Analiza kursów Betsafe: UFC Fight Night 59: McGregor vs. Siver

Szady

MMARocks
Cohones


Nowy Rok to również nowe emocje związane z pojedynkami na których można zarobić! W dzisiejszej odsłonie "Analiz Kursów" zapraszamy do lektury trzech prześwietlonych zestawień, a ponadto do zabawy w Typerze BetSafe. Zasady poniżej:

1) Typujemy kolejno pojedynki:
John Howard vs Lorenz Larkin,
Cathal Pendred vs Sean Spencer,
Frankie Perez vs Johnny Case,
Norman Parke vs Gleison Tibau,
Donald Cerrone vs Benson Henderson.
2) Piszemy w aktualnym temacie z analizami na MMARocks/Cohones (tym temacie) typy z jedno/dwu zdaniowym uzasadnieniem dlaczego akurat tak stawiamy wraz z podaniem metody skończenia (poddanie/nokaut/decyzja/remis/dyskwalifikacja).
4) Wpłacamy 10 zł (lub więcej) na obojętnie który z zakładów, które są do typowania.
5) Typer kończy się po ostatniej gali w miesiącu.

Za poprawnie wytypowane zestawienie otrzymamy trzy punkty. Za poprawnie wytypowaną metodę skończenia otrzymamy jeden punkt. Po ostatniej gali w miesiącu, 4 osoby z największą ilością punktów otrzymają kolejno 200zł/150zł/150zł/100zł na swoje konto na BetSafe.com. Weryfikacja wpłaty 10 zł co galę na jedno z zestawień podanych wyżej, nastąpi już bezpośrednio w systemie u bukmachera przy przelewie pieniędzy. Niech moc będzie z Wami!

John Howard vs Lorenz Larkin


Pojedynek o „być albo nie być” w UFC stoczą John Howard i Lorenz Larkin. „Doomsday” (MMA 22-10) wraca po dwóch porażkach z rzędu, „Monsoon” (MMA 14-4) po trzech. Faworytem bukmacherów jest Larkin. Sprawdźmy, czy są ku temu podstawy.

Larkin to przede wszystkim stójkowicz, który skupia się w głównej mierze na tym, by utrzymać walkę w swojej ulubionej płaszczyźnie. Nie obala w zasadzie wcale – umiejętności zapaśnicze wykorzystuje tylko do stopowania prób sprowadzeń na ziemię w wykonaniu jego rywali. Jak już walka trafi do parteru, to nie ma co liczyć na jakiekolwiek próby poddań z dołu – zawodnik próbuje wtedy tylko i wyłącznie powrotu do stójki. Co ma do zaoferowania w stójce?

Lorenz to przyzwoity uderzacz z ośmioma nokautami na koncie. Ma bogaty arsenał technik kickbokserskich i Muay Thai (świetne łokcie!). Potrafi zaskakiwać ciekawymi kombinacjami, a także nieszablonowymi technikami typu superman punch czy obrotowe kopnięcie na udo. Bije piekielnie mocnymi lowkickami. Co ważne w kontekście najbliższego pojedynku – zdarza mu się kopać na korpus.



Temu wszystkiemu towarzyszy dobra dynamika. Największym zastrzeżeniem jakie mam do niego, gdy mowa o stójce, jest to, że w przeszłości bywał nadmiernie pasywny. Czasem zbyt długo zwlekał z wyprowadzaniem ciosów, co kosztowało go przegrane rundy - w czasie gdy wyprowadzał jedno uderzenie, jego rywal zadawał dwa. Tak było z Francisem Carmontem, Bradem Tavaresem, ale też momentami z Chrisem Camozzim, z tym że ten drugi kopał więcej lowkicków, które jednak są mniej cenione niż mocne ciosy na głowę z ręki. Zmianę podejścia widzieliśmy w boju z Costasem Phillippou, ale akurat wtedy nadmierna aktywność zemściła się na Larkinie. W tym pojedynku był za bardzo „elektryczny” - przesadnie skupił się na ofensywie, obronę traktując po macoszemu, zostawiając zbyt wiele wolnej przestrzeni wokół swojej głowy, przez co pierwszy raz w karierze przegrał przez nokaut.

