Pogotowie Sercowe Cohones

Mnie zastanawia jedno, czy po tym jak ta dziewczyna niby zaangażowała się we mnie i poszliśmy do łóżka, czy Ona sobie zdaje sprawę, że z tym z którym jest w "związku" to już i tak pozamiatane? Czy to ja po prostu jestem idealistą?
 
Mnie zastanawia jedno, czy po tym jak ta dziewczyna niby zaangażowała się we mnie i poszliśmy do łóżka, czy Ona sobie zdaje sprawę, że z tym z którym jest w "związku" to już i tak pozamiatane? Czy to ja po prostu jestem idealistą?
Wiesz jak jest z kobietami, one sobie nie wyobrażają odejść do faceta i zostać single. Ba, koleżanki im nawet na to nie pozwolą-będą nad nią siedzieć i tłuc, że nie można zerwać z facetem nie mając innej opcji. Baby som gupie.
 
Czy to ja po prostu jestem idealistą?
Jakby się tak dłużej zastanowić, to jesteś większym idealistą ode mnie. :tease:
Panienka będąc w związku się puściła z Tobą, to można z dużą dozą prawdopodobieństwa sądzić, że jak będzie z Tobą, to się puści z innym. Miłość, czy wierność to nie są uczucia, to są decyzje. Jeśli ktoś nie potrafi być zdecydowanym, to naiwnym jest oczekiwać, że nagle takim się stanie. Skoro ta kobieta nie potrafiła wytrwać w swojej decyzji bycia wiernym tamtemu kolesiowi, to tak samo nie wytrwa z Tobą.

Jak mówi, że jej z tamtym źle to zwykłe pierdolenie, jedynie sobie dziewczyna tłumaczy, że boi się podejmować decyzje, które są w życiu ważne. Jakby potrafiła decydować, to by chuja zostawiła, a nie szukała chwilowego pocieszenia. A ona nie potrafi nawet zdecydować się na rozstanie. Zapewne pobawi się z Tobą i wróci do niego, bo z nim było tak zajebiście, a ją tylko chwilowo swędziała cipka. Skoro się z nim znów przespała, to jest niemal pewnym, że do niego wróci.

Powiedz Perf na chuj Ci taka baba? Przeruchaj kurwiszona i spierdalaj z pokładu.
 
Jakby się tak dłużej zastanowić, to jesteś większym idealistą ode mnie. :tease:
Panienka będąc w związku się puściła z Tobą, to można z dużą dozą prawdopodobieństwa sądzić, że jak będzie z Tobą, to się puści z innym. Miłość, czy wierność to nie są uczucia, to są decyzje. Jeśli ktoś nie potrafi być zdecydowanym, to naiwnym jest oczekiwać, że nagle takim się stanie. Skoro ta kobieta nie potrafiła wytrwać w swojej decyzji bycia wiernym tamtemu kolesiowi, to tak samo nie wytrwa z Tobą.

Jak mówi, że jej z tamtym źle to zwykłe pierdolenie, jedynie sobie dziewczyna tłumaczy, że boi się podejmować decyzje, które są w życiu ważne. Jakby potrafiła decydować, to by chuja zostawiła, a nie szukała chwilowego pocieszenia. A ona nie potrafi nawet zdecydować się na rozstanie. Zapewne pobawi się z Tobą i wróci do niego, bo z nim było tak zajebiście, a ją tylko chwilowo swędziała cipka. Skoro się z nim znów przespała, to jest niemal pewnym, że do niego wróci.

Powiedz Perf na chuj Ci taka baba? Przeruchaj kurwiszona i spierdalaj z pokładu.
Nie takie proste.
 
Nie takie proste.
Proste to jest tylko w podręcznikach do biologii.
Wiele jest trudnych sytuacji, nie przeczę, ale ostatecznie to dany człowiek podejmuje wybór co zrobi i powinien przynajmniej sam siebie z tego wyboru rozliczać. Jeśli ktoś nie potrafi tego robić, to głupotą drugiej osoby jest oczekiwanie, że ta osoba nagle się tego nauczy.

Jeśli panienka się puściła będąc w związku, to oczekiwanie, że w kolejnym tego nie zrobi jest naiwne. Przecież już raz dała dowód, że dla niej podjęcie decyzji, by się puścić jest możliwe. Jej decyzja powinna nieść konsekwencję, że ktoś ją będzie traktował, jakby mogła zdradzić jego w związku.
To się nazywa konsekwencje wynikające z własnego zachowania, czyli coś co odróżnia dorosłych ludzi od dzieci.
 
Proste to jest tylko w podręcznikach do biologii.
Wiele jest trudnych sytuacji, nie przeczę, ale ostatecznie to dany człowiek podejmuje wybór co zrobi i powinien przynajmniej sam siebie z tego wyboru rozliczać. Jeśli ktoś nie potrafi tego robić, to głupotą drugiej osoby jest oczekiwanie, że ta osoba nagle się tego nauczy.

