na niego w starciu z Yvesem i opłaciło się. Co ciekawe teraz ma dokładnie taki sam kurs jak w tamtej walce czyli 2.60. Akbarh przedostatnią walkę przegrał z Tiago "Tratorem", jednak była ona w miarę wyrównana i Arreola zaprezentował w niej kilka swoich atutów w postaci bardzo mocnych kopnięć czy kondycji, która pozwalała mu na mocne uderzenia nawet w trzecich rundach starcia - a to jak wiemy nie działa za bardzo na korzyść Trinaldo. Jeśli Akbarhowi uda się utrzymać walkę w stójce to powinien to wygrać, jednak Francisco to nadal mocny rzemieślnik, który jest niebezpieczny w tak w stójce (na początku starć) jak i w parterze. Nie mniej stawiany kolejny raz w pozycji underdoga Arreola to dla mnie smakowity kąsek na który z przyjemnością się skuszę.

Katsunori Kikuno – Edimilson Souza (2.70 - 1.47)

Szady: Kikuno ze swoją nieortodoksyjną stójką może zaskoczyć. Z Souzą bym go nie skreślał, zwłaszcza że Brazylijczyk zaprezentował się przeciętnie w ostatniej walce. Prawdopodobnie większość czasu walka będzie toczyć się w stójce, gdzie Katsunori będzie miał szansę czymś podłączyć rywala, bo jeśli dojdzie do decyzji, to werdykt sędziowski na Brazylijskiej ziemi pewnie pójdzie na korzyść Edimilsona. Na razie no-bet, ale poczekam do ważenia.
 
Last edited:
Przypomina, że Koscheck dał wyrównaną walke z Hendricksem 3 lata temu, którą moim zdaniem powinien wygrać. Z Lawlerem za szybkie przerwanie, a też go obalił dwa razy. Woodley wiadomo. Ellenbergera też usadziła na dupie.
Nie zdziwie się jak Pudel wymęczy decyzje, Silva jest groźny tylko przez kilka minut, później powinno być do jednej bramki.
 
Właśnie nie wiem co myśleć o tym Koschecku... Czy to tylko skok na kasę, czy widzi jakieś słabości Ericka które chce wykorzystać. Niby aż tak tragicznie nie było w walce z Ellenbergerem, który bądź co bądź jest sporo wyżej niż Silva.. Sam nie wiem
 
Zacytuję siebie samego:

Fitch > Silva > Koscheck > gówno > Koscheck miesiąc po wpierdolu od Ellenbergera

Aczkolwiek można się zastanowić nad połową stawki na Josha.
 
To jest dokładnie ten sam dylemat co ludzie mieli z Nelsonem. Alistar niby przehajpowany i ze szklaną szczęką, a Nelson morderczy prawy zamachowy. Tutaj jest tak: Erick przehajpowany i zapasy Fitcha wystarczyły na niego. Fitch z nim wygrał (a w trzeciej rundzie prawie zabił Ericka). Trzeba sobie zadać pytanie czy właśnie Josh zdoła powtórzyć ten wyczyn. Czy jest dobrze przygotowany. Czy nie da się znokautować w pierwszej rundzie (czy nawet poddać - bo Jonowi Erick założył ładne i ciasne duszenie zza pleców). Jednak to wszystko było trzy lata temu, a od tego czasu Silva nie walczył z podobnym stylowo do Fitcha rywalem. Ja w każdym razie wierzę w Silvę tak jak wierzyłem w Overeema, jednak po raz kolejny nie odmawiam słuszności tym, którzy chcą postawić Koschecka.
 
To jest dokładnie ten sam dylemat co ludzie mieli z Nelsonem. Alistar niby przehajpowany i ze szklaną szczęką, a Nelson morderczy prawy zamachowy. Tutaj jest tak: Erick przehajpowany i w miarę podobny stylowo Fitch z nim wygrał (a w trzeciej rundzie prawie zabił Ericka). Trzeba sobie zadać pytanie czy właśnie Josh zdoła powtórzyć ten wyczyn. Czy jest dobrze przygotowany. Czy nie da się znokautować w pierwszej rundzie (czy nawet poddać - bo Jonowi Erick założył ładne i ciasne duszenie zza pleców). Jednak to wszystko było trzy lata temu, a od tego czasu Silva nie walczył z podobnym stylowo do Fitcha rywalem. Ja w każdym razie wierzę w Silvę tak jak wierzyłem w Overeema, jednak po raz kolejny nie odmawiam słuszności tym, którzy chcą postawić Koschecka.
moim zdaniem
Koscheck>Fitch jeżeli chodzi o sprowadzenia, a to będzie kluczowe
usadził Hendricksa, Lawlera i Ellenbergera to z Silva nie powinien mieć większych problemów, wiadomo Kos już odcina kupony, ale akurat z Silva może wygrać, bo ten gość nikogo mocnego jeszcze nie pokonał i stylistycznie Pudel powinien być dla niego koszmarem. Oczywiście może być szybki nokaut lub prędzej poddanie, ale Kos znowu nie ma takiej szklanej szczęki. Od Hendricksa wszystko na lajcie zbierał, z Robbiem za szybkie przerwanie, Woodley to padł, a Ellenberger też go nie naruszył. A gdzie Silvie do ich siły ciosu...
 
Oczywiście może być szybki nokaut lub prędzej poddanie, ale Kos znowu nie ma takiej szklanej szczęki.
W drugą stronę wytrzymanie prawie trzech rund z demonem w postaci Matta Browna to też dobry wynik. Chyba zamiast obstawiać zwyciężcę, lepiej pomyśleć o over/under..
 
W drugą stronę wytrzymanie prawie trzech rund z demonem w postaci Matta Browna to też dobry wynik. Chyba zamiast obstawiać zwyciężcę, lepiej pomyśleć o over/under..
lepiej zwycięsce chyba :lol:
ja widzę to tak albo Silva w pierwszej rundzie podda lub znokautuje Kosa, raczej to pierwsze bo aż tak mocnego ciosu to on nie ma lub Pudel przez sprowadzenia, klicz wymęczy decyzje. Silva przecież ma cardio tylko na pierwszą runde,a Kos te 3 rundy raczej na lajcie da rade.
Jedno jest pewne nie warto grać Silvy, bo kurs marny, Kos powyżej 4, a nie zdziwie się jak dobije do 5 to moim zdaniem warto zaryzykować przy takim kursie.
 
z Silva może wygrać, bo ten gość nikogo mocnego jeszcze nie pokonał

To nie jest do końca takie prawdziwe twierdzenia. Tzn. owszem, niby nie pokonał, ale oprócz wyników liczy się też to jak się zawodnicy prezentują. Równie dobrze można powiedzieć, że nikogo mocnego nie pokonał, ale średnich zawodników masakrował w oktagonie a z dobrymi toczył bardzo wyrównane boje i był bliski ich pokonania (jak z Mattem Brownem czy Dong Hyun Kimem). Brenneman, High, Sato, Rhodes, Prater, Ramos - wszyscy umarli w pierwszych rundach. Także słabszych rywali morduje a z lepszymi walczy jak równy z równym (no, do pewnego czasu :D). Więc choć faktycznie nikogo mocnego jeszcze nie pokonał to:
a) Ani nie zaliczam Kosa do mocnych
b) Bliżej Silvie do "mocnych" (z którymi toczy epickie boje), niż do słabych (których pokonuje w pierwszych rundach)

Oczywiście dochodzą tu inne aspekty jak zapasy Josha, TDD Ericka, czy Silva wleci w Koschecka jak dzik w żołędzie, czy się wypompuje po pierwszej rundzie.
 
To nie jest do końca takie prawdziwe twierdzenia. Tzn. owszem, niby nie pokonał, ale oprócz wyników liczy się też to jak się zawodnicy prezentują. Równie dobrze można powiedzieć, że nikogo mocnego nie pokonał, ale średnich zawodników masakrował w oktagonie a z dobrymi toczył bardzo wyrównane boje i był bliski ich pokonania (jak z Mattem Brownem czy Dong Hyun Kimem). Brenneman, High, Sato, Rhodes, Prater, Ramos - wszyscy umarli w pierwszych rundach. Także słabszych rywali morduje a z lepszymi walczy jak równy z równym (no, do pewnego czasu :D). Więc choć faktycznie nikogo mocnego jeszcze nie pokonał to:
a) Ani nie zaliczam Kosa do mocnych
b) Bliżej Silvie do "mocnych" (z którymi toczy epickie boje), niż do słabych (których pokonuje w pierwszych rundach)

