AnalizyBukmacherskie
Moderator

Ostatnia w tym roku gala UFC i ostatni Typer, który zdeterminuje kto wygra kolejno 200zł/150zł/150zł/100zł. Dla przypomnienia zasady:
1) Wchodzimy na mmanaliza.com
2) Typujemy wszystkie trzy najnowsze przeanalizowane pojedynki
3) Do pojedynków z mmanaliza.com dodajemy jeszcze: Jake Collier vs. Vitor Miranda, Lyoto Machida vs. C.B. Dollaway oraz Mitch Gagnon vs. Renan Barao
4) Piszemy w aktualnym temacie z analizami na MMARocks/Cohones (tym temacie) swoje własne typy z jedno/dwu zdaniowym uzasadnieniem dlaczego akurat tak stawiamy wraz z podaniem metody skończenia (poddanie/nokaut/decyzja/remis/dyskwalifikacja).
5) Wpłacamy 10 zł (lub więcej) na obojętnie jaki z zakładów przeanalizowanych na mmanaliza.com
Za poprawnie wytypowane zestawienie otrzymamy trzy punkty. Za poprawnie wytypowaną metodę skończenia otrzymamy jeden punkt. Po ostatniej gali w miesiącu, 4 osoby z największą ilością punktów otrzymają kolejno 200zł/150zł/150zł/100zł na swoje konto na BetSafe.com.
Weryfikacja wpłaty 10 zł co galę na jedno z zestawień podanych na mmanaliza.com nastąpi już bezpośrednio w systemie u bukmachera przy przelewie pieniędzy. Owocnych typowań!
Erick Silva vs. Mike Rhodes

Przybycie Mike’a Rhodesa (MMA 6-3) do UFC wiązało się ze sporymi nadziejami. Najwięcej mówiło się o interesującej stójce zawodnika na co dzień trenującego pod okiem Duke’a Roufusa. Największa organizacja MMA świata szybko zweryfikowała jego talent. Odniósł dwie porażki -obie po bezbarwnych walkach i kolejne starcie będzie o „być albo nie być”. Za Erickiem Silvą (MMA 16-5) z kolei ciągnął się jeszcze większy „hype”. „Indio” potrafił błyskawicznie odprawiać rywali z ogona swojej dywizji. Gdy dochodziło do konfrontacji z solidniejszymi nazwiskami, nie potrafił znaleźć drogi do zwycięstwa. Jak zaprezentuje się tym razem?
Zacznijmy od 25-letniego Rhodesa. Mike walkę z George’em Sullivanem (MMA 15-3, 1NC) w debiucie w UFC przegrał w bardzo bezbarwnym stylu. Pojedynku nie można wygrać kilkoma kopnięciami czy uderzeniami jakby się je wyprowadzało od niechcenia – bo tak w zasadzie można streścić to co wyprawiał Mike w tej konfrontacji. Na jego usprawiedliwienie można rzec, że Rhodes wziął tę walkę w bardzo krótkim terminie, jednak z kolei na jego niekorzyść działa to, iż Sullivan również wziął ją z marszu!
Nasz underdog nieco lepiej sobie poradził z Benjaminem Smithem (MMA 7-2), którego znokautował w niecałą minutę.