Jeśli panienka się puściła będąc w związku, to oczekiwanie, że w kolejnym tego nie zrobi jest naiwne. Przecież już raz dała dowód, że dla niej podjęcie decyzji, by się puścić jest możliwe. Jej decyzja powinna nieść konsekwencję, że ktoś ją będzie traktował, jakby mogła zdradzić jego w związku.
To się nazywa konsekwencje wynikające z własnego zachowania, czyli coś co odróżnia dorosłych ludzi od dzieci.
Ty widzisz tylko słowo "puściła" Nie wiem z iloma kobietami byłeś ale ja z własnego doświadczenia wiem, że mógłbym zdradzić każdą poprzednią kobietę bez wyrzutów sumienia. Teraz bym tego nie zrobił. Są różne sytuacje w życiu, ludzie to nie komputery-nie jest tak że raz coś zrobisz to będziesz to zawsze powtarzał.
 
Ty widzisz tylko słowo "puściła" Nie wiem z iloma kobietami byłeś ale ja z własnego doświadczenia wiem, że mógłbym zdradzić każdą poprzednią kobietę bez wyrzutów sumienia. Teraz bym tego nie zrobił. Są różne sytuacje w życiu, ludzie to nie komputery-nie jest tak że raz coś zrobisz to będziesz to zawsze powtarzał.
Fakt, że mógłbyś każdą poprzednią zdradzić stawia oczywiste pytanie, jak ważne były tamte związki? A jeśli ważność była niewielka, to po co je w ogóle zawiązywać? Z drugiej strony mógłbyś zdradzić, ale nie zdradziłeś. Czyli byłeś w stanie podjąć decyzję, że jesteś wierny, a o to mi w tym wszystkim chodzi.

Oczywiście, ludzie to nie komputery. Ale jak komputer ma błąd, to go przeprogramujesz i działa poprawnie. A jak człowiek popełnia błąd, to musi ponieść za niego konsekwencje i wcale go nie jest łatwo naprawić. Konsekwencją zdrady jest opinia, że kolejny raz też będziemy mogli to zrobić. Zupełnie inne pytanie, czy druga osoba podejmie ryzyko wiązania się z kimś takim. Dla niektórych seks to sport i rozrywka, okej ich decyzja i ich konsekwencje takiego wyboru. Dla mnie seks jest czymś ważniejszym niż zwykła zabawa, więc uważam, że człowiek powinien być odpowiedzialny za to z kim i kiedy śpi.

To już nie jest nawet kwestia puszczania się. Po prostu to kwestia podejmowania decyzji. Przechodząc na inny poziom dylematów. W dniu ślubu ludzie podejmują decyzję, że będą ze sobą do końca życia. Jak taką decyzję może podjąć osoba, która nie potrafiła zdecydować się na wierność w poprzednim związku (bo jej było źle, czy cokolwiek sobie wymyśliła). Jeśli ktoś jest słaby w rzeczach małych, to nie będzie nagle silnym w rzeczach wielkich.
 
Fakt, że mógłbyś każdą poprzednią zdradzić stawia oczywiste pytanie, jak ważne były tamte związki? A jeśli ważność była niewielka, to po co je w ogóle zawiązywać? Z drugiej strony mógłbyś zdradzić, ale nie zdradziłeś. Czyli byłeś w stanie podjąć decyzję, że jesteś wierny, a o to mi w tym wszystkim chodzi.

Oczywiście, ludzie to nie komputery. Ale jak komputer ma błąd, to go przeprogramujesz i działa poprawnie. A jak człowiek popełnia błąd, to musi ponieść za niego konsekwencje i wcale go nie jest łatwo naprawić. Konsekwencją zdrady jest opinia, że kolejny raz też będziemy mogli to zrobić. Zupełnie inne pytanie, czy druga osoba podejmie ryzyko wiązania się z kimś takim. Dla niektórych seks to sport i rozrywka, okej ich decyzja i ich konsekwencje takiego wyboru. Dla mnie seks jest czymś ważniejszym niż zwykła zabawa, więc uważam, że człowiek powinien być odpowiedzialny za to z kim i kiedy śpi.

To już nie jest nawet kwestia puszczania się. Po prostu to kwestia podejmowania decyzji. Przechodząc na inny poziom dylematów. W dniu ślubu ludzie podejmują decyzję, że będą ze sobą do końca życia. Jak taką decyzję może podjąć osoba, która nie potrafiła zdecydować się na wierność w poprzednim związku (bo jej było źle, czy cokolwiek sobie wymyśliła). Jeśli ktoś jest słaby w rzeczach małych, to nie będzie nagle silnym w rzeczach wielkich.
Seks to seks. Wiesz, wkładasz, wykładasz, powatarzasz ile ci pasuje i kończysz gdzie lubisz. Nie róbmy z tego filozofii.
 