Oczywiście dochodzą tu inne aspekty jak zapasy Josha, TDD Ericka, czy Silva wleci w Koschecka jak dzik w żołędzie, czy się wypompuje po pierwszej rundzie.
co nie zmienia faktu, że po takim kursie Silvy nie warto ruszać, wejścia w nogi Koschecka nadal są bardzo dynamiczne, kondycja też po jego stronie.
Ostatni 4 rywale Kosa to 4 bardzo mocnych zapaśników(Lawler defensywne tylko) z bardzo mocnym ciosem, a Silva to słaby/przeciętny zapaśnik, który na głowe raczej mocno nie bije, a to jest słaby punkt Kosa. Może i jest on efektowny i bardzo dynamiczny, ale to tylko przez kilka minut, później już tak kolorowo to nie wygląda.
kurs na Kosa pewnie dobije do 5
 
Last edited by a moderator:
Ja Eryczka polubiłem dość mocno ostatnio, chciałbym żeby wygrał - pewnie dlatego mam opory, żeby stawiać przeciwko niemu. Ale zgadzam się, większa wartość jest w kursie na "Kosa". Co do poprzednich walk, to nie sugerowałbym się jakoś mocno pojedynkiem z Hendricksem. Obaj byli na innych etapach kariery, Johnny jest moim zdaniem lepszym zawodnikiem aktualnie, a Pudel pokazuje pierwsze symptomy regresu.
Mnie korci dość mocno, żeby postawić LaFlare'a, tylko troszkę słaby kurs, a sparować do dubla nie ma za bardzo z kim. Od biedy dam jakiegoś singla, ale muszę to jeszcze przemyśleć. Tony Martin też kusi, ale dużo bardziej podobało mi się początkowe 2.40 jakie za niego dawali, poniżej 2.00 już szału nie robi, zwłaszcza, że gala w Brazylii i tradycyjnie mam obawy o sędziowanie (chociaż niesłusznie pewnie, wielkich wałków ostatnio nie było).
 
Eryczek porobi Kosa gładko. Przed czasem. La Flare wygra decyzją. Tyle ode mnie na razie. Asia mi dała zarobić kilka zł, więc trzeba pójść za ciosem, chociaż jest lekki dylemat ze względu na miejsce gdzie odbywa się gala...
 
oj kogo Eryczek już nie nie porobić, a od każdego zbierał konkretny wpierdol
 
9 walk w UFC Eric walczy naprzemiennie L-W, więc teraz wypadała by przegrana ;p
 
u Ericka tak to wygląda
Ogór-W
ktoś mocniejszy-L
Brown go obalał jak kukłe, to Pudel na lajcie też da rade.
Szczególnie, że teraz miał walczyć ze strikerem, a dostaje mocnego zapaśnika.
 
Rozpiska dla mnie nie jest jakaś mega zajebista ale coś za drobne puszcze.
Podoba mi się panowie ta formuła "kilka słów" - idźcie w tym kierunku.
 
Kurczę na Betsafe już nie można mma obstawiac, czy tylko mnie zbanowali za ostatnie wygrane?
 
chujowe bo Pudel będzie obalał Ericka przez 15 minut i wyciągnie decyzje
 
chujowe bo Pudel będzie obalał Ericka przez 15 minut i wyciągnie decyzje

Uderz w stół, a nożyce się odezwą.

Taśma jest na sześć zdarzeń i stawka jest odpowiednia do ryzyka. Na pozostałych nie ma Silvy.
A co do samego Kosa, to po ostatniej walce za s-syna bym na niego nie postawił. A jak wygra brawo dla niego. Jak dla mnie Silva wygra przed czasem w góra drugiej rundzie.
 
Uderz w stół, a nożyce się odezwą.

Taśma jest na sześć zdarzeń i stawka jest odpowiednia do ryzyka. Na pozostałych nie ma Silvy.
A co do samego Kosa, to po ostatniej walce za s-syna bym na niego nie postawił. A jak wygra brawo dla niego. Jak dla mnie Silva wygra przed czasem w góra drugiej rundzie.
w drugiej rundzie to on już cardio nie będzie miał, jak wygra to raczej pierwszej
 
Poszlo na pudla 60 zł . Nie chce mi się wierzyć że Koscheck przewali 5 walke z rzędu jednak to jest wciąż gościu który naprawdę pokonywał dobrych przeciwników !
240 do wyciagniecia na unibecie :)
 
Poszlo na pudla 60 zł . Nie chce mi się wierzyć że Koscheck przewali 5 walke z rzędu jednak to jest wciąż gościu który naprawdę pokonywał dobrych przeciwników !
240 do wyciagniecia na unibecie :)
na pinnacle jest już kurs prawie 5, ja poczekam do ważenie może kurs jeszcze wzrośnie
 
Back
Top