Red Dead Redemption 2 - wracamy na dziki zachód!

Screenshot_2018-12-24-10-13-01-369_com.miui.gallery.jpg
 


100% Przy całej zajebstości tej gry, struktura misji to jest faktyczna porażka i 100 lat za murzynami. Dziś skończyłem rozdział 6 w drugiej rozgrywce i to podążanie za żółtymi kropkami aż boli. W tej kwestii Kojima w MGSV (mimo że sam świat nawet się nie umywa bo jest mały, pusty i biedny) zrobił sto razy lepszą robotę.
 


100% Przy całej zajebstości tej gry, struktura misji to jest faktyczna porażka i 100 lat za murzynami. Dziś skończyłem rozdział 6 w drugiej rozgrywce i to podążanie za żółtymi kropkami aż boli. W tej kwestii Kojima w MGSV (mimo że sam świat nawet się nie umywa bo jest mały, pusty i biedny) zrobił sto razy lepszą robotę.

Nawet w Wigilie katowales? Masz tak wyrozumiala zone czy juz nie? :mamed:
 


100% Przy całej zajebstości tej gry, struktura misji to jest faktyczna porażka i 100 lat za murzynami. Dziś skończyłem rozdział 6 w drugiej rozgrywce i to podążanie za żółtymi kropkami aż boli. W tej kwestii Kojima w MGSV (mimo że sam świat nawet się nie umywa bo jest mały, pusty i biedny) zrobił sto razy lepszą robotę.

powinni dać możliwość wyłączenia tych kropek, bo to podążanie od puntu do punktu na mapie to faktycznie przedszkole.
 
Graliście online? Odpaliłem na chwilę i zapowiada się elegancko. Przydzieliło mi jakiś gości i musieliśmy ukraść konie. Trzebaby było wjechać na ranczo zabić kilku randomow i zajebac po koniu. Misja na 4 osoby. Jakby była zgrana paczka to jest potencjał.
 
Ta piosenka wszystko mi przypomniała :arielcry:

Mnie trzymalo kilka godzin po skończeniu, teraz jak odpaliłem to samo. Najbardziej emocjonalna scena jaka spotkala mnie w grze, no może oprócz wparowania Joelem na salę operacyjną w TLoU, ale to inny rodzaj emocji.
Jest takie slowo, które świetnie opisuje ten moment ARCYDZIEŁO.
 
Last edited:
Mnie trzymalo kilka godzin po skończeniu, teraz jak odpaliłem to samo. Najbardziej emocjonalna scena jaka spotkala mnie w grze, no może oprócz wparowania Joelem na salę operacyjną w TLoU, ale to inny rodzaj emocji.
Jest takie slowo, które świetnie opisuje ten moment ARCYDZIEŁO.
A które z zakończeń miałeś?
Ja miałem to najlepsze, o ile można tak powiedzieć, a i tak mnie trzymało srogo. Jak ktoś miał jedno z tych chujowych to moje kondolencje.
 
A które z zakończeń miałeś?
Ja miałem to najlepsze, o ile można tak powiedzieć, a i tak mnie trzymało srogo. Jak ktoś miał jedno z tych chujowych to moje kondolencje.

