
W dzisiejszym tekście chciałbym opisać filozofię duszeń, którą musimy przyjąć na treningach parteru. Jako początkujący grappler, źle rozumiałem ideę jaka idzie za wszelkiego rodzaju duszeniami.
Często jest tak, że młody adept MMA/Submission fightingu gdy znajdzie się w odpowiedniej dla siebie pozycji oraz założy upragnioną technikę kończącą mającą na celu odciąć przepływ krwi do mózgu, to zaczyna się siłować, używając całej energii na próbę nagłego zaduszenia rywala. Jednak im bardziej będziemy w danej chwili palić mięśnie na mocny chwyt, tym szybciej będzie nam brakowało tej siły i będziemy ten uchwyt popuszczać.
O ile faktycznie technika dobrze wykonana skutkuje poddaniem, tak istnieje element, który jest nieco niedoceniany, czyli oddziaływanie mentalne na przeciwnika podczas walki. Poddanie nie tylko musi wpływać na ciało rywala, ale też na jego psychikę. Jeśli po nagłej presji uciskowej zaczniemy nawet minimalnie luzować chwyt, wtedy nasz oponent dostaje sygnał, że jeśli wytrzyma jeszcze te kilka sekund, to się uwolni.
Dlatego właśnie duszenie powinno być metodyczne. Powinno być jak imadło i stopniowo – jak to urządzenie – coraz bardziej się zacieśniać. Zaczynamy więc od standardowego chwytu techniki duszonej, po czym minimalnie 'metodycznie' staramy się zwiększać nacisk i zmniejszać luzy. Wtedy właśnie dajemy jasny sygnał świadomości rywala, że to nie jest chwilowa technika oraz, że mamy siłę by ją jeszcze mocniej zrobić. Nawet jeśli czujemy, że nie mamy energii by długo trzymać przeciwnika w określonej technice, to warto w duszeniu zastosować metodę „powolnego imadła” - w ten sposób nie tylko odcinamy przepływ krwi do mózgu rywala, ale również łamiemy jego psychikę, dając mu do zrozumienia, że dał się złapać w coś, z czego już nie wyjdzie. Musimy wprowadzić go w stan w którym uzna beznadziejność swej sytuacji, w stan w którym psychika sama go podda. W sytuacjach gdy jesteśmy duszeni, pierwsze skrzypce zaczyna grać instynkt samozachowawczy i to jego trzeba w pierwszej kolejności musi złamać. Gdy przepływ krwi do mózgu jest utrudniony i w głowie ciśnienie zaczyna nam już buzować, to właśnie wtedy instynkt walczy z naszą wolą wojownika. Klepanie w sytuacjach beznadziejnych, następuje często samoistnie przy duszeniach i do tego właśnie dążymy. Z tego powodu o wiele efektywniejsza jest pewna technika ale powoli zacieśniająca się na szyi przeciwnika, niż technika, którą chcemy wyegzekwować w ciągu kilku sekund – korzystając przy tym z całego zapasu energii i licząc, że zwierzęcą siłą zmusimy przeciwnika do klepania.
Oczywiście ta filozofia poddania, pasuje do duszeń. W przypadku dźwigni, jeden szybki, dynamiczny i mocny ruch – wygenerowany z całych sił – potrafi odklepać rywala. Dlatego pomimo znajomości technik, musimy zdać sobie sprawę z faktu, że czasem w takim samym stopniu trzeba zapracować tak nad poddaniem, jak i psychiką tego, z którym walczymy - a gdy już instynkt oponenta zacznie brać górę, to poddanie stanie się łatwiejsze do odklepania.
Last edited: