SPOILERY Z VIKINGS!!
.
.
A więc lecimy z tematem. Skończyłem właśnie drugi sezon. Po pierwszych dwóch odcinkach serialu byłem lekko zagubiony kto jest kim itp. Ale zawsze już tak mam. Potem ogarnąłem lepszą jakość serialu, standardowo napisy i obejrzałem. Akcja rozwijała się coraz bardziej. Nie było aż tak sztucznej krwi czy widocznych efektów komputerowych jak w Spartacusie. Bardzo, bardzo mi się spodobał ten klimacik, wyprawy morskie, cała historia. Dobrze dobrane postacie, Ragnar przypomina mi z wyglądu mieszankę Jaxa (SoA) z Connorem (UFC xD) i ta jego mimika, zachowanie - super, spoko mnich, przekozacka Lagherta (o wiele bardziej ją lubię niż tą drugą żonkę), Rollo idealnie pasuje na brata i wojownika, Bjorna fajnie dobrali (dobre podobieństwo jako młody i stary), Floki niezły krejzol. Wszystko ładnie, pięknie. Na sam koniec, albo raczej drugi sezon, król Horick zaczął mnie denerwować. Nie podobały mi się jego decyzje. Wkurzył mnie też Floki bo scenarzyści dobrze oszukali widza, ze zdradzi on Ragnara. Ostatecznie znowu jest pozytywną postacią, dobrze, ze króla ubili. Nadchodzi epoka króla Ragnara?
No i właśnie, co mnie zastanawia. Poza kilkoma tekstami typu "to ja tu jestem królem", nie widziałem różnicy między wyższością króla nad jarlami. Odnosiłem wrażenie, jakoby wszyscy byli równi sobie. To nie powinno być tak, ze Jarlowie polegają królowi? W tym serialu tego nie zauważyłem, a mało na ten temat wiem.