Od momentu gdy Arthur dowiedział się o swojej chorobie starałem się grać jedyną słuszną drogą np. oddać pieniądze potrzebującym, bezinteresownie pomagać i ogólnie wypierdolić Straussa z obozu. Nie wiem na ile miało to wpływ na zakończenie, a na ile ostatnia decyzja czy pomóc Johnowi czy wrócić po pieniądze, ale ostatecznie udało mi się choć w niewielkim stopniu uzyskać tytułowe odkupienie.
Mocno starałem się omijać spoilery (w Twój post o zakończeniu zajrzę dopiero po prologu). Od pewnego momentu zdawałem też sobie sprawę jak potoczy się historia Arthura, ale gdzieś na tt przeleciało mi, ze prolog to historia na farmie. W jakimś tam stopniu utrwaliłem sobie obraz, że Arthurowi jednak się uda. Wierzyłem do końca. Ta ostatnia podróż była pieruńsko emocjonalna, ale nadal wierzyłem. Zabili mi konia. Wierzyłem. Napieprzałem w pada jak pomylony, próbując wykrzesać z wycieńczonego Arthura resztki siły w walce z CHUJEM Micahem. Wierzyłem. Nawet leząc tam na ziemi, ciągle miałem jaką złudną nadzieję, że to jakoś inaczej się skończy. Wiedząc, że wszystko perfekcyjnie zmierzało do tego momentu, nadal wierzyłem. Czapki z głów dla Rockstara, wnieśli immersję na zupełnie inny poziom. Minęła doba, a ja nadal jak o tym pomyślę, czuję sią jak po zderzeniu z pociągiem, nawet nie wspomnę co się dzieje podczas odpalenia finałowego songa. Narzeczona wczoraj śmiała się ze mnie, że płaczę jak bóbr, w słuchawkach leciało "That's the way it is", a ja powoli wciskając X na padzie słuchałem ostatnich słów w głowie Arthura i zmierzałem na spotkanie z przeznaczeniem.
:pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray:
 
Od momentu gdy Arthur dowiedział się o swojej chorobie starałem się grać jedyną słuszną drogą np. oddać pieniądze potrzebującym, bezinteresownie pomagać i ogólnie wypierdolić Straussa z obozu. Nie wiem na ile miało to wpływ na zakończenie, a na ile ostatnia decyzja czy pomóc Johnowi czy wrócić po pieniądze, ale ostatecznie udało mi się choć w niewielkim stopniu uzyskać tytułowe odkupienie.
Mocno starałem się omijać spoilery (w Twój post o zakończeniu zajrzę dopiero po prologu). Od pewnego momentu zdawałem też sobie sprawę jak potoczy się historia Arthura, ale gdzieś na tt przeleciało mi, ze prolog to historia na farmie. W jakimś tam stopniu utrwaliłem sobie obraz, że Arthurowi jednak się uda. Wierzyłem do końca. Ta ostatnia podróż była pieruńsko emocjonalna, ale nadal wierzyłem. Zabili mi konia. Wierzyłem. Napieprzałem w pada jak pomylony, próbując wykrzesać z wycieńczonego Arthura resztki siły w walce z CHUJEM Micahem. Wierzyłem. Nawet leząc tam na ziemi, ciągle miałem jaką złudną nadzieję, że to jakoś inaczej się skończy. Wiedząc, że wszystko perfekcyjnie zmierzało do tego momentu, nadal wierzyłem. Czapki z głów dla Rockstara, wnieśli immersję na zupełnie inny poziom. Minęła doba, a ja nadal jak o tym pomyślę, czuję sią jak po zderzeniu z pociągiem, nawet nie wspomnę co się dzieje podczas odpalenia finałowego songa. Narzeczona wczoraj śmiała się ze mnie, że płaczę jak bóbr, w słuchawkach leciało "That's the way it is", a ja powoli wciskając X na padzie słuchałem ostatnich słów w głowie Arthura i zmierzałem na spotkanie z przeznaczeniem.
:pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray::pray:
Mnie dodatkowo zmyliła ta rzekomo cudowna mikstura od indian, o której mówił ich wódz. Liczyłem na cudowne ozdrowienie.
 
Nawet w Wigilie katowales? Masz tak wyrozumiala zone czy juz nie? :mamed:
:irish:
Nie wiem na ile miało to wpływ na zakończenie, a na ile ostatnia decyzja czy pomóc Johnowi czy wrócić po pieniądze, ale ostatecznie udało mi się choć w niewielkim stopniu uzyskać tytułowe odkupienie.
Tak, znaczenie ma zarówno honor jak i ten ostatni wybór. Są 3 zakończenia, jeśli nie planujesz przechodzić samodzielnie, to polecam sprawdzić na YT. Gdybym zgarnął to najgorsze, to chyba bym kurwicy dostał.

