Nie dokońca zrozumiałeś moje intencje.
Oczywistym i bezdyskusyjnym faktem jest to, że wychowanie fizyczne w Polsce leży, nie wiem czy wszędzie. Do tej pory różnie z tym bywało. U mnie w szkołach nie było tak źle chyba. W podstawówce kto chciał ten grał w piłę, a kto nie chciał garć w piłkę szedł z nauczycielem na "zieloną salę" i tam się podciągał, właził na rure do nieba, czy co tam musię podobało, nie wiem dokłądnie, bo grałem w piłę. W czasach gimnazjum wybudowano nam pełnowymiarową halę sportową i grało się w różne gry zespołowe z przewagą piłki, jak były zawody w siatkę za pasem cośtam w siatkę graliśmy itd, do tego jakieś ping-pongi, bilard, co kto chiał. W liceum no to piła i koniec, mielismy jakieś sprawdziany na siłowni, ale nie wszyscy brali w tym chetnie udział, z resztą nie wiem co tam sie działo, bo siłownie ogarniałem sobie po szkole. Do tego raz w tyg chyba przez rok mieliśmy basen. Na przestrzeni tych lat były sksy dla zainteresowanych, jak i kilku delikwentów niećwiczących bo cośtam. Studia to już inna historia, po za tym raczej za późno na zaczynanie przygody z profesjonalnym sportem. Chodzi o to, ze wczesniej praktycznie każdy garnął się do sportu, a teraz lipa jest, wiem to z relacji nauczycieli w-f, trenerów i własnych obserwacji. Praca u podstaw się kłania, bez tego możemy zapomnieć o jakichkolwiek osiągnięciach.