---

Howard, w przeciwieństwie do Larkina, często odwołuje się do zapasów. John lubi po serii ciosów sklinczować, a tam podebrać nogi rywala. Pod siatką wykorzystuje też błędy rywali – przechwytuje ich nogi po próbie uderzenia kolanem, po czym sprowadza walkę na ziemię.



Miksuje uderzenia w stójce z obaleniami, a tego typu sposób prowadzenia pojedynku jest często przychylnie oceniany przez sędziów punktowych. O ile BJJ nie jest mu obce, to (tym razem podobnie do najbliższego rywala) nie szuka możliwości poddań. W parterze z góry ceni sobie kontrolę, przy czym wyprowadza sporadyczne, niezbyt mocne uderzenia. Jego stójka jest relatywnie poukładana i kompletna. Jest w niej sporo płynności i ma dość przyzwoitą defensywę .„Doomsday” lubi wyprowadzać obszerne ciosy, dysponuje mocnym lewym sierpowym. Stosuje sporo lowkicków.

Problemem Howarda jest jego kondycja i to może być ważnym czynnikiem w zbliżającym się boju. Bez wątpienia będzie w tej materii gorszy od Larkina. Ten drugi dysponuje solidnym zapasem paliwa w baku, co widać po tym, że nie raz wyglądał bardziej świeżo na tle oponentów, gdy walka dochodziła do trzeciej rundy.

Werdykt

UFC mocno zweryfikowało potencjał Lorenza Larkina (MMA 14-3). Przechodząc ze Strikeforce z nieskazitelnym bilansem walk składającym się z czternastu zwycięstw mógł sprawiać wrażenie zawodnika, który przy sprzyjających wiatrach dobije się do czołówki swojej kategorii wagowej. Co prawda przegrał wcześniej przez techniczny nokaut z Muhammedem Lawalem (MMA 12-4), ale po pierwsze – werdykt ostatecznie został zmieniony na no-contest po wpadce dopingowej „King Mo”, po drugie – pojedynek toczony był w limicie wagowym kategorii półciężkiej. Warto zaznaczyć, że przed angażem w UFC, Lorenz pokonał jednogłośną decyzją sędziowską niedawnego pretendenta do pasa mistrzowskiego dywizji półśredniej, Robbiego Lawlera (MMA 24-10).

Jestem przekonany, że w razie porażki „Monsoon” będzie zmuszony pożegnać się z organizacją Dany White’a i braci Fertitta. Łącznie z ostatnich pięciu walk wygrał tylko jedną – z Chrisem Camozzim (MMA 19-8) i mimo, że wypadł wtedy dobrze, to nie dominował przez cały pojedynek. Paradoksalnie większe wrażenie zrobił na mnie w przegranym boju z Francisem Carmontem (MMA 22-10). Prezentował się dobrze w stójce i nie dał sobie zrobić większej krzywdy w klinczu. Zresztą nie tylko w moich oczach powinien wygrać tamten pojedynek, bo decyzja sędziowska była dość kontrowersyjna. Z Bradem Tavaresem (MMA 12-3) z kolei przegrał jak najbardziej słusznie urywając tylko ostatnią rundę, a ostatni pojedynek to już katastrofalny nokaut z rąk Costasa Phillipou (MMA 13-4).

Ważnym czynnikiem w zbliżającym się boju jest to, że Lorenz wraca do dywizji średniej, w której to miewał niemałe sukcesy. Niesie to ze sobą niewątpliwe korzyści. „Monsoon” przede wszystkim będzie mieć przewagę szybkości nad Howardem. O lepszej kondycji wspominałem już wcześniej. Teraz przejdźmy do minusów. „Doomsday” będzie nad nim górować siłowo. Przyda mu się to przede wszystkim przy próbach obaleń z klinczu.

Ciężko o trafną prognozę werdyktu tej walki. Najmniej prawdopodobny scenariusz jest taki, że walka skończy się poddaniem. Ciut większa szansa jest na nokaut. Obaj w swoich karierach nieraz kończyli walki po ciosach przed czasem. Nie będzie jednak łatwo żadnemu z nich znokautować rywala, ze względu na to, że zarówno Larkin jak i Howard potrafią przyjąć dużo ciosów i ich szczęki są odporne. Jasne, w przeszłości zaliczali nokauty, jednak obaj potrafią przetrwać trudne chwile.

Najpewniejszą opcją wobec tego wszystkiego wydaje się, że walka potrwa pełne trzy rundy. Niejednogłośną decyzję sędziów czuć w powietrzu. Kluczowa może być druga runda. Howard w pełni sił, uruchamiając swoje obalenia raczej wygra pierwszą odsłonę. Larkin ma przyzwoite defensywne zapasy, jednak spodziewam się podobnych problemów, jak w ostatniej walce z Derekiem Brunsonem, który obalał go kilkukrotnie i długo kontrolował z góry. Nieco podobny do niego stylistycznie Siyar Bahadurzada miał spore problemy z ofensywą Howarda, który obalał go spod siatki, jak i po efektownym slamie:



Jeśli „Doomsday” w drugiej odsłonie będzie w stanie wprowadzić w czyn taktykę z pierwszej rundy, to zwycięstwo będzie na wyciągnięcie ręki. Trzecia runda powinna iść na korzyść lepiej przygotowanego kondycyjnie Larkina. W skrócie: szanse tutaj powinniśmy dzielić mniej więcej po równo, z lekkim wskazaniem na Johna. W takiej sytuacji ciekawiej wygląda kurs oferowany za zwycięstwo Howarda, który jest bardziej wszechstronnym zawodnikiem.

Cathal Pendred vs Sean Spencer
dwz.png


Cathal Pendred to 27 latek z Irlandii. Jego kariera nabrała koloru w 2012 roku, kiedy zaczął wygrywać w Cage Warriors z bardziej rozpoznawalnymi zawodnikami. Zdobył pas tejże organizacji gdy pokonał Gaela Grimauda (MMA 19-6). Później stoczył jeszcze bój z Che Millsem (MMA 16-8, 2NC) i dostał się do dziewiętnastego sezonu reality show The Ultimate Fighter. W TUF-ie teoretycznie zaszedł do półfinałów, jednak w praktyce już w drugiej walce uległ Eddiemu Gordonowi (MMA 7-2) – więc jego „półfinał” jest dość naciągany zważywszy, że wygrał tylko z Hectorem Urbiną (MMA 17-8). Do programu dostał się z dziką kartą ponieważ jego pierwszy przeciwnik nie zrobił wagi.

Pomimo porażki w TUF-ie i tak dostał angaż w największej organizacji na świecie (co jest już trendem). W UFC stoczył dwa boje. Oba wygrał. W pierwszej walce poddał Mike'a Kinga (MMA 5-1), a w drugiej niejednogłośnie na punkty zwyciężył z Gasanem Umalatovem (MMA 15-4-1).

Atutem Cathala jest na pewno spora wytrzymałość na ciosy. W walce z Kingiem znaczącą ilość ciosów dostał na głowę (a nawet jedno wysokie kopnięcie), jednak nadal trzymał się na nogach i walczył dalej – pomimo że zaliczył nokdaun.

ciosy_mike.gif


Konfrontacja z Mikiem pokazała, że Cathal jest twardy. Walczy zawsze do końca, ale ciężko powiedzieć cokolwiek innego. Obaj zawodnicy już po połowie pierwszej rundy ledwo żyli i widać było, że grappling wyczerpał ich równomiernie. W drugiej odsłonie starcia Mike szybciej odpadł kondycyjnie czego następstwem było duszenie założone przez Pendreda. I też, nie odejmując nic Cathalowi, ale King był już żywym trupem, gdy równie/nieco mniej zmęczony Cathal zakładał mu to duszenie. W takich walkach – gdy zawodnicy wzajemnie się wypompują - wygrywa mniej zmęczony. Nie był to występ, który pokazał Irlandczyka z dobrej strony. Owszem – były obalenia, twardość, defensywne zapasy i poddanie, ale była też ukazana fatalna kondycja oraz fatalna garda. Bój z Umalatovem również nie wniósł nic ciekawego do sylwetki zawodnika z Dublina. Pendred ponownie został znokdaunowany i jak zwykle starał się obalać.

Jego stójka jest nieciekawa. Wkłada dużo siły w ciosy, ale rzadko kogokolwiek nimi trafia. Na dodatek popełnia masę błędów gdy walczy na nogach. Wpada z ciosami, wyprowadza je bez asekuracji drugiej ręki, nie wraca do gardy. Widać po prostu, że stójka nie jest jego dziedziną.

ciosy_na_opawrprwa_exe.gif


Odwrotna sytuacja jest z zapasami. Cathal często idzie po nogi rywali. Lubi wyniesienia spod siatki oraz obalenia za obie nogi, które poprzedza kilkoma ciosami w powietrze/na gardę.

obal.gif


W parterze atakuje ciosami oraz łokciami, ale nie ma jakiegoś mocnego ground'and'pound. Czasami pokusi się o technikę kończącą, jednak spośród piętnastu walk, tylko jedną zdołał zakończyć poddaniem. Poddanie to było na nieżywym Kingu, więc jasno z tego wynika, że Pendred jest przysłowiowym "zamulaczem" dążącym do decyzji. Skończenia - czy to w stójce, czy w parterze – to nie jest jego domena.

Podsumowując: Cathal nie zachwyca. Jest średniakiem, który desperacko szuka obaleń oraz czasem „na pałę” idzie z ciosami – za co często jest karany. Ma poprawne ofensywne zapasy, jednak nie są one na najwyższym poziomie. Po prostu dąży do obalenia, jest bardzo silny i takiej samej klasy przeciwnicy jak on, w końcu ulegają presji i są obalani. Nie jest to więc żaden czarny koń gali, czy ktoś na kogo można stawiać duże sumy. Ot, po prostu rzemieślnik/nudziarz.

Jak klaruje się sytuacja po drugiej stronie?

--

Sean Spencer w 2012 roku stoczył dwie walki, które wywindowały go do UFC. Pierwszą z nich w Bellatorze, a drugą w Legacy FC. Dokładnie po tych starciach dołączył do UFC w którym ma bilans trzech zwycięstw i dwóch porażek.

Podobnie jak w wyżej, Sean jest średniej klasy zawodnikiem. Choć jeśli porównać względem dywizji ich największe atuty, to większe wrażenie robią zapasy Cathala niż boks Seana. Amerykanin nie ma mocnego ciosu, nie jest nawet zbyt celny. Statystycznie tylko 35 % jego inicjowanych ciosów dochodzi do celu. Rzadko kopie, a jak już to niezgrabnie. Jest to po prostu średni bokser w MMA, ze średnią obroną przeciw obaleniom.

Zbliżające się starcie, można ocenić przez pryzmat dwóch ostatnich walk Spencera. Z Alexem Garcią (MMA 12-2) oraz Paulem Thiago (MMA 15-8-1). Zajmiemy się najpierw tym pierwszym. Gdyby Alex obalał zamiast walczyć w stójce, to wygrałby decyzją jednogłośną zamiast niejednogłośnej. Garcia w pierwszych dwóch rundach zdołał sześć razy obalić Seana. Co prawda Spencer zawsze szybko wracał na nogi, ale i tak jest to kolosalna liczba. Ostatecznie na jedenaście prób, Alex osiem razy obalił Spencera, a czasami w walce wystarczy jedno lub dwa obalenia by wygrać rundę, zwłaszcza jak ktoś dłużej potrafi utrzymać rywala w parterze. "Dominikański Koszmar" pozwalał wstawać Seanowi zamiast przyklejać się do niego. Tego błędu nie powinien popełnić Cathal Pendred. Skoro Alex bez większych problemów przenosił walkę do parteru, to również powinien to robić Pendred. I to jest główny czynnik przemawiający za tym by stawiać na Pendreda.

Choć Sean wygrał każdą rundę z Thiago, to nie zaprezentował się rewelacyjnie. Jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę fakt, że Paulo był fatalnie przygotowany kondycyjnie do tej walki (bowiem już po dwóch minutach spuchł), to daje nam to ładny obraz tego jak średnio-słabym zawodnikiem jest Spencer. Pendred nie powinien "aż" tak szybko opaść z sił. Występuje tu podobny argument co poprzednio. Jeśli bardzo zmęczony i gorszy zapaśnik Paulo zdołał neutralizować Spencera akcjami zapaśniczymi (choć go ani razu nie obalił), to tak samo powinien to robić Cathal – tyle, że z większą intensywnością... i faktycznie obalając.

Podsumowując:
1. Zapasy u Seana są słabiutkie – co wykorzysta dobrze przygotowany zapaśniczo i wręcz lubujący się w nudnym klinczu Cathal.
2. Cathal ma szczękę twardo ciosaną – fakt, co chwilę bywa nokdaunowany, ale udowadnia też, że znokautować go jest bardzo ciężko. Sean to bokser, jednak nokautów na jego koncie ze świeczką szukać.

Oba punkty przemawiają na korzyść Pendreda i choć zawodnikiem jest średnim, to tym razem zapasy powinny dać mu jednogłośną decyzję nad słabo radzącym sobie w tej płaszczyźnie Seanem. Kurs 2.30 jest atrakcyjny.

Frankie Perez vs Johnny Case
ki.png


Frankie Perez (MMA 9-1) do najbliższego pojedynku wchodzi w zastępstwie, jednak ma za sobą pełny obóz przygotowawczy, bowiem wcześniej przygotowywał się do innej walki, zanim dostał telefon od Joego Silvy z propozycją kontraktu z UFC. Jego rywal, Johnny Case (MMA 19-4) ma już za sobą debiut w największej organizacji MMA świata. W ostatnim pojedynku poddał gilotyną Kazukiego Tokudome w drugiej rundzie. Perez to przede wszystkim grappler, Case – stójkowicz, jednak nie nazwałbym ich jednowymiarowymi, gdyż w płaszczyznach innych od swoich bazowych prezentują się przyzwoicie.

Johnny „Hollywood” Case jest całkiem solidnym zawodnikiem, gdy poruszymy temat ofensywy. Z defensywą jednak bywało u niego słabo. Dawał się w przeszłości kontrolować, a to niezbyt dobrze wróży przed jego najbliższym pojedynkiem.

Sytuacja z 25-letnim Casem wygląda tak, że stoczył on w swojej karierze dużą ilość walk, jednak próżno szukać w jego bilansie mocnych nazwisk. Ten weteran gal Brutaal często na swojej drodze spotykał zawodników o wątpliwej klasie zawodniczej - z ujemnymi bilansami.

Ostatnią walkę przed angażem w UFC, Johnny stoczył z E.J. Brooksem. Zakończyła się ona niejednogłośną decyzją na korzyść Case’a. Ten ostatni miał spore problemy z zapasami rywala w pierwszej rundzie. Nie dość, że kilkukrotnie został obalony, to zdarzało mu się oddawać plecy – taka postawa źle wróży w kontekście boju z mocnym grapplerem w postaci Frankiego Pereza.



Druga i trzecia runda przebiegała w nieco wolniejszym tempie, ale również i w tym czasie Case’owi zdarzało się lądować na plecach. W stójce trafiał częściej, jednak nie miał zbyt wiele czasu na wyprowadzanie ciosów, gdyż jego rywal szybko wchodził w klincz i stamtąd szukał obaleń. W mojej opinii Case nie wygrał tego pojedynku, jednak sędziowie musieli widzieć coś, czego ja nie byłem w stanie dostrzec przed ekranem monitora.

Johnny na początku boju z Tokudomem pokazał ładną obronę przed obaleniami - przez dłuższy czas odpierał ofensywne zapasy rywala, jednak ostatecznie wylądował na plecach. Na ziemi przez dłuższy czas był kontrolowany przez Kazukiego. Pierwsza runda bez wątpienia należała do Japończyka. W drugiej Case nieco się przebudził. Zaczął częściej trafiać, aż ostatecznie jedna z kombinacji doszła celu. Tokudome został naruszony ciosami, a następnie poddany gilotyną.



Ostatnie walki pokazały jasno, że Case jest tzw. „slow starterem”. Dość dużo czasu zajmuje mu wejście na odpowiednie obroty i podkręcenie tempa, co przypłaca przegranymi pierwszymi rundami. W późniejszych odsłonach zaczyna powoli zdobywać przewagę, ale początkowo popełnia tyle błędów, że może to przypłacić szybką przegraną. I tak też było w przeszłości – wszystkie cztery porażki w zawodowej karierze Case odniósł przed czasem w pierwszych rundach.

---

Frankie Perez przegrał tylko raz w swojej karierze – z solidnym Chrisem Wadem, po wyrównanym boju, zakończonym niejednogłośną decyzją.

Perez jest wszechstronnym zawodnikiem, jednak najbardziej wyróżnia się w płaszczyźnie parterowej. Świetne umiejętności z zakresu Brazylijskiego Jiu-Jitsu pokazał m.in. w boju z Allenem Cozze, którego poddał gilotyną po nieco ponad minucie walki:



Ważną kwestią jest też to, że nie szuka za wszelką cenę możliwości poddań, a przebywając w pozycjach dominujących na ziemi, uruchamia mocne ground’and’pound.



W stójce też potrafi zagrozić rywalom. Kopie mocnymi lowkickami, nie zapomina o ciosach na korpus. Nieco brakuje mu techniki, ale za to potrafi uderzyć celnie ciosem sierpowym. Jest dynamiczny i idzie za ciosem. Nie brakuje mu też kreatywności. Zaskakuje m.in.obrotowymi kopnięciami. Poniżej latające kolano z jego ostatniej walki z Tomem Marcellino:



Zapaśniczo jest przeciętny. Defensywę ma słabą, jednak w kontekście najbliższego boju nie powinno to być wielką wadą – z dwóch powodów. Po pierwsze, Case bardziej preferuje wymiany ciosów w stójce, a po obalenia idzie bardzo rzadko. Po drugie, Perez, po tym jak ląduje na plecach, pokazuje ładną pracę z dołu – błyskawicznie szuka poddania trójkątem bądź balachą. Wątpię, że jego najbliższy rywal, znając możliwości Frankiego będzie odwoływać się do zapasów.

Werdykt

Jest kilka podobieństw miedzy Casem i Perezem. Obaj są solidnie przygotowani kondycyjnie, mają zbliżone warunki fizyczne i są w tym samym wieku. Case jest bardziej doświadczony. Przygodę z zawodowym MMA rozpoczął kilka lat wcześniej i stoczył dwa razy więcej walk. Ma za sobą już debiut w UFC i stres z tym związany. Pewnie dlatego jest faworytem bukmacherów. W mojej opinii jednak szanse powinny być dzielone mniej więcej po równo. Case jest groźny w stójce, jednak najbliższy rywal niekoniecznie będzie się w tej płaszczyźnie prezentować gorzej. Na ziemi upatruję przewagi Pereza, który mimo, że nie jest wybitnym zapaśnikiem, to powinien być w stanie przenosić walkę do parteru. Frankie wydaje się nieco bardziej kompletnym zawodnikiem i kurs za jego zwycięstwo jest zawyżony. Jeśli stawiać pieniądze, to na niego.
 
Last edited by a moderator:
za bardzo to nie ma co grac ,ale Howard napewno poleci bo nie nawidze larkina, mozeRosa,Pendred,Parke
 
No, dla mnie też szału nie ma. Howard dość ciekawie wygląda, może ugrać miksowaniem obaleń i ciosów, jednak w walce z przeciętnym Ebersolem niezbyt mi się podobał. Ciekawe, jak jego nastawienie.
Pendred może ugrać, niejednogłośna decyzja wisi w powietrzu.
No i nie zdziwię się jak Howell ogra Holohana, który jest strasznym leszczem w stójce.
 
No, dla mnie też szału nie ma. Howard dość ciekawie wygląda, może ugrać miksowaniem obaleń i ciosów, jednak w walce z przeciętnym Ebersolem niezbyt mi się podobał. Ciekawe, jak jego nastawienie.
Pendred może ugrać, niejednogłośna decyzja wisi w powietrzu.
No i nie zdziwię się jak Howell ogra Holohana, który jest strasznym leszczem w stójce.
Szady kiedy robisz powrot?nie zal Ci ze ludzie tyle kasy zarobila na raczej pewnych cerone+jj?
 
Czemu żal? Ja się cieszę jak ludzie wygrywają :)
Przerwę chcę mieć dłuższą Może mi odbije niedługo i się na coś skuszę, zobaczymy. ;)
 
Jak to nie ma co grać?
Conor via KO/TKO @1.18 - lokata :D
Bendo vs. Alvarez - walka dojdzie do decyzji @3.00
 
lipna gala szczerze mówiąc
dwa dobre zestawienia i tyle
Siver może za drobne, pewnie przegra, ale za 8.0 można z 20zł pograć
co to ma być Siver ma 170cm wzrostu,a Conor 172? na ważeniu wyglądali jakby Conor z 10cm wyższy był
Siver będzie silniejszy, czasami obali, w stójce też jest dość dobry, jednak za wolny na Conora
jakieś tam szanse ma, nie duże, ale kurs przesadzony
 
Bendo vs. Alvarez - walka dojdzie do decyzji @3.00

Jak walka dojdzie do decyzji, to wiadomo kto wygra :D

Na pierwszy rzut oka myslalem o Pendredzie i Howardzie, ale przypomniałem sobie ostatnie walki i juz nie jestem taki pewien szczególnie tego drugiego...
 
Chodziło mi o zakład, że walka ogólnie zakończy się decyzją, bez względu na zwycięzce, ale źle spojrzałem na kurs i wynosi on 1.5 (choć wydaje mi się, że duże szanse na wejście)
 
Patrząc na kursy Howard jest ciekawym betem.Jestem fanem Parke ale Tibau sporo mocniejszy fizycznie i może mieć łatwo sprowadzać. Alvareza rozumiem każdy skreśla ? jest świadomy chyba jaka jest jego sytuacja a nie wiadomo jak Benson ma w głowie po ostatniej porażce.Każdy skazywał RDA na porażke przez decyzje a kurs 3.0 na Eddiego jest nie do ruszenia ? Alvarez na bank nie da sie sprowadzić a nie widzi mi sie ,że w stójce Benson będzie miał przewage pokroju kursu 1.38. Jestem sobie w stanie wyobrazić ,że Eddie upierdoli w stójce Bena.
Na cohones nie będę miał raczej poparcia ale chuj tam :D
 
A czy Larkin wyglądał lepiej?
Alvareza rozumiem każdy skreśla ? jest świadomy chyba jaka jest jego sytuacja a nie wiadomo jak Benson ma w głowie po ostatniej porażce.Każdy skazywał RDA na porażke przez decyzje a kurs 3.0 na Eddiego jest nie do ruszenia ? Alvarez na bank nie da sie sprowadzić a nie widzi mi sie ,że w stójce Benson będzie miał przewage pokroju kursu 1.38. Jestem sobie w stanie wyobrazić ,że Eddie upierdoli w stójce Bena.
Na cohones nie będę miał raczej poparcia ale chuj tam :D

Przecież pisałem, że Alvarez to mój bet gali :O
 
Ja tez stawiam na alvareza. Howard dobry kurs, jeszcze musze przejrzeć walki orconella, bo miszcz RPA na poziomie RPA
 
Wow jak ktoś postawi na Siver to może zarobić sporo, ale kursy uzasadnione.

Alvarez kuszący kurs. Ma duże szansę wygrać z Bensonem, który ostatnio bez polotu.
 
1.jpg


Póki co jedyny zakład na galę
Nie ma za bardzo co tu stawiać i dużych pieniążków nie będzie :(
 
1.jpg


Póki co jedyny zakład na galę
Nie ma za bardzo co tu stawiać i dużych pieniążków nie będzie :(
Naprawde nie chce Cie martwic, ale nic z tego nie bedzie. Alvarez ogarnie sprawe. 200 funtow juz poszlo, ale pewnie jeszcze doloze :)
 
Kowboj to jest przeskurwysynek z tym,że chciałbym kursu 2.0 przynajmniej :) na Alvareza na prawde można było grać po takim kursie.
 
Ja upatruję Donalda jako underdoga. 2 krotnie przegtrał już z Bensonem do tego krótki czas na regenerację.
 
Szkoda ,że nie jest po pełnym campie ale myśle ,że w życiu nie wziąłby walki jakby był porozpierdalany w dodatku ,że Jury go nie spizgał.Motywacja do tego starcia pewnie taka jak Rampejdża do Wanderleia.Będzie sie chciał odgryźć a Bensonowi nie leżą zawodnicy którzy dobrze kopią.Fajne miny robił jak go Pettis kopał :D
 
Back
Top