Ma dobry timing, co widać zresztą po tej akcji z Benjaminem. Jednak prezentuje swoistą nonszalancję w walce. Próbuje emulować styl posiadacza pasa dywizji lekkiej UFC Anthony Pettisa (z którym trenuje), lecz nie ma ani umiejętności mistrza, ani jego fantazji. Jest lekki na nogach, dobrze porusza się po oktagonie. Jego styl boksowania porównywalny jest z tym jaki prezentują bracia Diaz, jednak Mike’owi bardzo, bardzo daleko do tego, co prezentują Nick i Nate. Jedyną cechą wspólną jest chyba brak większej siły wkładanej w akcje ofensywne. Rhodes za rzadko atakuje, by można go było porównywać do Diazów, którzy nie dają przeciwnikom wytchnienia.
Jest silny. Potrafił wykonać dobry technicznie suples; czasem idzie po obalenie, jednak woli gdy walka toczy się w stójce. Preferuje ją ponad grappling czy bój oparty na klinczu.
Jak na tym tle prezentuje się Silva?
Brazylijczyk wszedł do UFC i po trzech walkach pokazał się z bardzo dobrej strony. Silva wyrastał powoli na kogoś, kogo można by w przyszłości promować na pretendenta czy ogólnie osobę wysoko notowaną w rankingach. Choć już w drugiej walce zaliczył porażkę z Carlem Praterem, to wynikła ona w okolicznościach kontrowersyjnych, po dosłownie jednym uderzeniu w tył głowy, podczas gdy przebieg walki to krótka i szybka pacyfikacja Pratera.
Nastroje wszystkich ostudził dopiero Jon Fitch, który jeszcze wtedy był bardzo groźnym przeciwnikiem dla każdego w UFC. Jon był świeżo po pierwszej od 2008 roku porażce z Johnym Hendricksem, i choć w tym samym roku udało mu się zremisować z B.J. Pennem – za co był krytykowany – to we wcześniejszych latach nie miał sobie równych do czasu zderzenia z Georgesem St-Pierrem. Można wręcz rzec, iż te trzy porażki zaliczył tylko z mistrzowskim elementem. Przegrał bowiem z przyszłym i dwoma dawnymi mistrzami półśredniej. Walka jednak mimo porażki ze strony naszego Silvy, została nagrodzona laurem „walki wieczoru”. Prawie rok później, Erickowi dano kolejnego bardzo ciężkiego rywala w postaci Dong-Hyun Kima. Podobnie jak Fitch, Dong-Hyun również stopował kariery wielu bardzo dobrych zawodników w ich wspinaczce na szczyt. Koreańczyk zresztą ma nawet w bilansie wygraną z Mattem Brownem! Wielu ludzi zapomina o tym, wytykając nie tak już młodemu Brazylijczykowi porażkę z Kimem, i pomijając to jak do czasu nokautu toczył się bój.
Silva to przede wszystkim szybki, silny i atletyczny zawodnik. W stójce lubuje się w kopnięciach, zwłaszcza obrotowych. Gardę trzyma nisko (co może być wielce niebezpieczne), ale dobrze trzyma dystans. Co dziwne czasem lubi agresywnie forsować defensywę rywali, a czasem całą rundę używa boksu we flegmatycznym stylu, lekceważąc przeciwnika i jego umiejętności.
Brazylijczyk umie wykorzystywać okazje jakie dają mu przeciwnicy w parterze. Wystarczył jeden błąd Charliego Brennenmana, by Silva wskoczył mu za plecy i po kilkudziesięciu sekundach założył duszenie. Lustrzana sytuacja miała miejsce w walce z Jasonem Highem, kiedy to pierwsza próba obalenia obróciła się przeciwko Jasonowi i zaowocowała w fantastyczne poddanie ze strony Ericka.
Słabość Erick Silva pokazywał najczęściej z zapaśnikami. W walce z Jonem Fitchem został stłamszony. Wypruty z energii. Brennenman również mocno dawał mu się we znaku. Dong Hyun Kim także nie próżnował i wywierał kosmiczną presję na swym przeciwniku. To właśnie efekt zapasów i potężnej utraty sił podczas walki z nimi, wymęczyły tak bardzo Ericka, że ten już w drugiej rundzie pływał kondycyjnie.
Silva wbrew pozorom ma przyzwoitą szczękę. Ciosy podbródkowe Fitcha w trzeciej rundzie ich starcia były naprawdę mocne i trafiały czysto na szczękę Brazylijczyka, a mimo to uderzenia nie zamroczyły go. Brown też nie uśpił go jednym ciosem. Silva przyjął ich dziesiątki.
Erick rzadko bywał przyciskany w stójce. Na dobrą sprawę udawało się to tylko jego ostatniemu rywalowi. Warto jednak dodać, że „Nieśmiertelny” Brown był w nie lada tarapatach na początku. Najpierw przyjął potężne kopnięcia na korpus, potem przez dłuższy czas musiał bronić się przed duszeniem zza pleców.

