Ten tekst o buddystach i gwałt na chrześcijance tylko uzasadnia moją teorię, że religia to specyficzny, elastyczny software, na który z urodzenia podatna jest większośc ludzi, a którego funkcją jest wspomaganie doboru naturalnego, przez konkurencje z innymi grupami o zasoby oraz wzmacniający spoistość i ekspansje własnej grupy, a także zachowanie na poziomie indywidualnym "higieny" psychicznej podczas tych działań.
Mam przez to na myśli, że w warunkach konkurencji o (mniej lub bardziej ograniczone) zasoby (np. władza cywilna w biednej Birmie nie radząca sobie z ludnością cywilną czy tak samo władza w pograżonym w kryzysie Egipcie, umożliwiająca swoja bezradnością swoim obywatelom wyrwanie dóbr innym oraz przekazanie poprzez gwałt własnych genów, niskim kosztem, dalej w obieg) religia daje rozgrzeszenie tym, którzy idą z prawdziwym Bogiem, a wersja jego słów, a nawet on sam, ma definicje tak zmienną, jak tylko interes grupy nakazuje. W księgach są porady odnośnie tego jak ma byc uregulowane zycie w grupach ludzkich, czesto także ich dieta, oraz wiele porad życiowych rodem z dzisiejszych poradników self-help, które spełniają role terapeutyczna za posrednictwem ich przekazu przez osoby duchowne, a także samodzielne studiowanie.