Ciekawe, że mnie nie znasz ale twierdzisz, że mam zerowe pojęcie na ten temat.
Ok, spróbuję wejść w polemikę, choć patrząc na to, ile stosujesz hiperbolizacji i skakania z skrajności w skrajność, może być ciężko.
Zacznę od tego - tak, Czarli, nie znam Cię osobiście. Nakurwiasz jednak posty na tym forum, ja również nakurwiam, czytamy je i coś tam o sobie wiemy. W przypadku tego tematu wiem jeden podstawowy fakt, który stawia Cię zwyczajnie na gorszej pozycji i gdybym był na Twoim miejscu, to wstrzymałbym się od jakichś kategorycznych wypowiedzi. Mianowicie NIE MASZ DZIECI.
Znajomość tego faktu + to co napisałeś w tych dwóch postach, pozwala mi założyć, że nie wgryzłeś się w temat wychowania wystarczająco głęboko, nie przeczytałeś zapewne żadnych publikacji, artykułów, np. takich dotyczących wpływu przemocy fizycznej i psychicznej na rozwój mózgu dziecka. Nie zaangażowałeś się w temat, bo nie miałeś takiej potrzeby. Cała Twoja "wiedza" na temat wychowania dzieci opiera się na Twoich przemyśleniach i obserwacjach, pewnie odnośnie metod wychowawczych Twoich rodziców czy kogoś z otoczenia - i spoko, masz do tego prawo, jednakże w momencie, gdy się zostaje ojcem, to niejako z automatu dokonuje się zrewidowania wszystkich wcześniejszych poglądów. I krytycznego spojrzenia na to, jak się było samemu wychowywanym. Oczywiście można też podejść na zasadzie "ja miałem tak i wyszedłem na ludzi", nie poświęcając żadnej głębszej refleksji i ślepe powtarzając wzorce, ale dla mnie to świadczy o braku inteligencji, pokory i zacietrzewieniu.
Dlatego sorry, ale jesteś tylko słabo przygotowanym teoretykiem w tej kwestii i ciężko zaprzeczyć, że tak nie jest.
Tak, jak wypłacam kobiecie klapsa to nie uważam żebym ją bił.
Co Ty w ogóle porównujesz? Dajesz swojej dziewczynie klapsy, bo np. ona chce, żebyś w sklepie kupił coś, czego Ty nie chcesz? Bo jeśli piszesz o klapsach na żarty czy podczas kurwa igraszek w łóżku :D, to w ogóle nie ma o czym tutaj gadać.
Tyle lat ludzie zbierali klapsy na dupsko od rodziców i jakoś nie czyniło to patologii a od niedawna się wyrobił jakiś trend zagłaskiwania na śmierć.
Czyli na jednym wychyleniu wahadła jest "wychowanie szorstką ręką", czyli poprzez terror własnego dziecka, a na drugim "zagłaskiwanie na śmierć", czyli pewnie w Twoim mniemaniu jakieś bezstresowe wychowanie i pozwalanie, żeby dziecko weszło na głowę. Skaczesz z skrajności w skrajność. Pomiędzy tymi dwoma "modelami" wychowania jest całe mnóstwo pola do pracy z dzieckiem, np. wprowadzania dyscypliny, którą dziecko rozumie i akceptuje.
Argument, że tyle lat ludzie dostawali klapsy, a także silne klapsy czy klapsy paskiem lub kablem od żelazka, jest słaby. Przez "tyle" lat "naukowcy" uważali, że noworodki nie odczuwają bólu. I robili zabiegi bez znieczulenia. Nie wszystko, co się staje jakąś tam "tradycją" jest dobre. We wszystkich obszarach życia wiedza się powiększa i tutaj też tak jest. Badania wykazują, że dziecko, które wychowuje się w nadmiernym stresie (a chyba strach przed własnym rodzicem jest stresujący), zwyczajnie gorzej się rozwija - obszary w jego mózgu, odpowiedzialne np. za inteligencję są gorzej rozwinięte.
Ktoś nie chce wypłacać klapsów - ok, ale niech nie demonizuje innych przez to, że rodzic dający klapsa to jakiś zwyrodnialec.
I znowu niewspółmierne przyłożenie mocy argumentów - dyskusja odnosi się do sytuacji opisanej przez
@PaweLisu , w której to koleś najpierw drze mordę, a potem wypłaca dzieciakowi potężnego klapsa.... o co? O kurwa czekoladę? Kiedy sam ma browary w koszyku? Jak inaczej nazwać takiego "rodzica", jak nie patusem?
I nie - ja nie nazywam zwyrodnialcami wszystkich rodziców, którzy dają klapsy - dla mnie to są ludzie, którzy w pewnym sensie mają słaby charakter, bo pozwalają, żeby puściły im nerwy oraz nie mają wiedzy i narzędzi, żeby jakąś sytuację rozwiązać w inny sposób. Bo uderzenie dziecka "pomaga" tylko rodzicowi, nie dziecku. To rodzic wyżywa się w momencie dania klapsa i potem dorabia się do tego ideologię, że klaps czyli ból, strach czy upokorzenie, tak jak światełko w przypadku psów Pawłowa, pozwolą nauczyć dziecka jakiegoś odruchu. Chuja prawda. Wszelkie badania, czy to psychologów, czy behawiorystów, czy nawet neurologów, przeczą temu.
Tyle ode mnie.