Niezłomność oraz przygotowanie kondycyjne pozwoliło mu odwrócić losy pojedynku na swoją korzyść.
W pojedynku „strikerskim” musimy więc faworyzować Brazylijczyka i to dość wyraźnie. W parterze i zapasach już kilku zawodników sprawiło mu ogromne problemy, jednak Rhodes nie dominował nigdy w ten sposób rywali.
Werdykt
Silva jest jednym z najbardziej przecenianych zawodników UFC przez bukmacherów. Był sporym faworytem w bojach z Jonem Fitchem, Dong Hyun Kimem i Mattem Brownem. Tak więc opłacało się do tej pory stawiać przeciwko niemu. Czy teraz warto się skusić na kurs na zwycięstwo jego najbliższego rywala? Nie bardzo. Przyznam, że nie przepadam za Brazylijczykiem, ale patrząc obiektywnie, jest po prostu lepszy od Rhodesa w każdej płaszczyźnie. To jest jedna z tych walk, które daje mu Joe Silva po to, by mógł podreperować swój bilans. Przewiduję szybkie skończenie Mike’a w spektakularnym stylu. A jeśli nawet nie uda się zakończyć walki przed czasem i Erick tradycyjnie się spompuje, to mam wrażenie, że Mike nie będzie potrafił tego wykorzystać i jedyne, co może ugrać, to jedną rundę na kartach punktowych. Erick ma syndrom Alistaira Overeema – często przegrywa wygrane walki. Nie możemy wykluczyć, że po tym jak opadnie z sił i zacznie opuszczać nisko ręce, Rhodes ustrzeli go jakimś ciosem, jednak nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Elias Silverio vs. Rashid Magomedov

Zwycięzca walki Elias „Huxu” Silverio vs. Rashid „Highlander” Magomedov prawdopodobnie w kolejnej walce dostanie zawodnika ze ścisłej czołówki dywizji lekkiej. Co ciekawe, bukmacherzy początkowo wystawili niemal identyczne kursy na zwycięstwo obu, jednak duża część typerów zainwestowała w Rashida (MMA 17-1), przez co kurs na Eliasa (MMA 11-0) poszybował w górę i przekroczył wartość 2.30. Sprawdźmy, czy tym razem warto iść za „głosem ludu”.
Na początek warto zwrócić uwagę na to, że Silverio będzie mieć przewagę „własnego boiska”. Urodzony w Brazylii zawodnik ma nieskazitelny bilans walk i idzie jak burza. W UFC wygrał trzy walki i prezentował się w nich bardzo dobrze. Co prawda początkowo miał pewne problemy z Ernestem Chavezem, ale powoli przesuwał szalę zwycięstwa na swoją korzyść, by ostatecznie skończyć rywala przed czasem w trzeciej rundzie. Zaszedł mu za plecy z klinczu, po czym szybko zmusił do klepania.

Walkę z Isaacem Vallie-Flaggiem dominował w zasadzie przez większość czasu. Wygrał jednogłośną decyzją, od trzech sędziów otrzymując punktację 29-27. Stosunek punktowy na pierwszy rzut oka wydaje się nieco dziwny – i słusznie. Elias został ukarany odjęciem jednego punktu po wyprowadzeniu nielegalnego kolana w parterze. Powtórki wykazywały, że mogło ono jednak trafić w klatkę piersiową, a nie głowę, jednak nie zaburzało to ostatecznego werdyktu.
Elias lubi bić się w stójce. Wykorzystuje w niej solidne umiejętności Muay Thai. Świetnie kopie i robi dobry użytek z łokci. Zdarza mu się dążyć do klinczu. Do swojej gry wplątuje też okazjonalne obalenia. Ładnie to pokazał w boju z Vallie-Flaggiem, którego karcił dodatkowo ciosami w parterze. Na ziemi ma dobrą kontrolę, jest aktywny i stara się zdobywać lepsze pozycje
W stójce zdarzają mu się przestoje, ale przez większość czasu walczy z należytą agresją, aktywnie punktując. Dysponuje dobrą kondycją. Od najbliższego rywala jest 4 centymetry wyższy i ma o 6 centymetrów większy zasięg ramion. Jak już przy Rashidzie jesteśmy…
Magomedov w UFC stoczył dwie walki. W debiucie w największej organizacji MMA świata w lutym tego roku zmierzył się z Tonym Martinem. Był w nie lada tarapatach na początku, gdy walka trafiła do parteru. Martin ciasno zapiął balachę i gdyby nie niezłomność i ogromne serce do walki poparte znakomitym defensywnym grapplingiem Rosjanina, to prawdopodobnie skończyłoby się to odklepaniem.

