Pacman bokserem jest świetnym, nikt nie mówi, że jego klasa sportowa to twór marketingu. Jako człowieka ocenić można go na tyle na ile pozwalają media, ale i tu wydaje się naprawdę w porządku. Problemem jest to, że on jako bokser robi to, co każe mu Top Rank. Arum podrzuca mu nowych rywali, Pacman zarabia miliony i wszyscy w tamtym obozie są zadowoleni. Ja jednak jako kibic mam coraz większy niesmak. Słynne catchweighty, dobór rywali. Odyseja z Mosleyem nie jest zbyt popularna, ale podobno kiedy Mosley był wiarygodny jeszcze sportowo (Margaryna) sztab Paca dwa razy odrzucił propozycje walki z Sugarem. Poczekali, aż zostało z niego samo nazwisko, wypromowali walkę nieustannie wręcz pokazując jak to Mosley nie walnął Margarito (3 walki przed!) i co było potem to widzieliśmy.
Przemek! Właśnie o to chodzi, że nieustannie kombinuje dziadek Arum. Floyd od samego początku stawia sprawa jasno: "Take the test". Arum kiedyś twierdził, że z testami nie da rady, popularna jest gadka o strachu Floyda i jeszcze, że niby Floyd jest hiperzachłanny. Prawda jest też taka, że w grę wchodzi pewnego rodzaju abstrakcyjny prestiż. Po tylu latach oporu jeśli, któraś strona cudem odpuści, to nie jestem przekonany, że spłyną na nią gromkie podziękowania, na pewno będzie sporo pytań: Po ki *** tak długo? Ale to tylko hipoteza.