Przeczytałem Metro 2035. Dla mnie średniak. W ogóle Glukhovsky nie umie pisać. Nie, nie napisałbym lepiej, ale serio, jego dialogi są tak czasami dziwnie napisane, że człowiek ledwo co rozumie, a opisy akcji są tak chaotyczne jakby pisał je jakiś licealista. No ludzie! Pod koniec książki nie wiedziałem nawet co się dzieje, tak zajebiście autor opisał akcję. Pomysł miał fajny z cyklem, ale Dmitry nie umie pisać.
Wracając do trzeciej części Metra. Opowiada ona znowu o przygodach Artema. Jednak Glukhovsky postanowił, że wywali z książki wszystkie potwory, całą grozę i zostawi tylko politykę i "akcję". W książce nie ma ani jednego zmutowanego paskudztwa. ANI JEDNEGO. Jest to milion stron o Czerwonej Linii, Nazistach, Hanzie, Zakonie i wszyscy jak zwykle się biją między sobą. Metro 2035 jest kompletnie bez klimatu, bez atmosfery i człowiek nawet zapomina, że Moskwa jest napromieniowana, bo w zasadzie w Metrze jakby już o tym nie pamiętają i sobie jeżdżą samochodami po powierzchni. Nie powiem, intryga jest dosyć ciekawa, ale i sam autor pod koniec się zajebiście gubi w swoim zamyśle tak, że nawet ja już do końca nie wiedziałem kto miał rację w konflikcie, a kto blefował. Zakończenie to typowe cliché i tak szczerze to lepiej już klimat uniwersum oddawały gry niż ta trzecia książka. 4 lub 5/10. Można przeczytać jeśli jest się fanem, ale to już nie to.