Magomedov wygrał dwie kolejne rundy. Skutecznie punktował rywala w stójce i wykorzystał przewagę kondycyjną.
W kolejnej walce z grapplerem Rodrigo Dammem Rashid pokazał się z dobrej strony. Odparł wszystkie próby obaleń rywala i punktował w stójce. Trochę ciosów przyjął w trzeciej rundzie, jednak i ta odsłona poszła na jego konto u sędziów punktowych.
Magomedov to przede wszystkim uderzacz z bazą w Sambo, który korzysta ze świetnych defensywnych zapasów do utrzymania walki w stójce. Nie jest typem zawodnika, który miksuje uderzenia z obaleniami – w dwóch walkach w UFC nie podjął nawet jednej próby sprowadzenia pojedynku do parteru.
Same statystyki też znakomicie potwierdzają to, jakim zawodnikiem jest „Highlander” – ma w bilansie siedem zwycięstw przez nokauty, dziewięć decyzjami i tylko jedną porażkę na punkty. W stójce stosuje ogrom technik i potrafi ładnie skontrować.
Werdykt
Elias Silverio jawi się jako nieco bardziej wszechstronny zawodnik, ale nie powinno to się zbyt uwidaczniać w najbliższym boju. Brazylijczyk nie jest aż tak sprawnym grapplerem, by móc skończyć Magomedova w parterze, gdyż ten drugi pokazał już, że poddać go piekielnie trudno. Prawdopodobnie większość czasu pojedynek będzie toczyć się w stójce. Jeśli zobaczymy ofensywę zapaśniczą, to w wykonaniu Brazylijczyka. Ten, jeśli będzie chciał obalić, może natrafić na ścianę nie do przebicia, bowiem widok Rashida lądującego na plecach należy do rzadkości. Klincz jest prawdopodobny – jeżeli Brazylijczyk z niego nie obali, to ulokuje kilka ciosów na ciele rywala. Zasadnicze pytanie jest takie – kto ma lepszą stójkę? Tu mam problem w ocenie, bo umiejętności obu są zbliżone. Przewagę techniczną ma Rosjanin, co nie oznacza, że będzie potrafił bronić się przed wszystkimi ciosami rywala. Obaj biją mocno (Rashid trochę bardziej), także nokaut może przyjść z obu stron i nie będzie to zaskoczeniem. Przy tym zestawieniu unosi się zapach niejednogłośnej decyzji, a ta będzie mogła iść na konto Eliasa, który jest nieco lepszym „grinderem”. Klinczem i presją może ugrać kolejne rundy. Ciężko tutaj wybrać faworyta. Starcie zapowiada się na bardzo wyrównane. W takim wypadku muszę wybrać wyższy kurs bukmacherski, ale gwarancji na to, że wygra Elias nie daję żadnej.
Tom Niinimaki vs. Renato Carneiro