Ty widzisz tylko słowo "puściła" Nie wiem z iloma kobietami byłeś ale ja z własnego doświadczenia wiem, że mógłbym zdradzić każdą poprzednią kobietę bez wyrzutów sumienia. Teraz bym tego nie zrobił. Są różne sytuacje w życiu, ludzie to nie komputery-nie jest tak że raz coś zrobisz to będziesz to zawsze powtarzał.
Skoro mówimy o prawdopodobieństwie zdrady zakładając, że przynajmniej 1 raz już zdarzyła się w przeszłości to ciężko dyskutować z faktem, że to prawdopodobieństwo jest bardzo wysokie. Osobiście nie potrafiłbym zaufać osobie, która tak kurewsko (nie potrafię tego inaczej nazwać) zachowała się w przeszłości. Skąd mam pewność, że wobec mnie jest szczera i nie wmawiała tego samego poprzednikom? Tobie wyszło- super. To jednak nie znaczy, że to jest reguła.
 
Seks to seks. Wiesz, wkładasz, wykładasz, powatarzasz ile ci pasuje i kończysz gdzie lubisz. Nie róbmy z tego filozofii.
Zatem wierność i zdrada nie mają na świecie racji bytu. Związek to związek, seks swoją drogą.
Ja jednak należę do osób, dla których za pieprzeniem się stoi jakaś filozofia. Choćby wierność.
Skoro mówimy o prawdopodobieństwie zdrady zakładając, że przynajmniej 1 raz już zdarzyła się w przeszłości to ciężko dyskutować z faktem, że to prawdopodobieństwo jest bardzo wysokie. Osobiście nie potrafiłbym zaufać osobie, która tak kurewsko (nie potrafię tego inaczej nazwać) zachowała się w przeszłości. Skąd mam pewność, że wobec mnie jest szczera i nie wmawiała tego samego poprzednikom? Tobie wyszło- super. To jednak nie znaczy, że to jest reguła.
Otóż to. A później lamenty, że "zdradziła mnie". Wchodzenie w związek z taką osobą to jak inwestowanie w upadającą firmę. Jak stracisz, to nie wiń za to firmy, tylko swoją głupotę.
 
Zatem wierność i zdrada nie mają na świecie racji bytu. Związek to związek, seks swoją drogą.
Ja jednak należę do osób, dla których za pieprzeniem się stoi jakaś filozofia. Choćby wierność.

Otóż to. A później lamenty, że "zdradziła mnie". Wchodzenie w związek z taką osobą to jak inwestowanie w upadającą firmę. Jak stracisz, to nie wiń za to firmy, tylko swoją głupotę.
Dlaczego chcesz winić głupotę? Ignorowałeś kogoś z kim jesteś w związku, weekendy spędzałeś oddzielnie itd to nie wiń faceta/dupy tylko siebie:D Serio, naprawdę nie ma aż tak dużo konie, które szukałyby tylko nowego kutasa.
 
Serio, naprawdę nie ma aż tak dużo kobiet, które szukałyby tylko nowego kutasa.

Może nie tylko kutasa, ale co piąta przyznaje się przynajmniej do jednej zdrady...

Widziałem nawet statystyki mówiące o 60%, ale wg mnie są przesadzone. :cool:
 
Nic nie jest biało czarne. Nie zapominajmy o tym. Życie to odcienie szarości. Byłbym hipokrytą, gdybym osądzał tę dziewczynę będąc tym kim jestem. Ja po prostu rozumiem fakt, że jej związek się kończy. Jeśli nie dla mnie, to dla następnego ale się kończy. Niejeden przez ostatnie lata chciałby być na moim miejscu, a jednak to ja byłem w stanie zamieszać jej w głowie pomimo związku.

tylko nowego kutasa
Tu się zgodzę, kobiety nie szukają seksu, ale uwagi, atencji, bezpieczeństwa i kilku innych czynników. Do łóżka to się szuka na raz...
 
Może nie tylko kutasa, ale co piąta przyznaje się przynajmniej do jednej zdrady...

Widziałem nawet statystyki mówiące o 60%, ale wg mnie są przesadzone. :cool:
No to opierając się na doświadczeniu zastanów się jaką my mamy statystykę i jaką moglibyśmy mieć gdybyśmy byli bardziej przystępni w wyglądzie;)
 
Dlaczego chcesz winić głupotę? Ignorowałeś kogoś z kim jesteś w związku, weekendy spędzałeś oddzielnie itd to nie wiń faceta/dupy tylko siebie:D Serio, naprawdę nie ma aż tak dużo konie, które szukałyby tylko nowego kutasa.
Moim zdaniem, jak jesteś odpowiedzialny, to najpierw mówisz obecnemu partnerowi żeby spieprzał, a później wskakujesz kolejnemu facetowi do łóżka. Odwrotna kolejność to dowód na emocjonalne odchylenie.
Jeśli ignorowałem, nie spędzałem weekendów i ogólnie miałem w dupie, to dziewczyna przychodzi do mnie, mówi że z nami koniec i zaczynamy z inną osobą. Jeśli obecną partnerkę mam w dupie, bo na boku obrabiam inną, to jestem skończonym chujem (a jak robi to moja partnerka, to jest kurwą).
Nic nie jest biało czarne. Nie zapominajmy o tym. Życie to odcienie szarości.
Im człowiek bardziej wpadnie w gówno, tym świat bardziej widzi jako odcienie. Im masz bardziej wygórowane standardy moralne, tym wszystko jest bardziej czarno-białe. Dla mnie wszystko jest prostsze, bardziej czarno-białe, bo mam wyraźnie postawione granice, których nie przekraczam.
 
to teraz pokaż mi stabilną emocjonalnie kobietę :)
Kompletnie nie chodzi mi o stabilność emocjonalną (zresztą emocje to bzdura). Chodzi o stabilność decyzyjną, a takich znajdziesz masę.

Wiem, że na forum uchodzę za dzieciaka, wcale mi to nie przeszkadza. Po prostu dla mnie zdobywanie doświadczenia w robieniu z siebie ofiary losu nie przejawia żadnej wartości. Jeśli jest ważne zdobycie w życiu doświadczenia jak nisko można upaść, to jestem kompletnie zielony w tym temacie. Ale jeśli mam być szczery, to nie chcę takie doświadczenia zdobywać.
 
Pojebana akcja w czwartek -_-

Jakiś czas temu olałem współlokatorkę i praktycznie nic sobie z tego nie robiła. Wczoraj przychodzi do mnie kobieta, wychodzę po nią na klatkę schodową zostawiając uchylone drzwi od mieszkania, a współlokatora najpierw trzaska tymi drzwiami, potem stoi sobie półnaga w kuchnii, a dziś rano mi robi sceny ze łzami w oczach, czemu ją zlewam i mówi, że chciała mi robić jazdę przy dziewczynie o olewkę. Gówniara mnie wkurzyła, bo jak powiedziałem, że ma nie trzaskać drzwiami, to zrobiła mi wymówki i z mordą dalej do mnie naskakiwała...

Niby mam jakieś przeczucia, ale... o chuj tu chodzi?
 
Pojebana akcja w czwartek -_-

Jakiś czas temu olałem współlokatorkę i praktycznie nic sobie z tego nie robiła. Wczoraj przychodzi do mnie kobieta, wychodzę po nią na klatkę schodową zostawiając uchylone drzwi od mieszkania, a współlokatora najpierw trzaska tymi drzwiami, potem stoi sobie półnaga w kuchnii, a dziś rano mi robi sceny ze łzami w oczach, czemu ją zlewam i mówi, że chciała mi robić jazdę przy dziewczynie o olewkę. Gówniara mnie wkurzyła, bo jak powiedziałem, że ma nie trzaskać drzwiami, to zrobiła mi wymówki i z mordą dalej do mnie naskakiwała...

Niby mam jakieś przeczucia, ale... o chuj tu chodzi?
Jak w wawie to daj adres. Lubię takie pojebuski.
 
Pojebana akcja w czwartek -_-

Jakiś czas temu olałem współlokatorkę i praktycznie nic sobie z tego nie robiła. Wczoraj przychodzi do mnie kobieta, wychodzę po nią na klatkę schodową zostawiając uchylone drzwi od mieszkania, a współlokatora najpierw trzaska tymi drzwiami, potem stoi sobie półnaga w kuchnii, a dziś rano mi robi sceny ze łzami w oczach, czemu ją zlewam i mówi, że chciała mi robić jazdę przy dziewczynie o olewkę. Gówniara mnie wkurzyła, bo jak powiedziałem, że ma nie trzaskać drzwiami, to zrobiła mi wymówki i z mordą dalej do mnie naskakiwała...

Niby mam jakieś przeczucia, ale... o chuj tu chodzi?
Nie była dawno porządnie wyruchana
 
Urabiasz panienkę, przez dwa miechy. Zawsze jej coś wypada i się nie spotykamy, a dziś się obraża o takie gówno, "że hej". Skończyłem to w pizdu i cały mój czas stracony.
Jeszcze się łapię na wyrzutach sumienia :D One są wszystkie takimi manipulatorami, czy po prostu żerują na emocjach? Może to ja jestem taki przewrażliwiony. No i jeszcze "demony" przeszłości mi się przypominają.
 
Back
Top