Gierki od FromSoftware i inne soulsborne

Temat, którego zdecydowanie tu brakowało :heart:

Ja właśnie przechodzę DS2 SotFS po raz 3, tym razem zbieram wszystkie osiągnięcia. Platynuję całą trylogię. W DS1 brakuje mi tylko wykucia 1 broni z Bossa, a w trójce pozbierania pierścionków na NG++. Jak już zrobię całego DSa to zabieram się pierwszy raz za

IMG20240321151552 (1) (1).jpg


:tellmemore:
 
Temat, którego zdecydowanie tu brakowało :heart:

Ja właśnie przechodzę DS2 SotFS po raz 3, tym razem zbieram wszystkie osiągnięcia. Platynuję całą trylogię. W DS1 brakuje mi tylko wykucia 1 broni z Bossa, a w trójce pozbierania pierścionków na NG++. Jak już zrobię całego DSa to zabieram się pierwszy raz za

View attachment 94695

:tellmemore:
1711031594089.png

1711031612970.png

Mi zostało jeszcze raz przejść Eldena a później zabieram się za Bloodborne :bleed: :enterthehorwitch:
 
Elden ring zajebiste. Na początku trochę mnie odstraszyło bo nie lubię od razu zaczynać nowej gry na"ultra hard". Po tygodniu już się przyzwyczaiłem i mozolnie wbijam levele. Wjechałem już windą na płaskowyż ale tak mnie na razie klepią więksi przeciwnicy. Dla dwóch strażników przy windzie jestem na strzała. Do tego wielokrotnie ginę bo juz już wystarczy przeciwnika tylko raz puknąć i braknie zimnej krwi. Wiem że jeśli uda mi się to skończyć to chyba drugiego podejścia nie będzie.
Przeciwnicy specyficzni, głupi, ślepi ale szybcy i z długim paskiem życia. Bardzo staroszkolne podejście ale ma to swój urok.
 
Elden ring zajebiste. Na początku trochę mnie odstraszyło bo nie lubię od razu zaczynać nowej gry na"ultra hard". Po tygodniu już się przyzwyczaiłem i mozolnie wbijam levele. Wjechałem już windą na płaskowyż ale tak mnie na razie klepią więksi przeciwnicy. Dla dwóch strażników przy windzie jestem na strzała. Do tego wielokrotnie ginę bo juz już wystarczy przeciwnika tylko raz puknąć i braknie zimnej krwi. Wiem że jeśli uda mi się to skończyć to chyba drugiego podejścia nie będzie.
Przeciwnicy specyficzni, głupi, ślepi ale szybcy i z długim paskiem życia. Bardzo staroszkolne podejście ale ma to swój urok.
Ja już skończyłem wszystko razem z dodatkiem na ng+5 i być może będą kolejne przejścia jeśli będzie wena. Pierwsza rozgrywka może być wymagająca ale z każdą kolejną będzie więcej zabawy bo nauczysz się mechanik gry i stworzyć silne buildy które dadzą poczucie że to raczej Ty jesteś bardziej Bossem dla bossa niż On dla Ciebie. Oczywiście kilka przeciwników jest niezbalansowanych do granic absurdu żeby sztucznie podbić poziom trudności ale można to obejść na kilka sposobów które napewno poznasz.
 
Na początku w ogóle nie czułem progresu postaci. Teraz wróciłem do Pogrobna i nagle okazało się że mogę bez problemu wyczyścić całą mapę. Wszystkie zadania poboczne w pogrobnie i na wyspie łez wyczyszczone. Nie wiem tylko jak się dostać na boską wieże do której wychodzi poniszczony most z zamku zszywańca.
 
Jestem już w stolicy. Co prawda w górach jeszcze nie zabiłem tego ognistego smoko węża bo nie mogę ogarnąc drugiej fazy walki kiedy odnowi mu się pasek życia. Z opcjonalnych bossów dostępnych teraz nie zrobiłem tylko dwóch na tym czerwonym jeziorze bo przeszkadza mi ta czerwona zaraza. Przy eksploracji wszystkiego moc postaci rośnie odpowiednio żeby wszystko zabić bez większych problemów. Teraz mam lvl 130. Zajebista gra
 
Jestem już w stolicy. Co prawda w górach jeszcze nie zabiłem tego ognistego smoko węża bo nie mogę ogarnąc drugiej fazy walki kiedy odnowi mu się pasek życia. Z opcjonalnych bossów dostępnych teraz nie zrobiłem tylko dwóch na tym czerwonym jeziorze bo przeszkadza mi ta czerwona zaraza. Przy eksploracji wszystkiego moc postaci rośnie odpowiednio żeby wszystko zabić bez większych problemów. Teraz mam lvl 130. Zajebista gra
A jak zaczniesz jeszcze rozgryzać lore i głębie stworzonej historycznej fikcji to dopiero będzie wow. Bo to co robi Miyazaki to dzieła sztuki.
 
A jak zaczniesz jeszcze rozgryzać lore i głębie stworzonej historycznej fikcji to dopiero będzie wow. Bo to co robi Miyazaki to dzieła sztuki.
Została Malenia i Boss w tym zniszczonym świecie. Wyczyszcze mapy do końca i w niedzielę spróbuję. Powinienem mieć ok 200lvl do tego czasu. Lizanie ścian popłaca. Nad detalami fabuły pochylę się na nowej grze plus bo teraz to nawet niechcący zabiłem kilka postaci które miały swoje wątki.
Na jebanego węża była włócznia (a jakże, zabójca węży) i padł od kilku strzałów. Ja tu go mieczem 25lvl a on nic. Małe żółte chujki.
 
Została Malenia i Boss w tym zniszczonym świecie. Wyczyszcze mapy do końca i w niedzielę spróbuję. Powinienem mieć ok 200lvl do tego czasu. Lizanie ścian popłaca. Nad detalami fabuły pochylę się na nowej grze plus bo teraz to nawet niechcący zabiłem kilka postaci które miały swoje wątki.
Na jebanego węża była włócznia (a jakże, zabójca węży) i padł od kilku strzałów. Ja tu go mieczem 25lvl a on nic. Małe żółte chujki.
Ja kiedyś Demons Souls na PS3 nie skończyłem, bo ubiłem kowala,który wzmacniał broń powyżej 3 :korwinlaugh:
A bez tego bossowie mieli zdecydowanie za duże paski zdrowia.
 
Mogh Pan krwi upadł ale był z niego twardy skurwiel. Po nim odblokowuje się wejście do dlc. Malenie na razie zostawiam. Wbije ponad 200lvl na dlc to się z nią rozprawie.
 
Rozpykane dlc na 98% został ten najbardziej przejebany smok na szczycie góry oraz radhan. Jeszcze walczę z avatarem ostrodrzewa ale już prawie. Ma trzy paski życia i na razie zdjąłem dwa i 90% więc to kwestia kilku podejść. Z podstawki mam wszystko oprócz malenii atak w weekend a później jadę nową grę plus bo trochę questów zepsulem no i nie mam wszystkich zakończeń bo eldeńską bestię rozwaliłem przed malenią. Lvl 237 obecnie i wszystkie ulepszenia z dlc. Build - średni zwykły mieczyk z krwawieniem i do przodu. Zbroja z pierwszego mauzoleum najbliżej startu dlc.
Jeśli ktoś gra w dlc to lvl z podstawki nie ma większego znaczenia. Liczą się błogosławieństwa z ostrokrzewu oraz czcigodnego ducha. Odpowiednio 20 i 10 leveli
 
ER skończone. Jak ogarnę NG+ z platyną to może wezmę blood borne bo i tak mam już to w bibliotece. Trochę nie wiem czy mi podejdzie bo w elden Ring motywował mnie open world a liniowe gry już mi nie podchodzą jak kiedyś.
 
Kilka miesięcy temu zaczęła się moja pielgrzymka po świecie Lordran. Przemierzając mroczne i niebezpieczne krainy wypełnione potworami, wrogimi wojownikami, zjawami, demonami, dotarłem do Pieca Pierwszego Płomienia, gdzie stoczyłem morderczy bój z władcą pogorzelisk i zająć jego miejsce bądź zakończyć erę ognia. Następnie przeniosłem się do Drangleic, w miejsce toczone klątwą, gdzie również udałem się w podróż w poszukiwaniu Króla Vendricka, by poznać historię upadku tego świata, a także znaleźć lekarstwo na klątwę. Kolejnym etapem był Lothric. Tam jako Ashen One kolejny raz zostałem rzucony na misję ratunkową świata i przemierzyłem niebezpieczne krainy by ostatecznie podtrzymać dogasający ogień, albo zdecydować inaczej.
Historia tej trylogii tak mnie zafascynowała, że postanowiłem każdą z tych gier splatynować. Jest to rzecz, która nigdy mi się nie zdarzyła w żadnej grze. Nawet nie sadziłem, że kiedykolwiek będzie mi się chciało coś takiego robić. Nie powinno więc być zaskoczeniem, że wybrałem się w dalszą wędrówkę po uniwersum/uniwersach stworzonych przez FromSoftware, przez geniusza Miyazakiego. I tak oto zostałem Tropicielem w Yharnam w świecie Bloodborne. Było to dla mnie kolejne niesamowite przeżycie, które będę wspominał jeszcze przez długie lata. Kolejny świat, który wszedł mi do głowy i nie ma już odwrotu by się od niego uwolnić. Postaram się w miarę treściwie opisać moje odczucia z tego arcydzieła, bo mam taką potrzebę.

  1. Świat
Świat Bloodborne’a tak jak w przypadku Dark souls jest mroczny, okrutny, bezwzględny oraz tajemniczy. Odkrywanie jego sekretów stanowiło dla mnie nie lada przyjemność. Na początku zaczyna się od prostego scenariusza walki z nieznaną epidemią, zabijaniu bestii i zarażonych oraz odkrywania przyczyn tej epidemii. Schemat dość banalny. Jakże wielkie zaskoczenie jest gdy okazuje się ile głębi kryje w tym świecie. Nie będę tutaj sypał spoilerami, bo polecam każdemu kto jeszcze tego nie zrobił, samodzielnie zanurzyć się w ten świat, bądź poczytać o lore (sam przyznam się niejednokrotnie posiłkowałem się tym jak czegoś nie ogarniałem). To co jest tutaj wspaniałego to zmienność. Tego nie było w Dark Soulsach. Odkrywałem nowe lokacje, odblokowywałem skróty, ale lokacje nie różniły się wraz z postępem gry, poza rotacją NPC. W Bloodborne wraz ze zdobywaniem wglądu, czyli naszego stopnia wtajemniczenia, oraz postępu w fabule, świat zmienia się. Widzimy coraz więcej, przeciwnicy się zmieniają, bądź obserwujemy pewne szczegóły, których nie mieli wcześniej. GENIALNE!!!

  1. Walka
System walki jest dosyć podobny jak w Soulsach, co jest oczywiście pozytywem. Po co zmieniać coś co działa? Jednak tutaj jest dużo bardziej dynamicznie. Gra promuje agresywny tryb oraz trzymanie się blisko przeciwnika. Nauczony w DS próbowałem często cofać się od przeciwnika i czekać na odpowiedni moment by zaatakować. Tutaj z kolei nauczyłem się, że czasem lepiej unikać ciosów do przeciwnika, nawet jeśli wydaje się to samobójcze. Mega podoba mi się system odzyskiwania krwi (HP) przez krótki czas po otrzymaniu obrażeń. Zajebiste jest to, że niby to wszystko takie znane już (po zrobieniu kilkuset godzin w DS), a jednak nie czuje się znudzenia. Na plus zasługuje również system parowania bronią palną. W czasie ogrywania nie korzystałem z mocniejszej broni palnej ani nie inwestowałem w zabarwienie krwi, ale pistolet tropiciela po wielu godzinach okazał się moim największym przyjacielem. W żadnym soulslike’u nie parowało mi się tak przyjemnie jak w Bloodborne. Do walk z innymi tropicielami, którzy na początku sprawiali mi więcej problemów niż bossowie, nauka parowania okazała się strzałem w dziesiątkę, a sama walka z mordęgi przerodziła się w przyjemność i satysfakcję. Cudowne uczucie.
Z takich drobnych minusów, które szczególnie na początku mnie uwierały to mała ilość broni. Pod tym względem preferuję DS, szczególnie że tam z każdego bossa można coś fajnego było wykuć co jednak urozmaicało grę. W Bloodborne król jest jeden i nazywa się rozpruwacz. Na NG+ całe DLC nim przeszedłem z palcem w dupie, a Ludwiga, który za pierwszym podejściem był dla mnie największym koszmarem (takim że zacząłem poważnie się zastanawiać czy dam radę przejść ten dodatek) , ojebałem w jakimś rekordowym czasie niczym rasowy speedrunner xD

  1. Przeciwnicy
Wysysacze mózgów i latarnie do dziś śnią mi się po nocach. Poziom wkurwienia na nich zdecydowanie przebił bonewheele z jedynki, renifery z dwójki i psy z trójki. A to był tylko przedsmak najgorszego, bo w DLC pojawił się on:

https://bloodborne.wiki.fextralife.com/Shark-Giant#gsc.tab=0&gsc.q=shark&gsc.sort=

Jebane chuje. Ile one mi krwi napsuły. I jeszcze ta cudowna studnia…


Jednak żeby nie było, że ja negatywnie oceniam przeciwników w Bloodbornie. Nieee, nic z tych rzeczy. Design, movesety, różnorodność, świetne dopasowanie do lokacji, dynamika to jest najwyższy poziom z możliwych. Walki z NPC dużo lepsze i trudniejsze niż w DS. Co do bossów to zdecydowanie Ludwig skradł moje serce. Zwykle tak mam, że ci który największy wpierdol mi spuścili zyskali u mnie największą sympatię. Wiem to pojebane, ale co poradzić? xD W ogóle bossowie są tak świetnie wykonani i tak przyjemni w walce, że ciężko mi się do któregokolwiek przyjebać. Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o stosunek zajebistych bossów do całości to Bloodborne wypada lepiej niż DS. Ciężko tu się do któregokolwiek przyjebać. Jedynym wyjątkiem jest Micolash przez swój jebany zapętlający się atak obszarowy, który potrafi wyzerować HP (IMO najchujowszy boss ze wszystkich soulslików jakie do tej pory ograłem), no i Ebrietas i jej szarża ze zjebanym hitboxem. Reszta przyjemna i satysfakcjonująca, a DLC wnosi jakość bossów na zupełnie inny level. DLC w Bloodborne to jest must-have.

  1. Soundtrack
Tu nie ma co gadać. To trzeba posłuchać. Pamiętam jak jeden jedyny raz w życiu w DS1 soundtrack wprawił mnie w osłupienie i mega zaskoczył. To było przy Gwynie. Człowiek spodziewa się, że w finale będzie jakaś dynamiczna pieśń zagrzewająca do boju. Ale nic takiego nie było. Twórcy zaserwowali nam przepiękny utwór zagrany na pianinie, który wręcz wprowadzał na strój ogólnego przygnębienia, a nie chęci do walki. To było piękne. Wspominam o tym, bo drugi raz zostałem zaskoczony w podobnym stopniu. To było w walce z Mamką Mergo. Ta kołysanka to był istny majstersztyk. Wprowadzał nastrój niemalże horroru w połączeniu z samą walką. GENIALNE! Pozostały soundtrack również dowozi i genialnie dopełnia arcydzieło jakim jest tak gra.

I na tym koniec przygody z Bloodborne. Przeszedłem grę pełne 3x odblokowując wszystkie zakończenia, przeszedłem wszystkie lochy kielicha eksplorując je w całości jak tylko mogłem, zdobyłem platynę (dużo przyjemniejsza niż w DS). To były wspaniałe chwile. Seria Dark Souls pokazała mi jak czerpać przyjemność z grania w zupełnie nowy sposób, a Bloodborne jest najlepszą kontynuacją tych doświadczeń jaką mogłem mieć.
 
Natomiast to nie koniec przygody z Soulslike’ami. Teraz przyszedł czas na jeszcze większe wyzwania. Przynajmniej z tego co czytałem/słyszałem wielu uważa mój następny wybór za najtrudniejszą grę FromSoftware. Dzisiaj będę miał okazję się przekonać. Jestem mega podjarany!

IMG20240805225014.jpg
 
Natomiast to nie koniec przygody z Soulslike’ami. Teraz przyszedł czas na jeszcze większe wyzwania. Przynajmniej z tego co czytałem/słyszałem wielu uważa mój następny wybór za najtrudniejszą grę FromSoftware. Dzisiaj będę miał okazję się przekonać. Jestem mega podjarany!

View attachment 105633
Sekiro też super historia, trochę inaczej to zbudowane niż DS czy BB,
dla mnie najtrudniejsza.
 
Sekiro ukończone w 100%. Tak mi się gra podobała, że nie robiłem backupa save'a, tylko przeszedłem ja całe 4 razy. Wrażenia fantastyczne. Zdecydowanie najtrudniejsza gra FS z jaką miałem styczność, chociaż jak już się jej nauczy to nie sprawia aż tylu trudności, poza paroma wyjątkami. Generalnie system walki podoba mi się najbardziej ze wszystkich soulsbornów. Marzy mi się teraz połaczenie Dark soulsów z Sekiro, czyli bossowie, klimat, ekwipunek, bronie jak w DS, a system walki jak w Sekiro. Może kiedyś pomyslą o tego typu grze.

Teraz czas na Elden Ring + DLC :antonio: :pudzianfap:
Już teraz doszły mnie słuchy o niejakiej Malenii. Jestem ciekaw, czy będzie cięższa od Isshina, czy Sowy. Nie mogę się doczekać spotkania :bleed:
 
Sekiro ukończone w 100%. Tak mi się gra podobała, że nie robiłem backupa save'a, tylko przeszedłem ja całe 4 razy. Wrażenia fantastyczne. Zdecydowanie najtrudniejsza gra FS z jaką miałem styczność, chociaż jak już się jej nauczy to nie sprawia aż tylu trudności, poza paroma wyjątkami. Generalnie system walki podoba mi się najbardziej ze wszystkich soulsbornów. Marzy mi się teraz połaczenie Dark soulsów z Sekiro, czyli bossowie, klimat, ekwipunek, bronie jak w DS, a system walki jak w Sekiro. Może kiedyś pomyslą o tego typu grze.

Teraz czas na Elden Ring + DLC :antonio: :pudzianfap:
Już teraz doszły mnie słuchy o niejakiej Malenii. Jestem ciekaw, czy będzie cięższa od Isshina, czy Sowy. Nie mogę się doczekać spotkania :bleed:
Próbujesz tego black myth wukong?
 
Sekiro ukończone w 100%. Tak mi się gra podobała, że nie robiłem backupa save'a, tylko przeszedłem ja całe 4 razy. Wrażenia fantastyczne. Zdecydowanie najtrudniejsza gra FS z jaką miałem styczność, chociaż jak już się jej nauczy to nie sprawia aż tylu trudności, poza paroma wyjątkami. Generalnie system walki podoba mi się najbardziej ze wszystkich soulsbornów. Marzy mi się teraz połaczenie Dark soulsów z Sekiro, czyli bossowie, klimat, ekwipunek, bronie jak w DS, a system walki jak w Sekiro. Może kiedyś pomyslą o tego typu grze.

Teraz czas na Elden Ring + DLC :antonio: :pudzianfap:
Już teraz doszły mnie słuchy o niejakiej Malenii. Jestem ciekaw, czy będzie cięższa od Isshina, czy Sowy. Nie mogę się doczekać spotkania :bleed:
Malenie bierzesz miecz co zadaje 88 % krwawienia i jedziesz ja jak szmatę. Mój syn który zmasterował wszystkie soulsy umieścił ją w top 10. Grunt mieć też trochę szczęścia bo jeden atak ma taki że jeśli masz nawet ponad 1500hp to może skroić do zera jeśli jej wszystko wejdzie. To są trzy ataki jeden po drugim. Robisz kolejno: unik do siebie, do siebie, w jej stronę i ostatni do siebie. Druga faza jest gorsza bo nakłada status szkarłatnej zgnilizny i jest jeszcze szybsza. To jest recepta jeśli grasz stricte mieczem i pierdolisz magię. Problemem jest że jeśli cie trafi to odnawia sobie pasek życia. Patrząc na to że można nabić ostro lvl w kilka godzin to bez stresu. Bardziej wkurwiające jest bieganie po mapie i kolekcjonowanie kamieni kowalskich i konwalii do ulepszeń. Do tego potrzebne prochy bezigłowa luthien lub lepiej łza naśladowcy. Pierwsze jeśli chcesz bardziej sam powalczyć i używasz Avatara do odwrócenia uwagi i oskrzydlenia a drugie to Twoja kopia która ma wszystkie Twoje cechy. Dobrze ulepszona łza naśladowcy walczy jak średni gracz. Można też wezwać na pomoc graczy online ale jeśli się trafi słaby zawodnik to tylko ja uleczy niepotrzebnie.
Problemem to jest jebany Radhan w dlc ale też da się ogarnąć odpowiednim buildem. Ciężki młot zabija go w jakieś dwieinuty ale trzeba odpowiednio przygotować postać do tego oręża.
Absurdalny poziom trudności robi się od 5x nowa gra plus. Maksymalny poziom życia bossowie zabierają jednym strzałem. Miałem tam lvl 402 a czułem się jakbym zaczął grę pół godziny wcześniej.
 
Próbujesz tego black myth wukong?

Nie w najbliższym czasie. Po Elden Ringu, który trochę mi zajmie (nie mam czasu grać codziennie) robią przerwę od soulslike'òw. Mam w oczekujących TLOU2, Hogward Legacy, Ghost of Tsushima, 4 części Uncharted. Niewykluczone, że zaopatrze się jeszcze w Lies od P, więc najbliższe co najmniej 0,5 roku mam już zarezerwowane. Jak będzie jakaś dobra okazja to może zaopatrze się w małpkę.

@Risky
Dzięki za rady. Tylko nie zdradzaj mi wszystkiego, bo ja też lubię odkrywać :lol:

Pierwsze jeśli chcesz bardziej sam powalczyć i używasz Avatara do odwrócenia uwagi i oskrzydlenia a drugie to Twoja kopia która ma wszystkie Twoje cechy. Dobrze ulepszona łza naśladowcy walczy jak średni gracz. Można też wezwać na pomoc graczy online ale jeśli się trafi słaby zawodnik to tylko ja uleczy niepotrzebnie.

Nic z tych rzeczy. Soulsliki albo solo, albo wcale.
 
O jakiej broni mówisz?
Flandberg. Średni miecz. Bierzesz go z zamku radhana. To jest trochę ukryte. Trzeba go pokonać potem wrócić do zamku, porozmawiać z kasztelanem i później wrocic tam jeszcze raz. Wtedy pojawi się para opcjonalnych bossów i po ich pokonaniu trzeba poszukać w zamku drzwi które są teraz dostepne. Sam ma 55 punktów krwawienia a po zaaplikowaniu odpowiedniego popiołu wzrasta do 88. Dobry też jest miecz z dlc z pierwszego samotnego mauzoleum zaraz po rozpoczęciu dodatku. Malenia ogólnie jest wrażliwa na krwawienie i utratę równowagi. Ten drugi miecz ma największe jebniecie ze średnich mieczy. Prawie takie jak miecz z Rykarda ale że jest średni to operujesz nim znacznie szybciej. Tym mieczem można ją szybko wytrącić z równowagi zwłaszcza jeśli używany Avatar to łza naśladowcy. Przy odrobinie szczęścia pierwsza fazę można skończyć w minutę. Mój syn który bardzo dobrze ma wyczute uniki z średnim ciężarem jedzie Malenie w pierwszej fazie bez użycia Avatara. Łze naśladowcy woła dopiero w drugiej fazie. Rozwalił ja też z bezgłową luthien. Ja tylko z mimikiem.
 
Last edited:
Nie jest wykluczone że są jeszcze lepsze sposoby bo biuldy sam sobie wymyśliłem wg skalowania cech do broni, potrzeb nakładania statusów na słabe strony przeciwników i własnych upodobań. Teraz gram zupełnie od nowa. Przy odrobinie wprawy w tej grze można szybko wbić lvl. Trzeba zacząć tylko klasą samuraj. Godricka można rozpykac w dwie godziny nie będąc tytanem soulsów.
 
Nie w najbliższym czasie. Po Elden Ringu, który trochę mi zajmie (nie mam czasu grać codziennie) robią przerwę od soulslike'òw. Mam w oczekujących TLOU2, Hogward Legacy, Ghost of Tsushima, 4 części Uncharted. Niewykluczone, że zaopatrze się jeszcze w Lies od P, więc najbliższe co najmniej 0,5 roku mam już zarezerwowane. Jak będzie jakaś dobra okazja to może zaopatrze się w małpkę.

@Risky
Dzięki za rady. Tylko nie zdradzaj mi wszystkiego, bo ja też lubię odkrywać :lol:



Nic z tych rzeczy. Soulsliki albo solo, albo wcale.
Też robiłem wszystko solo ale gra jest skonstruowana tak że masz tego virtyalnego towarzysza w postaci prochów. Można wtedy oskrzydlać przeciwnika. Szczególnie przydatne jeśli nie używasz magii w ogóle tak jak ja.
 
Back
Top