Ciekawe kursowo przedstawia się starcie Toma Niinimakiego (MMA 21-7-1) z Renato Carneiro (MMA 8-0, 1NC).
W sumie to już trzy razy stawiałem na Toma w analizach jego starć. Za pierwszym razem Fin nie podeptał pokładanych w nim nadziei; z pozycji underdoga zdołał zwyciężyć z Ranim Yahyą (MMA 20-8, 1NC). Jednak odkąd zaczął startować z pozycji faworyta, coś się niedobrego stało i zawodnik ten zaczął momentalnie przegrywać w pierwszych rundach przez poddania. Znakomity grappler, który zdołał pełne 15 minut „kulać” się na macie ze światowej klasy parterowcem Yahyą, nagle jest poddawany z łatwością przez innych? Dlatego tym bardziej ciężko ponownie zaufać Niinimakiemu zwłaszcza, że poprzednie dwie walki tak łatwo oddał.
Zajrzyjmy więc zatem do drugiego narożnika. Kim jest Renato Carneiro i czy warto na niego stawiać?
Brazylijski debiutant do tej pory stoczył dziewięć walk – osiem z nich wygrał. Cztery razy poddawał, cztery razy dochodził do decyzji, raz remisował. Jest to weteran Jungle Fight. W tej słynnej brazylijskiej organizacji Renato stoczył aż osiem pojedynków. Nie ma w swoim bilansie znaczących nazwisk, jednak nie ma też „kelnerów”. Pokonywał przyzwoitych przeciwników w większości z dobrymi bilansami. Tylko Iliarde Santos (MMA 27-9-1, 1NC) z jego rywali, zdołał się przebić do UFC, jednak po trzech porażkach został uwolniony z organizacji.
Carneiro „Moicano” najlepiej czuje się w parterze, choć i w stójce dość przyzwoicie sobie radzi. Ma dobre defensywne zapasy – potrafił powstrzymywać zapędy zapaśnicze wielu swych oponentów, po czym sam kładł ich na plecy – dobre, lecz nie doskonałe. Felipe Froes (MMA 10-2-1) z którym zremisował, potrafił go obalać. Na dodatek dzielnie odpierał ofensywne zapasy „Maicano”.
Carneiro lubi szukać poddań, jednak zanim pójdzie po technikę kończącą, często woli ustabilizować pozycję, co dobrze o nim świadczy. Nie jest też przesadnie agresywny na „glebie”. Ground’and’pound prawie nie stosuje przez co często jego walki są podnoszone do stójki.
W boksie używa prostych kombinacji uderzeń oraz kopnięć. Choć odnosi okazyjne sukcesy i czasami uda mu się mocniej trafić rywala, tak nie jest to „power puncher” i jego stójka nie robi wrażenia. Nawet gdy odnosi sukcesy na nogach, to po chwili woli zejść po nogi rywala, niż kontynuować atak kickbokserski.
Werdykt:
W zbliżającym się starciu, zmierzą się bardzo podobni przeciwnicy. Zarówno Renato jak i Tom uwielbiają sprowadzać walkę do poziomu maty. Niinimaki jest jednak o pół klasy lepszy w parterze. Wielokrotnie zdobywał najwyższe miejsca w wielu europejskich zawodach grapplingowych. Sam bój z Yahyą udowodnił, że Fin dość sprawnie porusza się w parterze – jednak co z tych wszystkich słów pochwalnych, skoro dwie walki z rzędu dał się łatwo poddać przez rywali? Choć Niinimaki jest na papierze lepszy, to ostatnio zdecydowanie nie radzi sobie z grą parterową „gorszych” od siebie grapplerów. Nie jest więc wykluczone, że i tym razem coś pójdzie nie tak i znany z poddań zza pleców Brazylijczyk, odklepie Toma.
Do tego trzeba dodać stójkę. Niinimaki bardzo ładnie boksuje. Wyprowadza mocne i celne kombinacje oraz co najważniejsze, często skutecznie używa kontr, bijąc „w tempo” zawodników, którzy wpadają z ciosami. Kolejny raz przewaga jest tu po stronie faworyta, choć nie aż taka wielka. Renato również ma swoje momenty jeśli wbije się w rytm, jednak mniej chętnie od Toma boksuje.
Aż wreszcie na sam koniec trzeba napisać, iż Fin ma dobre warunki fizyczne i czasami siłowo zdobywa upragnione pozycje w grapplingowych bojach. Możliwe, że będzie ładnie bronił prób Brazylijczyka i vice verca, „Moicano” będzie bronił jego prób obaleń. Na papierze Tom jest lepszy od rywala w każdym aspekcie. Od stójki, przez zapasy do parteru. Nie są to wielkie różnice, ale mimo wszystko jest lepszy w poszczególnych płaszczyznach walki. Teoretycznie więc kurs 1.74 jest całkiem w porządku. Tylko no właśnie. Tom ze świetnie zapowiadającego się zawodnika, który mógł namieszać w swej dywizji, stał się zawodnikiem walczącym o przeżycie w UFC. Ciężko w tej sytuacji z czystym sumieniem go polecać. Dwukrotnie już zawiódł pokładane w nim oczekiwania i nadzieje. Uważam jednak, że Renato Carneiro jest minimalnie pod poziomem na którym jest Tom i tym razem obejdzie się bez wpadek.

Bukmacherzy w pamięci mają przegrane przez poddania Fina i dlatego kursy są tak zbliżone w stosunku do Brazylijczyka, który wygrywa przez poddania. Jednak Renato o walce w UFC dowiedział się tydzień temu, a w tym roku walczył tylko raz, z Ismaelem Bonfim (MMA 6-3), który ma 18 lat i wirtuozem MMA nie jest. Powtórka z rozrywki może znów zaistnieć, jednak trzecie poddanie z rzędu na niekorzyść Niinimakiego znaczyłoby mniej więcej to, że los naprawdę się uwziął na Toma, który jest poddawany przez wszystkich, choć sam jest świetnej klasy grapplerem. Typ ostatni raz idzie na Fina. Do trzech razy sztuka.
Read the whole post here.
Last edited by a moderator: