2 miliony Ukroli w naszym kraju długo przed wojenką, przeczą twojej tezie. Niemcy nie są frajerami, przygraną co najwyżej najlepiej wykształconych. Motłoch zostanie dla nas.
A tu się kolego prawdopodobnie mylisz, bo ci wykształceni z językami to raczej będą szukać pracy po różnych hubach czy innych korporacyjnych SSC, których najwięcej masz w Europie Środkowej, tj. u nas, w Czechach, na Węgrzech czy w Rumunii. Tak się składa, że załapanie się na etat w korporacji na zachodzie to nie jest takie hop siup i raczej z dupy do HQ większej firmy czy banku się nie dostaniesz znając jedynie angielski bez uprzedniego doświadczenia w wyżej wymienionym centrum, która świadczy szereg usług z zakresu finansów, HR czy łańcucha dostaw na zasadzie outsourcingu czyli pełne spektrum korporacyjnego pierdolamento. Więc akurat ta tania ukraińska siła robocza na zachodzie może się cieszyć dużym popytem. Na pewno będą tańsi niż pracownicy fizyczni z krajów, które dołączyły do UE po 2004.
Oni poszaleli tam na górze. Te świadczenia socjalne to już jest jakieś kuriozum, nie wiem, zakładam, że gdyby nie ukraińskie prawo to zaraz by paszporty oferowali im wszystkim. Jakby mało już było rozdawnictwa pieniędzy wypracowanych przez uczciwych ludzi dla nierobów w tym kraju. Niby te nasze świadczenia to jest chuj względem tego co można dostać na zachodzie, ale takie deklaracje w dobie potężnej inflacji, z prawdopodobieństwem odcięcia od kacapskiego gazu to jest kurwa samobójstwo.
Ja całkowicie popieram ideę pomagania tym ludziom. Nawet sobie nie potrafię wyobrazić, że coś takiego mogłoby spotkać mnie czy moich bliskich, że trzeba by było spierdalać przed wojną. Sam nie widzę niczego złego w podrzuceniu lekarstw, jedzenia czy jakiejś odzieży jednej czy drugiej rodzinie. Dotychczas spotkałem się z nastrojami, że to tylko tymczasowe, nie chcą w żaden sposób się rozgaszczać, bo planują wrócić do domu jak to się uspokoi. Nie mam jak tego zweryfikować, ale chciałbym wierzyć, że taka retoryka to nie jest zwykły pic na wodę.
Reasumując - dalej kibicuję w tej wojnie Ukraińcom. Jakoś ciężko mi przejść obojętnie wobec starej radzieckiej szkoły bombardowania obiektów cywilnych pod pretekstem misji pokojowej. Mogę ich nie lubić, ale jestem pełen podziwu dla armii, która miała być jakimś postsowieckim reliktem i zostać zjedzona w przeciągu kilku dni. Uważam, że lepiej mieć za sąsiadów niepodległych rezunów niż kolejne satelickie państewko ala Białoruś kierowane prosto z Kremla.
A jak nie lubicie jednych czy drugich to na pocieszenie - w obleganym przez kacapów Mariupolu broni się Batalion Azov. Jakie to jest dziadostwo możecie sobie wygooglowac. Tak więc co by się nie działo, któreś kurwy dziś pozdychają. :)