Tanio skóry nie sprzedam

Tamten to wyglądał jak prawdziwy mężczyzna :cool:
?
1656269661024.png
 
Kaliningrad. Poniedziałek.

Trafiłem na kilka komentarzy dotyczących sytuacji w Obwodzie Kaliningradzkim. Połączyłem w całość, przeredagowałem, coś dodałem, coś odjąłem.

Mieszkańcy tej nadbałtyckiej krainy dzielą się na Königsów i Kaliny. Dziadkowie Königsów urodzili się na tej ziemi i mentalnie bliżej im dziadka Tuska niż do mieszkańca Tweru. Jeśli ktoś zaczyna snuć plany o przekabaceniu Königsbergana europejską stronę to właśnie ci, rdzenni mieszkańcy są mentalnym kluczem do tego. Oni nie są homo-sovietus. Jak myślisz o poniemieckich gospodarstwach na Mazurach, gdzie do tej pory wszystkie zabudowania stoją według planu, okiennice są pomalowane na inny kolor, a od zaborów trawa rośnie równo to właśnie taki jest świat Königsów. Oni częściej jeździli do Gdańska niż do Petersburga i lepiej czuli się wśród Litwinów niż wśród napływowej kacapi czyli Kalin.

Kaliny rzucił tu system. Zostali tu delegowani lata temu z Rosji. Mentalnie tkwią w chwili relaksu z piwem przed postsowieckim blokiem. Jeśli całe życie chodzili do wychodka, to tego nie zmienią i nawet jeśli można to zmienić to i tak będą srać do szamba i wbijać se drzazgi w tyłek. Moskwa już dawno wybiła im z głowy wszelkie aspiracje do zmiany na lepsze. Wierzą w swoje państwo tak jak państwo wierzy z nich, ale to wystarcza by nie mieli zapędów z zmianę. Do teraz propaganda z telewizora wygrywała z faktami z lodówki.

Jednak od kilku dni komentatorzy obserwują ciekawe zjawisko. To bardzo powolna transformacja myślowa. Kaliny zaczynają zauważać, że jest wysoka inflacja, że pojawia się w Obwodzie bezrobocie, że brakuje pewnych produktów, a inne sporo podrożały. Zdaje się, że zaczynają zauważać, że pewne niedogodności, z którymi Moskwa miała sobie poradzić w dwa, trzy miesiące – zaczynają być prozą życia na lata.

Lokalne władze starały się sprzedać mieszkańcom sytuację jako wręcz „rozwojową”. Region miał być hubem, poprzez który towary miały trafiać do Rosji. Moska miała tu mieć okno na świat, co miało przynieść pracę i pieniądze. Gubernator prosił Putina o rozbudowę portu w Bałtyjski i... Jak się właśnie okazało – Litwa realizując ustalenia UE wdrożyła kolejny pakiet sankcji transportowych.

Z hubem historia skończyła się tak, że grupy przestępcze mające umocowania na różnych szczeblach władzy wykorzystują sytuację i zarabiają na szmuglowaniu towarów i to w rozumieniu obrotu wewnątrz Rosji, a dotyczy to np. węgla. To wszystko powoduję, że Kaliningrad mocno odczuwa sytuację wojenną, a złe nastroje podsyca świadomość pozostawienia samych sobie. To teraz taka dryfująca wyspa pomiędzy państwami europejskimi. Niby Kreml się o nią upomina, ale nic konkretnego nie robi.

Finiszując trzeba jeszcze utemperować nasze zapędy co do usamodzielnienia się Demokratycznej Republiki Królewca. To co tam się dzieje, to dopiero pierwszy, malutki kroczek lokalsów do dojścia do wniosku, że Rosja nie ma dla nich nic dobrego. Do Kalin jedyny argument jaki dociera to mniej pieniędzy w portfelu i oni właśnie to zauważyli i sami nie wiedzą jak na trzeźwo z tym się pogodzić.

Königsi są kilka kroków dalej, ale pytanie jest takie, czy mają siłę przebicia w sowieckim społeczeństwie? Czy pojęcie wolności dla nich oznacza możliwość kładzenia czerwonej dachówki na domach i czy to im do szczęścia wystarcza?

Jedno jest pewne. Mieszkańcy Obwodu Kaliningradzkiego są najbardziej świadomi (jako cała społeczność), że dobra Zachodu są lepsze od dóbr z Moskwy. I nad tym można pracować.
 
Kaliningrad. Poniedziałek.

Trafiłem na kilka komentarzy dotyczących sytuacji w Obwodzie Kaliningradzkim. Połączyłem w całość, przeredagowałem, coś dodałem, coś odjąłem.

Mieszkańcy tej nadbałtyckiej krainy dzielą się na Königsów i Kaliny. Dziadkowie Königsów urodzili się na tej ziemi i mentalnie bliżej im dziadka Tuska niż do mieszkańca Tweru. Jeśli ktoś zaczyna snuć plany o przekabaceniu Königsbergana europejską stronę to właśnie ci, rdzenni mieszkańcy są mentalnym kluczem do tego. Oni nie są homo-sovietus. Jak myślisz o poniemieckich gospodarstwach na Mazurach, gdzie do tej pory wszystkie zabudowania stoją według planu, okiennice są pomalowane na inny kolor, a od zaborów trawa rośnie równo to właśnie taki jest świat Königsów. Oni częściej jeździli do Gdańska niż do Petersburga i lepiej czuli się wśród Litwinów niż wśród napływowej kacapi czyli Kalin.

Kaliny rzucił tu system. Zostali tu delegowani lata temu z Rosji. Mentalnie tkwią w chwili relaksu z piwem przed postsowieckim blokiem. Jeśli całe życie chodzili do wychodka, to tego nie zmienią i nawet jeśli można to zmienić to i tak będą srać do szamba i wbijać se drzazgi w tyłek. Moskwa już dawno wybiła im z głowy wszelkie aspiracje do zmiany na lepsze. Wierzą w swoje państwo tak jak państwo wierzy z nich, ale to wystarcza by nie mieli zapędów z zmianę. Do teraz propaganda z telewizora wygrywała z faktami z lodówki.

Jednak od kilku dni komentatorzy obserwują ciekawe zjawisko. To bardzo powolna transformacja myślowa. Kaliny zaczynają zauważać, że jest wysoka inflacja, że pojawia się w Obwodzie bezrobocie, że brakuje pewnych produktów, a inne sporo podrożały. Zdaje się, że zaczynają zauważać, że pewne niedogodności, z którymi Moskwa miała sobie poradzić w dwa, trzy miesiące – zaczynają być prozą życia na lata.

Lokalne władze starały się sprzedać mieszkańcom sytuację jako wręcz „rozwojową”. Region miał być hubem, poprzez który towary miały trafiać do Rosji. Moska miała tu mieć okno na świat, co miało przynieść pracę i pieniądze. Gubernator prosił Putina o rozbudowę portu w Bałtyjski i... Jak się właśnie okazało – Litwa realizując ustalenia UE wdrożyła kolejny pakiet sankcji transportowych.

Z hubem historia skończyła się tak, że grupy przestępcze mające umocowania na różnych szczeblach władzy wykorzystują sytuację i zarabiają na szmuglowaniu towarów i to w rozumieniu obrotu wewnątrz Rosji, a dotyczy to np. węgla. To wszystko powoduję, że Kaliningrad mocno odczuwa sytuację wojenną, a złe nastroje podsyca świadomość pozostawienia samych sobie. To teraz taka dryfująca wyspa pomiędzy państwami europejskimi. Niby Kreml się o nią upomina, ale nic konkretnego nie robi.

Finiszując trzeba jeszcze utemperować nasze zapędy co do usamodzielnienia się Demokratycznej Republiki Królewca. To co tam się dzieje, to dopiero pierwszy, malutki kroczek lokalsów do dojścia do wniosku, że Rosja nie ma dla nich nic dobrego. Do Kalin jedyny argument jaki dociera to mniej pieniędzy w portfelu i oni właśnie to zauważyli i sami nie wiedzą jak na trzeźwo z tym się pogodzić.

Königsi są kilka kroków dalej, ale pytanie jest takie, czy mają siłę przebicia w sowieckim społeczeństwie? Czy pojęcie wolności dla nich oznacza możliwość kładzenia czerwonej dachówki na domach i czy to im do szczęścia wystarcza?

Jedno jest pewne. Mieszkańcy Obwodu Kaliningradzkiego są najbardziej świadomi (jako cała społeczność), że dobra Zachodu są lepsze od dóbr z Moskwy. I nad tym można pracować.
:penn:
Cbyba pojebaleś tematy ziomek :travolta:
 
Back
Top