Ja zaliczyłem przez święta drugie podejście. Pozostało mi jeszcze kilka wyzwań + zbieractwo drobne. Z grubych rzeczy w zasadzie wszystko, wszystkie stroje u trapera wytworzone poza jednym - z łosia. To kurestwo jest mega rzadkie. Mam jedno miejsce w którym sie pojawiają, ale znaleźć z 3 gwiazdkami to chyba cud. A potrzeba mi aż cztery futra! Tak sobie teraz myślę, ze za te dwa podejścia czyli jakieś ileś w kurwę set godzin upolowałem zaledwie może z 3 perfekcyjne łosie. Platyny nie wbiję, bo jest tam parę durnowatych rzeczy, których nie lubię robić, a przynajmniej nie zależy mi na platynie aż tak bardzo. Za to 100% zrobię, nie ma to tamto.
 
Tez tego nie lubie. Siedzenie w lesie w krzunach zajmuje sporo czasu a w glowie mam wtefy np napad czy strzelenie komus w morde to od razu sie odechciewa:lol:
Ja za 1 podjęciem robię na maksa honorową i już mam to osiągnięte. Za 2 razem będę walil w ryj każdemu napotkanemu gościowi i nie zapłacę ani jednej grzywnej. Będę wyjety spod prawa, prawie jak Popek haha
 
Ja za 1 podjęciem robię na maksa honorową i już mam to osiągnięte. Za 2 razem będę walil w ryj każdemu napotkanemu gościowi i nie zapłacę ani jednej grzywnej. Będę wyjety spod prawa, prawie jak Popek haha
Ja tam pierdole te profity z honorowego zachowania. Nie ma radochy z gry. Czasem rzuce zebrakowi grosza, pomoge ludziom na trasie, ale tez jak wpadne z bara z kogos w miescie i zacznie sie sapac to i ja zaczynam i konczy sie bojka albo strzalem w morde:lol:
 
Ja tam pierdole te profity z honorowego zachowania. Nie ma radochy z gry. Czasem rzuce zebrakowi grosza, pomoge ludziom na trasie, ale tez jak wpadne z bara z kogos w miescie i zacznie sie sapac to i ja zaczynam i konczy sie bojka albo strzalem w morde:lol:
I każda taka bójka kończy się poscigiem itp dlatego mi się nie chce bo szkoda mi czasu na uciekaniem. Tym bardziej, że większość przypadkowych spotkań daje honor.
 
I każda taka bójka kończy się poscigiem itp dlatego mi się nie chce bo szkoda mi czasu na uciekaniem. Tym bardziej, że większość przypadkowych spotkań daje honor.
Staram sie zeby nie konczylo sie poscigiem wiex w saint denis sie powstrzymuje. Na trasie to bez przypalu, najwyzej gonie tez swiadkow. Tak to oddalam sie miejsxa zdarzenia. Czesto jest tal ze jak pierwszy dostaje w ryj to potem nikt nic nie robi. Dlatego ich prowokuje a potem ich leje:lol:
 
Historia z Gavinem ma jakiś koniec?
Nie wiem czy jest jakiś ostateczny finał. Ja spotkałem typa jeszcze kilka razy w prologu i wyznał, że
juz nawet nie pamięta jak Gav wygląda i że zmarnował życie szukając go. Następnym razem stwierdził, że powiedział żonie, że za sześc miesięcy wróci ja już szuka sześć albo osiem lat.
Przejebana historia :D
 
Wszedłem na tę górę i spotkałem tego robocika. Zrobiło mi się tak w chuj smutno, że skrociłem jego męki. Jaka smutna scenka w ogóle, masakra.
 
Wszedłem na tę górę i spotkałem tego robocika. Zrobiło mi się tak w chuj smutno, że skrociłem jego męki. Jaka smutna scenka w ogóle, masakra.

Kurde, właśnie teraz w epilogu sprawdziłem, ze nie skończyłem dwóch pobocznych zadań i jest w nich m.in. ta z tym robotem, którego "ożywiłem" podczas burzy. Nie da się tego jakoś kontynuować? Pozostaje odpalenie misji na yt?
 
Back
Top