Oba filmy coś łączy. "Grawitacja" to kameralne kino aktorsko, na dwie, a właściwie jedną osobę. Jak dla mnie rola życia Sandry. To jest fenomenalne jak można z jednym aktorem stworzyć w ciągające i pełne napięcia kino.
Ex Machina jest także kameralny, 4 aktorów, plus kameralna produkcja, scenografia, efekty.
Za to dla mnie oba filmy są wielkie, bo to sztuka zrobić tak malutkie kino a jednocześnie tak wielkie. To potrafią najwięksi mistrzowie - Wajda i jego "Niewinni Czarodzieje" z dialogami w jednym pomieszczeniu między Tadeuszem Łomnickim a Krystyną Stypółkowską i ich erotycznej grze, Sidney Lumet i jego "Dwunastu Gniewnych ludzi" czy Roman Polański który w taki sposób nakręcił kilka filmów zaczynając od "Noża w wodzie" z trzema aktorami na małej łodzi.
Cieszę się bardzo, że nastały czasy iż takie filmy są doceniane przez widza masowego, który za czasów "Dnia Niepodległości" i tego typu superprodukcji omijał by takie kino szerokim łukiem.
Wiesz, ja nie twierdzę że "Grawitacja" to film zły, bo tak nie jest. Pomimo pewnych "baboli" jest bardzo dobrze nakręcony i faktycznie, Bullock zagrała w nim świetnie. Jednakże "Marsjanin" pomimo stosunkowo prostego schematu jak dla mnie wypada odrobinę lepiej. Początkowo byłem zaniepokojony faktem czy film na pewno spełni moje oczekiwania, bo to w końcu ponad 2-godzinny seans ale kurcze, film przeleciał jak w oka mgnieniu. "Marsjanin" przyciągnął mnie swoim klimatem oraz historią o której można powiedzieć: "połączenie Cast Away z Robinsonem Crusoe, osadzone w kosmosie". Ja po prostu takie filmy lubię w których człowiek jest pozostawiony samemu sobie i musi jakoś dojść do ładu z wieloma sprawami, często niezależnymi od niego. Dlatego też nie mogę doczekać się "The Revenant" z DiCaprio, bo przynajmniej w połowie zapowiada się równie ciekawie i gdzieś tam po części będzie zajmował się tematyką, która pojawiła się we wspomnianych wcześniej filmach.
Przywołany niemalże do tablicy, pokrótce napiszę o tym co obejrzałem przez ostatnie 2 dni. Nie jest tego dużo, ale jednak czymś zapchałem wolny czas.
1. "The Martian" ("Marsjanin") [2015] - wspomniałem wyżej, ale mogę powtórzyć. Może i przewidywalny ale za to realizacja, zdjęcia, efekty, montaż i dobór muzyki oraz klimat na "+". Do tego świetny Damon. Wg mnie, lepszy od "Grawitacji"...
Ocena filmu: 7/10
2. "The Walk" ("The Walk. Sięgając chmur") [2015] - Kapitalny Gordon-Levitt. Jedna z jego najlepszych ról. Ostatnie 30 minut potrafi wgnieść w fotel i zaczarować widza, zwłaszcza sceny na linie.
Ocena filmu: 7/10
3. "Spectre" ("Spectre") [2015] - Pomimo wielu minusów (m.in. wyjątkowo słaba postać grana przez Waltza) i niedosytu, nadal film ogląda się z przyjemnością i spędza przy nim czas. Sentyment do Bonda nadal pozostaje.
Ocena filmu: 6/10
4. "Skin" ("Skóra") [2008] - Z jednej strony, film na faktach, zajmujący się niewątpliwie ważną tematyką jaką jest podział rasowy. Z drugiej strony, czegoś mi w tym obrazie brakuje...
Ocena filmu: 6/10
5. "Vacation" ("W nowym zwierciadle: Wakacje") - Chwilami robiło się sentymentalnie ale generalnie, film pomimo ciekawej obsady nie umywa się do poprzednich części. Poza tym, stosunkowo mało śmieszny.
Ocena filmu: 3/10