Dzisiaj skończyłem Mafie 2 i jestem ogromnie zawiedziony. Pierwsza część była dla mnie genialna i nawet małe niedociągnięcia (free ride, gdzie nie ma nic interesującego do robienia) potrafiłem wybaczyć. Dwójce tych samych błędów darować nie mogę.
Większość misji jest całkiem fajna... ale jest ich tylko 15 i są takie, które kopią mnie, jako gracza, w jaja. Jak cały rozdział w pierdlu. Albo sprzedawanie papierosów, to naprawdę robota dla prawdziwego gangstera.
Miasto to znowu "potiomkinowska wieś" (dzięki Eurogamer). Teoretycznie możesz pojechać gdzie chcesz ale w praktyce nie ma po co. Rockstar potrafił zrobić z miasta bohatera opowieści, w Empire Bay nawet nie działa metro.
I nie myślałem, że da się zrobić bardziej wkurzającą postać od Romana Bellica dopóki nie musiałem przejść gry z Joe Barbaro.
Jedynka, kiedy wyszła, posprzątała po GTA 3. Dwójka nie dorasta GTA 4 do kolan.
A teraz czuje się znacznie lepiej.